Otworzyłam powoli oczy i od razu zostałam zmuszona do ich zamknięcia przez jakąś substancje, która była mi podawana przez maseczkę. Obudziłam się sama nie wiem ile czasu później. Na krzesełku obok mojego łóżka siedziała mama. Zdziwiłam się na jej widok. Chciałam się przywitać, ale z mojego gardła wydał się bliżej niezidentyfikowany odgłos. Na szczęście rodzicielka go usłyszała i pomogła mi się napić.
-Dzięki.- powiedziałam lekko zachrypniętym głosem.- Gdzie jest Chloe i Diego?
-Dziecko jak dobrze, że żyjesz.- powiedziała i lekko mnie przytuliła.
-Mamo, co z nimi?
-Chloe jest ciągle operowana. Ma gorsze obrażenia, a Diego siedzi przed salą i wygląda lekko mówiąc okropnie.
Po tych słowach do gabinetu wszedł lekarz. Szybko i sprawnie sprawdził wszystkie komputery i wymienił mi kroplówkę po czym wyszedł. Popatrzyłam się na swoją rękę, która była w okropnym stanie. Cała sina i pozdzierana, a przez jej środek przechodził węzeł szwów.
-Mogłabyś go zawołać?
Rodzicielka popatrzyła na mnie z powątpiewaniem.
-Mamo, to nie jego wina ten wypadek.
-Tak, wiem spytałam się. Ale powinnaś odpoczywać.
-Proszę.- Powiedziałam błagalnym wzrokiem.
Kobieta na szczęście uległa i wyszła z sali, a chwilę po niej wparował chłopak. Szybko podszedł do łóżka i złapał moją zdrowa dłoń w swoje.
-Tak strasznie się martwiłem.- powiedział.
-Nic się nie stało. Żyje.- pocałowałam go w czoło.
-Następnym razem jedziesz z nami.
-Dobra, dobra. Diego jedź do akademii się przespać.
-Wolę tu zostać.
-Nie wyśpisz się na krześle.
-Dam radę.
-Ojj, Diego. Zostaje jeszcze jutro na kontrolę i zapewne potem mnie wypuszczą. Naprawdę, idź się przespać.
Chłopak westchnął, ale nie ruszył się z miejsca. Wiedziałam, że teraz nie odpuści.
-Przynajmniej wiesz jak się czuje, gdy wsiadasz na byka.- powiedziałam.
Chłopak lekko rozszerzył oczy i na mnie popatrzył.
-Boże, współczuję Ci tak bardzo, jak to musisz tak często przeżywać.
-Jakoś sobie radzę.- lekko się uśmiechnęłam.- Do kitu te łóżka. Zbyt mało miejsca.
-Zgadzam się z tobą.
Po tym zdaniu do pokoju weszła moja rodzicielka. Podeszła do nas i odgarnęła mi włosy z czoła. Popatrzyła na nas widocznie rozczulona i powiedziała:
-Może to kiepski pomysł, ale witaj w rodzinie Diego.
Chłopak od razu się uśmiechnął i uścisnął mocniej moją dłoń po czym popatrzył na moje usta. Mama chyba zrozumiała o co chodzi, bo szybko się odwróciła i powiedziała, że mamy dwadzieścia sekund. Chłopak nachylił się nade mną i delikatnie złączył nasze usta. Czułam jak się rozpada tak przyjemne to było. Jednak tą chwilę przerwała mama mówiąc, że czas minął. Chłopak jęknął sfrustrowany, a ja powiedziałam mu do ucha:
-Później będziesz jęczeć.
-Najpierw to ty się wykurujesz.- powiedział stanowczyn głosem, ale i tak miał na twarzy znaczący uśmieszek.
Posiedzieliśmy razem jeszcze chwilę, aż przyszedł lekarz mówiąc, że czas wizyt dobiegł końca.
-Zabierz mamę i połóż do mnie.- powiedziałam do bruneta.
Wiedziałam, że chciał protestować, ale na szczęście mama go złapała pod rękę i z nim wyszła. Gdy drzwi za nimi skrzypnęły moje powieki opadły, a ja zasnęłam. Jednak nie był to spokojny sen. Przeżywałam w nim wypadek, jednak to nie ja miałam stłuczkę tylko samochód przed nami. Widziałam jak auto wgniata się w koniowóz i gniecie wszystkich pasażerów po czym samochód ciężarowy się wywraca. Podbiegłam do niego i zobaczyłam zmaskarowane zwłoki wszystkich pasażerów oraz konia. Po chwili z kabiny kierowcy wyszedł Will i Diego. Byli bez paru kończyn i podchodzili do mnie. Gdy już byłam na wyciągnięcie ręki nagle się obudziłam cała zlana potem. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał zaledwie szóstą. Wiedziałam, że teraz nie zasnę, więc szukałam sobie zajęcia. Niestety nie znalazłam niczegi zajmującego. Skończyłam ostatecznie na tym, że do dziesiątej liczyłam kafelki, którymi były wyłożone ściany. Po tych paru godzinach żmudnego liczenia do pokoju wszedł mężczyzna ubrany na biało. Powiedział, że zabiera mnie na kontrolę. Lekko obolała wstałam i poszłam za lekarzem. Lekko utykałam, ale i tak czułam się dobrze jak na mój stan. W gabinecie robił mi różnego rodzaju badania. Na końcu stwierdził, że mogę wyjść, ale muszę być pod opieką przez conajmniej dwa dni i do tego muszę jak najbardziej ograniczyć ruch. Dostałam również specjalny bandaż oraz maść, którą miałam traktować rękę. Na ściągnięcie szwów miałam się stawić za miesiąc. Zadowolona z tego, że wychodzę zadzwoniłam do mamy i Diego. Nie musiałam na nich długo czekać, gdyż po pół godzinie już u mnie byli. Przebrałam się w moje ciuchy i wyszliśmy na zewnątrz.
-Córeczko muszę już wracać do domu. Jakby coś się działo to pisz od razu.- powiedziała mama przytulając mnie.
-Oczywiście.
Po tych słowach jeszcze raz mnie przytuliła po czym odjechała.
-To co? Wracamy?- spytał Diego.
-Jasne.
Podeszliśmy w stronę auta. Przed wejściem chwilę się zawahałam, ale stwierdziłam, że jestem z Diego i nic mi nie grozi. Gdy wsiadłam chłopak w ramach otuchy położył mi rękę na udzie i lekko mnie potarł. Jak za odjęciem różdżki rozluźniłam się. Ruszyliśmy w drogę powrotną, która nie trwała długo. W drodze do pokoju złapał nas jeszcze Gabriel, który mnie wypytał jak się czuje i zyczyl zdrowia. Potem już na spokojnie dotarliśmy do pokoju. Poszłam do łazienki, by się umyć jednak miałam z tym lekki problem, gdyż nie mogłam używać lewej ręki. Zdenerwowana na siebie i jednocześnie skrępowana tym o co chciałam poprosić zawołałam:
-Diego! Mógłbyś mi pomóc się umyć?
Chłopak wszedł do łazienki, i gdy mnie zobaczył ujrzałam w jego oku ten błysk. Jednak zachował pokerową twarz i nie dał po sobie poznać co czuje w tej sytuacji. Jednak potrafiłam sobie to wyobrazić. Gdy byłam czysta poszłam z chłopakiem do łóżka. Zostałam przykryta kołdrą niczym jajko. Wtuliłam się w bruneta mocno i zasnęłam.
<Diego?>
906
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz