Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Will. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Will. Pokaż wszystkie posty

11.15.2018

Nowy Koń Willa

Imię: Cornet D’Amour
Rasa: KWPN
Wiek: 6 lat
Płeć: Ogier
Charakter:
Cornet to ogier na pewno bardzo odważny i uwielbiający skakać, lecz ma zasadniczy problem, gdyż niestety Cornet nie należy do koni z dobrą techniką skoku… Niestety podczas skoków, szyja ogiera wraz z głową prawie w ogóle nie pracuje, co wróży jedynie to iż ogier nie będzie robił swojej kariery tak długo, jak inni jego końscy towarzysze. Co do składania przednich nóg, to dobrze je składa, lecz gorzej jest z tylnymi nogami, które mu czasami nieco uciekają podczas lotu nad przeszkodą. Poszedł bardziej po matce, lecz ze swojego ojca odziedziczył na pewno bardzo dużą potęgę skoku i szybkość. Ten koń ma charakterek i ma tendencję do kopania, dlatego też na jego ogonie zawsze jest zawiązana czerwona kokardka ostrzegająca wszystkich innych jeźdźców, czy też stajennych. Mimo tylu swoich „wad”, to konisko podbiło serca wielu ludzi, gdyż nie raz pokazał, że mimo nie tak świetnych genów, jak mają inne konie, często potrafi zaskakiwać dobrymi przejazdami, a przede wszystkim bardzo szybkimi. Uwielbia kosteczki cukru i suchy chleb, nie lubi jabłek ani gruszek. Podczas siodłania spokojny lecz jeśli chodzi o wędzidło, to jest już niestety nieco ciężej… Ogier nie lubi posmaku wędzidła w pysku, więc zawsze trzeba mu dać jakąś nagrodę w postaci owsa, albo kosteczki cukru w nagrodę. Ogierowi dobrze idzie ujeżdżanie, natomiast jeśli chodzi o cross, to nie jest raczej urodzonym koniem do tego, gdyż nie jest on taki odważny na takie typu przeszkody. Często ma ochotę ominąć przeszkodę, więc trzeba być stanowczym w swojej jeździe, gdyż jeśli ogier wyczuje ciutkę słabości u jeźdźca, to skok w bok obok przeszkody gwarantowany. Nie jest to łatwy koń, lecz jeśli znajdzie się z nim wspólny rytm, to da się na nim dobrze jeździć.
Dyscyplina: WKKW ale bardziej skoki
Należy do: Will Derkstrong

10.26.2018

Od Willa - Halloween - zadanie 1

Siedząc w swoim pokoju rozmyślałem na temat święta Halloween, które miało się u nas odbyć za kilka dni. Było to organizowane przez naszą akademię, która chciała chyba zabłysnąć czy też dać nam nieco wolnej ręki, co do naszej kreatywności. Nawet mi się spodobał ten pomysł, lecz zastanawiałem się w co ja mogłem siebie ubrać oraz swojego wierzchowca. Ja wcisnę się w jakiś strój ale on? To przecież kawał kobyły! Jak ja niby miałem go przebrać? Leżąc plecami na swoim łóżku i gapiąc się w plakat, który sobie powiesiłem jakiś czas temu zacząłem się bardziej nad tym zastanawiać. A może by tak sprawdzić w necie? „Wujaszek” google na pewno mi coś podpowie. Zadowolony ze swojego pomysłu, szybko się poderwałem oraz usadziłem swoje cztery litery na fotelu obrotowym w kolorze czerwonym i wpisałem następujące hasło w przeglądarkę czyli „przebrania Halloweenowe”. W pierwszej chwili nic mi się nie podobało, lecz zaraz mnie olśniło! Może i pełno jest jakiś czarodziejskich wróżek i rycerzy czy tam też wampirów, ale na pewno nie nikt się nie spodziewa mrocznego jeźdźca nazgula na swoim mrocznym koniu! No cóż co prawda nie miałem czarnego konia tylko siwego w hreczce ale innego konia nie miałem! Jego też jakoś przebiorę! Dodam mu odrobinę zbroi, pomaluję go na czarno specjalną farbą z czym będzie nieco zachodu i później mycia będzie od cholery ale będzie super! Musiałem tylko znaleźć jakieś stare wodze do których musiałem doczepić te metalowe kółka, które były przyczepione do takich wodzy jak w tym pierwszym odcinku Władcy Pierścieni, gdzie Nazgule ścigały tego całego Frodo i tą elfkę Arwenę…
Wszedłem jakoś na allegro, gdzie szybko znalazłem odpowiednie rzeczy, które zaraz zamówiłem, choć przyznam że i też sporo się naszukałem, a następnie gdy włożyłem to wszystko do „koszyka” sklepowego w internecie, zaznaczyłem opcję jak najszybszej dostawy czyli powinienem mieć to już jutro albo najpóźniej pojutrze, czyli powinienem się był wyrobić z czasem. Przebranie też zamówiłem, choć zapewne musiałem dać prę przeróbek i dodać coś swojego ale potrzeba matka wynalazków jak to się mówi!
- Will jesteś geniuszem – powiedziałem sam do siebie zadowolony ze swojego pomysłu. Jednak mój dobry humor nie potrwał długo, gdyż zaraz przyszła mi wiadomość na e-mail że z racji konkursu w akademii na najlepsze przebranie, nasz sprawdzian z ujeżdżania będzie wcześniej.
- A niech go… Dlaczego ten gość od ujeżdżania musi wszystko psuć, kiedy trzeba się skupić na robieniu przebrać? - burknąłem cicho sam do siebie niezadowolony, po czym się podniosłem z krzesła obrotowego i podszedłem do okna, gdzie panował już pół mrok – Nici z dzisiejszego treningu, więc zostaje mi tylko jutro, bo pojutrze ta gadzina zrobi sprawdzian… I po co to? I tak mamy dużo ocen z tego dziadostwa – ponownie mruknąłem do siebie niezadowolony z poczynań nauczyciela, po czym uświadamiając sobie iż nie dzwoniłem jeszcze do rodziny. Muszę do nich zadzwonić pewnie się martwią. Sięgnąłem więc po telefon i zadzwoniłem do swoich rodzicieli by z nimi porozmawiać i przy okazji zrelacjonować im moje poczynania oraz mój plan na przebranie z okazji święta Halloween.
****************************************************************************
Następnego dnia wstałem o godzinie siódmej, przez co moje ciało nie było zbyt zadowolone, a zwłaszcza słuch, który był masakrycznie „atakowany” przez dzwoniący budzik, który znajdował się na mojej szafce nocnej koło łóżka. Leniwie wyjąłem rękę spod cieplutkiej kołdry, wyłączając to dzwoniące zło, a następnie czując paskudne zimno, które wdarło się przez szparę w kołdrze, skąd wyjąłem rękę by ówcześnie wyłączyć budzik, szybko ją schowałem i bardziej się na chwilę zakryłem, by się zagrzać.
- Cholerne zimno – mruknąłem niezadowolony zmuszając się do wstania, by się spóźnić się na zajęcia. Ubrałem się z prędko w ciepłe rzeczy, a następnie zszedłem szybko na dół do stołówki, dzięki czemu przy okazji przechodziłem obok tablicy informacyjnej. Były tam wywieszone kryteria oceniania za stroje, co bardzo mi się przydało i wiedziałem już co muszę dopracować lepiej. Mianowicie jury oceniali: pomysłowość, kreatywność, wysiłek włożony w zrobienie stroju oraz czy wszystko się razem dobrze komponuje. Wiadomo przecież wygląd naszych strojów musiał być bardzo dobry by wygrać, choć mi bardziej zależało na dobrej zabawie! Pamiętając jednak że muszę się śpieszyć, pobiegłem na stołówkę, gdzie na szybko zjadłem dwie kromki chleba z szynką i sałatą, a następnie pośpieszyłem do stajni by przyszykować swojego wierzchowca do treningów. Przyznam iż dzisiejszy trening był bardzo trudny, więc i ja i parę innych osób nieźle się namęczyło, a co dopiero nasze wierzchowce! Ześlizgując się powoli z siodła na ziemię i uważając przy tym by nie wywrócić orła, złapałem za wodze i zaprowadziłem swojego zmęczonego i spoconego ogiera, którym trzeba był się teraz porządnie zająć. Zacząłem go osuszać porządnie ręcznikami specjalnymi do tego, kiedy nagle poczułem jak w kieszeni spodnie wibruje mi telefon, który na chwilę oderwał mnie od konia który teraz pił łapczywie nie za zimną wodę z poidła.
Pośpiesznie spojrzałem na wyświetlacz, na którym pojawił się nieznany mi numer, lecz mimo wszystko postanowiłem odebrać. Jak się okazało był to kurier! Nie wiedział gdzie mnie znaleźć więc stał przed akademią, więc do niego szybko pobiegłem. Musiałem oczywiście jeszcze na szybko skoczyć do akademika, gdyż zostawiłem tam wyliczone dla niego pieniądze… Kiedy mu zapłaciłem, szybko przy nim odpakowałem swoje przesyłki, by sprawdzić czy żadna nie jest uszkodzona, a i też po to czy na pewno jest tam to co zamówiłem, gdyż kiedyś mnie już tak oszukano, że zamiast telefonu, który sobie kupiłem też na allegro, to przysłali mi opakowanie w którym były kamienie! Oczywiście straciłem pieniądze a tamci cudownie zniknęli z moimi oszczędnościami, ale cóż… Ryzyko zakupu w internecie!
Podziękowałem kurierowi, a następnie zabrałem potrzebne mi materiały do stajni, bo musiałem dokończyć oporządzanie konia, z czym się uwinąłem w czterdzieści minut ze wszystkim, okryłem go derką by mi się czasem na koniec nie przeziębił i zabrawszy ze sobą swoje rzeczy pognałem do pokoju, gdzie wszystko rozpakowałem i zacząłem tworzyć swój mroczny strój. Najwięcej zachodu było z wodzami na ConteriaZ, bo te metalowe kółka wcale nie chciały współgrać i zajęło mi to najwięcej czasu. Następnie zacząłem odpowiednio skracać nieco za długi strój mrocznego jeźdźca, i przyczepiłem tej jeden skrawek do innej części stroju by wyglądało jakby strój był już nieco starawy. Siedziałem do około drugiej w nocy by się uwinąć ze swoim strojem al e mi się udało! Oczywiście wodze dla konia też zrobiłem, ale został mi jeszcze do przyczepienia metalowa osłonka na czoło konia i chrapy, ale postanowiłem że to zrobię już następnego dnia po zaliczonym sprawdzianie z ujeżdżania.
****************************************************************************   
Po skończonych lekcjach odetchnąłem z wielką ulgą iż udało mi się zaliczyć sprawdzian u tego gada od ujeżdżania, ale cóż nie poszedł mi on najlepiej gdyż dostałem marną truję… Nie przejmując się jednak tym już zbytnio, wróciłem do swojego pokoju, gdzie zacząłem przyczepiać na bardzo silny klej i metalowe zapinki metalową osłonę na łeb konia. Musiałem bardzo uważać by gorącym klejem sobie nie poparzyć rąk czy też nie upaprać całego biurka, ale w końcu mi się udało wszystko doczepić z czego się szeroko uśmiechnąłem. Zadowolony z tego, ostrożnie odłożyłem gotowe ogłowie, które teraz musiało nieco poleżeć by klei lepiej się utwardził przez kilka godzin. Następnie wziąłem czerwony i czarny barwnik i poleciałem do stajni by pomalować Conteria, gdyż dzisiejszego dnia był właśnie ten konkurs!
Cóż mojemu koniowi nie za bardzo się podobało malowanie go w jakieś cośki ktośki ale dzielnie wytrzymał cały zabieg. Pomalowałem go całego na czarno, uważając oczywiście na jego oczy i chrapy, oraz pomalowałem mu nogi nieco na czerwono, by wyglądało jakby miał zaschniętą krew, gdyż z tego co pamiętałem tak właśnie miał jeden z koni nazgula, który ścigał Froda i jego towarzyszy. Po wszystkim konisko dostało kilka kosteczek cukru w nagrodę, z czego się bardzo ucieszył, a ja wyczekiwałem nocy…
**************************************************************************** Po kilku godzinach ubrałem Conteriowi ostrożnie całe ogłowie stroju, a następnie założyłem mu resztę pasków czarnych z metalową częścią na klatce piersiowej, który je trzymał. Następnie przyczepiłem to wszystko do czarnego jak smoła siodła. Następnie gdy był już gotowy, pochwaliłem go ponownie za cierpliwość i sam pobiegłem się przebrać. Z tego co widziałem, to inni też się zaczynali przebierać w upiorne postacie, lecz przeważały wampiry i rycerze, choć i przebrań zorro było dużo. Szybko się przebrałem, po czym wyprowadzając swojego konia z boksu i ze stajni, wsiadłem jakoś na niego, co było nie nada wyzwaniem… Gdy wczłapałem się na jego grzbiet i odpowiednio poprawiłem strój by dobrze leżał na koniu oraz zarzuciłem na siebie kaptur. Następnie ruszyłem spokojnym stępem w miejsce konkursu, gdzie była specjalnie zrobiona „scena”. Dookoła były przeróżne upiorne dynie, które świeciły w ciemnościach pomarańczowym blaskiem, ale nie brakowało też ozdób w postaci kończyn kościotrupów, sztucznych nietoperzy, pajęczyn oraz duchów. Zadowolony z takich dekoracji, lekko się uśmiechnąłem gdyż wyglądało to wszystko bardzo upiornie i zachęcająco. Ustawiłem się w kolejce do oceniania strojów, gdzie było przede mną parę osób i cierpliwie czekałem, choć emocje były bardzo duże! Gdzieniegdzie było słychać przeraźliwe odgłosy które dodatkowo przyprawiało o dreszcze, które idealnie były pod pasowane do tej upiornej nocy.

< Koniec >

10.25.2018

Od Willa cd. Lucy

Taaak… To ten dzień w którym przyjdzie mi ta głupia paczka – pomyślałem z zadowoleniem patrząc w swój niewielki kalendarz na ścianie, gdzie znajdowało się zdjęcie żółtego lamborghini. Jakieś cztery dni temu zamówiłem sobie przez internet kolejną z książek Harlana Cobena. Książka nosiła nazwę „Nie mów nikomu”. Muszę przyznać że ten gościu naprawdę potrafił trzymać ciągle w napięciu, a co najlepsze gdy myślałeś już że sam wiesz jakie książka będzie mieć zakończenie, to nagle okazuje się coś zupełnie innego i właśnie dlatego ten autor książek mnie tak zafascynował! Nie łatwo jest mnie zadowolić jeśli chodzi o książki kryminalne, ale ten autor spełnił moje wszelkie oczekiwania.
- Oby znowu nie było żadnych opóźnień – mruknąłem sam do siebie przypominając sobie ostatnie dni, w których akurat musiało wypadać jakieś głupie święto i dostawa książki miał dwudniowe opóźnienie. Obracając się na krześle obrotowym w swoim pokoju spojrzałem na zegar ścienny, który wskazywał godzinę dwunastą. Nasz nauczyciel zachorował, a reszta nie miała kiedy wziąć mojej grupy na zajęcia, więc mieliśmy tylko trening ujeżdżania, który był tak nudny jak flaki z olejem… Nigdy nie lubiłem tej dyscypliny sportu i nie zamierzałem polubić. Moim zdaniem to jak koś zmieniał chód na jakieś niedorzeczne akrobacje to idiotyzm, a prawdziwy sport to cross i skoki! Choć w sumie to jednak bardziej preferowałem cross, lecz to zależało od mojego dnia i nastroju… Jednego dnia chciałem tylko trenować skoki, a drugiego tylko cross więc miałem raczej taki wybiórczy charakter treningów zależny od moich humorków że tak to powiem.
Wzdychając na to wszystko ciężko postanowiłem ruszyć swoje szanowne cztery litery z wygrzanego przez siebie fotela o kolorze czarnym, a następnie ścieląc swoje łóżko, które czekało na to od samego rana gdy tylko wstałem, postanowiłem iż potrenuję nieco z ConterioZ. Niestety albo stety, kiedy chciałem wychodzić z pokoju nagle usłyszałem wibrujący telefon na swoim biurku, który zasygnalizował mi sygnałem dźwiękowym dodatkowo iż przyszła mi jakaś wiadomość. Zainteresowany tym podszedłem szybko do tego cuda techniki i wziąwszy go w dłoń zacząłem sprawdzać co ktoś ode mnie chce. Jak się okazało pisał do mnie mój przyjaciel z wojska Dan Foster.
- Hej Will, oddzwoń jak będziesz miał czas – przeczytałem szybko wiadomość, którą miałem na wyświetlaczu. Niewiele myśląc postanowiłem zadzwonić do tego jełopa, który dość często pakował się w kłopoty albo zwyczajnie najpierw coś robił, a później myślał. Chwilę czekałem aż odbierze i musiały minąć trzy sygnały zanim ruszył swoje szanowne dupsko by odebrać telefon, lecz w końcu kiedy to zrobił, mogłem usłyszeć jego… hm… zaryczany głos?
- Hej Dan… Co Ty ryczysz? - spytałem szybko słysząc jak ciąga nosem.
- Hej… Sorki że zawracam Ci głowę – zaczął, po czym usłyszałem jak smarka się w chusteczkę na co mimowolnie się skrzywiłem.
- Co się dzieje? - spytałem nieco zmartwiony stanem przyjaciela.
- Do dupy wszystko! Moi starzy się rozwodzą, Ty jesteś w cholerę daleko, a głupia dziewucha mnie rzuciła… Wszystko źle! - powiedział z mostu wyżalając mi się.
- Dany ale przecież Twoi starzy już od dawna mieli się rozwieść to czego teraz buczysz? Nie pasują do siebie to ich drogi muszą się rozejść… Wiem że łatwo tak mówisz ale stary sam pomyśl, chciałbyś być z taką głupią Trisz przez całe życie, która tylko szuka czy jej nie zdradzasz? - spytałem gdyż wiedziałem że rozwód jest z winy jego matki, a Trisz to była nasza dawna znajoma ze szkoły i co miała jakiegoś chłopak to ten zaraz ja rzucał, mając dość jej charakteru i kontroli.
- No nie chciałbym ale to i tak trudne… Będę mieszkać teraz ze swoim ojcem zrzędliwym – westchnął ciężko – Ale najgorsze jest to że ta cholerna flądra mnie rzuciła – dodał.
- Ta twoja dupa? Ta Megan? - spytałem dla pewności.
- Tak… - burknął cicho.
- Przecież mówiłem Ci że to pijawka i ladacznica pierwszej maści, to nie chciałeś mnie słuchać… Mówiłem że ją widziałem z innym facetem, to się na mnie obraziłeś baranie – burknąłem teraz ja przypominając sobie to jak urwał wtedy ze mną kontakt.
- No wiem, ile razy mam Cię za to przepraszać? - westchnął ciężko – Sam wiesz że serce nie sługa… - dodał ciszej na co przewróciłem jedynie oczami.
- Tak, tak… Daj se z nią spokój, pewnie znowu jak coś będzie źle albo tamten jej się znudzi, to przyleci do Ciebie! Nie daj się jej sterować chłopie – powiedziałem stanowczo.
- Staram się ale to i tak boli mimo wszystko jak cholera – odparł ponownie się smarkając w chusteczkę. Rozmawiałem z nim tak jeszcze jakiś czas i na szczęście udało mi się go pocieszyć, więc długo się nie mazgaił. Kiedy skończyłem z nim rozmawiać, okazało się że rozmawialiśmy godzinę! Wzdychając na to ciężko oraz czując ssanie w żołądku, które mówiło mi że jestem głodny, poszedłem do kuchni, gdzie zrobiłem sobie trzy tosty, które zaraz pochłonąłem, pozmywałem naczynia i ruszyłem w stronę stajni.
*********************************************************************************
Docierając do stajni zauważyłem że boks mojego koniska jest otwarty, a niego w nim nie było więc domyśliłem się że jest on na wybiegu, co nie za bardzo mnie zadowoliło w chwili obecnej. Wziąwszy kantar z lonżą ruszyłem na wybieg gdzie musiałem odnaleźć swojego rumaka, który zadowolony z siebie ścigał się z innymi końmi, robiąc co jakiś czas szalone bryknięcia i dzikie rżenie. Uśmiechając się na to lekko, cmoknąłem na niego ustami, po czym zawołałem go po imieniu, co poskutkowało tym iż stanął nagle w miejscu i nastawił uważniej uszy gapiąc się na mnie.
- No chodź mały – powiedziałem do niego i pomachałem mu z daleka soczystą marchewką, na co niemalże natychmiast znalazł się obok mnie. Korzystając z okazji szybko założyłem mu kantar, a następnie pozwoliłem mu schrupać marchewkę z której był bardzo zadowolony i zaprowadziłem go do jego boksu, gdzie zacząłem go szczotkować i czesać, lecz niestety kiedy chciałem go osiodłać, nagle ujrzałem ścianę deszczu na dworze, przez co miałem ochotę palnąć się otwartą dłonią w łeb!
- Jasny szlak! Że też nie miało kiedy się rozpadać to coś – burknąłem niezadowolony, zamykając boks ogiera, który zaciekawiony tym na co tak zareagowałem wyściubił łeb z boku – Nie ma co patrzeć zajmij się sianem – mruknąłem mu, co o dziwo zrobił.
Zrezygnowany odniosłem cały ekwipunek ogiera do siodlarni, a następnie stanąłem przy drzwiach ku wyjściu ze stajni i oparłem się prawym ramieniem o futrynę obserwując tą ulewę, przez którą zrobiło się niesamowite błoto. Stałem tak z dobre pięć minut, kiedy nagle zobaczyłem jakąś dziewczynę z siodłem nad głową, próbującą jak najmniej się zmoczyć.
- W tym szaleństwie jest metoda – mruknąłem cicho do siebie, kiedy nagle mnie zauważyła i skinęła na mnie głową, co spowodowało uniesienie jednej z moich brwi ku górze w lekkim zastanowieniu. Cóż równie dobrze ulewa mogła trwać cały boży dzień, a mi nie było do śmiechu sterczeć tutaj tak długo, dlatego też zdecydowałem się ruszyć ku niej przez co nieco się zmoczyłem ale po chwili byłem obok niej pod siodłem, gdzie razem szybko zmierzaliśmy do akademika. Wbijając szybko kod dostępu, wparowaliśmy do środka niczym dwie błyskawice i zaczęliśmy się otrzepywań niczym z jakiegoś kurzu, a następnie oboje spojrzeliśmy na widok zza drzwiami, gdzie rozpadało się jeszcze bardziej.
- Nie miało kiedy zacząć lać… - burknąłem cicho pod nosem po czym spojrzałem kątem oka na dziewuchę – Dzięki – mruknąłem jeszcze trzymając do obcej dystans z zapoznawaniem się.

< Lucy? jednak udało mi się coś napisać dzisiaj xd >

11.15.2017

"Czasami trzeba schować włąsną dumę by pokazać swoją siłę przyznając się do błędu"

  Imię i nazwisko: Will Derkstrong
Płeć: Mężczyzna
Ranga: Intermédiaire
Grupa: I
Imię konia: Cornet D’Amour
Pokój: Nr 10
Charakter: Will to ciepła osoba dla przyjaciół i rodziny. To raczej wesoły chłopak o dobrym sercu. Nienawidzi jak ktoś znęca się nad słabszymi bądź kobietami. Sam owszem nie jest aniołkiem, ale krzywdzenie kobiet takie jak bicie uważa za słabość mężczyzn i uważa ich za nic nie warte ścierwa. Stara się być opanowany, ale stara to nie znaczy że jest… Często wdawał się w bójki z innymi żołnierzami. Czasami arogancki z niego gnojek, lecz do starszych od siebie i bardziej doświadczonych ma szacunek. No! Ale potrafi też się sprzeciwić i mieć własne zdanie. Jest uparty jak osioł i dąży do swojego celu. Owszem łatwo można go wyprowadzić z równowagi ale nigdy nie uderzył by kobiety! Jeśli już to obezwładni jeśli trzeba, ale bicie uważa za słabość. Często robi co mu się żywnie podoba, lecz jest też odpowiedzialny i troskliwy. Nie jest tchórzem, który ucieka gdy zobaczy coś strasznego. Jest waleczny i stara się bronić ważne mu osoby. Jest bardzo inteligentny i bystry. Umie przewidywać co może się zaraz stać, lecz to tylko sprawa wyostrzonego instynktu, który chyba mu już zostanie w tych czasach. Jest w stosunku do obcych nieufny oraz traktuje ich z dystansem, lecz jeśli zdobędziesz jego zaufanie, to zyskasz prawdziwego przyjaciela, który nie opuści Cię nawet w tych najtrudniejszych chwilach.
Aparycja: Blond włosy rozczochrane na wszystkie strony świata, piwne oczy oraz wysportowana sylwetka.
Historia: 
Will urodził się w kochającej rodzinie. Od zawsze interesowało go wojsko, tak jak jego ojca, dziadka, pra dziadka i tak dalej. Skończył szkołę o profilu wojskowym i wraz z ojcem był w armii. Widział wiele krwawych bitew, co spowodowało że chłopak zaczął się załamywać, gdyż wielu jego przyjaciół poległo w bitwach. Stał się zamknięty w sobie i zaczął sięgać po alkohol. Jego ojciec widząc co się z nim dzieje wbił mu do głowy e wojsko nie jest dla niego, bo jest za wrażliwy, co oczywiście było prawdą. Jego ojciec sam zrezygnował z wojska, na rzecz pracy w policji i bycia bliżej najbliższych. Jednak stan chłopaka mimo odejścia z wojska nie poprawiał się... Ojciec wraz z matką zapisali go do psychologa, który stwierdził silny stres pourazowy. Zaczął się leczyć, dzięki czemu w końcu jakoś doszedł do siebie, lecz miał też dylemat, bo nie wiedział co dalej chce robić w życiu, a broni jak na razie nie chciał brać do ręki. Jego matka wpadła na pomysł, że może skierują i zapiszą go do akademii jeździeckiej, bo kiedyś bardzo lubił konie i się nimi interesował. Psycholog stwierdził że to dobry pomysł, a ojciec chłopaka nie miał żadnych zastrzeżeń, więc tak oto trafił tutaj. Czy mu się powiedzie i to jego miejsce? Czas pokarze...
Rodzina: Matka: Mery Derkstrong - 44 lata - kochająca żona i matka. Jest agentką spraw nieruchomości. Ben Derkstrong - 44 lata, kochający mąż i ojciec były wojskowy. Obecny policjant pracujący w służbach specjalnych. Siostra młodsza: Julia Derkstrong - 8 latka - ma pełno energii i najchętniej by miała jak najwięcej ciotek i wujków. Wesołe i kochane dziecko. Siostra młodsza: Megi Derkstrong - 8 latka - Siostra bliźniaczka Julii. Jest nieco spokojniejsza i bardziej strachliwa w stosunku do ludzi. Uwielbia koty.
Orientacja seksualna: Heteroseksualna
Partnerka: -
Inne: 
- Jest po szkole o profilu wojskowym,
- Umie strzelać z każdej broni podstawowej:
AK-47, Glock, AKM, i WIST-94,
-  Zna samoobronę,
- Pali papierosy,
- Leczył się kiedyś psychiatrycznie przez stres pourazowy,
- Uwielbia zwierzęta,
- Nie lubi przechwalających i wywyższających się ludzi, 
- Chciałby mieć psa,
- Jest bardzo dorosły jak na swój wiek, po doświadczeniach jakie widział na froncie oraz bardziej szanuje życie, bo wie że jest ono bardzo krótkie i kruche,
- Jego ulubiony przedmiot to historia,
- Często czyta książki,
- Zawsze ma starannie opracowany plan działania,
Właściciel: LotTiana
 
Imię: Cornet D’Amour
Rasa: KWPN
Wiek: 6 lat
Płeć: Ogier
Charakter:
Cornet to ogier na pewno bardzo odważny i uwielbiający skakać, lecz ma zasadniczy problem, gdyż niestety Cornet nie należy do koni z dobrą techniką skoku… Niestety podczas skoków, szyja ogiera wraz z głową prawie w ogóle nie pracuje, co wróży jedynie to iż ogier nie będzie robił swojej kariery tak długo, jak inni jego końscy towarzysze. Co do składania przednich nóg, to dobrze je składa, lecz gorzej jest z tylnymi nogami, które mu czasami nieco uciekają podczas lotu nad przeszkodą. Poszedł bardziej po matce, lecz ze swojego ojca odziedziczył na pewno bardzo dużą potęgę skoku i szybkość. Ten koń ma charakterek i ma tendencję do kopania, dlatego też na jego ogonie zawsze jest zawiązana czerwona kokardka ostrzegająca wszystkich innych jeźdźców, czy też stajennych. Mimo tylu swoich „wad”, to konisko podbiło serca wielu ludzi, gdyż nie raz pokazał, że mimo nie tak świetnych genów, jak mają inne konie, często potrafi zaskakiwać dobrymi przejazdami, a przede wszystkim bardzo szybkimi. Uwielbia kosteczki cukru i suchy chleb, nie lubi jabłek ani gruszek. Podczas siodłania spokojny lecz jeśli chodzi o wędzidło, to jest już niestety nieco ciężej… Ogier nie lubi posmaku wędzidła w pysku, więc zawsze trzeba mu dać jakąś nagrodę w postaci owsa, albo kosteczki cukru w nagrodę. Ogierowi dobrze idzie ujeżdżanie, natomiast jeśli chodzi o cross, to nie jest raczej urodzonym koniem do tego, gdyż nie jest on taki odważny na takie typu przeszkody. Często ma ochotę ominąć przeszkodę, więc trzeba być stanowczym w swojej jeździe, gdyż jeśli ogier wyczuje ciutkę słabości u jeźdźca, to skok w bok obok przeszkody gwarantowany. Nie jest to łatwy koń, lecz jeśli znajdzie się z nim wspólny rytm, to da się na nim dobrze jeździć.
Dyscyplina: WKKW ale bardziej skoki
Należy do: Will Derkstrong