2.05.2020

Od Leonarda cd. Ronana

- Planujemy z Noah iść do kina. - Wzruszyłem ramionami. - Do repertuaru weszło „Sekretne życie zwierzaków domowych dwa”. Obiecałem Blake, że pojawimy się na pierwszym seansie.
- Pójdziemy z wami. - Ronan pokazał światu swoje białe zęby.
- Nie potrzebujemy przyzwoitek. - Zmarszczyłem brwi. - To prywatne wyjście. - Próbowałem postawić na swoim.
- A kino to miejsce publiczne. - Strzelił knykciami. - Wyluzuj… I tak każdy płaci za siebie. - Spojrzał w stronę znudzonej Blue.
- Yhym. - Próbowałem opanować swoją złość.
- No dobrze zakochańce. - Mrugnął kilka razy oczami. - Tylko się drażniłem. Róbcie co chcecie. - Wstał z niebieskiego krzesła, gdyż w drzwiach stołówki pojawił się zmęczony popołudniem Adam. Nie zwracając na niego uwagi, wyjąłem z kieszeni wibrujący telefon, który sygnalizował mi, że ktoś próbuje nawiązać niezapowiedziane połączenie. Ojciec - przeczytałem migający na wyświetlaczu napis. Odrzuć - przesunąłem palcem po czerwonej słuchawce.
- Leo? - Fioletowowłosy anioł trącił moje ramię. - Możemy już iść? Chciałabym się zobaczyć z Testerem. Nie widziałam go przed śniadaniem, więc wypada nadrobić zaległości.
- Oczywiście. - Skinąłem głowa. - Przy okazji zobaczę się z Royalem i Attackiem. - Ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Zachowując drętwą ciszą, od razu udaliśmy się do ogromnej stajni, która ostatnimi czasy została powiększona o nowe boksy. Uważając na kręcących się niedaleko nas stajennych, podeszliśmy do „mieszkania” (niezadowolonego z naszej wizyty) ogiera.
- To ty uważaj na palce, a ja pójdę po nowe siniaki. - Zażartowałem, pocierając lewe ramię. - Jakbyś czegoś potrzebowała to krzycz.
***
Siedzenie między Blue, a Noah przez bite dwie godziny potrafiło solidnie wymęczyć. Ciągłe śmiechy, szturchańce, rzucanie się popcornem… Do kompletu brakowało jeszcze słynnego brokatu i kolorowego jednorożca. Kręcąc na to wszystko głową, zdecydowałem, że zabiorę je na słodki podwieczorek. Może chociaż przez chwilę się uspokoją, a moja głowa nie rozpadnie się na milion kawałków.
- To na co macie ochotę? - Przepuściłem je w drzwiach.
- Coś na co nas stać. - Nołe usiadła przy pierwszym lepszym stoliku. - Może jakieś gofry? Albo deser lodowy? - Zaczęła przeglądać szare menu.
- Przecież ja stawiam. - Usiadłem naprzeciwko nich. - Byle bez żadnych dziwactw. To świecące się dziadostwo, nie pasuje do każdego jedzenia. - Blue posłała mi krytyczne spojrzenie, które w żaden sposób mnie nie zraniło. Miałem swój rozum i raczej nie zamierzałem go zmieniać.
- Nie masz gustu. - Branwell oparła brodę na otwartej dłoni. - Zresztą jak każdy Brytol. - Próbowała nadepnąć mi na odcisk.
- Tak, tak. - Spojrzałem w spis łakoci. - Tęczowe gofry pasują? - Spojrzałem na zamyśloną Blake.
- Drogie… - Przygryzła dolną wargę. - Nie sądzę…
- Czyli tak. - Wyjąłem z portfela kartę kredytową. - Ty też chcesz? - Zwróciłem się do markotnego kurdupla.
- Nie. - Fuknęła z oburzeniem. - Poradzę sobie sama. - Skrzyżowała nogi.
- Czyli też chcesz. Kobiety. - Nie wchodząc z nią w dalszą rozmowę, udałem się do kas. Przede mną stało kilku ludzi, dlatego na spokojnie mogłem sprawdzić wszystkie wiadomości, które trafiły na mój telefon, kiedy przesiadywaliśmy na filmowym seansie. Czego on chce? - spojrzałem na listę nieodebranych sygnałów. Normalnie przejmował się jak nigdy. Nie chcąc rozmawiać z nim głosowo, napisałem mu krótkiego SMS-a. I weź już nie dzwoń - schowałem iPhone’a do kieszeni.
Po zapłaceniu za trzy porcje jedzenia, prędko wróciłem do naszego stolika, przy którym siedział ktoś jeszcze. Blond loczki, damskie rysy, długie palce… Czyżby to był…
- Podbródek wyżej kochanie. - Tak to ewidentnie Ronan.
- Ciebie też miło widzieć. - Poprawiłem rozczochrane włosy. - Może tęczowego gofra?

Ro?
513

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz