Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Manuel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Manuel. Pokaż wszystkie posty

3.31.2019

Od Manuela CD Gabriela

Obserwowałem znikającego chłopaka za horyzontem przez pewnie czas, aż do momentu kiedy ten faktycznie zniknął całkowicie z mojego pola widzenia.
Wyjąłem z reklamówki paczkę chesterfieldów, którą od razu otworzyłem. Musiałem zapalić. Miałem tego dość, co to w ogóle była za akcja z tą policją! 
Odpaliłem papierosa, zapalniczką, wyjmując ją wcześniej z dziurawej kieszeni.
Czekają mnie kurwa wydatki. 
Zaciągnąłem się dość mocno, aby następnie podziwiać dym ulatniający się z moich ust. Piękny widok, ale jak Gabriel by mnie zobaczył z papierosem, to nie wiem czy bym przeżył. Najwyżej kiedyś zginę. 
Wzdychając ciężko, schowałem zakupy pod siedzenie, a następnie wcisnąłem na głowę mój stary, porypany kask. Chcąc schować moje szlugi dostrzegłem więcej przetarć czy też dziur w kurtce. Najwidoczniej będą mnie czekały sensowne zakupy, gdyż nie posiadam nawet spodni na quada czy też butów.
Odpaliłem maszynę i pociągnąłem w dół manetkę, aby ruszyć, lecz mój kierunek nie był wcale tak oczywisty. Wybrałem się do sklepu motoryzacyjnego, gdzie jestem w stanie kupić wszystkie mi potrzebne rzeczy. Z resztą powiedzmy sobie szczerze.. i tak wezmę fakturę na ojca. Chociaż tak da mi to zadośćuczynienie.  
Zaparkowałem dość ostro, bo tył mojego pojazdu poleciał lekko w górę przez co tylko westchnąłem ciężko. 
Dobra Manuel. nie możesz tak tego robić, bo się kiedyś faktycznie zabijesz. Z resztą już było blisko. 
Odkładając kask na siedzenie, ruszyłem do sklepu, gdzie utknąłem w wielkim zamyśle. Nie wiedziałem co ja konkretnie chcę. Przeważnie ludzie biorą wszystko pod kolor swojego maleństwa, lecz ja się zastanawiam czy go ponownie nie pomalować. Cóż mam czasami głupie pomysły.
Stanąłem przy wieszakach i przeglądałem kurtki, było tak dużo kolorów, że sam nie wiedziałem na co się zdecydować. Może porwę się na jakiś żółty z niebieskim, albo różowy z czarnym, choć nie. Różowy odpada, będę się czuł jeszcze bardziej pedalsko niż faktycznie jestem. 
W końcu w moje ręce wpadła kurtka w moim rozmiarze, co jak co, ale była koloru czarnego z drobnymi detalami o barwie czerwonej. W sumie, jak by pomalować raptorka na czarno, a zderzak i błotniki na czerwono, to wyglądałby dość ładnie. Ruszając dalej wybrałem do kompletu, spodnie oraz buty po czym moje kroki skierowały się w stronę kasy, lecz mój wzrok przykuł piękny kask. Znaczy tak, dla zwykłych wyjadaczy chleba, to zwykły kask, ale dla mnie to jest majstersztyk! 
Białe oko na kasku mnie urzekło! Przecież jest śliczny! 
Kładąc wszelkie rzeczy na ladę, poprosiłem pracownika, aby podał mi czerwone gogle z czarną gumą, oraz chciałem żeby kolor soczewek był ciemny. 
Bez problemu mężczyzna ruszył na poszukiwania sprzętu.
Kiedy wrócił, lekko się uśmiechnąłem i poprosiłem fakturę, gdyż ojciec będzie musiał za to zapłacić. Nie będę przecież płacić za to, co przez niego straciłem. 
Gość podał mi wszystko i ruszyłem do wyjścia, gdzie schowałem wszystko pod siedzenie, choć swój kask rozwaliłem do końca, następnie go wyrzucając. Na cholerę mam go wozić ze sobą, jak on ledwo do czego się nadaje?
***
Podjechałem pod budynek akademii, parkując swój sprzęt. Zabrałem wszystko co przywiozłem ze sobą, po czym ruszyłem do pokoju, gdzie wrzuciłem starą kurtkę do szafy, a resztę nowych rzeczy włożyłem do pudła, które tym razem postawiłem na szafie. 
Pozbywając się z siebie ubrań ruszyłem do łazienki, aby wziąć chłodny prysznic, który choć na chwile będzie dla mnie miły, bo kiedy spojrzę na swoją nogę mam jej dość. Zaczynam na nowo zastanawiać się dlaczego ja jeszcze w ogóle żyje. 
Myjąc dokładnie swe ciało nagle mnie olśniło, że nie przywitał mnie w ogóle Proteo, więc wyszedłem dość szybko spod natrysku przepasany tylko ręcznikiem.
Zacząłem rozglądać się po pokoju jednak nie dostrzegłem zwierzęcia.
-Proteo?-powiedziałem z nadzieją, lecz nie dostrzegłem żadnego ruchu czy też odpowiedzi w postaci szczekania.
Wyjąłem z szafy czyste ubrania, przebierając się we właściwe ciuchy. Następnie ruszyłem na poszukiwania psa.
-Proteo?-chodziłem po korytarzu, lecz nadal nie było mi dane dostrzec mojego zwierzęcia.
Moje kroki były coraz szybsze, chciałem mieć z głowy poszukiwanie tego worka pchieł. W końcu wyszedłem na dwór i zobaczyłem tam zwierze biegające za patykiem.
Zrobiłem jeszcze kilka kroków do przodu, aby zobaczyć kto zaintersował się moim psem, lecz nikogo nie widziałem. Dziwne.
-Proteo!-krzyknąłem, przez co zwierze spojrzało w moim kierunku.
-Chodź tu-warknąłem, na co ten ruszył w moim kierunku.
Nie myśląc długo ruszyłem w kierunku pokoju wraz z moim pupilem, gdy nagle ktoś zasłonił mi oczy.
Przez chwilę zdębiałem, lecz doskonale wiedziałem kto to. Znałem jego perfumy, zapach. Z resztą smak też.
Odwróciłem się w stronę gościa, który stwierdził, że stanę się ślepym mnichem.
-Film nadal aktualny?-uśmiechnąłem się lekko w jego stronę.
-A nie zrobiłeś sobie krzywdy?-popatrzył na mnie badawczo.
-Gabriel, błagam...nie zaczynaj tego tematu. Po prostu chciałem się oderwać od siedzenia tutaj.
-Nie możesz poczekać?
-Nie Gabriel, nie mogłem-westchnąłem ciężko, po czym ruszyłem z psem do siebie.
-Przyjdź za chwilę-usłyszałem jego głos za sobą przez co kiwnąłem tylko dla siebie głową.
Wchodząc do pomieszczenia wziąłem miskę zwierzęcia i nalałem do niej czystej  wody.
Pogłaskałem zwierze, po czym zabrałem kupione rzeczy, ruszając do pokoju obok, gdzie już znajdował się chłopak.
Przeszedłem przez te cudowne drzwi z Ikei i spojrzałem na Gabrysia, który czekał z laptopem.
-Wybrałeś coś?-zapytałem usadawiając się obok niego.
-Możemy zobaczyć jakiś horror albo Batmana.
Spojrzałem na chłopaka z litością. Tylko nie batman! Ten gościu w czarnych rajtuzach nie przypadł mi do gustu, ewidentnie wole filmy Marvela, o czym też świadczy mój piękny kubek, który zmienia swój napis.
-To może horror?-zaproponowałem aby uniknąć faceta nietoperka.
-Dlaczego nie Batman?-zapytał lekko zaskoczony.
-Nie lubię DC-westchnąłem-ale mogę obejrzeć jeśli ci na tym zalezy.
-To będziemy losować.-rzekł.
Popatrzyłem na niego, po czym modliłem się aby to nie było nic głupiego.
Najlepsza była mina chłopaka, który znalazł jakimś cudem film pod tytułem "Sala Samobójców"
-Sa..Sla..co to jest? Jak to przeczytać?
-Sala samobójców.- rzekłem bez zająknięcia.
-To po tym języku dziwnym?
-Dokładnie.
-To coś innego..
Szukaliśmy filmu, przez większość czasu, więc udało nam się wpałaszować żelki jak i wypić piwo, które przywiozłem ze sklepu, przec co trochę zaczęło nam się w głowach mieszać.
-Słuchaj, ale ja ci mówię, że dom był zakluczony na klucz-zaśmiałem się, kiedy zaczęła znikać powoli wódka, która jakimś cudem znalazła się na szafce wraz ze szklaneczkami.
-A okno zamknięte na klamke?-zaśmiał się patrząc na mnie z dołu, gdyż siedziałem mu na biodrach.
-Dokładnie tak!-po tych słowach chciałem dopowiedzieć resztę głupiej historii, lecz Gabriel mnie pocałował. Czule i z nutką zachęty.

1056
Przepraszam.
Gabi?

3.04.2019

Od Manuela CD Gabriela

Siedziałem na przeciwko chłopaka i tłumaczyłem mu każde niezrozumiałe dla niego słowo, bo kto by przypuszczał, że zapyta mnie jak jest samochód, klub nocny czy orgazm. Choć patrząc na niego, to wszystko jest możliwe. Dziwię się, że nie zapytał mnie jak jest dziwka na ulicy, ale może pomińmy ten temat. 

Chłopak kilka razy się zaśmiał, więc atmosfera trochę się rozluźniła, przez co poczułem się lepiej. Nie chciałbym aby przez całą naszą rozmowę napięcie wiszące w powietrzu było tak gęste, że można by je kroić nożem. 
Fakt, ja sam mogę się obwiniać o to co się stało, i pewnie będę to robił przez dłuższy czas, lecz mam nadzieje, że było tak jak mówił Gabriel. Nie chcę stać się pośmiewiskiem wśród wszystkich uczniów czy też nawet nauczycieli, bo kto by się nie śmiał z takiego kolegi jak ja. 
Skoro nikomu nie było do śmiechu, aby to ukazać, nie znaczy to, że wszyscy będą ignorować moje zawieszenie w strzemionach. 
***
Czas płynął nie ubłagalnie, więc podniosłem swe cztery litery, aby wziąć leki, a następnie zagadnąłem do mojego miśka, gdzie byłem nachalny. Co poradzić, że on tak na mnie działa? 
-Gabiś, co powiesz na to aby się gdzieś przejść? 
-Gdzie ty chcesz chodzić?-popatrzył na mnie unosząc delikatnie swoją brew. 
-Gdziekolwiek. 
-A nie lepiej pooglądać seriale, czy filmy?
Zaczyna się. Znowu troska, znowu będzie się rozchodziło o to, abym dużo nie chodził, nie przemęczał się. Fakt nie powinienem tego robić, ale co ja poradzę, że ja chcę. Teraz, zaraz, natychmiast. 
Jestem cierpliwy, lecz to nie znaczy, że mam jej po uszy. Ona jest tylko dla zwierząt i Gabriela. Dla siebie nie mam jej ani troche. Z resztą jak szacunku do życia. 
-Jeśli chcesz coś oglądać, to za jakieś dwie godziny, muszę jeszcze coś zrobić. 
-No dobra, to widzimy się u mnie-uśmiechnął się delikatnie, po czym wyszedł. 
Cos go trapi, nie mam pojęcia co ale postaram się czegoś dowiedzieć. Przynajmniej mam taką nadzieję, że mi powie, choć widząc jego wyraz twarzy niczego nie jestem pewien.
Wzdychając ciężko otworzyłem szafę, aby znaleźć jedną rzecz, jedna mała cholerna rzecz. Kurwa gdzie jest to cholerstwo?!
Postanowiłem przystawić siobie krzesło, aby zobaczyć czy nie ma tego na szafie, jednak nie znalazłem tam rzeczy, której szukam.
Czując już zrezygnowanie zerknąłem pod łóżko, dostrzegając karton.
No w końcu!
Wyjąłem pudełko, a następnie jego zawartość.
Wstałem, zabierając w ręce kurtkę. Cóż to co chcę zrobić nie jest specjalnie mądre, lecz potrzebuję adrenaliny.
Gdy stwierdziłem, że to jednak dobra decyzja ubrałem się w strój i ruszyłem w stronę garażu, gdzie dostrzegłem swój kask. Był on nieźle porysowany, ale co ja mogłem poradzić? To wszystko wina ojca, nadal będę go obwiniał.
Na szczęście gogle nie były zbite.
Otworzyłem bramę i wyprowadziłem quada, po czym ją zamknąłem.
Zakładając kask, miałem przed oczyma czarny scenariusz, który niestety był realny. Starałem się odrzucić te myśli, jednak one nie dawały mi spokoju.
-Kurwa, odjebcie się..-warknąłem pod nosem zirytowany obrazami, jakie przelatywały mi przed oczyma.
Wkurwiony, sięgnąłem do kieszeni po kluczyki i odpaliłem Raptorka, który od razu ruszył dość mocno. No tak, a końcu to nie jest KTM, który jest już na złomie..
Starałem się jechać dość spokojnie, patrząc na fakt, że cały czas boli mnie ręka.
Objechałem pół miasta, aż w końcu zatrzymałem się pod marketem i ruszyłem do środka, aby kupic jakieś duszki, czy też jakieś picie, które będzie nam odpowiadać.
Szukałem dość długo jak na mnie, bo nie wiedziałem co mam konkretnie zabrać. Za duży wybór pogubiłem się z tym wszystkim, ale w końcu stwierdziłem, że wezmę coś gazowanego i po dwa piwa, przy okazji poprosiłem panią o paczkę papierosów, lecz oczywiście przy kasie musiało mnie spotkac to co zawsze. Na chuj ja się goliłem? Ktoś mi przypomni?
Pokazałem ekspedientce kawałek plastiku z moim wiekiem, lecz zdjęcie się trochę różni, poniewaz nie mam tam tunelu i wyglądam jak jeszcze większe dziecko ze stojącymi jak bądź włosami.
-Będę musiała wezwać ochronę.
Ja pierdole serio?!
-Utrudnia tylko pani mi życie-warknąłem widząc, że w moim kierunku idzie napakowany debil.
Kobieta odstawiła moje zakupy na bok i zajmowała się innymi klientami.
-Proszę ze mna-rzekł mężczyzna, który nie dośc, że był raz wyższy to cztery razy grubszy ode mnie.
Poszedłem z nim na zaplecze, gdzie ten pogroził mi policją.
Pokazałem mu nawet moje prawo jazdy jednak ten stwierdził, że ukradłem je oba.
Ja pierdole, co za ludzie!
-Kurwa słuchaj mnie uważnie jeśli zaraz nie dasz mi wyjść to inaczej porozmawiamy..
Powiedziałem, to tak pewnie, że mężczyzna zaczął mnie wypytywać o czym ja w ogóle mówię.
-Jeśli chcesz gdzieś dzwonić, to proszę, masz dziesięć minut, nim zadzwonie z oskarżeniami o kradzież dowodu, karty płatniczej oraz prawa jazdy.
Wybrałem szybko numer Gabriela, po czym oparłem się o ścianę, gdyż nie wziąłem leków.
-Gabriel, jeśli nic nie robisz, to możesz przyjechać do marketu, tego pierwszego co jak skręcasz w prawo jest?
-Coś się stało?
-Twierdzą, że ukradłem komuś dokumenty i chcą dzwonić po psy...-warknąłem i czekałem czy mój wybawiciel przyjedzie.

820
Gabiś?
Napisałem. Przepraszam za czas.

2.23.2019

Od Manuela CD Gabriela

Nigdy bym nie pomyślał, że otwierając oczy zobaczę na zegarku godzinę piątą dwadzieścia jeden. Cóż to chyba ma swój urok. W sensie wstawanie o jakiejś wczesnej godzinie.
Leżałem wtulony w klatkę piersiową chłopaka i jakoś specjalnie nie spieszyło mi się aby wstawać, ale przekonała mnie do tego siła wyższa, gdyż usłyszałem drapanie w ścianę. Proteo, kurwa jak będę płacił za twoje szkody to zbankrutuję.
Wstałem ostrożnie aby nie obudzić Gabriela i ruszyłem po cichu do swojego pokoju, gdzie zastałem zadowolone zwierze.
-Hey, już dobrze. Ogarnę się przyzwoicie i pójdziemy na spacer, obiecuję-uśmiechnąłem się do niego, głaskając go przy okazji między uszami.
Po tej czynności, zabrałem z szafy ubrania, z którymi skierowałem się w stronę łazienki.
Tam wziąłem prysznic, oraz ubrałem się jakoś stosownie do pogody.
Co z tego, że bluzka była cięka jak cholera. Nie przepadam za zimowymi ubraniami.
Wychodząc z pomieszczenia, napotkał mnie błagalny wzrok z piłeczką w pysku. Jaki on uroczy.
Zabrałem psu zabawkę i ruszyłem z nim w stronę wyjścia, gdzie przed tym zabrałem jeszcze kurtkę z wieszaka.
Zarzuciłem ją na ramiona, odbijając po drodze piłkę tenisową, napędzając tym sposobem psa na zabawę.
Moim celem jest pole, poza terenami akademii, gdyż tam będę mógł dalej rzucać przedmioty zwierzęciu, nie martwiąc się o to, że wybiję jakąś szybę, bo jestem do tego zdolny.
Czy ktoś z was, może rozumie pogodę? Raz jest ciepło a raz zimno, a dzisiaj to już w ogóle ona oszalała. Jest niby siedem stopnii, a wieje jak cholera, przez co wydaje się o wiele zimniej.
Weźmie ktoś ten wiatr? Nie zamawiałem go. Jedynym plusem był fakt, że śnieg zniknął, choć można było zobaczyć go jeszcze w niektórych miejscach.
Proteo zaczął szczekać i skakać do okoła mnie, ponieważ zamyśliłem się tak bardzo, że zapomniałem o tym iż trzymam piłkę w dłoni.
Rzuciłem mu ją, a ten zadowolony pognał w tamtym kierunku.
__________
Kiedy minęło wystarczająco dużo czasu, czyli jakaś dobra godzina, wróciłem do akademii. Szczerze? Nie pomyliłem się o dużo dochodziła właśnie godzina szósta trzydzieści pięć, więc bez zastanowienia, zostawiając kurtkę poszedłem po śniadanie dla siebie, jak i dla chłopaka, który pewnie jeszcze spi.
Nie pomyliłem się, wchodząc do niego dostrzegłem go zwinętego w kłębek. Uroczo.
O ósmej zaczyna się cross, więc tak czy inaczej musiałem obudzić Gabriela.
-Gabriel?-usiadłem na łóżku, spoglądając na jego twarz.
-Hmm?-usłyszałem pomruk.
-Czas wstawać, masz śniadanie-rzekłem całując go szybko. Jednak nie było mi dane wrócić do pozycji siedzącej, bo Gabriel mnie przytulił.
-Idź pod prysznic, później się poprzytulamy-mruknąłem.
-To jakaś aluzja do tego, że śmierdzę?
-Nie, to aluzja dla twojego bolącego tyłka. Pierwszy cross, pośmieje się z ciebie.
-Jesteś okropny-rzekł udając złego.
-Też cię kocham, teraz wstawaj.
Wydostałem się z jego uścisku i sam przystąpiłem do jedzenia śniadania.
Po kilku minutach Gabi zwlekł się z łóżka, udając się do łazienki.
Po powrocie zabrał się za jedzenie, a ja spokojnie mogłem dopijać swoją czarną jak smoła kawę.
Śniadanie minęło nam w ciszy, z resztą to już chyba tradycja, mało co rozmawiamy przy posiłkach.
-Idę po leki, a ty się szykuj na jazdę.
-Muszę mamo?
-Tak, chłopcze-zaśmiałem się, prawie cytując Kratosa z God Of War.
Wziąłem leki, po czym zaczekałem na Gabriela. Ten po kilku minutach był gotowy, więc ruszyliśmy do stajni, gdzie zabraliśmy się za czyszczenie koni i ich siodłanie.
Oczywiście nie było by się bez wygłupów ze strony Gabriela, gdyż ten idąc po ogłowie, strzelił mnie wodzami w tyłek.
-No wiesz co, tak przy koniach?-zaśmiałem się.
-Tak, to kara, że mnie dupa boli.
-Poboli o przestanie, nie panikuj-powiedziałem lekko się uśmiechając.
Chłopak pomógł mi z siodłem, a następnie ruszyliśmy na zajęcia, które prowadził pan Luis.
Zaczyna się cudownie, bo nie jadę jako pierwszy, ale też stoimy tak przez dziesięć minut i słuchamy jego porad.
Gabiego to chyba trochę nudzi, patrząc na jego minę, ale co poradzić.
Kiedy facet skończył swój jakże interesujący wykład, zaczęła się praktyka. Jechałem jako drugi, ale oczywiście coś poszło nie tak.
Spadłem, a dokładnien zawisłem. Moja prawa noga zaklinowała się w strzemieniu. Nie mogłem się podciągnąć na rękach, bo mnie bolało przedramię, a o ośmieszaniu się jeszcze bardziej mogę zapomnieć.
Na moje nieszczęście Hunter, ruszył do przodu, zbaczając z toru, więc gdy ten odjechał na jakąś dalszą odległość, wkurwiony odczepiłem nogę, gdzie następnie podniosłem się i dokicałem do wierzchowca, aby zabrać co moje.
Nie minęło dużo czasu, a przy mnie pojawił się Gabriel.
-Pomóc ci jakoś?
-Nie, przejedź co masz przejechać i daj mi chwilowo spokój-powiedziałem lekko wkurwiony.
Ponagliłem go, patrząc na niego gniewnie, więc po chwili odjechał, a ja mogłem ponownie upaść na tyłek aby przyczepić to zjebane cholerstwo.
Do wszystkich wróciłem na piechotę, ale stałem gdzieś na końcu, aby nikt do mnie nie podszedł, gdyż byłem zbyt zdenerwowany aby z kimś rozmawiać.

787
Gabiś?

2.21.2019

Od Manuela CD Gabriela +18

W tej chwili chłopak rozwalił mnie psychicznie, ponieważ słysząc tekst o myciu się był tutaj jak najbardziej zbędny, gdyż psuł całą piękną atmosferę.
Wzdychając ciężko, popatrzyłem na niego jak na idiotę, który zjebał wszystko co było między nami w tej chwili.
Nie czekając długo, zszedłem z chłopaka. Nie czekając ani chwili dłużej, zabrałem swoją koszulkę z podłogi, po czym skierowałem się w stronę drzwi.
-Wrócisz?-zapytał, bezczelnie wgapiając się w moje plecy.
-Wrócę-rzekłem, po czym zniknąłem za drewnopodobną powłoką, aby wejść następnie do mojego pokoju, gdzie spotkałem niezadowolony wzrok zwierzęcia, które czekało aby z nim wyjść.
Wywróciłem oczami zabierając kurtkę z wieszaka i ruszyłem w stronę wyjścia.
Sam potrzebowałem trochę odetchnąć. Nadal mnie wszystko przytłacza, szczególnie to, że Gabriel nie chce pozbyć się koszulki w mojej obecności. Co ja mogę jedynie zrobić? Pozostaje mi czekanie, które nie wiem ile będzie trwało, chciałbym aby on mi na tyle zaufał. W sumie mam pomysł.
Wziąłem z pokoju aż bokserki, po czym wróciłem do pokoju Gabriela.
Slyszałem szum wody, więc spokojnie pozbyłem się najważniejszych rzeczy, a następnie wlazłem mu bezapelacyjnie do łazienki, a następnie pod prysznic. Nikt by raczej się tego po mnie nie spodziewał, nawet on, chwila... szczególnie on.
Jestem zbyt spokojnym człowiekien aby odstawiać takie numery.
Właśnie Manuel sobie przeczysz. Brawo.
Nim zdążył coś powiedzieć przywarłem do jego warg, nie dałem mu satysfakcji odzywania się. Zrobiłem to nastawiając się głównie na to, że chłopak po prostu mnie wygna, nie odwzajemni pocałunku, lecz było wszystko odwrotnie.
Czułem, że jego odwzajemnianie, jest szczere, gorące i namiętne.
Spojrzałem w jego oczy i zobaczyłem iskry podniecenia, z resztą nie musiałem w nie patrzeć, bo czułem jego wzwód na swoim ciele. Oboje siebie pragnęliśmy, każdy w tej chwili chciałby dominować, lecz żaden z nas się do tego nie chciał przyznac.
-Słuchaj, cokolwiek posiadasz na plecach.. mógłby być to nawet kosmita i tak będę cię kochał, bo dla mnie nie liczy się tylko walony wygląd. Sam mam wiele szram.. z resztą stoję tu z toba z tytanowym gównem zamiast nogi, Gabriel, po prostu chcę cię wspierać.. zawsze-mruknąłem, patrząc w jego oczy.
On milczał. Cos powiedziałem źle?
Umyliśmy się i każdy z nas, ubrał to co miał, a w moim przypadku były to bokserki.
Ruszyliśmy w stronę łóżka, gdzie ja zająłem swoje dogodne miejsce, zwane biodrami chłopaka.
Podciągnąłem go do siadu, po czym on połączył nasze usta. Było mi coraz goręcej, pragnąłem go.. jednak nie wiedziałem czy on będzie tego chciał, więc to wszystko musiałem przestawiać w czasie.
Po kilku minutach namiętnego całowania, pozbyłem się z niego koszulki, lecz ten nie zwrócił na to wiekszej uwagi.
-Albo ty mnie zaraz przelecisz, albo ja ciebie-mruknął, prosto w me usta.
-Czy ty jesteś przekonany o tym co mówisz?-popatrzyłem na niego szukając na jego twarzy jakiejś niepewności, jednak jej nie znalazłem. Wszystko mówił pewnie, choć zawsze mógł skrywać swoje inne zdanie.
-Tak, pragnę cię Manu-pocalował moje usta po czym zszedł na szyje, zostawiając tam kilka śladów.
-W takim razie daj mi chwilę..-poprawiłem mu włosy, a następnie poszedłem do siebie, aby zabrać stamtąd potrzebne rzeczy, jakimi są lubrykant i prezerwatywy.
Wróciłem do pokoju i pierwsze co, to spotkałem się z komentarzem Gabriela:
-Po co ci prezerwatywy? Ze mną nie wpadniesz.
-Obawiam się o twoją szczelność-lekko się uśmiechnąłem do niego, na co on zrobił to samo.
-Zapytam się jeszcze raz.. na sto procent tego chcesz?
-Tak.
Słysząc tą odpowiedź, zakluczyłem drzwi i ruszyłem w jego stronę.
-W takim razie kładź się na brzuchu-mruknąłem mu do ucha i lekko je przygryzłem.
Gabriel wykonał moje polecenie, a ja w tym czasie wziąłem głęboki oddech, lekko unosząc jego biodra.
-Tylko błagam, staraj się rozluźnić, poza tym zaraz poczujesz dyskomfort..
Kiwnięce głową sugerowało zgodę.
Aby nie stresować dalej chłopaka, wszedłem najpierw w niego jednym palcem, na co ten cicho krzyknął. Spodziewałem się takien reakcji po nim, ale muszę to zrobić.
-Jeszcze chwilka..-rzekłem po czym trafiłem w punkt, wiedziałem to kiedy chłopak jęknął, miałem wrażenie, że chce po prostu teraz krzyczeć ale powstrzymywał się przed tym. Po chwili zostały dołączone jeszcze dwa palce. Wiem, że to jest cholernie nieprzyjemne, ale co poradzę?
Trafiając kilka razy w punkt, wyjąłem palce, prze co chłopak jęknął zdegustowany. No tak, bo jak się jest pełnym, to źle jest przez chwilę, gdy się pustoszeje.
W tej chwili byłem gotowy na wszystko, lecz miałem jeden cel,uspokoić go później.
-Gotowy?
-Powiedzmy..
-Jeśli nie chcesz to się wycofam...
-Nie, nie chcę być tchórzem.
Nie zwlekając wszedłem w niego, przez co myślałem, że pękną mi bębęki. Chłopak krzyknął i zaczął przeklinać.
-Gabriel, ciii... nawet się nie poruszam..-mówiłem uspokajająco, po czym znalazłem dłonią jego członek i zacząłem go stymulować.
Wiedziałem, że przez to trochę się rozluźni, a ja w czasie kiedy usłyszałem jego jęk zacząłem powoli się poruszać dobijając do słabego punktu w organizmie faceta.
Nie minęło sporo czasu, a na mojej dłoni pojawiła się sperma chłopaka.
Aby nie czekać dłużej wyszedłem z niego, chwilę po tym. On cały drżał, bałem się tego, że nie będzie zaraz chciał mnie znać.
Chłopak zaciągnął swoje bokserki, a ja oznajmiłem, że zaraz wrócę.
Wszedłem do jego łazienki, gdzie wyrzuciłem prezerwatywę i zwaliłem sobie, choć miałem nadzieję, że nie słychać tego za drzwiami. Nie doszedłem w nim, nie chciałem.. nie chciałem go dalej torturować..
Wróciłem do chłopaka po skończonej sprawie, po czym położyłem się obok.
-Śpi, teraz naprawdę przyda ci się odpoczynek..-pogładziłem go po policzkh i szybko pocałowałem jego wargi..

900
Gabi?jak chcesz to gwałć.

2.20.2019

Od Manuela CD Gabriela

Skończywszy swoją pracę, jaką ostatnio jest użalanie się nad sobą, stwierdziłem, że wpadnę zobaczyć co u Gabriela, gdyż cholernie do tego chłopaka mnie ciągnęło. Czy on ma jakieś moce przyciągania, czy o co chodzi?
Otwierając drzwi pokoju obok dostrzegłem pięknie wypięty zad w moją stronę. Spodziewałem się wszystkiego, ale żeby on wystawiał swoje cztery litery na taką wystawę?
Mrr, chętnie bym go teraz klepnął, ale się powstrzymam. Manuel, bądź normalny... albo chociaż takiego zgrywaj.
-Co robisz?-zapytałem rozbawiony słysząc rymowankę, którą pięknie wymruczał pod nosem.
-Łowię gryzonia.
Boże na serio? Chłopie tych stworów się nie wypuszcza, przynajmniej nie jak masz w pokoju pełno zakamarków.
-Teraz to mnie z nogi normalnie zwaliłeś. Dlaczego go wyjąłeś z klatki?
-Nie mam kogo miziać.
-No to twój Chomik stwierdził, że ma cię gdzieś-westchnąłem.
-Pomożesz?
Na jego proszący głos przytaknąłem i zabrałem w dłoń kilka ziaren słonecznika z karmy zwierzęcia.
-Hey kumplu, idziemy coś zjeść, czy miże obejrzymy seriale z chomikami?-w przeciwieństwie do Gabriela, nie wypiąłem się jak bym czekał aby ktoś mi coś w dupę wetknął, tylko położyłem się na podłodze i starałem się zawołać gryzonia, jednak ten miał mnie w dupie.
-Wychodzisz czy mam z ciebie kotlety zrobić?-zapytałem, leżąc już którąś minutę na posadzce.
Ten tylko odwrócił się do mnie tyłkiem i cały zadowolony walnął bobla. Świetnie.
Podniosłem się z podłogi i poszedłem do łszienki chłopaka, aby tam odkręcić kij od szczotki.
-Plan B. Teraz Chomik zabawimy się tak-powiedziałem pewnie, lecz widząc twarz Gabriela, zaśmiałem się szczerze.-Wyglądasz jak byś ufo zobaczył-dodałem po czym starałem się wymieść stamtąd Chomika.
Nic to niestety nie dawało, gdyż zwierze po prostu bezczelnie przeskakiwało przez badyl.
-Ostatni plan, jak nie wyjdzie to trudno, daj mi chwilę.
Wyszedłem z pomieszczenia aby po chwili wejść do swojego pokoju, skąd zabrałem psa.
Wróciłem szybko do Gabriela, trzymając zwierzę za obrożę.
-Proteo, lubisz chomiczki prawda, chciałbyś takiego?
-Co ty kombinujesz?
-To mój plan P.
-Szukaj!
Po tych słowach pies ruszył pod łóżko, gdzie próbował cały czas wejść. Ujadające zwierze przestraszyło, tą włochatą piłkę, więc stworzenie biegnące w moim kierunku zostało złapane.
Włorzyłem chomika do klatki po czym zamknąłem.
Zawołałem psa, aby się uspokoił, a następnie położył i nie sprawiał problemów.
***
Każdy z nas siedział w innym miejscu, żaden się nie odzywał. Byliśmy pogrążeni we własnych myślach.
W końcu ocknął mnie głod Gabriela, więc przestałem ktęcić długopisem i zdjąłem nogi oparte o biurko. Mam nadzieję, że mnie za to nie zabije.
-Będziemy tak siedzieć?
-Jeśli chcesz to możemy robić cokolwiek, ale zawsze można coś obejrzeć-wzruszyłem ramionami, gdyż było mi wszystko jedno, co będziemy robić.
Po kilku minutach dosiadłem się do chłopaka, który odpalił film. Było to głupie jak but. Koleś cofał się w czasie aż do momentu, kiedy wszystko zrobił idealnie co za bezsens.
Kiedy to coś się skończyło, spojrzałem na twarz Gabriela, która była dość spokojna, na dodatek ręką błądził w okolicach moich włosów.
-Nie wiemczy chcę wiedzieć, co właśnie masz w głowie-odezwałem się odkładając sprzęt na bok.
-Hm? W jakim sensie?
-Bo to nie ja mam masz co kilka minut w spodniach.
Szczerze tu się wjebałem, bo też go mam tyle, że trzymam ręce w kieszeni i tego jakoś specjalnie nie widać.
Chłopak spojrzał się na mnie zaciekawiony.
-Co? Prawdę mówię-spojrzałem na niego, lekko się uśmiechając.
Kiedy ten chciał się odezwać złączyłem nasze usta. Spodziewałem się sprzeciwu z jego strony, jednak nic takiego się nie stało.
Nim się ogarnąłem, zorientowałem się, że leżę pod nim.
Zarzuciłem mu ręce na kark i dalej całowałem. Pragnąłem tej bliskości.
Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zaczęło nam braknąć powierza.
Przejechałem dłonią po jego policzku komentując.
-Zaczynasz przyjemnie drapać-mruknąłem.
Nim zdążył coś powiedzieć, został powalony na łopatki.
Usiadłem ns biodrach chłopaka, przez co z jego ust wydobył się pomruk.
Pocałowałem go ponownie, aż w końcu spojrzałem w jego oczy i rzekłem.
-Nawet nie wiesz jak ja cię kocham..

642
Meh ;-;
Gabi?

2.19.2019

Od Manuela CD Gabriela

Po słowach Gabriela, siedziałem tak, przez jakieś cztery minuty. Nie mogło to do mnie dotrzeć, jak on może kochać takiego debila, czy też kalekę jak ja. Co we mnie jest wyjątkowego? Nic. Może właśnie o to chodzi, że jestem szarym człowiekiem, który nic nie osiągał i nie osiągnie. Zawsze byłem zerem, ale starałem się to wybijać sobie z głowy. Najwidoczniej przyszedł czas, aby to przed sobą wyznać. Jestem niewryty, żadnych krzyków, łez czy emocji. Po co się mną przejmować.
-Przepraszam-powiedziałem cicho, po czym wstałem z łóżka i wyszedłem, następnie zamykając się u siebie w pokoju.
Słyszałem walenie do drzwi Gabriela, ale to nic nie dawało, gdyż ja w tamtej chwili siedziałem już w łazience z żyletką przystawioną do przedramienia. Czułem jak łzy spływały mi po policzkach, nie umiałem ich opanować, wszelkie próby opanowanie tych słonych strumieni, kończyło się tym samym. Pojawiało się ich o wiele więcej. Nie zastanawiając się długo przycisnąłem metalowe ostrze do ręki, lecz usłyszałem pięść Gabriela uderzającą w drzwi oraz szczekanie psa, co nie pomagało mi w tym co chciałem zrobić. Kiedy ponownie to zrobiłem, usłyszałem ponownie trzask, gdzie następnie jego głos, który wręcz błagał abym sobie nic nie robił. Jestem debilem, sprawiam mu tylko ból. Chcę sobie tylko ulżyć, ale po dziesięciu minutach otworzyły mi się oczy na świat, który mnie otacza. W tej chwili Gabriel może mieć problemy, że wywołuje hałas na korytarzu, ja mogę mieć za szczekającego psa. Chłopak może ucierpieć psychicznie, znowu, znów przeze mnie...
Odsunąłem nogę, którą blokowałem drzwi łazienki, więc nie czekając długo wparował tam Proteo, który chciał mnie ugryźć w łydkę, jednak trafił na tą zjebaną protezę, więc tylko oderwał mi kawał materiału dresów.
Wstałem powoli z kafelek, starając się uspokoić psa, jak i siebie, lecz nic nie przynosiło skutków. Zrobiłem niedomkniętą pięść z ręki i wyszedłem przed drzwi, gdzie zastałem zmartwioną twarz chłopaka. Myślałem, że wewnętrznie się rozlecę widząc go w takim stanie. Popatrzyłem na niego po czym padłem na kolana, nie wiedząc co robić. Z mej dłoni wypadła żyletka, która była lekko okrwawiona, gdyż lekko naciąłem skórę, chowając żelastwo w dłoni.
Gabriel bez namysłu schował to pod butem, a następnie przykucnął.
Nic nie mówił, a ja tylko i wyłącznie szeptałem cały czas te same słowo:Przepraszam".
Nie wiedziałem co teraz się stanie, bałem się tego, że chłopak pokaże mi środkowy palec, który będzie oznaczał zwykłe spierdalaj. Bałem się tego, że nie będzie chciał mnie znać po tej akcji, jednak ten ocierał tylko w ciszy łzy, które spływały mi po policzkach strumieniami. Ja naprawdę starałem się je opanować, jednak nie umiałem. Wywołałem ból innym, nie sobie. Nie wiem jak teraz o tym myśleć.
Mam stu procentową pewność, że go skrzywdziłem, jednak nie mam pojęcia co siedzi teraz w jego głowie. Może to być wszystko, nawet wizja zabicia mnie za to, że chciałem w tamtej chwili się zabić, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy mnie otaczają.
Starając się uspokoić, podniosłem głowę, aby zobaczyć twarz Gabriela, jednak niepotrzebnie to zrobiłem. Bolał mnie ten widok, jego mina, jego oczy, które wyrażały tylko ból.
-B... b.. bardzo prz..epraszam..-wydukałem, lecz ten tylko mnie mocniej przytulił.
Kurwa, Gabriel powiedz coś w końcu, mnie teraz boli to, że się do mnie nie odzywasz.
To zdanie miałem w głowie, jednak nie umiałem tego wykrztusić.
Czułem jak moje drobne ciało podnosi się do góry, wraz z chłopakiem, więc wtuliłem się w niego jeszcze bardziej.
Na prawdę nie chciałem tego zrobić..
-Porozmawiamy rano..-rzekł cicho, puszczając mnie, po to aby schylić się tylko po kawałek żelastwa, który znajdował się pod jego butem od jakiegoś czasu.-teraz chodź-dokończył po chwili i ruszyłem z nim do jego pokoju.
Zwierze, które chciało mnie przedtem dziabnąć ruszyło za nami, choć widząc Gabriela, był lekko zaniepokojony o życie chomika, lecz Proteo tylko się położył koło łóżka.
-Powinienem iść do siebie, nie chcesz mnie pewnie znać-rzekłem jak najciszej mogłem, gdyż dorwała mnie lekka chrypa.
-Nie, zostań tutaj, bo boję się, że zrobisz coś sobie-popatrzył na mnie pewnie, choć widziałem w jego oczach wielkie zmartwienie.
Nie zdołałem nic powiedzieć, a chłopak przytulił mnie i położył.
Mój organizm był wykończony, płaczem oraz wszelkimi emocjami, więc zasnąłem szybko, mając z tyłu głowy, że dostanę przemowę rano.
***
Otwierając oczy zauważyłem godzinę szóstą trzydzieści, więc podniosłem się do siadu, a następnie ruszyłem do siebie, po prostu nie chciałem mieć rabanu z samego rana.
Wszedłem pod prysznic, aby się schłodzić, po czym wyjąłem z szafy czarne jeansy, oraz koszulkę koloru czarno pomarańczowego, gdzie na tyle był napis "Fettner". To była koszulka, którą dostałem od siostry, kiedy graliśmy kiedyś w hokeja.
Podciągnąłem po kolano nogawkę, aby zobaczyć, czy pies wczoraj nie uszkodził tego badziewia, zwanego moją nową nogą, lecz nie zauważyłem żadnych uszkodzeń, ale za to dostrzegłem Gabriela, który wygląda jakby wypalił z torpedy.
-Nic mi nie jest idę po śniadanie..-rzekłem beznamiętnie spuszczając nogawkę, po czym go wyminąłem i ruszyłem po jedzenie na stołówkę, gdzie następnie wróciłem z tacką lecz, Gabriela nie było w pokoju. Zorientowałem się, że przebywa w łazience, gdyż usłyszałem wodę.
Gdy ten bez najmniejszego wstydu się ubrał, to chwycił za talerz i zaczął jeść powoli jajecznicę na bekonie.
-Możesz dać mi reprymendę..-rzekłem, kiedy przełknąłem pierwszą porcję z widelca...


Gabryś pobijesz kalekę? ;3
858

2.18.2019

Od Manuela CD Gabriela

Widząc wychodzącego z pokoju chłopaka, zacząłem zastanawiać się co mam ze sobą zrobić. Nie mam zamiaru siedzieć w miejscu, a tym bardziej iść na rehabilitację. Nie lubię tam chodzić, ta kobieta tylko mnie irytuje. Najchętniej by mi powiedziała, że powinienem jeszcze leżeć. W ten sposób ją chyba popierdoliło, minęły trzy tygodnie, siedzę na jakiś zjebanych lekach, mam bóle fantomowe i chodzę zazwyczaj całymi dniami wkurwiony, starając się nie wybuchnąć przed Gabrielem.
Poszedłem do pokoju, zabierając ze sobą psa i ruszyłem za budynek akademii, aby zwierze się wybiegało.
Patrząc na Proteo, też bym z chęcią pobiegał, ale nie mogę, przynajmniej jeszcze nie teraz, choć tak czy siak patrząc w lustro czuje wielkie obrzydzenie do samego siebie. Mam nogę wyglądającą jak kilkadziesiąt tytanowych drutów, bo mój jakże kochany tatuś, stwierdził, że taka będzie ładna.
Ten chuj powinien mi kurwa teraz wszystko spłacać..
Stając przy murku, poczułem wibrujący telefon w kieszeni, więc wyjąłem go i sprawdziłem kto dzwoni.
No proszę kochana siostrzyczka.
-Co chcesz?-warknąłem i zacząłem bawić się zapalniczką, którą znalazłem w mojej kurtce, gdyż od jakiegoś czasu popalam, nie są to duże ilości ale jednak. Po prostu potrzebowałem jakiegoś odcięcia się od rzeczywistości.
-Jak się czujesz?
-Boże Anastazja skończcie z tym, dzwonicie codziennie, jak nie ty, to matka, a jak nie ona to ten debil do mnie dzwoni.
-On chce pomóc.
-Tak mi pomógł, że zostałem kaleką, niech się trzyma ode mnie jak najdalej.
-Manuel, kiedyś się z nim dogadasz.
-Chyba po śmierci, coś jeszcze chcesz?
-Byłeś na rehabilitacji? Leżysz dużo?
-Tak, oczywiście. Nic mi nie jest, wszystko robię zgodnie z tym co mi powiedziano-skłamałem, po czym się po prostu rozłączyłem. Nie chciałem jej dłużej słuchać, bo wiem, że byłem na głośniku.
Schowałem telefon do kieszeni, wyciągając papierosa i go odpaliłem, gdzie następnie tytoń dostał się do moich ust.
Ruszyłem w stronę budynku, z zamiarem posiedzenia chwilę w pokoju, ale długo to nie trwało, gdyż spoglądając na godzinę, dostrzegłem, że za dwadzieścia minut zaczyna się cross. Co mi zaszkodzi, jak spróbuję?
Ruszyłem do stajni, skąd zabrałem wszystko co mi potrzebne, choć fakt przedramię nie dawało mi jeszcze spokoju i trochę rwało, ale co ja poradzę, że walnęła mi kość w jakiś dzikich miejscach?
-Manuel?-zapytał trener widząc, że szykuję wszystko do jazdy.
-Tak?-zapytałem i spojrzałem w jego stronę.
-Chcesz dzisiaj iść na trening, nie za wcześnie?
-Może trochę, ale nie mam ochoty siedziedzieć całymi dniami w pokoju, jestem tutaj aby się uczyć, a nie oglądać seriale.
-Skoro tak sądzisz, to zapraszam na trening.
-A.. a może mi pan pomóc zarzucić siodło?-zapytałem niepewnie.
Mężczyzna zgodził się, wyprowadzając zwierzę, po czym zarzucił na niego siodło.
-Dziękuję-po tych słowach zacząłem bawić się z ogłowiem, a następnie odbiłem się mocno z lewej nogi i wsiadłem na konia, ruszając w stronę toru.
Czekałem tam chwilę zanim wszyscy się zjechali, oczywiście Gabriel zauważając mnie podjechał w moim kierunku i zaczął prosić abyśmi poszli oglądać seriale, czy robić cokolwiek innego.
-Gabriel, cholera-ruszyłem konia, który blokował teraz klacz chłopaka-to że mi się coś stało, nie znaczy, że jestem jak szkło. Zlece, to najwyżej będzie siniak. To nie ty użerasz się z lekami, czy jakimiś dzikimi bólami, które doskwierają nieistniejącej kończynie. Jestem w akademii jeździeckiej i chcę się cholera uczyć, gdybym był w szkole leżenia i oglądania seriali to oglądał bym je.
Ja wiem, że ty się martwisz, ale proszę cię nie chce siedzieć w klatce..
Popędziłem konia, gdyż nie chciałem już słuchać kazań, a mogłem już przejechać trasę, bo pierwsza z osób ją skończyła.
Poszło dość dobrze, choć trochę szlag mnie trafiał, ze wzgłędu na to, że Hunter nie chciał współpracować na wszystkich przeszkodach.
Dojechałem do końca trasy i przyglądałem się co zrobi Gabriel, choć widząc jego wkurzoną minę byłem pewien, że to chodzi o mnie. Tak jestem bardziej pyskaty ostatnio, przepraszam. Po prostu nie chcę mieć wszystkiego zabronionego.
***
Po tym treningu, zawróciłem zwierze i ruszyłem z nim na łąkę za budynkami.
Chciałem posiedzieć w ciszy i spokoju, jednak długo to nie trwało, gdyż po tym jak odchyliłem się lekko do tyłu zobaczyłem Gabriela.
-Wytłumaczysz mi co ty odwalasz?
-Boże Gabriel, proszę cię daj spokój.
-Z tym, że się martwie?-warknął.
-To przestań-również warknąłem i ruszyłem galopem do stajni, gdzie rozsiodłałem zwierze i wyprowadziłem go na pastwisko. Następnie udałem się do pokoju, lecz zapomniałem o jednej rzeczy. Mam klucz od pokoju Gabriela.
Kurwa..
Nie minęło dużo czasu, a w drzwiach stanął chłopak.
-Masz mój klucz?
-Tak, zapomniałem ci go oddać, łap-rzuciłem mu klucz.
-Będziesz ze mną normalnie w końcu rozmawiał?-zapytał z nadzieją.
Wywróciłem oczami po czym odepchnąłem się od biurka, ruszając w jego kierunku.
-Tak, tylko cholera przestań mnie ograniczać aż tak..-rzekłem po czym go przytuliłem, bo potrzebowałem jego bliskośći w tej chwili.
-Byłeś na rehabilitacji?
No i wpadłem. Teraz będę słuchał wywodu..

794
Gabi?
Nie bij ;3

Od Manuela CD Gabriela

Kiedy Gabriel wyjechał stwierdziłem, że  nie będę siedział cały czas w pokoju, choć najchętniej to bym robił. Siedzenie w pomieszczeniu, milczenie, to coś co mnie zawsze prezentowało, a teraz przez Gabriela to się zmienia. Znaczy inaczej. Do Gabriela jestem bardziej bezpośredni, mówie cokolwiek. Nie umiem i tak rozmawiać z ludźmi, ale może kiedyś to się zmieni, choć wątpię, patrząc na to jacy są ludzie. Wyzwiska w moim kierunku i tak będą. Nie odgonię się od tego, ale co ja na to mam poradzić?
Wziąłem psa i ruszyłem do stajni, gdzie spotkałem Stelle, która siodłała swojego konia.
-Cześć-uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Ta, cześć..-odopwiedziałem szukając ogłowia, które powinno wisieć na swoim miejscu, jednak go nie było, więc przejrzałem resztę sprzętu i w końcu znalazłem wisiało w innym miejscu, musiałem po prostu pomylić wieszaki.
Mając już w dłoni ogłowie, chciałem wyciągnąć wałacha z boksu, jednak go tam nie zastałem.
Nie dawałem go na pastwisku ani na karuzelę, więc zawołałem Proteo, zarzucając sobie na ramię ogłowie i wyszedłem ze stajni w poszukiwaniu konia.
Po dłuższym poszukiwaniu znalazłem Huntera, lecz ktoś jeszcze z nim był. Spojrzałem na gościa, który popędzał wałacha batem, a ten stawał się coraz bardziej niespokojny.
-Hey! Zostaw go!-krzyknąłem do mężczyzny lecz ten nie reagował.-To mój koń, nie dociera to do ciebie?!-warknąłem zabierając ląże z łap faceta.
-Manuel, może nie tak ostro?
Znam ten głos, prześladuje mnie on przez kilkanaście lat. Te słowa, które wtedy tak bolały zamieniły się w niechęć do życia.
-Ty... ty zjebie pierdolony, przez ciebie sobie życie zmarnowałem! To przez ciebie tkwiłem w depresji przez te wszystkie jebane lata!-podszedłem do mężczyzny dźgając go palcem w klatkę piersiową.
-Manuel uspokój się-rzekł spokojnie.
-Ja? Ja mam się uspokoić, jesteś aż tak głupi aby tutaj przyjeżdżać?! Wypierdalaj do tej swojej zdziry i mnie nie wkurwiaj!-byłem jak tykająca bomba, cały chodziłem a emocje, które mi towarzyszył nie były wcale takie miłe.
Nie cieszyłem się, że spotkałem ojca. On jest moim największym koszmarem.
-Manuel! Ona nie żyje-powiedział zdołowany.
-Jak mi przykro, widzisz? Aż kurwa płaczę! Twoja zdzira zmarła, a teraz co? Kochający ojczulek wrócił aby poskładać ledwo trzymającą się kupy rodzinę?!
-Twoja matka mnie przysłała.
W tej chwili zgłupiałem. Jak to ona go przysłała, doskonale wiedziała jak bardzo go nienawidzę, co ona sobie myślała.
-Po jaką cholerę?-warknąłem.
-Ona ledwo ma na utrzymanie cię w tej akademii. Mam cię stąd zabarać, z resztą na czym ty w ogóle jeździsz? Ten koń jest gorszy niż osioł.
-Słuchaj wymoczku, ten koń ma swoje lata, pomógł mi wyjść z tego w co się wpakowałem i to tylko z twojej winy.
-Jak to z mojej?
-A kogo nie było przy mnie przez tyle lat?! Umiałeś tylko wysłać pieniądze jak skakałem, na dodatek zajmowałem jeszcze jakieś odpowiadające ci miejsca, a teraz będziesz mnie krytykował, że jeżdżę, a nie skaczę?!
-Dokładnie tak, skacząc byś utrzymał rodzinę.
-Wiesz co.. jeb się-warknąłem i ruszyłem w stronę stajni, aby odstawić konia, byłem zbyt wkurwiony, aby na nim jeździć.
-Ile chcesz?!-krzyknął za mną.
-Co proszę?
-Ile chcesz, dziesięć, dwadzieścia tysięcy?
-Czy ty myślisz, że kasa pozwoli mi zapomnieć co nam zrobiłeś?! Jesteż nienormalny, zostaw mnie i spierdalaj! Poza tym za tyle, to nawet dobra dziwka na ulicy się nie sprzeda!-wystawiłem na odchodne dwa środkowe palce w jego kierunku.
Zamykając Huntera, ruszyłem do garażu. Wygrzebałem z kieszeni kluczyki, lecz były one od KTM'a. Westchnąłem tylko i ubrałem się odpowiednio, gdyż miałem wszystko pozostawione na swoim quadzie i tak by tego nikt nie zajebał. Nie ma w akademii takich wypierdków jak ja.
Kiedy już gogle spoczeły na mojej twarzy odpaliłem marzynę, chcą otworzyć bramę pilotem.
-Gdzie ty się wybierasz?!
-Byle jak najdalej od ciebie!-krzyknąłem i wyminąłem go, chcąc aby się ode mnie odwalił.
Jak na złość nie minęło dużo czasu, gdyż mnie dogonił swoim kabrio.
-Czy ty możesz ze mną normalnie porozmawiać?!
Nie odpowiedziałem na to, tylko pokazałem mu środkowy palec. Bardzo chciałem aby przestał za mną jechać, więc szybko zawróciłem w stronę akademii.
Ten dogonił mnie i jechał po przeciwnym pasie, zagadał mnie, chciałem mu właśnie coś odpowiedzieć, gdy nagle zobaczyłem przed sobą terenówkę, a następnie ciemność. Czułem, że moje ciało uderza kilka razy o asfalt, aż w końcu przestaje się obijać. Nie mam pojęcia co konkretnie się stało.
Ocknąłem się dopiero w chwili kiedy Proteo zaczął ujadać na lekarzy, który pakowali mnie do karetki.
-Niech pan weźmie to zwierze!-krzyknął jeden z pracowników pogotowia.
-D...da..dajcie...mu jechać... proszę...-powiedziałem, po czym zacząłem kaszleć krwią.
Ratownicy nie chętnie się zgodzili, ale zabrali zwierze, które nie robiło już większych problemów, a ja ponownie odleciałem.
__________
*Trzy dni później*

Otworzyłem powoli oczy, lecz od razu je zamknąłem. Biały kolor, który znajdował się praktycznie wszędzie dobijał się do moich oczu.
Raziło to tak bardzo, że po chwili zostałem też potraktowany latarką, którą poświecił mi lekarz po oczach.
Ja pierdole co się stało?
Miałem wręcz pustynie w ustach, więc się nie odzywałem. Na pytanie doktora, czy go słyszę kiwnąłem tylko głową.
Ten wtedy zaczął powoli mi tłumaczyć co mi robili. Nie interesowało mnie to za bardzo to wina mojego ojca. To on powinien za to zapłacić, to on jechał złym pasem. Dlaczego ja?!
Kiedy opowiedział mi o tym, że złamałem rękę w dwóch miejscach i poobijałem żebra byłem szczęśliwy, gdyż widdziałem, że będę mógł zaraz stąd wyjść.
-Mam jeszcze trochę gorszą wiadomość. Musieliśmy amputować panu prawą nogę, od kolana w dół, przykro mi.
Leżałem na łóżku i nie mogłem przetrawić słów lekarza. Co proszę? Jak? Ale ja chcę jeździć konno, skakać, jeździc na desce, łyżwach, nartach, a teraz?
Wyjadę, Gabriel nie będzie chciał mnie znać, wyglądam jak niedojebany krasnal.
Dajcie mi umrzeć.
Kiedy lekarz wyszedł, od razu po nim wszedł mój ojciec.
-Manuel ja..
-Ty.. tak właśnie ty..-gdy podszedł bliżej chwyciłem go za koszulkę.-To wszystko kurwa twoja wina! Gdybyś nie przyjechał, dał mi spokój do tego by nie doszło! Zawsze tam gdzie jesteś są problemy!-krzyknąłem na niego po czym zacząłem bić go pięścią, przez co Proteo zaczął ujadać.
-Manuel, uspokój się-do sali wleciała moja matka, a wraz z nią siostra.
Każdy starał się załagodzić sytuację jednak to nic nie dawało.
-Dajcie mi kurwa święty spokój, mam dość tego jebanego życia!
-Jesteś pewnien, że chcesz się zabić z powodu nogi?
To pytanie powaliłby mnie z nóg gdybym stał, ale akurat leżę.
-A na chuj komu jednonogi krasnal-popatrzyłem w stronę Gabriela, który zaczął powoli podchodzić w moją stronę. -Jak chcesz na ten temat rozmawiać, to cała reszta wynocha-warknąłem i patrzyłem jak wszycy prócz chłopaka wychodzą...

1085
Gab;-;?

2.17.2019

Od Manuela CD Gabriela

Jazda ze Stellą była tylko formalnością, jeśli chodzi o wygranie jej sprzętu. W ogóle zastanawiam się co ja z nim zrobię? Może jam by tak wyciągnąć kilka części i upchnąć do swojego? Nie, to głupi pomysł, nie ma co już tam pchać.
Kiedy odprowadziłem już obie maszyny do garażu poszedłem do siebie, aby zacząć coś ze sobą robić, choć pierw wszedłem na internet, przy okazji otwierając tą durną wikipedie, zgłaszając naruszenie mojej prywatnośći. Mam nadzieję, że wszystko o mnie zniknie do jutra. Po cholerę to ludzie piszą, niech zachowają to do siebie, nie jestem atrakcją turystyczną.
Kiedy skończyłem zgłaszanie tego artykułu, jak i jeszcze kilku, usiadłem na podłodze, zabierając sznur Proteo, więc ten od razu się uruchomił, gdyż chciał się bawić. Muszę dostarczyć trochę rozrywki zwierzakowi, w końcu to nie jakiś chomik, który siedzi w klatce, praktycznie nic nie robiąc. Bo co one mają do roboty? Pić, jeść spać. Tylko tyle, a i pobiegać chwilę.
Słysząc dźwięk przychodzącej wiadomośći sms, wziąłem do ręki telefon i zobaczyłem pytanie manuela.
Odpisałem szybko jedną ręką, bo szarpałem się dalej z psem.
Nie minęła chwila, a dostałem odpowiedż od chłopaka.
Słysząc jak wchodzi do siebie, rzuciłem sznur Proteo do klatki, a ten za nim poleciał i zaczął go gryźć, przynajmniej się czymś zajmie.
Wstałem z podłogi, lecz nie zdążyłem nic powiedzieć, gdyż w drzwiach, a następnie przy mnie pojawił się Gabriel.
-Jesteś mój i tylko mój-połączył nasze usta ponownie, lecz dopowiedział jeszcze  kilka słów-nawet w walony policzek.
Nie miałem szansy na odpowiedź, on po prostu był zachłanny. Rozumiem zazdrość, ale mógł być troszkę bardziej stonowany. Nie lubiłem tego obrotu akcji, bo byłem z tego wszystkiego wyłączony.
Chłopak rządził moim ciałem, nie byłem zachwycony, ale co poradzić, nie odepchnę go, bo sam jestem za tym aby on był przy mnie.
Kiedy doprowadził mnie do stanu, gdzie, miałem szybszy puls, musiałem po prostu to wszystko sobie poukładać.
Położyliśmy się, ponieważ moje powieki zaczęły opadać. Nie było mi jednak dane spać. Myślałem o tym co się stało. Chłopak doprowadził mnie do takiego stanu ustami, zostawiając mi przy okazji wiele malinek. Przjechałem dłonią po swoim ciele czując w kilku miejscach ślady naznaczenia. Czyżbym był aż tak ważny i niedostępny dla reszty? Jestem krową aby mnie znaczyć? Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Nie dawała mi żyć jedna myśl. Nie zaspokoiłem chłopaka, a on mnie tak, nie lubię kiedy jedna osoba była tylko zaapokojona. Planując mój niecny pomysł, odpłynąłem.
***
Godzina za piętnaście ósma, a ja dopiero otwieram oczy. Można czasami sobie pozwolić na dłuższy sen, szczególnie kiedy ma się takiego chłopaka przy sobie.
Jest idelanie, ale ja muszę iść się jakoś ogarnąć.
Uwolniłem się z jego uścisku, spoglądając na twarz Gabriela, który powoli się wybudzał.
Ruszyłem do łazienki, wchodząc od razy pod prysznic. Musiałem się lekko odprężyć, więc pozwoliłem aby woda, pływała po mojej twarzy. Chłodna ciecz była ukojeniem, która pozwalała mi logicznie myśleć.
Wyszedłem spod prysznica, po kilku minutach, kończąc moje ogarnianie się, połączone z ubieraniem.
Opuszczając pomieszczenie, usłyszałem od razu komentarz chłopaka.
-Dlaczego musisz być już ubrany, liczyłem na to, że będziesz w samym ręczniku.
-Śnisz, nie licz na to.
-Dlaczego, masz takie fajne ciało.
-Nie..-po tych słowach usiadłem chłopakowi na biodrach, gdzie zauważyłem wcześniej jego stojący maszt w bokserkach.
Nie myśląc długo, pocałowałem go, a następnie zjechałem ustami na szyję, gdzie zrobiłem mu kilka malinek.
-Manuuu, dlaczego mnie torturujesz?-zapytał, a ja ruszyłem biodrami, po czym powędrowałem dłonią do gumki od bokserek, gdzie przejechałem palcem pod nią.
-Manu..
-Milcz-rzekłem stanowczo.
Chłopak, wydawał ciche jęknięcia,przez co tylko mnie nakręcał.
Mając już dość jego cichych jeków, wszedłem dłonią głębiej i ścisnąłem jego jądra, więc tylko usłyszałem dwa słowa:
-O kurwa.. -mruknął jednoczeście jęcząc.
-Bądź grzeczny i siedź cicho.
Przejdchałem dłonią po jego wzwodzie, a następnie przeniosłem swój tyłek na uda chłopaka, a ręką zacząłem poruszać się po jego przyrodzeniu. Słyszałem jęki, westchnięcia, co tylko się dało, lecz nie trwało to długo, gdyż zobaczyłem zaspokojoną twarz chłopaka, a po chwili po mojej dłoni zaczął spływać płyn.
Wyciągnąłem rękę spod materiału i skosztowałem Gabriela.
-Jesteś smaczny-stwierdziłem po czym ruszyłem do łazienki aby umyć rękę.
-Leć pod prysznic, skarbie-mruknąłem.

Gabi?
Było lepsze zanim się skasowało.. jest gówniane.
684

Od Manuela CD Gabriela

65-Opowiedz mi o swoich tatuażach.
Po wypowiedzeniu tych słów przez chłopaka, zacząłem w myślach liczyć ile ja mam tatuaży i czy pamiętam każde jego znaczenie, choć są też takie co zrobiłem, bo mi się podobały, albo przynajmniej w jakiś durny sposób pasowały.
-Jak uda mi się wszystkie wymienić, to będę z siebie dumny.
Chłopak uniósł zaciekawiony brwi, więc zacząłem powoli opowiadać.
Stwierdziłem, że jak zacznę od dołu to będzie prościej, więc zacząłem od tego śmiesznego kolana.
Wytłumaczyłem, że ten śmieszny japoński znaczek oznacza życie i jest najmłodszy z całego grona.
Przechodząc dalej weszliśmy na gwiazdki.
Ta historia jest prosta. Po prostu jestem taki dwa na dziesięć.
Zasmiałem się, przez co chłopak skomentował.
-Jesteś jedenaście na dziesięć.
-Ta, chyba nie. Nie przerywaj mi, bo ci więcej nie powiem.
-Dobrze-uśmiechnął się lekko, więc mogłem kontynuować.
"100% man" tego sensowniej nie muszę mu tłumaczyć, bo jest to oczywiste.
Pięść na boku oznacza wygraną depresję.
Idąc dalej przeszedłem na plecy.
"Życie zawsze było toksyczne, a tylko jedna osoba potrafi je zmienić aby aż tak nie truło" tyle, że w języku niemieckim. Kolejne dwa teksty odnoszą się do walki o życie oraz narkotyków, że to się nie opłaca.
Schodząc niżej zobaczymy napis "Po co żyjesz jak nic nie robisz".
Została ręka.
Na nadgarstku widnieje przestroga opowiadająca o odbieraniu sobie życia.
Wyżej są trzy pasy z płatkiem śniegu, nie chciaĺem mu tego tłumaczyć inaczej, tyle to wystarczy. Nie musi wiedzieć, że jako osiemnastolatek jeszcze skakałem i coś tam wygrałem, więc zrobiłem sobie z tego pamiątkę. Teraz mnie to jebie, co było, choć zawsze może sprawdzić na wikipedii. Będę musiał to skasować z tej strony..
Pomiędzy napisem a płatkien znajduje się wzór, który po prostu tutaj pasował,z resztą na ramieniu jest to samo.
Kiedy skończyłem opowiadać, zauważyłem, że chłopak patrzy na mnie jak by boga zobaczył.
-Ziemia do Gabriela..
-Zasłuchałem się-na jego twarzy pojawił się uśmiech, przez który moje kąciki ust również poszły do góry.
-Czyli wszystko coś znaczy, a jak by tak na tych gwiazdkach zagrać jak na padzie?
-Spierdalaj, moje gwiazdki, chcesz takie to sobie zrób-zaśmiałem się.
***
Przez dłuższy czas rozmawialiśmy o głupotach, oraz myśleniu czy te zawody, o których każdy coś mówi to bujda czy raczej prawda. Wszystko niby wszyscy wiedzą a nigdzie nie jest to ogłoszone. Skandal.
Chciałem iść spać, lecz nagle sobie przypomniałem o czymś.
-Gabi pozwolisz wyjść mi do pokoju?
-Dlaczego, wygodnie mi się leży..-mruknął
-Zapomniałem o jednej małej istotnej rzeczy..
-Leć,byle szybko-nie mam pojęcia o czym on myślał, ale ja miałem na myśli psa, ktory był tylko rano na spacerze.
Wystrzeliłem z pokoju jak torpeda, więc tak samo wparowałem do swojego.
Proteo zaczął szczekać, przez co musiałem go uciszyć. Popatrzyłem na miski i dostrzegłem, że zwierzak nie ma wody i jedzenia, więc szybko je napełniłem, a następnie zaciągnąłem na siebie dresy i wyszedłem z psem.
Pizdzi w cholerę, a ja poszedłem tylko w spodniach i ocieplanych trampkch. Brawo Manu, brawo.
Na całe szczęście spacer nie trwał długo, więc wróciłem z psem do pokoju, a nastęonie wyszedłem z niego zakluczając drzwi, gdzie od razu skierowałem się do pomieszczenia, gdzie znajdował się mój pysiek.
Manu, twój? Tak kurwa mój i chuj.
Położyłem się na łóżku, wtulając się w niego.
-Jesteś cały zimny.
-Byłem z psem, dziwne gdybym był gorący.
-Mogę coś na to zaradzić-mruknął.
-Gabryś, stop-rzekłem czując jego dłoń znajdującą się pod moją koszulką.
Niezadowolony chłopak tylko burknął, przyciągając mnie bliżej siebie.
Nie mam pojęcia ile minęło od tego krótkiego dialogu, ale wiem, że dość szybko zasnąłem.
***
Budzik w telefonie, budzący umarlaki. Czas na śniadanie, na wszystko z resztą.
Wygrzebałem się z łóżka i ruszyłem do sobie, aby na spokojnie się ogarnąć, co na szczęście nie trwało długo.
Odsłoniłem żaluzje i byłem w szoku. Śniegu praktycznie nie ma a na dworze jakieś szalone temperatury, typu osiem stopnii. Coś czuję, że wiem co będę robił po zajęciach.
Ruszyłem na śniadanie, gdzie przywlokłen na tacy dwie kawy, oraz kanapki, bo nic innego nie było, oraz zajebałem cukierniczkę z kuchni, idąc po drodze.
Wszedłem do pokoju chłopaka i ustawiłem tacę na szafce.
-Gabriel, czas wstawać.
-Dlaczego już?
-Masz sniadanie i za niedługo są zajęcia.
- A gdyby tak na nie nie iść?-zapytał.
-Człowieku ja mam z czterdzieści procent obecności, muszę to nadrobic...jakoś.
-Ale noo..
-Nie, chcesz to możesz nie iść.
***
Zajęcia minęły nam szybko, a ja nie czekając ani chwili dłużej powiedziałem Gabiemu, że widzimy się później, a sam ruszyłem do pokoju w celu przebrania się i zabrania kasku.
Zbiegłem szybko po schodach i skierowałem się do garażu aby wyciągnąć raptoprka.
Odpalłem sprzęt i zapiąłem kask, zaciągając następnie gogle.
Bez większego namysłu, dałem manetkę do samego dołu i sprawdziłem czy mój śmieszny ogniowy wydech jeszcze działa. Na całe szczęście tak.
Sprawdziłem jeszcze na szybko amorki i mogłem ruszać na plac obok akademii.
Leżał tam sam piach, pełno górek, rowów. Ostrych zakrętów. Normalnje jestem w niebie.
Zacząłem jeździć spokojnie, aby zorientować się, gdzie co było.
Nie minęło dużo czasu, a w moim miejscu pojawił się KTM, na którym jechała dziewczyna.
-To ty co mi auto zabrałeś na cały dzień-zasmiała się.
-Ta, jeździsz?
-Jak widać. To co, wyścig czy co planujesz?
-Wszystko mi jedno.
-Dobra!-krzyknęła i wyrwała do przodu. W końcu się ścigamy czy jak?
Chwilę potrwało jak sam ruszyłem, ale wolałem coś widzieć, z reszta i tak ją dogonie. KTM ma lekko słabszy silnik.
Nie mam pojęcia co mnie tknęło, ale wyprzedziłem ją na pochyłm zakręcie, przez co ta gwałtownie chamowała a ja zadowolony z siebie jechałem dalej na dwóch kołach.
Sory 4x4.
Skończyłem trasę chwilę przed nią więc zaczekałem za mym przeciwnikiem.
-Umiesz jakieś sztuczki?-zapytałem, kiedy ta stanęła obok.
-O jakie konkretnie ci chodzi?
-Jazda na dwóch, czy też na kierownicy.
-Jasne to proste. To co, robimy turniej i tak mamy gapiów-zaśmiałem się z wielka pewnośćią, że wygram.
-Jasne, pokonam cię.
-Zobaczymy.
-Jak wygram chce twojego raptora.
-Nie masz najmniejszych szans.
-Jam ty wygrasz oddaje ci KTM'a, zgoda?
-Powaliło? O takie stawki?
-Tatuś i tak kupi mi nowego.
-Jak chcesz.
Zaczęliśmy więc, lecz 9rzed tym wyjechaliśmy na asfalt. Dziewczyna bawiła się świetnie, skakała po kole, czy też po siedzeniu, prowadząc quada siedząc bokiem. Boże, prostrzej wygranej w życiu nie miałem.
Kiedy nadeszła moja kolej, nie cackałem się z tanimi trikami. Co mi tam, raz się żyje!
Owszem stawiałem pojazd na dwa koła, ale kończyło się zwykle to tak, że prowadziłem kucając na kerownicy czy latając w powietrzu, kiedy sprzęt kręcił się. Na koniec dałem popis z wydechem, robiąc cholerną dymówę jak i dając trochę ognia.
Skończywszy swój popis, usiadłem na kierownicy i czekałem na oklaski, które nastały po chwili, gdy już wszyscy zebrali szczęki z ziemi.
Z resztą dziewczyna też stała z rozdziabaną twarzą i bez większego zastanowienia się podeszła oddając mi kluczyki.
Nim zdjąłem kask, zauważyłem Gabriela, który albo stoi tu od jakiegoś czasu, myśląc, że jacyś idioci sobie zrobili durną zabawę, albo się połapał, że to ja, choć nie było słychać mojego głosu, a on nawet nie wie, jak wygląda mój quad.

Gabiś ;3
1165
Nuda.. w tym opku. Idę lulu.
https://youtu.be/AnXbGompXxY <-- Głupie popisy Manu najlepiej od 2:00-2:40

Od Manuela CD Gabriela

Ile razy mam powtarzać Anastazji, że nie umiem skakać, to jest przeszłość,nie wrócę do tego, było beznadziejnie. Co z tego osiągałem jakieś ciekawe wyniki,plasujące mnie w pierwszej dziesiątce jak to mnie nie jarało? Z resztą nic mnie nie jara.
Fakt, umiem umiem jeździć na nartach, desce czy łyżwach. Quada też zaliczmy, to rzeczy, które umiem.
Co do tego czego nie umiem, to zacznijmy od skoków, jazdy konnej, opowiadania kawałów, rozmowy z ludźmi, rysowania, grania, śpiewania czy też grzebania przy silnikach. Chuj z tym, że większość tych rzeczy umiem robić, ale nienawidzę się tym chwalić. A gdy dochodzi do jakiegoś pomysłu to nie umiem odmówić i lecę z falą, przez co wszystko wychodzi na jaw.
Nienawidzę za to siebie. Beznadzieja.
***
Kiedy przydziałem cały sprzęt, dopiąłem tylko łyżwy i mogłem wychodzić na lodowisko. Stwierdziłem, że nie ma sensu brać kasku, bo i tak mi się na nic nie zda. Nie będę się przecież przepychał między nimi, aby odebrać krążek. Nie wyląduję przecież na lodzie czy na szybie. Chciałem się po prostu zabawić, jednak wyszło jak wyszło, śmigałem po lodzie jak powalony i nie dawałem szans moim przeciwnikom. Kilka razy chcieli strzelić, lecz zazwyczaj blokowałem strzały bez problemu, choć oddałem im dwa punkty.
Kiedy widziałem, że Gabriel miał dość próbowania obejść mnie w jakiś sposób, stwierdziłem, że kończymy nasz mecz i zbieramy się.
Kiedy oddaliśmy cały sprzęt, Gabriel zaproponował jedzenie, na co od razu zareagowałem, gdyż byłem głodny, po wysiłku.
W trakcie drogi do knajpki z goframi, sprzeczaliśmy się, który film jest lepszy.
-Iron Man!
-Batman
-Iron Man
-Batman!
-Nastka!-krzyknęliśmy równo.
-Oba filmy są dobre, nie kłóćcie się.
-Ale Marvel lepszy..
-Marvel lepszy a bokserki masz z batmanem, łosiu-zaśmiała się dziewczyna, kiedy widziała moją gumkę od boksów.
-Bo tajie w szafie miałem..-mruknąłem niezadowolony, bo przegrałem właśnie bitwę z DC.
***
Wchodząc do restauracji popatrzyłem na menu. Hm, w sumie ciekawa oferta, ale nie chcę naciągać chłopaka na jakieś wieksze koszta.
-To jakie chcecie?
Siostra wskazała te z syropem klonowym, a ja poprosiłem o tego z cukrem pudrem.
Chłopak spojrzal na mnie jak na wariata i zamówił dwa największe gofry z bitą śmietaną i owocami, oraz upewniając się czy moja siostra na pewno chce takiego gofra jakiego wymieniła na początku.
Dostając swojego gofra westchnąłem na jego wielkość. Przecież to niedźwiedz zje, a nie taki krasnal jak ja.
Usiedliśmy do stolika i zaczęliśmy jeść swoje porcje, lecz kiedy byłem w połowie zapytałem:
-Gabriel, czy tu były dodane też mandarynki?
-Tak, a co?
-Kurwa..-zostawiłem swoją porcje i pognałem do łazienki, aby pozbyć się tego z żołądka. Ja pierdole. Mówiłem, że chcę z cukrem pudrem, albo chociaż mógł mnie zapytać z czym chcę.
Kiedy zakończyłem malowanie muszli klozetowej, stanąłem przed lustrem i spojrzałem na siebie. Zaczęły wychodzić mi czerwone plamy na szyi, więc sprawdziłem resztę ciała, dostrzegając plamy na rękach.
-Manuel, coś się dzieje?-zapytał chłopak wchodząc do łazienki.
-Jestem uczulony..-w tej chwili zaczęło mnie wszystko swędzieć. Jedyny plus jest taki, że nie mam wielkiego uczulenia, przez które będę się dusić.
Co za los.. 
-Jedziemy do akademi, muszę wziąć leki-powiedziałem poważnie z nadzieją, że to jebane uczulenie przejdzie dość szybko.
-Chodź-rzekł i ruszyliśmy w stronę samochodu. Dziweczyna zasiadła szybko za kierownicą i ruszyła w drogę.
-Przepraszam..-usłyszałem Gabiego.
-Za co mnie przepraszasz?
-Za to, że przeze mnie masz uczulenie.
-Nie wiedziałeś.
-Nie powiedziałeś mi.
-Nie pytałeś.
-Świetna konwersacja panowie, widzę duż sobie mówicie. Manu powiedział ci czego się boi?
-Nie.
-No to słuchaj. Pająki są na pierwszym miejscu, później węże wraz z igłami, choć miał z nimi wiele przygód, więc nie wiem dlaczego panikuje, a i ciułał, w sensie tyh piesków.
-Ana-warknąłem złośliwie.
-Na coś jeszcze jest uczulony?
-Na kokosy, lipę i grejfruty, choć te ostatnie to by jadł tonami i to robi tyle, że zabiera ze sobą wtedy zapas leków.
-Nienawidzę cię gnoju jeden..
-Mnie gnojem nazywasz? Mnie?
-Tak dokładnie..-wywróciłem oczami i już chciałem się dalej sprzeczać jednak sobie darowałem, gdyż wjechaliśmy właśnie na teren akademii..
Wysiadłem jeszcze jak samochód był w ruchu, przez co moja siostra poktęciła tylko zrezygnowana głową.
Pognałen od razu do pokoju w poszukiwaniu leków. Miałem dość swędzących miejsc. Kurwa mać.
Mam tylko nadzieję, że Anastazja nie powie wszystkiego Gabrielowi, jeśli chodzi o moje rzeczy, którymi "nie umiem" się zająć.
***
Kiedy pomachałem siostrze na dowidzenia, ruszyłem z Gabrielem do jego pokoju i usiadłem mu na kolanach.
-Jeszcze raz przepraszam..
-Przestań.
-Będę cię i tak prz..
-Zamknij się już-pocałowałem go namiętnie, chciałem tego jak cholera. Przez cały dzień pragnąłem jego ust, a teraz były tylko moje, nikogo więcej, z resztą teraz już na to nie pozwolę chyba, że mi powie, że mam spierdalać.
-Mój skarb-mruknąłem i wyczułem na swoim udzie jego rosnące przyrodzenie.
-Manuuu..
-Hmm?
-Zaraz się nie opanuję.
-Dobra, w takim razie mów co nagadała ci moja durna siostrzyczka-lekko się uśmiechnąłem opierając ręce na jego ramionach.

807
Gabrielku?

2.16.2019

Od Manuela CD Gabriela

Moje powieki robiły się coraz cięższe, nie umiałem powstrzymać organizmu, od pomysłu snu, więc w końcu one opadły bezwładnie, a ja zasnąłem. Nie znudził mnie film, po prostu dobiło mnie wykończenie organizmu, choć pewnie psychicznie bardziej. Wolę też się wyspać przed zajęciami z jazdy, choć pominę chuba te ujeżdżeniowe, gdyż ja nie rozumiem z tego praktycznie nic, a Hunter Of Human Hearts tym bardziej. Ten koń jest jak wino z wiekiem staje się lepsze, choć ubolewa powoli na nogi i nie uczy się tak prędko, a ja nie chcę go forsować. Gdybyście wiedzieli ile bym dał za dobrego konia, który nie jest miksem miliona ras. Fakt, też nie chcę się za szybko pozbywać Huntera, póki żyje to dobrze i niech tak będzie.
Otworzyłem oczy dość wcześnie, bo godzina szósta nie jest wcale taka późna. Chłopak spał dalej więc wyrwałem się lekko z jego uścisku, po czym cmoknąłem go w czoło, mówiąc, że idę się ogarnąć.
Nie wiem czy słyszał, ale przynajmniej mam to z głowy, bo mówiłem gdzie idę.
Wyszedłem z pokoju i wszedłem do swojego, gdzie skierowałem kroki w stronę łazienki, a dokładniej pod prysznic.
Kiedy już odwaliłem poranną toaletę popatrzyłem na psa, który patrzył na mnie błagalnie.
-Daj mi chwilę, ubiorę się tylko co?
W tej chwili pies zaszczekał, więc lekko się uśmiechnąłem na jego reakcję i zacząłem się ubierać.
Bokserki z Batmanem, granatowy tank top i jeansy. Będzie dobrze.
Wcisnąłem na nogi ocieplane trampki i wziąłem z wieszaka kurtkę, biorąc przy okazji piłeczkę tenisową dla zwierzaka.
-Chodź..-rzekłem i ruszyłem z Proteo na dwór.
Rzucając mu już enty raz piłeczkę, usłyszałem dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem imię mojej siostry, więc odebrałem.
-Co ty chcesz o tak wczesnej godzinie?-rzekłem patrząc na lecącego psa w stronę piłki.
-Manuel, wybacz, że rak długo trwał transport quada.
-Nie ma problemu, miałem zajęę.. apsik!cia.., więc nie mialbym czasu.
-Chory jesteś?
-Boże dajcie mi spokój z chorobami, to przeziębienie.
-Dajcie?-zapytała zaciekawiona.
-Daj, wybacz policzyłem cię z psem-rzekłem czerwieniąc się jak debil, bo nie chcę aby ona wiedziała, przynajmniej nie teraz.
-Dobra, jestem z quadem za dziesięć minut-rzekła śmiejąc się.
-Podczas jazdy się ni!..-przerwało mi rozłączenie połączenia.
Ty mendo cholerna.
-Peoteo, twoja najulubieńsza pani przyjedzie, będziesz ją męczył o rzucanie piłeczek czy badyli.
Postałem jeszcze chwilę i już miałem iść do budynku gdy usłyszałem klakson land rovera mojej siostry, więc odwróciłem się w stronę dźwięku.
Jestem ciekaw co zaraz zacznie wymyślać..
Dziewczyna wjechała na wolne miejsce parkingowe i otworzyła klapę samochodu, po czym ustawiła zjazdowe rampy.
-Daj ci pomogę łosiu jeden-podszedłem do niej z uśmiechem-cześć siostra.
-Cześć brat, jak się czujesz? Nie oszalałeś z wychodzeniem o tej gdzinie, wszystko dobrze, jak ludzie?
-Boże siostra, daj żyć. Wszystko okey, ludzie jak ludzie i tak nie gadam z nimi, a wyszedłem bo musiałem wywalić na zewnątrz Proteo-wszedem na pakę i chwyciłem kierownicę sprzętu, po czym odpaliłem i zacząłem powoli cofać, aby się nie zjebać.
Kiedy zjechałem już nadusiłem mocniej manetkę i posłuchałem ryku silnika, który jest tak pozmieniany, że żaden mechanik nie ogarnie go i stwierdzi, że to nie powinno już jeździć. Ups, przepraszam, że tak sobie przerobiłem ten silnik.
Siostra w tamtej chwili zatkała uszy, gdyż nie lubiła tego odgłosu.
-Przepraszam, musiałem-uśmiechnąłem się lekko i zgasiłem silnik.
-Jedziesz ze mną na jakieś sniadanie?
-Mam zaraz swoje i lekcje.
-No weź..
-Eh, co proponujesz?
-Naleśniki z czekoladą.
-Jadłem ostatnio.
-A kakao cię skusi?
-Dobra, namówiłaś mnie, ale idę odstawić psa i wjadę do garażu.
-Czekam.
Po tym od razu wprowadziłem maszynę do garazu i zabrałem z samochodu strój oraz kask, który leżał na siedzeniu.
Wszedłem do pokoju, zostawiając psa. Przy okazji wziąłem portfel i ruszyłem na zewnątrz.
***
Siedzieliśmy w jakiejś taniej knajpie i rozmawialiśmy o wszystkim co się dało, lecz ja cały czas miałem nadzieję, że dziewczyna nie zapyta mnie dokładniej o znajomych, bo co ja powiem?
Słuchaj Ana mam chłopaka..
Bez przesady, zabiłaby mnie, że jej od razu nie powiedziałem.
Zjedłem bułkę z jajkiem sadzonym oraz z bekonem, a za napój zabrałem kako.
Rozmawiając dalej z Anastazją o lekcjach usłyszałem dzwonek telefonu, więc spojrzałem na ekran i dostrzegłem napis "Ten łoś z pokoju obok♡"
Odebrałem telefon wstając od stołu, pokazując siostrze, że zaraz jestem.
-Cześć, gdzie jesteś?
-Hey, w knajpie na śniadaniu.
-Tak beze mnie?!
-Tak, jestem z siostrą, bo wpadła.
-To lepiej się pospiesz, trener nie jest zachwycony twoją nieobecnością.
-Kurwa, już ta godzina?!
-No a coś ty myślał, widzimy się na kolejnej lekcji-rzekł i rozłączył się, a ja nie zdołałem mu nawet nic powiedzieć, więc wróciłem do stolika, aby przekazać Anie, że muszę jechać, bo mnie zabiją jak nie stawię się na lekcje.
Więc nie czekając udaliśmy się ponownie do akademii.
***
Wbiegłem wręcz do stajni, aby wyszykować na szybko Huntera, ale zaskoczyły mnie dłonie ja mym pasie.
-Cześć kotek-mruknął mi do ucha, a ja podskoczyłem nie spodziewając się go tutaj.
-Cześć-odwróciłem się i szybko go cmoknąłem-Gabi, mamy dziesięć minut do lekcji, daj mi uszykować Hunrera na jazdę, błagam...
-Co będę z tego miał?-zapytał zmysłowo.
-Mnie.
-Tylko?
-A co chciałbyś jeszcze, mój zadek?
Zauważyłem na twarzy chłopaka wyszczerz.
-Nie licz na to-rzekłem czochrając go lekko, po czym wyrwałem się z jego objęć i robiłem co należało.
Skończywszy siodłanie Gabriel cmoknął mnie w policzek, a jak na złość w drzwiach pojawiła się moja siostra.
-Jak mogłeś się nie pochwalić?
-Ale czym?-zapytał skołowany chłopak.
-Tobą-odpowiedzieliśmy równo.
-Ana wybacz, ale ja się spieszę..
-Dobra, ja będę jeszcze przez kilka godzin, co powiecie na turniej w hokeja, jak skończycie lekcje? Podwiozę was. Ja z twoim przyjacielem na ciebie, co wy na to?
-Że ja mam sam grać na waszą dwójkę?
-Jeździsz na łyżwach tak jak skaczesz na nartach, więc zastanawiam się czy to był dobry pomysł-rzekła
-Czyli nie umiem.
Dziewczyna pokręciła tylko głową, bo ona naprawdę by chciała abym wrócił do skakania.
-Pytaj Gabriela, mi to jest obojętne-rzekłem.

Gabii?
Taki bez sens trochę.
982

Od Manuela CD Gabriela

Żyjąc tyle lat na tym świecie, nie słyszałem chyba gorszego tejstu na podryw, niż ten, który usłyszałem przed chwilą.
Serio, pierwiastki?
Sory, Gabriel ale z chemii byłem dobry.
Zaśmiałem się w duchu to fakt, bo chłopak uroczo wyglądał wypowiadając te słowa, kiedy patrzy się z mojej perspektywy. Siedziałem na parapecie, więc musiałem się lekko odchylić aby dostrzec jego minę, kiedy wypowiadał te słowa.
-Będziesz tak stał jak widły w gnoju?-zapytałem dalej stojącego chłopaka.
-Yy..co nie-lekko się uśmiechnął i usiadł na łózku, gdzie do niego po chwili dołączyłem.
No tak, Manuel bez koszulki w krótkich spodenkach, to jakaś atrakcja turystyczna, czy jak? Bo nie rozumiem.
Wstałem z jakże wygodnego miejsca i usiadłem mu na kolanach szybkim ruchem.
-Tak lubię cię irytować-wyszczerzyłem się i spojrzałem na zegarek, który wskazywał dwudziestą trzecią zero trzy.
Piękna godzina.
-Wyszczekany się zrobiłeś-rzekł uśmiechając się chytrze.
-Naprawdę? Dostaniesz Nobla za spostrzegawczość-w tej chwili dostałem lekko z pięści w ramie, przez co zrobiłem smutną minkę.
-Mamo, bo duży mnie bije..
-Synu oddaj mu mocniej-Gabriel podjął temat, mówiąc to najbardziej zmienionym głosem jak tylko mógł, a następnie wybuchnął śmiechem.
-Dobrze mamuś-uderzyłem go z mniej więcej taką samą siła, uśmiechając się, przy okazji powalając chłopaka na plecy.
-Czas spać, mendo ty-mruknąłem.
-Liczyłem na coś więcej-rzekł i popatrzył na mnie zadowolony z siebie.
-Nie jestem marionetką do ruchania.
-Manuu..
-Żebym ja cię zaraz nie przeleciał, bo nie usiądziesz przez tydzień-po tych słowach wtuliłem się w jego plecy.
-Masz małe te łóżko-powiedział odpychając się lekko łokciem od materaca i trafiając mi przypadkiem w zęby.
-Ał, nie chcę jeszcze zębów tracić.
-Przepraszam-odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie.
Pan Czujne ucho jak i oko, od razu stwierdził, że mi się coś dzieje, więc zaczął ujadać na Gabriela, przy okazji warcząc.
Gdy ten chciał go uciszyć złapałem jego rękę.
-W tej chwili cię upierdoli, nie radzę..
Wstałem z łóżka, przez co spadły mi lekko na biodra spodenki, lecz nie przejąłem się tym za bardzo.
Uspokojenie zwierzęcia, trwało może dziesięć minut, przez co ponownie wstając, tyle, że tym razem z podłogi chciałem poprawić spodenki, lecz usłyszałem głos Gabriela.
-Masz po obu stronach gwiazdki?
-Tak, bo jedna dziwnie wyglądała.
-Jak by ją tak na środ..
-Gabriel!-rzuciłem w niego poduszką, przez co zaczął się śmiać, więc miałem chwilę, aby wdrapać się na łóżko.
***
Jest godzina trzecia dwadzieścia dwie, a ja leżę i gładzę przystojnego faceta po włosach z nadzieją, że się nie obudzi. Wygląda uroczo kiedy śpi, a ja teraz bezkarnie mogę go podziwiać.
Każdy pieg, miarowe oddechy, jego spokojną twarz. Cudowne widoki. Co najgorsze? Ten dzban zajebał mi całą pościel, więc byłem zmuszony aby zabrać też tą ze swojego, bo bym tu chyba kurwa zamarzł, gdyż jak na złość jest tu chłodnawo, chyba.. przynajmniej mnie się tak zdaje. Znaczy.. jak nawet ją dwadzieścia trzy syopnie, to dla mnie i tak to jest zimno, ale co poradzić.
Po może dwudziestu minutach zasnąłem, choć czułem, że jak chuj będę kurwa zamarzał, bo coś mnie chyba strzeliło.
Kiedy już myślałem, że się wyśpię, zadzwonił budzik, który sygnalizował, że dochodzi szósta dziesięć.
Szczędząc mi wysiłku, zauważyłem tylko jak mój telefon leci przez pokój i trafia w drzwi, przez co umilkł. Kurwa, to był....dobry telefon.
-Która godzina?-zapytał zaspany chłopak.
-Twoja ostatnia jak mi telefon nie zadziała..
-Co?
-Nic, obudź się do końca-rzekłem ze sporawą chrypą.
-Głos tracisz?
-Najwidoczniej.. w ogóle zimno tu, zaraz jestem.
Wygrzebałem się spod kołdry i ruszyłem do łazienki, gdzie w lustrze dostrzegłem jakieś zombie, a nie Manuela.
Lekkie worki pod oczami, na pewno jestem bledszy, zmęczone oczy i czuje jak mi idzie katar. Cudownie, zaraz pewnie znajdę środek, który spowoduje, że katar nie będzue trwał tygodnia tylko siedem dni.
Idealnie.
Wróciłem do pokoju i popatrzyłem na Gabriela, po czym rzekłem:
-Wyszło mi to chodzenie z...Apsik psem.
-Rozchorowałeś się?-dłoń Gabriela wylądowała na moim czole, a ja popatrzyłem na niego z politowaniem,lecz nagle dostrzegłem popierdalającego po biurku pająka. Myślałem, że zejdę na zwał. Pognałem szybko po lakier do włosów i zapalniczkę, po czym pożegnałem maszkarę.
-Won do piekła kurwo wściekła-rzekłem wykańczając ośmionogiego przeciwnika.
-Nie pytaj.. po prostu boję się panicznie pająków.
-I dlatego fundujesz im pociąg w jedną stronę.
-Gdybym nie miał tego w pokoju, to po prostu spierdoliłbym, ale mniejsza.. idziemy na śniadanie, a po nim na lekcje i nawet się nie sprzeczaj.
-Ale..
-Mówiłem, nie sprzeczaj się..-w tej chwili moja koszulka wylądowała na jego twarzy.
-Manuel..
-Nic mi nie jest. Idziemy zjeść i na koń....

752
Gabriel 😈😈