Obserwowałem znikającego chłopaka za horyzontem przez pewnie czas, aż do momentu kiedy ten faktycznie zniknął całkowicie z mojego pola widzenia.
Wyjąłem z reklamówki paczkę chesterfieldów, którą od razu otworzyłem. Musiałem zapalić. Miałem tego dość, co to w ogóle była za akcja z tą policją!
Odpaliłem papierosa, zapalniczką, wyjmując ją wcześniej z dziurawej kieszeni.
Czekają mnie kurwa wydatki.
Zaciągnąłem się dość mocno, aby następnie podziwiać dym ulatniający się z moich ust. Piękny widok, ale jak Gabriel by mnie zobaczył z papierosem, to nie wiem czy bym przeżył. Najwyżej kiedyś zginę.
Wzdychając ciężko, schowałem zakupy pod siedzenie, a następnie wcisnąłem na głowę mój stary, porypany kask. Chcąc schować moje szlugi dostrzegłem więcej przetarć czy też dziur w kurtce. Najwidoczniej będą mnie czekały sensowne zakupy, gdyż nie posiadam nawet spodni na quada czy też butów.
Odpaliłem maszynę i pociągnąłem w dół manetkę, aby ruszyć, lecz mój kierunek nie był wcale tak oczywisty. Wybrałem się do sklepu motoryzacyjnego, gdzie jestem w stanie kupić wszystkie mi potrzebne rzeczy. Z resztą powiedzmy sobie szczerze.. i tak wezmę fakturę na ojca. Chociaż tak da mi to zadośćuczynienie.
Zaparkowałem dość ostro, bo tył mojego pojazdu poleciał lekko w górę przez co tylko westchnąłem ciężko.
Dobra Manuel. nie możesz tak tego robić, bo się kiedyś faktycznie zabijesz. Z resztą już było blisko.
Odkładając kask na siedzenie, ruszyłem do sklepu, gdzie utknąłem w wielkim zamyśle. Nie wiedziałem co ja konkretnie chcę. Przeważnie ludzie biorą wszystko pod kolor swojego maleństwa, lecz ja się zastanawiam czy go ponownie nie pomalować. Cóż mam czasami głupie pomysły.
Stanąłem przy wieszakach i przeglądałem kurtki, było tak dużo kolorów, że sam nie wiedziałem na co się zdecydować. Może porwę się na jakiś żółty z niebieskim, albo różowy z czarnym, choć nie. Różowy odpada, będę się czuł jeszcze bardziej pedalsko niż faktycznie jestem.
W końcu w moje ręce wpadła kurtka w moim rozmiarze, co jak co, ale była koloru czarnego z drobnymi detalami o barwie czerwonej. W sumie, jak by pomalować raptorka na czarno, a zderzak i błotniki na czerwono, to wyglądałby dość ładnie. Ruszając dalej wybrałem do kompletu, spodnie oraz buty po czym moje kroki skierowały się w stronę kasy, lecz mój wzrok przykuł piękny kask. Znaczy tak, dla zwykłych wyjadaczy chleba, to zwykły kask, ale dla mnie to jest majstersztyk!
Białe oko na kasku mnie urzekło! Przecież jest śliczny!
Kładąc wszelkie rzeczy na ladę, poprosiłem pracownika, aby podał mi czerwone gogle z czarną gumą, oraz chciałem żeby kolor soczewek był ciemny.
Bez problemu mężczyzna ruszył na poszukiwania sprzętu.
Kiedy wrócił, lekko się uśmiechnąłem i poprosiłem fakturę, gdyż ojciec będzie musiał za to zapłacić. Nie będę przecież płacić za to, co przez niego straciłem.
Gość podał mi wszystko i ruszyłem do wyjścia, gdzie schowałem wszystko pod siedzenie, choć swój kask rozwaliłem do końca, następnie go wyrzucając. Na cholerę mam go wozić ze sobą, jak on ledwo do czego się nadaje?
***
Podjechałem pod budynek akademii, parkując swój sprzęt. Zabrałem wszystko co przywiozłem ze sobą, po czym ruszyłem do pokoju, gdzie wrzuciłem starą kurtkę do szafy, a resztę nowych rzeczy włożyłem do pudła, które tym razem postawiłem na szafie.
Pozbywając się z siebie ubrań ruszyłem do łazienki, aby wziąć chłodny prysznic, który choć na chwile będzie dla mnie miły, bo kiedy spojrzę na swoją nogę mam jej dość. Zaczynam na nowo zastanawiać się dlaczego ja jeszcze w ogóle żyje.
Myjąc dokładnie swe ciało nagle mnie olśniło, że nie przywitał mnie w ogóle Proteo, więc wyszedłem dość szybko spod natrysku przepasany tylko ręcznikiem.
Zacząłem rozglądać się po pokoju jednak nie dostrzegłem zwierzęcia.
-Proteo?-powiedziałem z nadzieją, lecz nie dostrzegłem żadnego ruchu czy też odpowiedzi w postaci szczekania.
Wyjąłem z szafy czyste ubrania, przebierając się we właściwe ciuchy. Następnie ruszyłem na poszukiwania psa.
-Proteo?-chodziłem po korytarzu, lecz nadal nie było mi dane dostrzec mojego zwierzęcia.
Moje kroki były coraz szybsze, chciałem mieć z głowy poszukiwanie tego worka pchieł. W końcu wyszedłem na dwór i zobaczyłem tam zwierze biegające za patykiem.
Zrobiłem jeszcze kilka kroków do przodu, aby zobaczyć kto zaintersował się moim psem, lecz nikogo nie widziałem. Dziwne.
-Proteo!-krzyknąłem, przez co zwierze spojrzało w moim kierunku.
-Chodź tu-warknąłem, na co ten ruszył w moim kierunku.
Nie myśląc długo ruszyłem w kierunku pokoju wraz z moim pupilem, gdy nagle ktoś zasłonił mi oczy.
Przez chwilę zdębiałem, lecz doskonale wiedziałem kto to. Znałem jego perfumy, zapach. Z resztą smak też.
Odwróciłem się w stronę gościa, który stwierdził, że stanę się ślepym mnichem.
-Film nadal aktualny?-uśmiechnąłem się lekko w jego stronę.
-A nie zrobiłeś sobie krzywdy?-popatrzył na mnie badawczo.
-Gabriel, błagam...nie zaczynaj tego tematu. Po prostu chciałem się oderwać od siedzenia tutaj.
-Nie możesz poczekać?
-Nie Gabriel, nie mogłem-westchnąłem ciężko, po czym ruszyłem z psem do siebie.
-Przyjdź za chwilę-usłyszałem jego głos za sobą przez co kiwnąłem tylko dla siebie głową.
Wchodząc do pomieszczenia wziąłem miskę zwierzęcia i nalałem do niej czystej wody.
Pogłaskałem zwierze, po czym zabrałem kupione rzeczy, ruszając do pokoju obok, gdzie już znajdował się chłopak.
Przeszedłem przez te cudowne drzwi z Ikei i spojrzałem na Gabrysia, który czekał z laptopem.
-Wybrałeś coś?-zapytałem usadawiając się obok niego.
-Możemy zobaczyć jakiś horror albo Batmana.
Spojrzałem na chłopaka z litością. Tylko nie batman! Ten gościu w czarnych rajtuzach nie przypadł mi do gustu, ewidentnie wole filmy Marvela, o czym też świadczy mój piękny kubek, który zmienia swój napis.
-To może horror?-zaproponowałem aby uniknąć faceta nietoperka.
-Dlaczego nie Batman?-zapytał lekko zaskoczony.
-Nie lubię DC-westchnąłem-ale mogę obejrzeć jeśli ci na tym zalezy.
-To będziemy losować.-rzekł.
Popatrzyłem na niego, po czym modliłem się aby to nie było nic głupiego.
Najlepsza była mina chłopaka, który znalazł jakimś cudem film pod tytułem "Sala Samobójców"
-Sa..Sla..co to jest? Jak to przeczytać?
-Sala samobójców.- rzekłem bez zająknięcia.
-To po tym języku dziwnym?
-Dokładnie.
-To coś innego..
Szukaliśmy filmu, przez większość czasu, więc udało nam się wpałaszować żelki jak i wypić piwo, które przywiozłem ze sklepu, przec co trochę zaczęło nam się w głowach mieszać.
-Słuchaj, ale ja ci mówię, że dom był zakluczony na klucz-zaśmiałem się, kiedy zaczęła znikać powoli wódka, która jakimś cudem znalazła się na szafce wraz ze szklaneczkami.
-A okno zamknięte na klamke?-zaśmiał się patrząc na mnie z dołu, gdyż siedziałem mu na biodrach.
-Dokładnie tak!-po tych słowach chciałem dopowiedzieć resztę głupiej historii, lecz Gabriel mnie pocałował. Czule i z nutką zachęty.
1056
Przepraszam.
Gabi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz