3.30.2019

Od Venus CD Diego

-Co tam robisz?- usłyszałam głos chłopaka.
Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam rozwaloną wargę i usztywnioną rękę.
-To nieźle cię ten chuj załatwił. Normalnie wykastruję go tępymi narzędziami i wsadzę jaja do gardła.
-Co, skąd wiesz?- spytał zdziwiony.
-Gabryś zasłyszał, że przyszedł ktoś kto się podawał za twojego chłopaka.
-Oh.
Przysunęłam się do chłopaka i objęłam go ramionami za szyję przytulając. Po chwili poczułam ręce na talii i to jak chłopak ściąga mnie do siebie.
-Czego od ciebie chciał?- spytałam.
-Żebym do niego wrócił.
-Nie zrobisz tego?
-Nie, musiałbym zwariować.
Wtuliłam się mocniej w chłopaka i splątałam nasze nogi. Moją pierwszą myślą jak go zobaczyłam było mu wypomnieć, że w ogóle rozmawiałam z Francisem, ale patrząc na jego stan zrozumiałam, że teraz potrzebuje tylko wsparcia. Widać po nim było, że coś jeszcze się wydarzyło, lecz próbował to zamaskować. Mogłam z niego wyciągać co się stało, ale ufałam mu, a jeśli będzie chciał powiedzieć co się stało to po prostu to zrobi. Poleżeliśmy tak jeszcze chwilę po czym zarządziłam, że pora wstawać i iść na trening. Trening czyli w tym przypadku Diego wsiądzie na Almę, a ja na Asa. Oczywiście chłopak sprzeciwiał się, że da radę wsiąść na ogiera, ale po jakimś czasie udało mi się go przekonać do kobyłki. Ubraliśmy się w odpowiednie rzeczy i wyszliśmy do stajni. Diego poszedł sprowadzić sobie Almę z wybiegu, a ja wyprowadziłam ogiera na stanowisko.
-Twój właściciel znowu się uszkodził, wiesz? Ale za niedługo będzie sprawny i już Ci nie da spokoju- mówiłam do konia.- Jedziemy w teren. Zadowolony?
Koń jakby wszystko zrozumiał parsknął zadowolony. Gdy skończyłam go czyścić akurat do stajni wszedł brunet ze swoim drugim wierzchowcem, który był w miarę czysty. Szybko się osiodłaliśmy i wyjechaliśmy na jedną z dużych łąk, na której nie stały konie. Rozstępowaliśmy konie, a następnie zakłusowaliśmy. Nie miał być to teren, teren tylko raczej trening w terenie. Obydwa konie chodziły bardzo dobrze, a Asowi o dziwo nie odwalało zbyt mocno co nie znaczy, że nie pokusił się o jednego czy dwa barany. Po klusie przeszliśmy do galopu gdzie robiliśmy koła, wolty i tym podobną magię. Po około godzinie przeszliśmy do stępa i pojechałam na bezpieczną odległość do chłopaka.
-To może teraz pojedziemy się rozstępować do lasu?- zaproponowałam.
-Okej.
Wyjechaliśmy z łąki i zaczęliśmy jechać jedną ze znanych nam ścieżek. Jechaliśmy w ciszy, którą po chwili przerwał głos chłopaka:
-Francis mnie pocałował.
-Nic więcej Ci nie zrobił?
-Nie. Nie jesteś zła?- spytał niepewnym głosem.
-Nie, to on cię pocałował, nie ty jego, a ufam Ci, że tego nie odwzajemniłeś.
Chłopak uśmiechnął się i zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Po około trzydziestu minutach wróciliśmy do stajni. Konie zostały wystawione na dwór, a my wróciliśmy do akademii. Przebrałam się w jeansy i kowbojki i powiadomiłam Diego, że wrócę za dwie godziny i zaczniemy się pakować. To już jutro rano będziemy jechać na ślub, a wolę się już spakować niż potem się martwić, że czegoś nie mamy. Weszłam do stajni i skierowałam się do boksu Rimy. Pogłaskałam klacz po ganaszu i dałam smaczka po czym wyprowadziłam z boksu. Nie miałam kompletnie pomysłu co bym mogła zrobić na treningu, a Patricka nie było, więc tylko przeczyściłam klaczy kopyta i założyłam halter na pysk. W rękę wzięłam cordeo i udałam się przed stajnie. Wskoczyłam na grzbiet klaczy i zadowolona ruszyłam. Rima miała tak miękki chód i była mało wykłębiona dzięki czemu nic mnie nie bolało. Wjechałam na halę i ruszyłam kłusem. Dziewczynka dobrze reagowała na sygnały, gdy chciałam skręcać czy zmienić tempo, więc pozbyłam się haltera i założyłam cordeo. Podobnie jak wcześniej klacz chodziła super, miała tylko lekki problem z zabieraniem zadu przy spinie. Godzinę później skończyłam jazdę i wypuściłam klacz na łąkę. Został mi tylko Casper, jednak dzisiaj nie miałam ochoty na niego wsiadać, więc wzięłam halter, pas do lonżowania i lonżę po czym poszłam na round pen. Nie robiłam niczego niezwykłego, jedynie popracowałam nad prawidłowym wygięciem i utrzymaniem tempa. Po pół godzinie skończyłam pracę i Casper poszedł na tą samą łąkę co Rima. Odłożyłam swoje rzeczy do siodlarni i wróciłam do pokoju gdzie się umyłam i ogarnęłam. Po tym poszłam do pokoju chłopaka, który siedział nad walizką i pakował ubrania. Po spytaniu jak mu idzie odparł, że prawie wszystko ma już gotowe, jedynie musi jeszcze spakować kosmetyczkę. Gdy to zrobił jeszcze raz upewniliśmy się, że wszystko jest i poszłam do siebie również się pakować. Gdy to zrobiłam zanieśliśmy auta do torby i poszliśmy spać, by nie być zmęczonym w drodze.

×××

Byliśmy już w drodze do domu Alicji, a właściwie zostało nam ostatnie dwadzieścia minut. Cała droga minęła nam szybko na rozmawianiu i śpiewaniu. Również zmienialiśmy się co jakiś czas dzięki czemu nie byliśmy jakoś mocno zmęczeni. Po wyjściu z auta przywitała nas Alicja mówiąc, że jej narzeczony wróci późno, bo jest w pracy. Oczywiście nie obyło się bez przytalusów i długiej rozmowy. Diego poznał się z Alicją i wyglądało na to, że raczej się polubią. Po dwóch spędzonych godzinach siostra Gabriela zagoniła nas do jednego z pokojów gościnnych gdzie mieliśmy się przespać co też uczyniliśmy. Nasz drzemka trwała w miarę krótko bo trochę ponad godzinę. Po wstaniu zeszliśmy na dół gdzie zjedliśmy obiad, a potem zaczęliśmy się rozpakowywać. Do ślubu mieliśmy jeszcze dwa dni co znaczyło, że do tego czasu Alicja zabierze nas parę razy na zwiedzanie. Tego nigdy nie mogła sobie odpuścić. Po skończeniu jedzenia ubraliśmy się i wyszliśmy na podwórko gdzie siedział również Gabriel z Manuelem. Zdziwiłam się widząc tego drugiego, bo do końca myślałam, że jednak się nie przełamie i nie pojawi, ale jednak to zrobił. Usiedliśmy na przeciwko nich i złapaliśmy kubki z ciepłym napojem w dłonie. Zaczęliśmy rozmawiać o tym jak ma wyglądać ślub, kto będzie i co będzie oraz obgadaliśmy, że zrobimy im po drodze bramę. Oczywiście nie tylko my mieliśmy taki plan, lecz warto było wspomnieć. Wkrótce również się pojawił Nico- narzeczony Alicji. Okazał się całkiem sympatyczną osobą, był bardzo energiczny, ale potrafił być też spokojny. Po skończeniu napojów zostaliśmy wszyscy wyciągnięci na spacer. Muszę przyznać, że to miejsce znacznie różniło się od Karoliny. Widoki były wręcz olśniewające. Mijaliśmy dużo barwnych roślin, a czasami nawet można było dojrzeć jakiegoś zwierzaka.

Diego?
1018 słów.
Takiego shitu jeszcze nigdy nie napisałam.
Mozesz opisać wszystko tylko ślub zostaw mi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz