Bo ten słodki Aniołek zasługiwał na coś więcej. Może i brunet znał go ledwie kilka godzin, ale zdążył dowiedzieć się wystarczająco. Chłopak był miły, dobry, wyrozumiały, a przede wszystkim, kochał swoich bliskich i na pewno poświęciłby wszystko dla ich szczęścia. Dla szczęścia, które jemu również się należało. Dlatego właśnie Adam nie powinien się w to mieszać. Mógł się bawić i flirtować, kraść pocałunki... Mógł zachowywać się jak przywykł przez ostatnie miesiące, ale nie wolno było mu przekroczyć granicy. Nie chciał się angażować w coś, z czego ostatecznie nie miało prawa wyjść nic dobrego. Bo nie ważne jak bardzo, by się starał, finalnie i tak skończyło by się tylko na kolejnych ranach, porzuceniu i samotności. Po tym, co zrobił, nie miał prawa oczekiwać dla siebie nic więcej. Nie zasługiwał na niczyją miłość.
- Jeśli chcesz, możesz jechać z Aniołkiem - powiedział do Blue, gdy kot został już wymiziany i zbierali się do odjazdu. Dziewczyna popatrzyła na niego z lekkim zaskoczeniem na twarzy, które zmieniło się w szeroki uśmiech.
- I odebrać ci kolejną szansę na przytulanki z Ro? Bardzo chętnie... Ale ten kociak jest słodszy od was obu, więc wolę przesiedzieć caaaaałą drogę z nim na kolanach. Amorek jest twój... Przynajmniej tym razem, więc korzystaj póki możesz - odpowiedziała, dając chłopakowi znać, że w przyszłości łatwo się od niej nie uwolni. Ona i Ronan, byli najwyraźniej w pakiecie.
Adamowi pozostało więc tylko podejść do czekającego przy motorze blondyna i wziąć do ręki podany kask. Uśmiechnął się odruchowo, lustrując sylwetkę kierowcy w ochronnym stroju, który może nie mógł się równać z tym do konnej jazdy, ale i tak dodawał mu punktów na skali uroku. Nie potrafił oprzeć się tej szczupłej sylwetce, złotym lokom, oczom o barwie czekolady, lekko różowym ustom... Nie chciał zniszczyć czegoś tak pięknego. A jednak usiadł za nim i objął go w tali, przysuwając się na ile było to możliwe. Czuł jego ciepło oraz napięte mięśnie, a ta bliskość sprawiała, że czuł się... lepiej? Trudno było mu to określić, ale na pewno chłopak miał na niego jakiś wpływ, przez który czuł się jak kot pragnący uwagi i pieszczot. Wiedział czego nie powinien robić, a jednak działał na przekór własnym ostrzeżeniom, a to na pewno było niebezpieczne. Dla nich obu.
- Powtarzać tę samą mantrę co poprzednio, czy na powrót w jednym kawałku, jest inny repertuar? - Zaśmiał się cicho przypominając sobie, jak prawie umarł silnik pojazdu, gdy wcześniej jechali.
- Nie, tekst jest ten sam - odparł z powagą chłopak, gładząc delikatnie kierownicę. - Dajesz motorku - wypowiedział słowa wsparcia, zanim odpalił napęd maszyny, która z głośnym oporem, ale jednak, ruszyła z miejsca.
***
- Jezus w mordę Maria kurwa, wczoraj wszystko było dobrze! - Ta bardzo wyważona, i opanowana wypowiedź była pierwszą reakcją blondynka na silnik, który mimo ich żarliwych modlitw, postanowił zdechnąć na środku... Cóż, zupełnego zadupia.
- Spokojnie, Aniołku, to nie jego wina. Jestem w ogromnym szoku, że rozkraczył się dopiero teraz - stwierdził Adam, stojąc obok niego z dłońmi w kieszeniach. - Masz telefon, co nie? Może ktoś nas jeszcze poratuje i nie umrzemy tu z głodu, pragnienia, czy tam zabici przez psychiczne dzieciaki, sławiące kukurydzianego boga - dodał wesoło, chcąc żartem poprawić im obu nastrój.
- Nie pomagasz. - Najwyraźniej chłopak był za bardzo zirytowany, by docenić jego literackie poczucie humoru.
- Może i mam w zanadrzu parę talentów, ale na zepsuty motor nic nie poradzę, więc zamiast się wściekać równie dobrze, możemy po prostu poczekać na ratunek i cieszyć się swoim towarzystwem. - Oparł się o motor, obserwując Ronana, prawdopodobnie szukającego na telefonie numeru ojca. - Nie żebym nie lubił Blue, ale zdążyła mnie zmęczyć swoją obecnością. O wiele bardziej wolę być z tobą sam na sam - oznajmił, puszczając mu oczko z lekkim uśmiechem, który można by uznać za łobuzerski.
- Mały Diabełek z ciebie - odpowiedział Aniołek, kręcąc głową, niby w geście frustracji, a jednak wydawało się, że nastrój odrobinę mu się polepszył. - I radzę przyzwyczaić się do Blue. Podejrzewam, że z jakiegoś powodu jednak tu jest - dodał, przykładając smartfon do ucha.
- Innego niż robienie za przyzwoitkę, podpuszczanie mnie i robienie sobie żartów?
- Bardzo możliwe - odparł krótko, zanim zajął się wyjaśnianiem ojcu całej, kłopotliwej sytuacji. - Będą jak najszybciej. - Patrząc na to ile zajęło im samo dojechanie na miejsce, nie zapowiadało to zbyt prędkiego ocalenia.
- No nic, przynajmniej po... - Brunet miał już powiedzieć coś o ładnej pogodzie, gdy nagle poczuł na twarzy coś mokrego. Najpierw jedna kropla, później następna i następna i... - Kurwa. - Zaczął padać deszcz.
- Czy właśnie myślałeś o ładnej pogodzie? - zadrwił jego towarzysz.
- Czyli czytanie w myślach też mam zaliczyć do twojej puli zdolności magicznych? - Adam ściągnął kurtkę i pociągnął chłopaka za nadgarstek, by stanął bok, po czym narzucił im obu nieprzemakalny materiał na głowy, w ramach prowizorycznej ochrony. - Choć przyznam, że prędzej podejrzewałbym cię o oklumencję - dodał, obejmując go ramieniem, by było wygodniej i odrobinę cieplej, bo zanosiło się na dłuższy czas marznięcia.
- Oba są możliwe. Razem - odpowiedział na zarzuty, unosząc lekko kącik ust i przysuwając się bliżej. - Nie umiesz czytać mi w myślach, więc...
- Albo ciebie cholernie trudno przejrzeć, albo ja jestem beznadziejnym magiem, a że to drugie nie może być prawdą, stawiam na pierwsze. - Japończyk odruchowo sięgnął wolną ręką do dłoni chłopaka i zaczął bawić się jego skórzanymi bransoletkami.
- Jasne - odpowiedział mu Ronan ze śmiechem, opierając brodę o jego ramię.
Chwilę tak stali razem, dzieląc się ciepłem i starając się ignorować wilgoć, którą powoli nasiąkało ubranie. Odgłos kropel, uderzających w kurtkę, motor oraz wszystko dookoła miał w sobie coś relaksującego i cisza między nimi nie wydawała się uciążliwa. Wręcz przeciwnie, było w niej coś uspokajającego, niemal miłego, różnego od ich ciągłych flirtów i słownych potyczek, a jednak równie przyjemnego. A może nawet bardziej. Adam nie pamiętał już kiedy ostatnio był z kimś tak blisko, po prostu będąc razem, bez słów, bez zbędnego ruchu. Dlatego też, ten moment wydał mu się w pewien sposób bardziej intymny i niezręczny, niż wszystkie ich poprzednie igraszki. I to znowu przypomniało mu, na co nie mógł sobie pozwolić.
- Ronan… - zaciął się, nie bardzo wiedząc, co w ogóle chciał powiedzieć, więc znowu zamilkł, licząc, że chłopak to zignoruje. Bo co miał zrobić? Wspomnieć o rozmowie z Blue? Przecież nawet nic ich jeszcze nie łączyło, poza wygłupami. I dopóki tak było, powinno być ok... chyba.
- Adam? - Oczywiście, że Aniołek musiał się odezwać.
- Myślisz, że Jane naprawdę jest wampirem? Niby chodzi na słońcu i się nie pali ani nie świeci jak brokat, ale jestem prawie pewny, że... - Ok, nawet on musiał przyznać przed sobą, że był to kiepski i mało wiarygodny unik, więc widząc podejrzliwe spojrzenie towarzysza, znowu przerwał wypowiedź. W końcu wziął głęboki wdech i wbił wzrok w przemakające adidasy.
- Nie sądzę, by była wampirem. Nie pije krwi. - Odpowiedź chłopaka była wstępem do kolejnej chwili ciszy, tym razem takiej, która wydała się brunetowi uciążliwa, więc choć nie chciał, znów zabrał głos.
- Nie o to miałem zapytać... Tak właściwie nie chciałem pytać o nic. Po prostu... - I co teraz? - Nie jestem księciem z bajki - brzmiało to dziwnie i było zupełnie wyrwane z kontekstu, ale chyba najbardziej zbliżało się do tego, co siedziało mu w głowie. Gdy spojrzał na blondynka dostrzegł zdziwienie na jego twarzy, które zaraz przyćmił lekki uśmiech.
- A myślałem, że po prostu radzisz sobie lepiej niż Giselle. - Teraz z kolei to Adam uniósł brwi zbity z tropu.
- Kto?
- Księżniczka z bajki, która trafiła do prawdziwego świata - wyjaśnił mu Aniołek. - Zabawny film. Moja mama go uwielbia.
- Według Jane, to ty jesteś księżniczką. Księżniczką, która potrzebuje księcia i prawdziwej miłości, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało - stwierdził brunet, uśmiechając się mimo, że wcale go to teraz nie bawiło, a Ronan westchnął i odsunął się na tyle, na ile pozwalała mu ograniczona przestrzeń pod kurtką.
- Po pierwsze, nie jestem księżniczką. Po drugie, nie chcę księcia. Po trzecie, zajebię Blue. I po czwarte... Co chcesz przez to powiedzieć? - No właśnie, co? Adam nie miał cholernego pojęcia.
- Nie wiem - powiedział szczerze i dopiero po chwili namysłu, kontynuował. - Chyba po prostu, próbuję powiedzieć, że nie jestem odpowiednią osobą do... - Nie umiał nawet dobrać odpowiednich słów, więc sfrustrowany wydał z siebie odgłos w stylu wkurzonego Fenrisa. - Nie mam nic przeciwko naszej zabawie, wręcz przeciwnie, podoba mi się, ale... Tylko dopóki to zabawa. Nie zasłu… Nie potrafię się zaangażować i chcę to ustalić zanim posuniemy się za daleko. Zanim ktoś zostanie zraniony, a Jane urwie mi za to głowę - zakończył z prychnięciem, w stylu "jakby potrafiła".
- Nie umiesz w odgłos Fenrisa - osądził blondyn, po chwili analizowania jego słów i skinął głową. - I ok. Tylko zabawa. Żarty. Rozumiem. - Japończyk miał wrażenie, że ton wypowiedzi zabrzmiał chłodniej niż zwykle.
Oczywiście, nawet gdy chciał zapobiec spieprzeniu wszystkiego i tak to robił. Nie miał zamiaru znowu uciąć rozmowy, ani zepsuć atmosfery między nimi, bo cholera podobało mu się to, co mieli, czymkolwiek to było. Dlatego spojrzał na Aniołka z udawanym oburzeniem i dźgnął go palcem w pierś.
- Nie umiem? No to jak twoim zdaniem powinien on brzmieć?
1541 słów
Ronan? Jakaś demonstracja? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz