Siedziałem na przeciwko chłopaka i tłumaczyłem mu każde niezrozumiałe dla niego słowo, bo kto by przypuszczał, że zapyta mnie jak jest samochód, klub nocny czy orgazm. Choć patrząc na niego, to wszystko jest możliwe. Dziwię się, że nie zapytał mnie jak jest dziwka na ulicy, ale może pomińmy ten temat.
Chłopak kilka razy się zaśmiał, więc atmosfera trochę się rozluźniła, przez co poczułem się lepiej. Nie chciałbym aby przez całą naszą rozmowę napięcie wiszące w powietrzu było tak gęste, że można by je kroić nożem.
Fakt, ja sam mogę się obwiniać o to co się stało, i pewnie będę to robił przez dłuższy czas, lecz mam nadzieje, że było tak jak mówił Gabriel. Nie chcę stać się pośmiewiskiem wśród wszystkich uczniów czy też nawet nauczycieli, bo kto by się nie śmiał z takiego kolegi jak ja.
Skoro nikomu nie było do śmiechu, aby to ukazać, nie znaczy to, że wszyscy będą ignorować moje zawieszenie w strzemionach.
***
Czas płynął nie ubłagalnie, więc podniosłem swe cztery litery, aby wziąć leki, a następnie zagadnąłem do mojego miśka, gdzie byłem nachalny. Co poradzić, że on tak na mnie działa?
-Gabiś, co powiesz na to aby się gdzieś przejść?
-Gdzie ty chcesz chodzić?-popatrzył na mnie unosząc delikatnie swoją brew.
-Gdziekolwiek.
-A nie lepiej pooglądać seriale, czy filmy?
Zaczyna się. Znowu troska, znowu będzie się rozchodziło o to, abym dużo nie chodził, nie przemęczał się. Fakt nie powinienem tego robić, ale co ja poradzę, że ja chcę. Teraz, zaraz, natychmiast.
Jestem cierpliwy, lecz to nie znaczy, że mam jej po uszy. Ona jest tylko dla zwierząt i Gabriela. Dla siebie nie mam jej ani troche. Z resztą jak szacunku do życia.
-Jeśli chcesz coś oglądać, to za jakieś dwie godziny, muszę jeszcze coś zrobić.
-No dobra, to widzimy się u mnie-uśmiechnął się delikatnie, po czym wyszedł.
Cos go trapi, nie mam pojęcia co ale postaram się czegoś dowiedzieć. Przynajmniej mam taką nadzieję, że mi powie, choć widząc jego wyraz twarzy niczego nie jestem pewien.
Wzdychając ciężko otworzyłem szafę, aby znaleźć jedną rzecz, jedna mała cholerna rzecz. Kurwa gdzie jest to cholerstwo?!
Postanowiłem przystawić siobie krzesło, aby zobaczyć czy nie ma tego na szafie, jednak nie znalazłem tam rzeczy, której szukam.
Czując już zrezygnowanie zerknąłem pod łóżko, dostrzegając karton.
No w końcu!
Wyjąłem pudełko, a następnie jego zawartość.
Wstałem, zabierając w ręce kurtkę. Cóż to co chcę zrobić nie jest specjalnie mądre, lecz potrzebuję adrenaliny.
Gdy stwierdziłem, że to jednak dobra decyzja ubrałem się w strój i ruszyłem w stronę garażu, gdzie dostrzegłem swój kask. Był on nieźle porysowany, ale co ja mogłem poradzić? To wszystko wina ojca, nadal będę go obwiniał.
Na szczęście gogle nie były zbite.
Otworzyłem bramę i wyprowadziłem quada, po czym ją zamknąłem.
Zakładając kask, miałem przed oczyma czarny scenariusz, który niestety był realny. Starałem się odrzucić te myśli, jednak one nie dawały mi spokoju.
-Kurwa, odjebcie się..-warknąłem pod nosem zirytowany obrazami, jakie przelatywały mi przed oczyma.
Wkurwiony, sięgnąłem do kieszeni po kluczyki i odpaliłem Raptorka, który od razu ruszył dość mocno. No tak, a końcu to nie jest KTM, który jest już na złomie..
Starałem się jechać dość spokojnie, patrząc na fakt, że cały czas boli mnie ręka.
Objechałem pół miasta, aż w końcu zatrzymałem się pod marketem i ruszyłem do środka, aby kupic jakieś duszki, czy też jakieś picie, które będzie nam odpowiadać.
Szukałem dość długo jak na mnie, bo nie wiedziałem co mam konkretnie zabrać. Za duży wybór pogubiłem się z tym wszystkim, ale w końcu stwierdziłem, że wezmę coś gazowanego i po dwa piwa, przy okazji poprosiłem panią o paczkę papierosów, lecz oczywiście przy kasie musiało mnie spotkac to co zawsze. Na chuj ja się goliłem? Ktoś mi przypomni?
Pokazałem ekspedientce kawałek plastiku z moim wiekiem, lecz zdjęcie się trochę różni, poniewaz nie mam tam tunelu i wyglądam jak jeszcze większe dziecko ze stojącymi jak bądź włosami.
-Będę musiała wezwać ochronę.
Ja pierdole serio?!
-Utrudnia tylko pani mi życie-warknąłem widząc, że w moim kierunku idzie napakowany debil.
Kobieta odstawiła moje zakupy na bok i zajmowała się innymi klientami.
-Proszę ze mna-rzekł mężczyzna, który nie dośc, że był raz wyższy to cztery razy grubszy ode mnie.
Poszedłem z nim na zaplecze, gdzie ten pogroził mi policją.
Pokazałem mu nawet moje prawo jazdy jednak ten stwierdził, że ukradłem je oba.
Ja pierdole, co za ludzie!
-Kurwa słuchaj mnie uważnie jeśli zaraz nie dasz mi wyjść to inaczej porozmawiamy..
Powiedziałem, to tak pewnie, że mężczyzna zaczął mnie wypytywać o czym ja w ogóle mówię.
-Jeśli chcesz gdzieś dzwonić, to proszę, masz dziesięć minut, nim zadzwonie z oskarżeniami o kradzież dowodu, karty płatniczej oraz prawa jazdy.
Wybrałem szybko numer Gabriela, po czym oparłem się o ścianę, gdyż nie wziąłem leków.
-Gabriel, jeśli nic nie robisz, to możesz przyjechać do marketu, tego pierwszego co jak skręcasz w prawo jest?
-Coś się stało?
-Twierdzą, że ukradłem komuś dokumenty i chcą dzwonić po psy...-warknąłem i czekałem czy mój wybawiciel przyjedzie.
820
Gabiś?
Napisałem. Przepraszam za czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz