Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nino. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nino. Pokaż wszystkie posty

1.25.2020

Od Nino cd. Andrew

Nie mogłam zasnąć, nawet nie wiedziałam z jakiego powodu. To wcale nie tak, że przypomniałam sobie o nowej szkole, do której miałam zacząć chodzić w mieście. Nigdy w życiu!
Boże, na śmierć o niej zapomniałam. Gdyby nie mama, to chyba w ogóle bym nie pamiętała. Na dobrą sprawę jednak zaczął się weekend, więc miałam czas, żeby oswoić się z tą myślą. Najgorsze chyba było jednak to, że to nie Japonia, a Stany Zjednoczone. Angielski może i znałam tylko dzięki szkole, jak i prywatnym lekcjom narzuconym przez ojca, ale kultura kompletnie się różniła. Czułam się trochę dziwnie z wieścią, że nie będę nosiła mundurka szkolnego.
Dlatego większość nocy przeleżałam z Haną na mojej kołdrze, którą gładziłam po grzbiecie. Zwierzak sam chyba stresował się nowym otoczeniem, bo kiedy zamknęłam ją w klatce postawionej na komodzie naprzeciwko mojego łóżka, szalała jak tornado i nie chciała się uspokoić. No i żeby nie zrobiła sobie krzywdy, wzięłam ją do siebie. Jednak znając ją, rano już jej nie zobaczę przy sobie, tylko w jakiejś szczelinie, którą sobie zwiedzała. Mam nadzieję, że nie będę musiała znikąd jej wyciągać, bo się zaklinowała. Kilka razy tak było.
Po jakimś czasie w końcu zasnęłam, nie mam pojęcia, która to była godzina. Obudziłam się jednak zaraz po jedenastej. O mały włos uniknęłam spadnięcia z łóżka na ziemię.
Bezpiecznie oddaliłam się od brzegu i wstałam, siadając po turecku i opierając się o ścianę. Ziewnęłam, przeciągnęłam się i odgarnęłam blond kosmyki z twarzy. Na parapecie obok łóżka znajdował się czarny zegar elektroniczny, który wyświetlał godzinę na biało.
Spojrzałam na zwiniętą kołdrę, szukając w niej czarnej sierści szczurzycy. Nie znalazłam jej.
- Haanaa, gdzie jesteś – zagadałam, powoli zsuwając się do krawędzi materaca. Stanęłam już na nogach, ubrana tylko w piżamę z krótkim rękawem i szortami z Hefalumpem, słonikiem z „Kubusia Puchatka”. Przeszedł mnie chłodny dreszcz, przez który zgrzytnęłam zębami.
Wczoraj zdołały przyjechać jeszcze wszelkie moje kartony z ubraniami i innymi rzeczami, czy „duperelami” - jak to lubiła je nazywać moja mama. Zdążyłam zająć się tylko połową ubrań, bo potem zrobiło się zbyt późno. Pamiętam jednak, jak układałam część moich ciepłych dresów. Muszę je założyć.
Na szczęście szybko je odnalazłam. Ułożyłam je w górnej półce w komodzie. Nasunęłam szary materiał na nogi, o mało co się nie potykając i przewracając. Tylko cudem uniknęłam bliskiego spotkania z podłogą. I przyznaję, że dzięki temu dostrzegłam jasny ogon Hany, który wystawał z jednego z otwartych pudeł. Znalazłam ją!
Od razu podeszłam do kartonów i zajrzałam do szczurzycy, która wystawiła do mnie swój pyszczek.
- No cześć – rzekłam, biorąc ją na ręce. Zwierzak jednak zaczął skubać moją dłoń. Jej ząbki delikatnie szczypały moją skórę, co w zasadzie sprawiało, że mnie łaskotała.
Już chciałam się jej zapytać, co jest – jakbym oczekiwała, że mi odpowie – gdy odezwał się mój brzuch, oznajmiając mi swoim głośnym burknięciem, że jestem… głodna. Dobra, chyba sprawa wyjaśniona!
Zgarnęłam sobie Hane na ramię i narzuciłam na siebie jeszcze bluzę Naokiego, którą sam mi dał przed wyjazdem. A raczej… dowiedziałam się o niej, gdy wczoraj się rozpakowywałam. W kieszeni umieścił kartkę z napisem: „Żebyś pamiętała, że jestem przy tobie”. No i… pachniała jego perfumami!
Jezu, jak ja za nim tęsknie.
Wyszłam w końcu z pokoju i zeszłam na parter akademika dla uczniów. Szybko zjadłam jakieś śniadanie, znalazłam coś dla Hany i wróciłam do siebie. I wbrew pozorom, widziałam zaledwie dwie, może trzy osoby, ale i tak z nimi nie rozmawiałam.
Po wejściu do pokoju przypomniałam sobie o umówionym spotkaniu z Adrew o trzynastej. Kontrola czasu – dochodziła dwunasta.
Jeśli zbiorę się w mniej niż godzinę, to jeszcze ogarnę jakieś pudła. A więc pora się ubrać w coś normalnego.
Wczoraj wspominał o oprowadzaniu… ale nie sprecyzował czy pieszo, czy konno. Może nie powinnam ryzykować i ubierać spódnicy? Poza tym po sprawdzeniu pogody w telefonie stwierdziłam, że za zimno. Zdecydowanie spodnie!
Wzięłam więc te same dżinsy, które miałam wczoraj oraz fioletowy sweter z wyciętym kołnierzem w serek.
Porządnie umyłam zęby i twarz, zrobiłam lekki makijaż, a także rozczesałam włosy. Postawiłam na skarpetki z pyszczkiem kota i na moje Nike’i. Po dopakowaniu jeszcze do worka telefonu wraz z portfelem, chusteczkami, pomadką i gumą do żucia byłam gotowa. Jeszcze tylko kurtka i szal i mogę wychodzić!

Andrew?
693 słów

1.10.2020

Od Nino cd. Andrew

Po okrzyczeniu tamtych mężczyzn sama chciałam pobiec za Goldenem. Zdziwiłam się, gdy kompletnie obcy mi chłopak powiedział, że postara się go złapać. Nawet nie wiem, czemu mu uwierzyłam!
Odkąd pamiętam, skoczek był nieufny i krnąbrny. Trzeba było sobie zaskarbić na jego zaufanie i mi oraz mojej mamie się udało. Może jeszcze jednemu stajennemu z jego starego "domu" w Japonii.
Jednak teraz, mój ukochany uciekinier, przyjaciel i tchórz o złotawym ubarwieniu stał przy mnie tak grzecznie, jak prawie nigdy, będąc przyprowadzonym przez tego oto nieznajomego. A raczej już znajomego – w końcu dowiedziałam się, jak miał na imię. A brzmiało ono Andrew.
No niebywałe i byłam pod wielkim wrażeniem. Myślałam, że niemożliwym było przyprowadzenie wierzchowca, a jednak. Dalej nie mogłam wyjść z podziwu. I dlatego tak bardzo chciałam mu się odwdzięczyć.
Był prawie jak rycerz w lśniącej zbroi na białym koniu. Tylko ten przysłowiowy „rycerz” tak naprawdę „lśnił” na czarno, a koń był złoty. Zabawne.
- Kiedyś na pewno się wymyśli… - dodałam, znowu gładząc ogiera po chrapach. Były ciepłe i wilgotne, ale jakoś niekoniecznie mnie to obrzydzało.
Zapomniałam. Trzeba go odprowadzić do jego boksu. Kiedy Andrew oddalił się w poszukiwaniach, ja nie traciłam czasu i wyciągnęłam od jednego z tamtych mężczyzn, gdzie Golden Smile miał zamieszkać. Teraz sama go zaprowadzę. Rozejrzałam się po stajni, próbując przypomnieć sobie opisaną mi wcześniej drogę. Chyba… zapomniałam. No cudownie! Jęknęłam przeciągle, przenosząc swój ciężar ciała na ugiętą lewą nogę.
- Coś się stało? - zapytał brunet. Dalej stał przy mnie i Goldenie, jakby jeszcze na coś czekał. Może to i dobrze? Pewnie nie wie, który boks został podpisany jako „Golden Smile”, ale może mi pomóc w poszukiwaniach. W końcu poprzedni mężczyźni sobie już poszli, myśląc, że nie będą mi potrzebni. Zaczynam chyba tęsknić za Japonią.
Najpierw jednak musiałam się odchylić do tyłu, gdy koń gwałtownie ruszył swoim łbem na moje ramię.
- Goldie, co ci? - zapytałam, jakby oczekując od niego odpowiedzi. Dopiero po chwili do mnie dotarło – Hana!
Odruchowo skierowałam wolną rękę na szyję i dotknąwszy szczurzego czarnego futerka, nieco się uspokoiłam. Czyli była dalej ze mną, jak dobrze. Co nie znaczyło, że przy Golden Smile'u była „bezpieczna”. Ach ten zazdrośnik.
Wtem dotarło do mnie coś jeszcze. Nie odpowiedziałam na pytanie mojego „bohatera”. Niech to, znowu rozproszyli moją uwagę. Odwróciłam się do Andrew, nieśmiało się uśmiechając.
- Nie wiem, gdzie jest dla niego przygotowany boks – rzekłam. W odpowiedzi tylko się zaśmiał.
- Pomóc ci szukać?
- Jeśli byś mógł…
I po chwili ruszyliśmy w głąb stajni. Skoczek już drugi raz, za to ja pierwszy. I skutecznie moją uwagę przyciągały inne konie stojące w swoich boksach. W pewnym momencie zachciało mu się pogawędki z kolegą lub koleżanką, przez co gwałtownie podniósł głowę, ale szybko przyprowadziłam go do porządku.
Za to między mną i Andrew nastała cisza. Pora ją raczej przełamać. Bo na razie czuję się nieco niezręcznie.
- Jeszcze raz dziękuję ci, że znalazłeś Goldiego. Naprawdę jestem wdzięczna – zaczęłam, ponownie podejmując ten temat. Bardzo kreatywnie, zdaję sobie z tego sprawę.
- Już mówiłem, to nic takiego – zaśmiał się w odpowiedzi. No tak…
- Dla ciebie „nic”, a dla mnie jednak „coś”. Golden Smile nigdy nie garnął się do obcych i raczej ich unikał, a tym będąc nieposłusznym – wyznałam. Przez chwilę wpatrywałam się w swoje buty. Ukochane i brudne Nike’i, a jakże. - Dlatego to dla mnie takie ważne – dodałam, podnosząc głowę na chłopaka obok. On również się we mnie wpatrywał.
- Z kostką cukru dałem radę.
Naprawdę? To dziwne. Przecież…
- Przecież nawet jedzenie zwykle od obcych nie bierze – zaśmiałam się. Co się stało mojego ogierowi?
- No to najwidoczniej jestem profesjonalnym zaklinaczem koni! - zaczęliśmy się głośniej śmiać. Pewna dziewczyna, która szła nam z naprzeciwka, dziwnie na nas popatrzyła, przez co nieco się uciszyliśmy.
W pewnym momencie moją uwagę przykuł kary koń w boksie, na którym widniała tabliczka „Prince of Darkness”, a zaraz obok ukazał mi się napis „Golden Smile”.
- Znalazłam! - zawołałam, przystając. Jak dobrze, że jest.

Andrew?
655 słów

12.28.2019

Od Nino

- Stresujesz się, Nino?
Przeniosłam wzrok z widoków za oknem na mamę siedzącą obok. Czule trzymała mnie za lewą dłoń, delikatnie się uśmiechając.
Jechałyśmy do Impossible Horse Academy, same. No, może jeszcze z naszym szoferem i Haną śpiącą na moich kolanach. Drugie auto wiozące Golden Smile'a wyruszyło przed nami, bo samo wyciąganie go z przyczepy zajęłoby dużo czasu. Jeden z mężczyzn wynajętych do bezpiecznego przewiezienia i zaopiekowania się nim na czas „przeprowadzki” nie chciał zaakceptować faktu, że jeśli pojechalibyśmy w tym samym czasie, to pomogłabym z ogierem i poszłoby dwa razy szybciej. Za żadne skarby nie chciał mnie słuchać i już chciałam na niego nakrzyczeć, gdy mama mnie od tego powstrzymała.
- Ale tą całą akademią, czy tym, jak sobie poradzą z Goldenem? - odpowiedziałam, odwzajemniając jej uśmiech. Kobieta się zaśmiała.
- Tym i tym – powiedziała. Kąciki jej oczy delikatnie się zmarszczyły pod wpływem śmiechu.
- No to szkołą nie za bardzo. Szkoła, jak szkoła, albo mi pójdzie, albo nie. Za to dalej nie trawię tego, że mnie nie słuchali w sprawie Goldena. Przecież może zrobić sobie krzywdę w akcie paniki…
- Wszystkie będzie dobrze, Nino – Ścisnęła moją dłoń, jakby chcąc dodać mi otuchy. Znowu odpowiedziałam uśmiechem, po czym przeniosłam swoją uwagę na Hane, trochę wiercącą się podczas snu. Podniosłam prawą dłoń i zaczęłam delikatnie gładzić ją palcem po grzbiecie. Od razu się uspokoiła, a ja powróciłam do mijanych przez nas lasów.
Minęło zaledwie kilka dni, odkąd wyleciałam z Japonii, ale już tęskniłam za Naokim. Chciałam, żeby pojechał ze mną, przynajmniej mnie odwieźć, ale ojciec… Aż szkoda opowiadać. „Obiecuję, że będę do ciebie dzwonić co dwa dni!” - tak mówił mój brat. Ciekawe, jak długo dotrzyma tej obietnicy… Czułam w sercu całą tę naszą rozłąkę i powoli zaczynałam się obawiać, czy to jednak dobry pomysł, żeby wyjechać do szkoły jeździeckiej. No ale tego chciałam. W pewnym momencie myślałam, że Naoki każe mi odpuścić, ale ten bardzo mnie do tego zachęcał. Tak samo, jak zresztą mama.
Po godzinie jazdy mijaliśmy już bramę akademii. Wtedy poczułam skurcz w brzuchu, oznajmiający albo zbliżający się okres, albo w końcu początek stresu. Obstawiałam to drugie.
Wysiadłam z czarnego mercedesa, pomagając wejść szczurkowi na moje ramię. Otrzepałam jasnoniebieskie dżinsy i poprawiłam szary sweter. Zaczęłam rozglądać się po okolicy. Stanęliśmy przed dużym, szarym budynkiem posiadającym takie mini rondo. Po drugiej stronie stała przyczepa, bardzo przypominająca tą, w której miał jechać mój koń.
- Nino – usłyszałam za sobą głos mamy, na co się odwróciłam. Dzisiaj o dziwo miała na sobie swoje ulubione granatowe kimono, imitujące rozgwieżdżone niebo. Z opowiadań wynikało, że dostała je, gdy mój tata postanowił jej się oświadczyć. - Muszę pogadać jeszcze z kadrą, a ty może sprawdzisz, jak radzą sobie z Goldenem? Stoi tu jego przyczepa.
A więc jednak. Od razu ruszyłam z miejsca do pojazdu i z lekkim spięciem stwierdziłam, że Goldiego w środku nie było. Może jednak im się udało go wyprowadzić bez problemu…?
Ujrzałam przed sobą otwarte drzwi, więc podeszłam do nich i zerknęłam do środka. Ukazało mi się wejście do stajni i… duże zwierzę w kolorze złota siedzące na podłodze. No wiedziałam, że tak będzie!
Zrobiłam dwa kroki do środka i dostrzegłam jak znany mi wierzchowiec strzyga uszami. Mężczyźni rozmawiający kawałek dalej od siedzącego stworzenia zaprzestali swojej czynności i również mnie zauważyli.
Wtem Golden Smile gwałtownie wstał z ziemi i się odwrócił, a potem podszedł do mnie. Delikatnie dotknęłam jego chrap, gładząc go po pysku.
- Jednak się nie dałeś, co Goldie? - szepnęłam do niego, a on jakby w odpowiedzi do mnie mrugnął.
- Przepraszamy panią bardzo, już go odprowadzamy do boksu! - ktoś szarpnął za kantar i odciągnął ode mnie ogiera. Zdążył się on tylko obrócić, po czym zaparł się kopytami i ani śniło mu się ruszyć z miejsca. Dlaczego ludzie mnie nie słuchają!
Mężczyzna próbował mocniej pociągnąć konia, więc ten w końcu spanikował, stanął dęba, po czym ruszył kłusem w głąb stajni. No pięknie, teraz trzeba go gonić!

Ktoś?
650 słów

Uśmiechaj się do świata, a świat uśmiechnie się do ciebie

Jin Soul
Imię i nazwisko: Nino Tayuki
Wiek: 18 l.
Płeć: kobieta
Ranga: Intermédiairem
Grupa: II
Imię konia: Golden Smile
Praca: Przyjaciółka z gimnazjum Sachiko nieraz wykorzystuje głos Nino do swoich „projektów”. Nagrywa dla niej jakieś chórki do piosenek, choć zdarzają się i ich duety. Zawsze coś od niej dostaje jako fatygę w pomocy.
Miejsce zamieszkania: Mieszka w akademiku w pokoju numer 17.
Charakter: Blondynka to osoba nad wyraz pozytywna, optymistycznie patrząca na świat. Jej humor nie zna granic i jest w stanie śmiać się z byle głupoty jak potknięcie, przejęzyczenie się czy nawet kiepski (naprawdę suchy) żart. Trzeba przyznać, że kiedy ona się śmieje, to i wszyscy wokół, ale nie dlatego, że coś śmiesznego dopowiedziała. Po prostu jej śmiech jest zaraźliwy i głupio brzmi. Kiedyś padło określenie, że śmieje się jak zebra lub hamujący traktor, a bibliotekarka ze szkoły myślała, że się dusi i chciała wzywać karetkę. Ot, takie sobie przygody z jej humorem.
Jest też raczej miłą dziewczyną, zawsze do innych odzywa się z „Dzień dobry”, nawet jak jest godzina dwudziesta trzecia. Kulturalna z niej osoba, nienawidzi, jak ktoś komuś przeszkadza i wchodzi w słowo. Sama zawsze czeka, aż ktoś skończy mówić, żeby mogła zabrać głos. A jak jest to coś pilnego, to podnosi rękę w górę. Co się zatem dzieje, jak ktoś jest nieznośny i zaczyna ją irytować? Sama staje się wredna. Nie słucha, mówi o czymś innym, odcina się, rzuca sarkazmem lub ironią i w ogóle przeciwieństwo prawdziwej Tayuki. Dodać jednak trzeba, że nie jest dobra w docinkach, ripostach i kłótniach. W ogóle nie ma do tego ani głowy, ani wyobraźni.
Mówiąc o irytowaniu jej – co najbardziej denerwuje czarnooką? Naprawdę małe drobnostki i szczegóły. Najczęściej jak ktoś mówi jej o niskim wzroście i się z niej naśmiewa. Nie znosi tego.
Jednak co z jej odwagą? Wbrew pozorom to odważna kobieta i istnieje naprawdę mało rzeczy, których się boi. Horror o pierwszej w nocy? Z chęcią. Pająk w łazience? Zaadoptowałaby go. Spacer do opuszczonego domu? Jak najbardziej. Nadmienić muszę, że to wszystko znika, gdy w grę wchodzi Golden Smile i Hana. Często się o nich martwi, niepotrzebnie.
Dodać trzeba, że Aniołek to rozgadany człowiek. Kiedy ma okazję i pozwolenie, nawija niczym katarynka. I to nie tak, że mówi bardzo szybko czy niezrozumiale, wręcz przeciwnie. Każde słowo płynnie wypada z jej ust i rzadko zdarza jej się plątać język. Ponadto lubi poznawać nowe osoby, rozmawiać z nimi. Pytać się co u nich, jakie mają zainteresowania, jak w rodzinie i tym podobne. Każde słowo chłonie niczym gąbka. No i tu dowiadujemy się o jej perfekcyjnej wręcz pamięci. Nie no, żartuję – jej pamięć nie jest taka doskonała jak każdego zresztą. Ale za to ma prawdziwy talent do zapamiętywania twarzy i imion, tu już nie żartuję.
Niekoniecznie urodzona aktorka. Zawsze, kiedy próbuje skłamać, zaczyna się uśmiechać ze stresu lub się śmieje.
Jasnowłosa to kobieta rzetelna, zawsze z mocą przykładająca się do wszelkich zadań. Nie lubi robić coś na pół gwizdka. Jak się przyłożyć, to porządnie, prawda? Sprawia to też, że częściowo jest perfekcjonistką, choć nie zawsze to ukazuje. No i uparta z niej osoba. Postanowi sobie coś – musi to zrobić. I nie ma żadnych „ale”! Wtedy ciężko ją od czegokolwiek odciągnąć.
Aparycja: Nino to filigranowe dziewczę. Posiada zaledwie sto pięćdziesiąt centymetrów wzrostu przy wadze czterdziestu siedmiu kilo, a jej ciało, o dziwo, jest dosyć umięśnione. Kendo nieźle wpłynęło na mięśnie jej rąk, a jazda konna na nogi. Sprawia to, że wymiata wręcz w szpilkach, a każde buty są dla niej niczym kapcie. Dodać też trzeba, że płaski brzuch wygląda bardzo dobrze w zgraniu z niezłym tyłkiem i średniej wielkości biustem.
Z natury jest to blondynka, choć w sekrecie przed wszystkimi rozjaśniła jeszcze swoje delikatnie falowane włosy. Obecnie sięgają jej bioder, ale sama chce, żeby były długie go pupy.
Zamiast oczu posiada dwa węgle z iskierkami w środku. Zwykle ozdobione są eyelinerem i tuszem do rzęs, więcej makijażu nie jest jej do szczęścia potrzebne.
Styl dziewczyny jest dosyć powszechny, choć nadmienić muszę, że bardzo lubuje się w swetrach, zwłaszcza w tych z golfem. No i jako jeden z niewielu wyjątków lubi chodzić w spódnicach, zmieniając je dopiero w pokoju na ukochane dresy. Jeśli o buty chodzi, to w zwyczaju ma nie rozłączać się ze swoimi starymi biało-czarnymi Nike’ami, ale czasem znajduje lepiej pasujące obuwie i z nich rezygnuje.
Kolejnym jej małym sekretem jest zrobienie sobie tatuażu. Załatwiła jej go była przyjaciółka z gimnazjum, która otworzyła swój własny salon. Tatuaż znajduje się na karku i przedstawia trzy czarne motylki.
Historia: Ciemnooka całe swoje życie spędziła w Japonii, nie wyjeżdżała nawet poza okręg Tokio. Wzorowa uczennica i była przewodnicząca samorządu szkolnego w gimnazjum. Dla ciekawskich, należała do klubu idolek i ze swoją grupą wygrała kilka ważniejszych konkursów. Zwykle była nierozłączna ze swoim bratem, lubiła się z nim bawić, ten jednak często był zabierany przez tatę w celu nauki zostania następcą rodziny.
W wieku czternastu lat dostała prezent na urodziny w postaci… konia. Golden Smile wraz ze swoim starszym bratem Jadeitem do Japonii przyleciał z siostrą Kamihiko, która zajmowała się hodowlą koni ze swoim mężem. Oba ogiery zostały sprezentowane bliźniętom. Jednak szybko po tym Jadeit został sprzedany, a Golden zaskarbił sobie miłość i Eriki i blondynki. Tayuki zaczęła uczyć się jazdy konnej, cierpliwie czekając, aż złotawy źrebak wyrośnie na tyle, aby zacząć na nim jeździć.
Czarnooka uczyć się jeździectwa dalej. Przyjaciółka Eriki znalazła stronę ze szkołą IHA. Aniołek postanowiła zaryzykować i spróbować.
Rodzina:
Kamihito Tayuki – ojciec, rozsądny i wpływowy mężczyzna z Tokio. Przywódca tokijskiej yakuzy i niekoniecznie idealny ojciec. Jasnowłosa praktycznie nie spędzała z nim czasu, więc go nie zna. Widywała go sporadycznie, gdy przychodził po Naokiego, a ona była przy nim.
Erika Tayuki – (z domu Yukichi) matka i zarazem „siostra” dziewczyny. Nie rozstawały się praktycznie nigdy, „córeczka mamusi”. Od mamy nauczyła się wszystkiego. Uwielbiała, gdy kobieta śpiewała jej kołysanki do snu.
Naoki Tayuki – może zabrzmieć to dziwnie, ale jest bratem bliźniakiem ciemnookiej. Kompletne przeciwieństwo, ale co najwyżej z wyglądu. Wysoki i czarnowłosy, z charakteru kropla w kroplę z siostrą. Od zawsze nazywał swoją bliźniaczkę „Aniołkiem” przez kolor włosów.
Orientacja seksualna: biseksualna
Partner/ka: brak
Pupil: Hana
Inne:
- Śpiewa pod prysznicem.
- Do dzisiaj utrzymuje kontakt z właścicielem Jadeita.
- Przed jazdą konną trenowała kendo.
- Ponoć geniusz w ikebanie (układaniu kwiatów).
- Lubi bawić się swoimi policzkami, gdy się nudzi.
- Kiepsko wychodzi jej posługiwanie się nożem i widelcem, zdecydowanie woli pałeczki.
- Podobno ma przepiękny uśmiech.
- Uczulona na imbir.
- Wypije kawę, ale tylko z mlekiem i trzema łyżeczkami cukru, poza tym zdecydowanie woli herbatę.
Właściciel: ZlotyPies