Przeniosłam wzrok z widoków za oknem na mamę siedzącą obok. Czule trzymała mnie za lewą dłoń, delikatnie się uśmiechając.
Jechałyśmy do Impossible Horse Academy, same. No, może jeszcze z naszym szoferem i Haną śpiącą na moich kolanach. Drugie auto wiozące Golden Smile'a wyruszyło przed nami, bo samo wyciąganie go z przyczepy zajęłoby dużo czasu. Jeden z mężczyzn wynajętych do bezpiecznego przewiezienia i zaopiekowania się nim na czas „przeprowadzki” nie chciał zaakceptować faktu, że jeśli pojechalibyśmy w tym samym czasie, to pomogłabym z ogierem i poszłoby dwa razy szybciej. Za żadne skarby nie chciał mnie słuchać i już chciałam na niego nakrzyczeć, gdy mama mnie od tego powstrzymała.
- Ale tą całą akademią, czy tym, jak sobie poradzą z Goldenem? - odpowiedziałam, odwzajemniając jej uśmiech. Kobieta się zaśmiała.
- Tym i tym – powiedziała. Kąciki jej oczy delikatnie się zmarszczyły pod wpływem śmiechu.
- No to szkołą nie za bardzo. Szkoła, jak szkoła, albo mi pójdzie, albo nie. Za to dalej nie trawię tego, że mnie nie słuchali w sprawie Goldena. Przecież może zrobić sobie krzywdę w akcie paniki…
- Wszystkie będzie dobrze, Nino – Ścisnęła moją dłoń, jakby chcąc dodać mi otuchy. Znowu odpowiedziałam uśmiechem, po czym przeniosłam swoją uwagę na Hane, trochę wiercącą się podczas snu. Podniosłam prawą dłoń i zaczęłam delikatnie gładzić ją palcem po grzbiecie. Od razu się uspokoiła, a ja powróciłam do mijanych przez nas lasów.
Minęło zaledwie kilka dni, odkąd wyleciałam z Japonii, ale już tęskniłam za Naokim. Chciałam, żeby pojechał ze mną, przynajmniej mnie odwieźć, ale ojciec… Aż szkoda opowiadać. „Obiecuję, że będę do ciebie dzwonić co dwa dni!” - tak mówił mój brat. Ciekawe, jak długo dotrzyma tej obietnicy… Czułam w sercu całą tę naszą rozłąkę i powoli zaczynałam się obawiać, czy to jednak dobry pomysł, żeby wyjechać do szkoły jeździeckiej. No ale tego chciałam. W pewnym momencie myślałam, że Naoki każe mi odpuścić, ale ten bardzo mnie do tego zachęcał. Tak samo, jak zresztą mama.
Po godzinie jazdy mijaliśmy już bramę akademii. Wtedy poczułam skurcz w brzuchu, oznajmiający albo zbliżający się okres, albo w końcu początek stresu. Obstawiałam to drugie.
Wysiadłam z czarnego mercedesa, pomagając wejść szczurkowi na moje ramię. Otrzepałam jasnoniebieskie dżinsy i poprawiłam szary sweter. Zaczęłam rozglądać się po okolicy. Stanęliśmy przed dużym, szarym budynkiem posiadającym takie mini rondo. Po drugiej stronie stała przyczepa, bardzo przypominająca tą, w której miał jechać mój koń.
- Nino – usłyszałam za sobą głos mamy, na co się odwróciłam. Dzisiaj o dziwo miała na sobie swoje ulubione granatowe kimono, imitujące rozgwieżdżone niebo. Z opowiadań wynikało, że dostała je, gdy mój tata postanowił jej się oświadczyć. - Muszę pogadać jeszcze z kadrą, a ty może sprawdzisz, jak radzą sobie z Goldenem? Stoi tu jego przyczepa.
A więc jednak. Od razu ruszyłam z miejsca do pojazdu i z lekkim spięciem stwierdziłam, że Goldiego w środku nie było. Może jednak im się udało go wyprowadzić bez problemu…?
Ujrzałam przed sobą otwarte drzwi, więc podeszłam do nich i zerknęłam do środka. Ukazało mi się wejście do stajni i… duże zwierzę w kolorze złota siedzące na podłodze. No wiedziałam, że tak będzie!
Zrobiłam dwa kroki do środka i dostrzegłam jak znany mi wierzchowiec strzyga uszami. Mężczyźni rozmawiający kawałek dalej od siedzącego stworzenia zaprzestali swojej czynności i również mnie zauważyli.
Wtem Golden Smile gwałtownie wstał z ziemi i się odwrócił, a potem podszedł do mnie. Delikatnie dotknęłam jego chrap, gładząc go po pysku.
- Jednak się nie dałeś, co Goldie? - szepnęłam do niego, a on jakby w odpowiedzi do mnie mrugnął.
- Przepraszamy panią bardzo, już go odprowadzamy do boksu! - ktoś szarpnął za kantar i odciągnął ode mnie ogiera. Zdążył się on tylko obrócić, po czym zaparł się kopytami i ani śniło mu się ruszyć z miejsca. Dlaczego ludzie mnie nie słuchają!
Mężczyzna próbował mocniej pociągnąć konia, więc ten w końcu spanikował, stanął dęba, po czym ruszył kłusem w głąb stajni. No pięknie, teraz trzeba go gonić!
Ktoś?
650 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz