Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Skylar. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Skylar. Pokaż wszystkie posty

1.20.2020

Od Skylar cd Ganseya

W stajni panowało dziś wyjątkowe zamieszanie, a Ghost uznał, że to świetny czas, by nie współpracować.
- Wredny koń. - Rzuciłam, gdy chciałam wyczyścić kopyta ogiera, ale ten postanowił akurat sprawdzić, jak daleko da się ode mnie odsunąć, będąc uwiązanym. - Im szybciej cię wyczyszczę i osiodłam, tym szybciej zajmiemy się czymś ciekawszym. - W odpowiedzi Ghost zarżał głośno. - Dostaniesz marchewkę? - Uznałam, że mogę posunąć się do przekupstwa. Ucho ogiera natychmiast skierowały się w moją stronę. - Ale dopiero jak będziesz grzeczny. - Kolejne rżenie, tym razem połączone z próbą zajrzenia do mojej kieszeni. - Ghost, nie. - Odsunął łeb. - Daj nogę. - Zjechałam dłonią aż do jego kopyta. Tym razem poszło znacznie lepiej.
Wkrótce ogier był czystszy o całe mnóstwo kurzu i zaschniętego błota i szczęśliwszy o kilka kawałków marchewki, więc mogłam wrócić się do siodlarni, by wymienić szczotki na siodło, ogłowie, ochraniacze i granatowy czaprak. To jest, po odstaniu swojego czasu w kolejce, by dostać się do szafki w rogu. Straszny dziś tłok. Dopiero po tym, jak prawie wpadłam na Ronana, zorientowałam się, że w siodlarni są też osoby trenujące ujeżdżenie. Najwyraźniej ich trening skończył się nieco wcześniej.
- Cześć. - Blondyn uśmiechnął się w ten swój anielski sposób. - Sporo tu dziś ludzi. - Otworzył swoją szafkę.
- Hej. - Rozejrzałam się uważniej po pomieszczeniu.
Tam, gdzie był Ronan można było mieć nadzieję na spotkanie jego przystojnego kolegi.
- Szukasz kogoś? - Ro zaśmiał się.
- Może? - Uśmiechnęłam się szeroko i wyjęłam z szafki potrzebny mi sprzęt.
- Gansey jest w stajni. - Zaczął odkładać rzeczy Hespero na miejsce. - Chyba, że to nie o niego chodziło.
- Co za zbieg okoliczności, że akurat też się tam wybieram. - Roześmiałam się. - Do zobaczenia! - Praktycznie wybiegłam z siodlarni.
- Cześć! - Głos Ro zdradzał rozbawienie.
W stajni nie zauważyłam Ganseya od razu. Choć tym razem nie była to wina mojej nieuwagi, po prostu stał w boksie swojego ogiera. Zobaczyłam go dopiero, gdy przechodziłam obok.
- Jak tam jazda? - Zatrzymałam się.
- Ani razu nie spadłem, więc chyba można powiedzieć, że bycie rycerzem idzie mi coraz lepiej. - Przerwał czyszczenie Garma i odwrócił się w moją stronę. - Teraz pozostaje znaleźć tylko jakąś księżniczkę do uratowania z wieży strzeżonej przez smoka.
- Ze znalezieniem księżniczki raczej nie będziesz miał problemu. Pytanie co ze smokiem. - Uśmiechnęłam się.
- Chyba zawsze można poprosić Leonarda. - Dick spojrzał w stronę boksu, w którym ulubiony książe całej akademii (jak zwykle nienaturalnie podniesionym głosem) próbował przekonać jednego ze swoich koni do współpracy.
- Auć? - Zaśmiałam się.
Co prawda nie miałam okazji go poznać, ale chyba wystarczy mi to, jak reaguje na niego najbardziej racjonalny anioł jakiego znam. Zwłaszcza, że i tak nie za dobrze ogarniam relacje panujące wewnątrz tego… gangu? Ani kto tak właściwie do niego należy...
- Okej, racja. - Uśmiechnął się. - Może w takim razie trzeba będzie obyć się bez smoka?
- Może? - Odpowiedziałam tym samym. - Na razie powinnam chyba zorganizować sobie konia na zajęcia. - Zrobiłam krok w stronę boksu Ghosta. - Gdybyś bardzo się nudził, możesz wpaść. - Puściłam mu oczko i wróciłam do swojego ogiera.
Pozostało tylko go osiodłać. Odłożyłam sprzęt na drzwi boksu, żeby zerknąć na ekran telefonu i przekonać się, że powinnam się pospieszyć.
- Współpracuj, okej? - Pogłaskałam Ghosta po szyi i położyłam na jego grzbiecie czaprak.

Gansey? to creep or not to creep?
510 słów

1.06.2020

Od Skylar cd Ganseya

Zastanowiłam się przez chwilę. Chyba nie było jeszcze aż tak późno, prawda?
- Może bar? Zdaje się, że mówiłeś coś o dobrych drinkach. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Najlepsze. - Poprawił mnie, skręcając. - Tędy będzie szybciej.
Do baru dotarliśmy w może kilkanaście minut. Durham nie jest na tyle duże, by gdziekolwiek było naprawdę daleko.
Gansey otworzył przede mną drzwi prowadzące do baru (co było z jego strony bardzo miłe i niezaprzeczalnie słodkie) i zaprowadził nas w głąb pomieszczenia. Ściany z gołej cegły i - pochodzące, jak mi się wydawało, ze starych beczek - drewno na suficie nadawały miejscu niepowtarzalny klimat. No i półki z alkoholem w chyba każdej możliwej odmianie, zajmujące całą ścianę za barem - niby dość popularny widok w takim miejscu, ale i tak żadko kiedy nie dodawały uroku. Za barem pracowały dwie dziewczyny, obie mniej więcej w naszym wieku. Gansey zaczepił jedną z nich. Była niska, zielonooka, a niesamowicie zdrowe i długie włosy (tak, zazdroszczę) miała zaplecione w dwa równe, dobierane warkocze. Dopiero po chwili rozpoznałam w niej dziewczynę z Akademii.
- Sky, to jest właśnie nasza kochana Blue. Blue, poznaj Sky. - Gansey przedstawił nas sobie.
- Miło cię poznać. - Wyciągnęłam rękę w stronę dziewczyny, uśmiechając się przy tym.
- Ciebie również. - Rzuciła szybko, chyba raczej dlatego, że wypadało, niż dlatego, że naprawdę było jej miło, po czym zwróciła się do szatyna. - Co Glendowerze, znowu przyszedłeś niszczyć mi życie?
- Jak zawsze szafirze w mej koronie. - Usiadł wygodnie i zaoferował miejsce obok ciebie. - Będę upierdliwy jak zawsze.
- A liczyłam, że dzisiaj nikogo nie zabiję… - Przewróciła oczami, a chłopak się wyszczerzył.
- Nie jestem pewna, czy powinnam pytać, ale czy wy jesteście razem? - Patrzyłam raz na Ganseya, raz na Blue.
Oni natomiast najpierw spojrzeli na siebie, potem na mnie, aby na koniec zgodnie wybuchnąć śmiechem.
- Wolałabym umrzeć niż z być z Ganseyem. - Skwitowała Blue.
- Zgadzam się z Blue.
- To dlaczego ze sobą flirtujecie? - Zdziwiłam się.
- To tylko taka zabawa. - Gansey zaśmiał się. - Poza tym Blue ma chłopaka. Albo dziewczynę. Trudno za nią nadążyć.
- Może oba, kto wie. - Trzepnęła go ścierą. - Co podać?
Zastanowiłam się chwilę. W zasadzie i tak nie jestem samochodem, a chętnie napiłabym się czegoś z alkoholem.
- Może daiquiri? - Uśmiechnęłam się lekko.

Gansey?
354 słowa

12.23.2019

Od Skylar cd Ganseya

- Nie mogę powiedzieć, że tego nie zauważyłam. - Uśmiechnęłam się. - Choć raczej nie spodziewałam się, że cię tu spotkam… Nie sprawiasz wrażenia osoby, która jeździ konno.
- Bo w zasadzie nie jeździłem. Przynajmniej do niedawna. - Przyznał. 
- Zasługa siostry? - Zgadłam, zakładając że to właśnie nastolatka zapragnęła trenować ten sport. 
- Raczej Ronana. - Sprostował. - Poznaliśmy się na uniwersytecie, całkiem nieźle się dogadujemy i tak jakoś wyszło. - Streścił całą historię do raptem jednego zdania. - Ale ty na razie nie pochwaliłaś się istnieniem siostry, która wkręciłaby cię w jeździectwo. - Przekierował rozmowę na mnie. - Więc jak tu trafiłaś?
- Właściwie to właśnie wina siostry. - Roześmiałam się. - Kiedy miałyśmy osiem czy dziewięć lat Cassie uznała, że chcemy jeździć konno i już nie było odwrotu. - Uśmiechnęłam się na wspomnienie dnia, w którym Cas zagroziła wyrzuceniem mojej figurki Applejack, jeśli przy rodzicach nie poprę jej pomysłu. - To uzależnia, więc kiedy zobaczyłam na uczelni plakat, uznałam, że mogę spróbować. 
***
Co prawda przez kolejny tydzień spotykałam Ganseya (zwykle w towarzystwie Ronana i nieznanej mi szatynki, którą z jakichś powodów przezywali “Blue”), jednak ponieważ jeździliśmy w różnych grupach, a nasze treningi miały miejsce bezpośrednio po sobie, nie mieliśmy czasu na wymienienie czegokolwiek poza “cześć”. Nie mogę powiedzieć, żeby mi się to podobało, ale nie posiadłam jeszcze ani umiejętności zaginania czasoprzestrzeni, ani bilokacji. Dopiero w weekend spotkaliśmy się w nieco mniej zabieganych okolicznościach - stojąc w kolejce do automatu z napojami na uczelni.
- Liczyłem, że tu będzie mniejszy tłok niż w kafejce. - Usłyszałam za sobą głos Ganseya i odwróciłam się. - Cześć. - Uśmiechnął się.
- Hej. - Odpowiedziałam tym samym, zauważając że jest sam. - Jest sobota, zbliża się osiemnasta trzydzieści. - Poprawiłam okulary, które powoli zjeżdżały mi z nosa. - Wszyscy potrzebują kofeiny. 
- Ale to kiepska kofeina! - Roześmiał się.
- Jest tańsza. - Zauważyłam. - No i znacznie szybsza. - Przesunęliśmy się o krok do przodu, kiedy kolejna osoba zdobyła swój gorący napój.
- To akurat prawda. - Przyznał i znów się uśmiechnął. Cholernie uroczo.
Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że stoimy w ciszy (jeśli nie liczyć trzech pracujących non stop automatów i rozmów studentów dookoła).
- O której kończysz? - Odezwałam się w końcu, zastanawiając się jak duże są szanse, że Gansey zgodzi się ze mną gdzieś wyskoczyć po zajęciach. 

Gansey? 
352 słowa 

8.24.2019

Od Skylar cd Melissy

Zamknęłam za sobą drzwi boksu Ghosta, ignorując jego niezadowolone rżenie i zasuwając zasuwę.
- Zajrzę do ciebie później - obiecałam, częstując konia kawałkiem marchewki, której nie zjadł. - Jak chcesz. - Wrzuciłam warzywo do żłobu. - Chodź, Oreo.
Czarna plama, leżąca do tej pory na podłodze w korytarzu stajni, zerwała się radośnie i potruchtała w stronę wyjścia. Miałam po prostu wrócić do pokoju, ale zobaczyłam w pobliżu dwie znajome sylwetki.
- Hej. - Podeszłam do niewysokiego płotu, na którym siedzieli Gansey i Ronan. - Co robicie?
- Czekamy na Nico - wyjaśnił Ro, wyciągając ręce do Oreo i drapiąc go za uchem, na co pies zareagował wskoczeniem na murek, by móc domagać się więcej pieszczot.
- Patrzymy na samochód - sprostował Dick, kiwając głową w stronę auta z przyczepą dla konia. - Może to ktoś normalniejszy niż Windsor.
Oparłam się o murek, dołączając tym samym do tego zgromadzenia. W międzyczasie drzwi samochodu otworzyły się i wyszła z niego wysoka blondynka. Dziewczyna przez kilka sekund rozglądała się nerwowo po okolicy, by ostatecznie zniknąć we wnętrzu przyczepy.
- Wygląda na przestraszoną - stwierdziłam to co wszyscy już i tak wiedzieliśmy. - Może powinniśmy do niej podejść i zagadać? Pomóc? Oprowadzić?
- Ja czekam na Nico - przypomniał Ro, dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru wchodzić w interakcję z obcym człowiekiem.
- Ja chyba też poczekam na Nico. - Gans posłał mi szeroki uśmiech. - Żeby Ronan nie czuł się samotny, bo Adam i Barnwell pojechali na zakupy.
Przewróciłam oczami w niemym "whatever" i pokonałam ogrodzenie w momencie gdy nowa wyprowadziła z przyczepy gniadego konia.
- Cześć, jestem Sky - Przedstawiłam się, gdy do niej podeszłam. - Witamy w Imposible Horse Academy.

Melissa
256

5.07.2019

What do you mean Ronan’s a magical entity? Is he an angel? Because this all makes sense if so.

 Amely Hayes
Imię i nazwisko: Skylar Henrietta Cheng
Wiek: 21 l.
Płeć: Kobieta
Ranga: Intermédiaire
Grupa: II
Imię konia: Ghost
Praca: Studiuje zaocznie grafikę, zarabia wykonując grafiki (zwykle reklamowe) na zamówienie.
Miejsce zamieszkania: Wynajmuje niewielkie mieszkanie w pobliżu uniwersytetu w Durham.
Charakter: Skylar jest niezwykle otwarta i miła, z niezwykłą łatwością nawiązuje przyjaźnie. Jest to ten typ człowieka, który zwykle nazywany jest optymistą. Zawsze z uśmiechem na ustach, zawsze z nadzieją patrzący w przyszłość, znajdujący plusy w każdej sytuacji. Dziewczyna czerpie też ogromną przyjemność z pomagania innym, dlatego często angażuje się w różnego rodzaju wolontariaty. Uwielbia się uczyć, nie jest istotne czego, ważne by zdobywać wiedzę. Dzięki temu posiadła całe mnóstwo mniej lub bardziej przydatnych umiejętności.
Aparycja: Mierząc 174 centymetry, Skylar zalicza się raczej do osób wysokich, o zgrabnej, wysportowanej sylwetce. Długie, lekko falujące włosy w kolorze ciemnego blondu, niebieskie oczy zwykle obramowane przez oprawki okularów oraz delikatne rysy twarzy nadają jej przyjemnego dla oka wyglądu.
Historia: Przyszła na świat 21 lat temu w Nowym Jorku, jako druga córka Lindy i Jamesa. W tym mieście spędziła też pierwsze osiem lat swojego życia. Po tym czasie państwo Cheng spakowali dzieci w samochód i przeprowadzili się na drugi koniec kontynentu – do Los Angeles, co od zawsze było marzeniem pani Cheng. To właśnie w mieście aniołów zaczęła swoją przygodę z końmi – głównie za namową Cassie, ale bardzo szybko wciągnęła się w tą aktywność. Jeździła regularnie do momentu wyjazdu na studia, kiedy jak założyła, zabrakło jej na to czasu. Jednak pewnego dnia zauważyła na uczelni plakat zapraszający na naukę jazdy do IHA. Wybrała się na nią kilka razy, a potem zdecydowała się sprowadzić tu swojego konia i zostać na dłużej.
Rodzina:
Linda Cheng – matka, w młodości pracowała jako modelka i nie ulega wątpliwości, że córki odziedziczyły po niej urodę. Obecnie wciąż zajmuje się swoją wielką miłością – modą – projektuje ubrania.
James Cheng - ojciec, półkoreańczyk, ten 55-latek jest lekarzem, a prywatnie bardzo miłym i wspierającym człowiekiem. Bardzo kocha swoją rodzinę i mimo wymagającej pracy stara się codziennie choć kilka minut porozmawiać z córkami.
Cassandra Cheng - siostra bliźniaczka, przez niemal dwadzieścia lat życia robiły praktycznie wszystko razem, więc obecnie Skylar dość mocno odczuwa jej nieobecność, mimo że codziennie ze sobą rozmawiają. Cassie studiuje obecnie informatykę na MIT.
Orientacja seksualna: heteroseksualna
Partner: Ma na oku pewnego szatyna.
Pupile: Oreo, Marshmallow
Inne:
- Interesuje się szkoleniem zwierząt i fotografią.
- Jest weganką, mimo że wie, że świata to nie zmieni.
- Uczyła się gry na fortepianie, a samodzielnie opanowała też grę na gitarze akustycznej.
- Na prawej ręce ma tatuaż.
Właściciel: remembered