Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mary. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mary. Pokaż wszystkie posty

12.04.2018

Odejście!

Z przykrością żegnamy kolejną postać, jaką jest Mary! Pamiętaj, że zawsze możesz do nas wrócić!

11.25.2018

Od Mary CD Stiles'a

 Kiedy tylko zobaczyłam nasze konie, to poczułam jak zalewa mnie ulga. Mogło się to naprawdę źle skończyć, więc mój stres był usprawiedliwiony. Nadrobiliśmy spokojną jazdą do akademii, pozwalając sobie na krótki wyścig a Stiles przy okazji opowiedział mi trochę o sobie, na czym głównie mi zależało. Chciałam mieć jakąkolwiek wiedzę na jego temat, a nie tak, że wszyscy mają informację na mój temat, ja za to żadnych.
 Karciłam się później za to pytanie o związek, nie powinnam się wtrącać, ale ciekawość chwilami bierze górę. Dlatego tak szybko skończyłam szykować Austie w boksie, bo prowadziłam się nerwami, więc nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy klacz była nieosiodłana.
 Nie chciałam wracać od razu do pokoju, byłam przekonana, że jak to zrobię, to padnę trupem i zasnę, a zależało mi, aby przynajmniej jeszcze raz podziękować chłopakowi za koleżeństwo. Nie każdy postąpiłby tak jak on a mi naprawdę zszedł duży ciężar z serca, kiedy ktoś mnie wprowadził w ten cały, akademicki świat
 - Najpierw chciałam przeprosić, jeśli oddałam wrażenie natrętnej... jak buzia mi się nie zamyka, to jestem wręcz upierdliwa i mówię dużo rzeczy, których nie powinnam - zaśmiałam się nerwowo, opierając się łokciami o furtkę do boksu - I podziękować za oprowadzenie po akademii. W życiu bym się tu nie odnalazła, a teraz przynajmniej mam naparstek wiedzy - dodałam z weselszym uśmiechem i po szybkim zerknięciu na zegarek, uznałam, że teraz mogę już wrócić do pokoju. Nie chciałam go po prostu od tak zostawiać, po tym jak sam mi pomógł.
 - Wracam do siebie, więc... dobranoc - rzuciłam trochę niezręcznie, pomachałam energicznie i zniknęłam ze stajni po pożegnaniu się z Austie.
 Nie spodziewałam się, że ten dzień będzie aż tak męczący. Myślałam, że spędzę go na samych formalnościach, pójdę do siebie i zacznę się zapoznawać z terenem kolejnego ranka. Jak widać skończyło się inaczej, ale zbytnio mi to nie przeszkadzało. Rozluźniło, i wymęczyło, mnie to trochę, to na pewno. Zapomniałam też o zbliżających się odwiedzinach, mimo, że dopiero tutaj przyjechałam. Rodzice uznali, że Joseph powinien być zapoznany z tym, gdzie tymczasowo się znajduję. Oboje uznaliśmy to za idiotyczne, ale powiedział, że przyjedzie, spędzimy chwilę czasu razem i tyle. Aby miał co opowiedzieć - nic więcej. Dopóki nie przyjadą z nim jego rodzice, to wszystko będzie w porządku.
 Kiedy tylko trafiłam do pokoju, to podłączyłam telefon do głośnika i puszczając playlistę na akceptowalnej głośności, zaczęłam się szykować do snu, zmywając makijaż i przebierając się we wzorzystą, flanelową piżamę. Większość czasu spędziłam na improwizacji tanecznej do muzyki, raz wystraszyłam się nie na żarty jak usłyszała pukanie do drzwi, ale na moje szczęście okazało się to coś mało ważnego, więc szybko wróciłam do niezgrabnego tańca i kiedy to dodatkowo mnie wymęczyło, wyłączyłam głośnik i zgasiłam światło. Położyłam się na łóżku i nie zdążyłam nawet przejrzeć powiadomień z telefonu, bo szybko zostałam pochłonięta przez sen.

 Nie spodziewałam się po sobie, że tak szybko wstanę, więc kiedy zerknęłam na telefon, by zobaczyć jaka jest godzina, to byłam w szoku widząc szóstą rano. Myślałam, że po wczoraj wstanę najwcześniej o siódmej trzydzieści. W dodatku było jeszcze wolne, to tym bardziej szokowało, że podniosłam się z łóżka o takiej porze.
 Jednak nie chciałam marnować czasu, więc prędko się ogarnęłam i poszłam na stołówkę z nadzieją, że ta będzie wydawać śniadanie. Ku mojemu szczęściu tak było, więc zgarnęłam gotową jajecznicę i kawałek suchego chleba a do picia niezbyt mocną kawę.
 Po skończonym jedzeniu uznałam, że nie szkodzi mi pójść do stajni i potrenować trochę z Austie, gdzie od razu się udałam. Nie zamierzałam dawać jej wycisku, ale nie zamierzałam dać jej stać w boksie i nic więcej.
 Przechodząc po stajni poczułam lekkie szturchnięcie w ramię i jak się okazało, był to Diego, co mnie trochę zdziwiło, ale z uśmiechem ostrożnie wyciągnęłam dłoń w stronę jego pyska. Jednak szybko się przekonałam, że u ogiera ciężko z zaufaniem, bo ten szybko się odsunął a ja uznałam sytuację wcześniej za zwyczajny wypadek, choć, jak to ja, zrobiło mi się ciut smutno. Wolałam mieć więź ze zwierzętami, choć byłam świadoma, że to tak nie działa i nie powinno
 - Nie martw się, mało kto ma jego zaufanie - podskoczyłam kiedy usłyszałam głos Stilesa, ale szybko machnęłam dłonią na jego słowa.
 - Nie martwię się, przecież mnie nawet nie zna, więc byłabym w niemałym szoku gdyby dał się dotknąć - odparłam - Co tu robisz o tej godzinie? - zagaiłam od razu z ciekawości.

Stiles?

11.18.2018

Od Mary CD Stiles'a

 Cieszyłam się, że w końcu miałam szansę użyć niedawno zakupionego sprzętu. Udało mi się tylko raz przed wyjazdem, ale ani Austie, ani ja nie miałam na co narzekać. Był oczywiście nowy, ale wyjątkowo wygodny, zarazem ładnie wyglądając. Wszystko było zachowane w czarno białych barwach, przynajmniej zawsze prezentowało się elegancko - to na czym zależało rodzicom Josepha, a musieli oni być zadowoleni, aby nie zaczęli czegoś podejrzewać.
 Westchnęłam na samą myśl o sytuacji, która mnie czekała tylko jak będę miała okazję pojechać do rodziny lub ona przyjechać do mnie... tak bardzo jakbym chciała tego uniknąć, to wiedziałam, że jest to niemożliwe.
 Razem ze Stilesem przejechaliśmy większość akademii, przynajmniej tak myślałam. Przynajmniej pokazał mi gdzie znajdują się najważniejsze części ośrodka, na dany moment więcej nie potrzebowałam. Teraz tego nie zapomnieć. Ale przynajmniej wiem, że mam się kogo pytać, gdyby jednak wyleciało mi coś z głowy.
 Z ulgą przysiadłam na moście, przyglądając się naszym koniom, ale szybko zwróciłam wzrok z powrotem na bruneta, słysząc jego pytanie
 - O jeny, co by tutaj powiedzieć... - odpłynęłam na moment myślami, wydymając przy tym wargi.
 - Urodziłam się w Ameryce, ale wychowano mnie w Londynie, konno jeżdżę z czystej przyjemności, ale to już mówiłam. Eh, co jeszcze... jestem wyjątkowo nieporadna jak chodzi o poznawanie nowych osób. Rozmowa przychodzi mi ciężko, albo siedzę cicho, albo gadam jak najęta i bez sensu. Nawet nie wiesz jakie to potrafi przynosić kłopoty - parsknęłam śmiechem, zakrywając usta dłonią - Z mniej interesujących rzeczy mogę dodać, że jestem fanką muzyki lat 80., szczególnie Queen - dodałam, po raz kolejny maskując swoje zdenerwowanie chichotem. Nie lubiłam wspominać o tym tak na początku znajomości, ale kiedy buzia mi się otwiera i, tak jak Stiles teraz, nikt mi nie przerywa, to zbędnie się rozwijam.
 - Nie pomyślałbym, wyglądasz na fankę muzyki klasycznej - odparł złośliwie, dalej utrzymując uśmiech na twarzy.
 - I co wieczór chodzę do opery lub teatru na niezrozumiałe sztuki - zmarszczyłam lekko nos, dokładając do jego wypowiedzi. Nie moja wina, że lubiłam prezentować się z elegancją, choć było mi do niej daleko. W rodzinie nie miałam wymogu bycia nie wiadomo jaką damą, tylko w towarzystwie państwa Sledge, nigdy więcej.
 Ciągle zadręczało mi to głowę. Sprawa z tym związkiem wyszła tak nagle, Joseph był równie niechętny co ja, ale uznali, że to wyjdzie nam na lepsze. Obydwoje nic do siebie nie czuliśmy, ba, często miałam szansę spotykać się z Sephem i jego prawdziwą dziewczyną. Nie mam serca, aby niszczyć im związek, choć kto wie czy przetrwa dłużej niż te poprzednie mężczyzny, ale nie miałam wyjścia. Siedzieliśmy w nim już dobre trzy lata i niewiele dawały nam prośby, uznaliśmy się z tym pogodzić. A jak będzie po wszystkim to rozejść
 - Coś ci chodzi po głowie - zauważył, a mnie zdradziła pewnie mocno skoncentrowana mina.
 - Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać... przepraszam - o tym na pewno mu nie powiem, szansa, że zrozumie prawie nie istniała, to nie będę tego na niego zrzucać. Nie opłaca się.
 - Ściemnia się, może już wracajmy. Po drodze ty opowiesz coś o sobie - zaproponowałam, na nowo przybierając uśmiech na twarz.
 Strzepnęłam z siebie niewielką ilość kurzu, która zdążyła osiąść na ubraniach, po czym razem z brunetem skierowałam się do miejsca, gdzie powinny stać nasze konie. Właśnie - powinny. Było je słychać, ale nie widziałam ani Diego, ani Austie, co automatycznie obudziło we mnie stres. Ten dzień mijał mi tak dobrze, czemu teraz musiało się coś wydarzyć?

Stiles?
Nie pytaj co to jest, sama nie wiem .__.

Od Mary CD Stiles'a

 Po krótkiej rozmowie z Sofią oraz Stilesem, kiedy się rozeszli, zajęłam się ogólnym oporządzeniem Austie. Nie było wiele potrzeba, po zaprowadzeniu do boksu i zdjęciu derki przeczyściłam klacz miękką szczotką a na koniec zostawiłam swój sprzęt w siodlarni na odpowiednim miejscu. Nie wszystko dla Austie oczywiście miałam rozpakowane, lecz ze względu na zbliżającą się późną porę wolałam zostawić to sobie na kolejny dzień.
 Z lekkimi kłopotami trafiłam do swojego pokoju i rzucając się na wolne łóżko, odetchnęłam po męczącej podróży. Doskwierał mi głód, i mimo próby zignorowania go, ten skutecznie dawał o sobie znać
 - Zaraz mnie cały budynek usłyszy - westchnęłam zażenowana nieustannym burczeniem w brzuchu, kładąc na nim dłoń z pomalowanymi na czerwono paznokciami.
 Przeszłam do siadu i rozpakowałam swoje ubrania jak i potrzebne rzeczy w łazience, z powrotem siadając na łóżku po skończonym rozporządzaniu się. Rozwiązałam kokardę u góry koszuli, ale nie na długo było mi się zastanawiać nad przebraniem się w piżamę, ponieważ usłyszałam pukanie do drzwi, bez większego zastanawiania się zapraszając osobę do środka.
 Byłam ciut w szoku, że był to chłopak z wcześniej, nie spodziewałam się, że postanowi do mnie przyjść. Nie powinno to być nic dziwnego, nie byłam zbytnio zachęcająca dzisiejszego dnia, ale wymęczona podróżą i jeszcze myślą, że to nie koniec pracy na dzisiaj, nie miałam zbytniej ochoty, ani jaj, na rozmowę z dopiero co poznaną osobą
 - Dziękuję, że po mnie przyszedłeś. W życiu sama bym nie wpadła na to, aby zajrzeć na stołówkę - zaśmiałam się nerwowo, nieświadomie przeskakując z akcentu amerykańskiego na brytyjski. Nie umiałam utrzymywać stale tego samego, co chwilami dezorientowało nowo poznane osoby i spotykałam się z pytaniem jak "Skąd ty w końcu pochodzisz?" częściej niż chciałam. Urodzona w Ameryce, ale połowę życia spędzone w Brytanii robiło swoje. Ale z czasem każdy nauczył się puszczać to mimo uszu i nie zwracać na to uwagi. W końcu to niczego nie zmieniało.
 - Uznałem, że możesz jeszcze być niezapoznana z całym planem - wyjaśnił powód swojego przyjścia, na co skinęłam delikatnie głową i pozwoliłam niezręczności na nowo nas otoczyć. Nie mogłam nic poradzić, bałam się zaczynać rozmowę, bo jeszcze przypadkiem go obrażę i wtedy spalę się ze wstydu.
 Dotarliśmy na miejsce. Stołówka była dość zapełniona, ale Stiles musiał mieć wcześniej zajęte miejsce, ponieważ kiedy tylko wyłapał kontakt z dziewczyną z wcześniej, ta przywołała nas, a może tylko chłopaka, co byłoby sensowne, ale przez panikę zaciągnęłam się za nim, z ulgą widząc sporo miejsca przy stoliku. Uznałam, że w takim układzie mogą usiąść razem z nimi, nie narzucając się zbytnio. W takich sytuacjach wolałam jakiekolwiek towarzystwo niż jego brak.
 Najpierw jednak poszłam po jedzenie, wracając po trzech minutach z owsianką na tacy i szklanką wody, z wielką ochotą biorąc się za pałaszowanie posiłku
 - Więc... w czym się specjalizujesz? - spojrzałam zdezorientowana na ciemnowłosego, z łyżką od owsianki dalej w buzi. Szybko przywróciłam się do pionu i przełknęłam jedzenie, kciukiem przecierając kąciki ust.
 - Prawdę mówiąc to nic specjalnego. Jeżdżę z czystej przyjemności... ale jak miałabym wybierać, to ujeżdżenie. Razem z Austie najpewniej się w tym czuję - uśmiechnęłam się nerwowo, odbijając pytanie w ich stronę. Ulżyło mi, gdy dziewczyna odpowiedziała. Krótko, jednak nie zostałam przez nią zignorowana, co dużo dla mnie znaczyło. Brunet również odpowiedział, z czego wyszło, że krążymy mniej więcej w tych samych dziedzinach.
 - Może chce wam się opowiedzieć mi coś o Akademii? Bo jestem zielona w tym temacie, nie miałam szans nawet ogarnąć gdzie co jest - zagaiłam z nutą nadziei w głosie.
 Starałam się jakoś podtrzymać rozmowę, zależało mi na tym, aby mieć z kimś pozytywne, lub jakiekolwiek, kontakty. Nie chciałam zostać sama na lodzie.

Stiles?
Przepraszam, że takie nijakie, ale trochę minęło od mojej ostatniej styczności z blogami :" )

11.17.2018

Each morning I get up I die a little Can barely stand on my feet.

Wizerunek: Lucy Boynton
Imię i nazwisko: Mary Carney
Wiek: 23 lata
Płeć: Kobieta.
Ranga: Intermédiaire.
Grupa: II
Imię konia: Austie 
Pokój: Numer 2 
Charakter: Na pierwszy rzut oka, większości osobom Mary nie wydaje się przyjazna. Jej twarz często ma chłodny wyraz, na co niestety nie ma rady. Kobieta może się zamyślić i przybiera nieprzyjazną mimikę, sama za tym nie przepada. Naprawdę jest bardzo ciepła i akceptująca. Niełatwo jej zawierać nowe znajomości a pod wpływem stresu albo nie mówi nic, albo nadaje jak najęta, potrafi reagować też nerwowym śmiechem. Lubi słuchać o innych osobach, nie ma problemu więc z byciem dobrą słuchaczką, bo leży to w jej naturze. Często jednak bierze niektóre rzeczy za bardzo do siebie, możesz obgadywać jej wygląd czy zachowanie, ale jak dotrą do niej fałszywe plotki, to można mieć pewność, że poczuje się urażona, ale i zrobi jej się przykro, że ktoś ma o niej takie mniemanie.
Kiedy trzeba, postawi na swoim. Jeśli jest pewna swoich racji, to nie odpuści, nieważne co. Lecz jak nie zna się na temacie, to woli się nie spierać, woli puścić przodem osoby, które są doświadczone w owej sprawie.
Uwielbia przebywać w towarzystwie, przy którym może się rozluźnić i pośmiać. Nie jest fanką sztywnych sytuacji, w których często była stawiana w poprzednim związku, ze względu na korzenie rodzinne partnera.
Aparycja: Mierząca 165 centymetrów krótkowłosa blondynka - naturalnie brunetka. Może pochwalić się niebieskimi oczami, które pod wpływem jasnych świateł wydają się błyszczeć. Dba o swój wygląd jak tylko może, dopieszczając nawet najmniejszy szczegół, co również robi ze swoją garderobą. Dzięki dobrej sytuacji finansowej w rodzinie i sytuacji w jakiej jest postawiona, może sobie pozwolić na markowe ciuchy, również do jazdy, choć często kupuje je z przymusu lub z wielką niechęcią. 
Historia: Mimo swojej pasji do koni już w młodym wieku, długi czas nie było jej wolno na nie wsiadać. Mogła obserwować je z daleka lub zbliżać się, gdy biegały wolno po padoku, ale nic więcej. Dopiero, kiedy do namawiania dołączyła się starsza siostra, Mary miała szansę po raz pierwszy dosiąść konia, co od razu pokochała. Przysięgła rodzicom, że będzie pielęgnować swoją pasję. Mimo tego, że zaczęła jazdę w wieku 14 lat, to dzięki ciężkiej pracy udało jej się prędko załapać podstawy i do teraz stara się doszlifowywać. Nie jest wyborowym jeźdźcem, ma tego świadomość, ale też jej na tym nie zależy. Wystarczy jej sprawiana przyjemność, nic więcej.
Rodzice po uświadomieniu sobie, że ich córka faktycznie żywi pasję do sportu, nie traktuje tego jako jednorazowe hobby, zdecydowali się ją zapisać do Akademii, aby mogła trenować pod okiem zaawansowanych jeźdźców. Na początku nie była wielce zadowolona, bała się, że trafi gdzieś, gdzie wszyscy chcą być jak najlepsi i startować jedynie w zawodach, których niewiele miała na koncie. Jednak zdążyła się przekonać, że nie do końca tak to wyglądało.
Rodzina: Rodzina Carney składa się z samej Mary Carney, starszej siostry - Jessie Carney (26 lat) oraz rodziców Frederick i Joanne Carney (52 i 49 lat)
Orientacja seksualna: W głębi duszy uważa się za aseksualistkę, lecz przedstawia się jako hetero.
Partner: Niechciany, lecz wymuszony związek z przyjacielem znajomych rodziców. Oboje nie są niego pewni, a Mary jest w pełni świadoma i sama wyraziła zgodę, by jej partner(Joseph) mógł spotykać się z innymi osobami.
Inne: 
~ Fanka zespołu Queen.
Właściciel: seapolyp

Imię: Austie
Rasa: Lipicańska
Wiek: 5 lat
Płeć: Klacz
Charakter: Austie z natury przypomina swoją właścicielkę. Nie wygląda na przyjazną, lecz taka jest. Szczególnie kiedy ma na niej jeździć ktoś mniej doświadczony czy dzieci, do których podchodzi ze szczególną delikatnością. Oczywiście zdarza się to rzadko, ze względu, że nie jest koniem rekreacyjnym, choć Mary chwilami uważa, że powinna nim zostać, nadaje się na niego idealnie. Jak można się domyślić, nie należy do koni z wielkim nadmiarem energii, choć chwilami przytrafi się jego zastrzyk, a wtedy Carney ma niemało zabawy z klaczą.
Dyscyplina: Głównie ujeżdżanie, czasami podejmą się i skoków, ale nigdy nie były fankami brnięcia w czegoś bardziej ryzykownego, jak na przykład cross
Należy do: Mary Carney