11.18.2018

Od Mary CD Stiles'a

 Cieszyłam się, że w końcu miałam szansę użyć niedawno zakupionego sprzętu. Udało mi się tylko raz przed wyjazdem, ale ani Austie, ani ja nie miałam na co narzekać. Był oczywiście nowy, ale wyjątkowo wygodny, zarazem ładnie wyglądając. Wszystko było zachowane w czarno białych barwach, przynajmniej zawsze prezentowało się elegancko - to na czym zależało rodzicom Josepha, a musieli oni być zadowoleni, aby nie zaczęli czegoś podejrzewać.
 Westchnęłam na samą myśl o sytuacji, która mnie czekała tylko jak będę miała okazję pojechać do rodziny lub ona przyjechać do mnie... tak bardzo jakbym chciała tego uniknąć, to wiedziałam, że jest to niemożliwe.
 Razem ze Stilesem przejechaliśmy większość akademii, przynajmniej tak myślałam. Przynajmniej pokazał mi gdzie znajdują się najważniejsze części ośrodka, na dany moment więcej nie potrzebowałam. Teraz tego nie zapomnieć. Ale przynajmniej wiem, że mam się kogo pytać, gdyby jednak wyleciało mi coś z głowy.
 Z ulgą przysiadłam na moście, przyglądając się naszym koniom, ale szybko zwróciłam wzrok z powrotem na bruneta, słysząc jego pytanie
 - O jeny, co by tutaj powiedzieć... - odpłynęłam na moment myślami, wydymając przy tym wargi.
 - Urodziłam się w Ameryce, ale wychowano mnie w Londynie, konno jeżdżę z czystej przyjemności, ale to już mówiłam. Eh, co jeszcze... jestem wyjątkowo nieporadna jak chodzi o poznawanie nowych osób. Rozmowa przychodzi mi ciężko, albo siedzę cicho, albo gadam jak najęta i bez sensu. Nawet nie wiesz jakie to potrafi przynosić kłopoty - parsknęłam śmiechem, zakrywając usta dłonią - Z mniej interesujących rzeczy mogę dodać, że jestem fanką muzyki lat 80., szczególnie Queen - dodałam, po raz kolejny maskując swoje zdenerwowanie chichotem. Nie lubiłam wspominać o tym tak na początku znajomości, ale kiedy buzia mi się otwiera i, tak jak Stiles teraz, nikt mi nie przerywa, to zbędnie się rozwijam.
 - Nie pomyślałbym, wyglądasz na fankę muzyki klasycznej - odparł złośliwie, dalej utrzymując uśmiech na twarzy.
 - I co wieczór chodzę do opery lub teatru na niezrozumiałe sztuki - zmarszczyłam lekko nos, dokładając do jego wypowiedzi. Nie moja wina, że lubiłam prezentować się z elegancją, choć było mi do niej daleko. W rodzinie nie miałam wymogu bycia nie wiadomo jaką damą, tylko w towarzystwie państwa Sledge, nigdy więcej.
 Ciągle zadręczało mi to głowę. Sprawa z tym związkiem wyszła tak nagle, Joseph był równie niechętny co ja, ale uznali, że to wyjdzie nam na lepsze. Obydwoje nic do siebie nie czuliśmy, ba, często miałam szansę spotykać się z Sephem i jego prawdziwą dziewczyną. Nie mam serca, aby niszczyć im związek, choć kto wie czy przetrwa dłużej niż te poprzednie mężczyzny, ale nie miałam wyjścia. Siedzieliśmy w nim już dobre trzy lata i niewiele dawały nam prośby, uznaliśmy się z tym pogodzić. A jak będzie po wszystkim to rozejść
 - Coś ci chodzi po głowie - zauważył, a mnie zdradziła pewnie mocno skoncentrowana mina.
 - Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać... przepraszam - o tym na pewno mu nie powiem, szansa, że zrozumie prawie nie istniała, to nie będę tego na niego zrzucać. Nie opłaca się.
 - Ściemnia się, może już wracajmy. Po drodze ty opowiesz coś o sobie - zaproponowałam, na nowo przybierając uśmiech na twarz.
 Strzepnęłam z siebie niewielką ilość kurzu, która zdążyła osiąść na ubraniach, po czym razem z brunetem skierowałam się do miejsca, gdzie powinny stać nasze konie. Właśnie - powinny. Było je słychać, ale nie widziałam ani Diego, ani Austie, co automatycznie obudziło we mnie stres. Ten dzień mijał mi tak dobrze, czemu teraz musiało się coś wydarzyć?

Stiles?
Nie pytaj co to jest, sama nie wiem .__.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz