- Zatańczymy? - usłyszałam głos Thomasa tuż nad uchem, co sprowadziło mnie na ziemię. Uśmiechnęłam się krzywo.
- Nie umiem tańczyć. - skłamałam, choć sama nie jestem pewna czemu. Nie cenię specjalnie jakichkolwiek moich umiejętności, ale kiedy tańczę jestem w swoim żywiole, kocham to robić.
- Daj się ponieść. - nalegał Thomas, łapiąc mnie za rękę i delikatnie ciągnąc w swoją stronę. Nie protestowałam, gdzieś w głębi czując zadowolenie z tego, że to on wyszedł z tą propozycją, a nie ja.
Dałam się poprowadzić chłopakowi poprzez gęsty tłum tańczących żywo ludzi wprost na sam środek parkietu. Muzyka zmieniła się; z głośników popłynęła spokojna, wolna melodia. Bardzo ładna i bardzo romantyczna, poczułam się prawie jak w jednym z tych tanich, kiczowatych filmów romantycznych. I nie mogę zaprzeczyć, że było to całkiem miłe uczucie. Thomas delikatnie ułożył swoje dłonie na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Moja twarz znalazła się mniej więcej na wysokości jego ramion, tylko dlatego, że ubrałam szpilki. Jestem pewna, że chłopak czuł na niej mój oddech, być może łaskotało go to lekko, bo nieznacznie ruszył głową. A ja czułam, że na mnie patrzy i nie miałam absolutnie nic przeciwko jego spojrzeniu, sama zadarłam lekko głowę, by móc spojrzeń w jego oczy. Nie wiem jak to się stało, ale chwilę później poczułam jak jego pełne, miękkie usta łagodnie napierają na moje. Pozwoliłam mu na to, a sobie pozwoliłam rozkoszować się tą chwilą, gdy Thomas całował mnie namiętnie. Moje serce zaczęło bić przyspieszonym rytmem, tłukło się w klatce piersiowej jak oszalałe. Żałowałam, kiedy skończył, nie chciałam żeby kiedykolwiek przestał. Powoli otworzył oczy, w których igrały maleńkie ogniki, a ja wpatrywałam się w nie jak urzeczona. Uśmiechnął się do mnie, jednak nie był to żaden z tych uśmiechów, które miałam okazję poznać do tej pory. Był całkowicie szczery. Thomas także mi się przyglądał, ale ja nie miałam ochoty przestać patrzeć na niego, wyraźnie niczym nieskrępowana.
- Nie powinniśmy tego robić. - oznajmiłam, lekko muskając jego wargi moimi.
Thomas przyciągnął mnie jeszcze bliżej, tak że nasze ciała napierały na siebie lekko. Mogłam poczuć bicie jego serca, które, tak jak moje, było rozkołatane, a ja nie chciałam się nawet zastanawiać czy to przeze mnie czy też przez narkotyk, który zażyliśmy wcześniej. Zrobiło mi się bardzo ciepło i nie miało to nic wspólnego z tym, że pośród tłumu było strasznie parno. Chłopak ponownie pochylił się nade mną i odgarnął z mojej twarzy zagubiony kosmyk włosów, który założył mi za ucho. Jego oddech łaskotał mnie po twarzy i szyi.
- Nie wyglądasz mi na dziewczyna, która robi to co się powinno. - wyszeptał mi wprost do ucha, co wywołało u mnie nieznaczne, jednak przyjemne, dreszcze.
- Nie mam na myśli siebie. - odparłam, wciąż spoglądając wprost w jego oczy, zupełnie jakbym rzucała mu rękawicę. Tylko od niego zależało, czy zechce ją podnieść.
Wybrzmiały ostatnie takty piosenki, mimo tego chłopak wciąż trzymał mnie blisko siebie. Zaskoczona uświadomiłam sobie, że jego delikatny dotyk wcale mnie nie przeraża, a wręcz przeciwnie, koi moje nerwy. Tyle czasu uciekałam od jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, a dopiero teraz przemknęło mi przez myśl, że być może coś tracę? Być może coś mnie omija? Jednak niebezpiecznie jest myśleć w ten sposób. Nie powinnam się do niego zbliżać, nie powinnam odkrywać siebie. W pewien sposób przerażało mnie to jak daleko zaszła nasza relacja w tak krótkim czasie. Wtuliłam się w jego rozgrzany tors, a on zaczął gładzić nagą skórę na moich plecach, w miejscu, gdzie mam tatuaż. Mimo tego, że Tommy obchodził się ze mną naprawdę delikatnie, na każdy jego dotyk moje ciało reagowało dreszczami.
Poczułam, kiedy Thomas oparł swoją brodę o moją głowę, wciąż tkwiliśmy na środku parkietu wtuleni w siebie, mimo iż muzyka zmieniła się na zdecydowanie żywszą.
- Będziemy teraz tak stać? - zapytał mnie, bawiąc się kosmykami moich, lekko splątanych już, włosów. Skinęłam głową, a on zaśmiał się cicho.
- No co? - burknęłam w odpowiedzi - Dobrze mi tu z tobą.
Wciąż miałam zamknięte oczy, wtulając głowę w jego klatkę piersiową, dlatego nie dostrzegłam emocji, które odmalowały się na jego twarzy. Nie wiem jak zareagował i nie wiem jak mógłby. Prawdopodobnie taka paplanina jakiejś małej gówniary nie znaczy dla niego zbyt wiele, ale nie obchodziło mnie to. Mówiłam szczerze, a to rzadko się u mnie zdarza. Z resztą, naprawdę dobrze się przy nim czułam.
- Ale wiesz co? - zaczął - Jesteś kłamczuchą. Naprawdę dobrze tańczysz. - pochwalił mnie.
Wreszcie odważyłam się na niego spojrzeć.
- To może w końcu zaproponujesz mi kolejny taniec, Tommy? - uśmiechnęłam się zadziornie.
Tommy?
przepraszam, że krótkie ><
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz