11.11.2018

Od Anastazji

Pakowałam Misię do przyczepy będąc pod czujnym okiem matki. Przyczepiłam uwiąz konia i zamknęłam przyczepę po czym podeszłam do rodziców. Matka miała łzy w oczach, a ojciec jak zawsze był chłodny i opanowany. Przytuliłam ich słuchając jak będą za mną tęsknić po czym wsiadłam do koniowozu i czekałam na kierowcę. Po chwili wsiadł Brad, odpalił maszynę i ruszył w stronę akademii. Co chwilę zerkałam w ekran pokazujący co się dzieje z tyłu, ponieważ obawiałam się o konia. To był pierwszy raz, gdy jechała sama, bez innego konia. Czas podróży umilałam sobie słuchaniem muzyki i rozmową z Bradem. Jednak po dwóch godzinach jazdy oczy zaczęły mi się kleić i odpłynęłam.

***

Poczułam lekkie szturchanie i przeciągając się otworzyłam oczy. Ujrzałam piękny budynek i wielki ośrodek. Już wiedziałam, że będzie mi tu dobrze. Wysiadłam z auta, rozciągnęłam się i podeszłam do tyłu wozu, by otworzyć go, jednak Brad mnie w tym wyręczył. Weszłam więc do przyczepy odwiązując kobyłę i wychodząc. Ściągnęłam jej ochraniacze i chwilę z nią pochodziłam, po czym oddałam ją w ręce kierowcy. Podeszłam do stajennego pytając się, gdzie jest siodlarnia. Wskazał mi ją, a ja wyciągnęłam z koniowozu pakę i parę innych dupereli i je tam zaniosłam. Po drodze złapałam parę zdziwionych spojrzeń, jednak nie przejęłam się tym i podeszłam ma plac widząc tam kobietę. Okazało się, że ma na imię Elena i jest właścicielką ośrodka. Wskazała mi boks mojego rumaka. Wzięłam klacz od Brada, podziękowałam mu i patrzyłam jak odjeżdża. Gdy już skończyłam mu machać podeszłam do stajni, gdzie przywiązałam konia i zaczęłam ja czyścić by się rozluźniła, dla niej to też była nowa sytuacja. Po ogarnięciu jej stwierdziłam, że pójdziemy na spacer w ręku bym ja i ona poznała teren stajni. Przeszłyśmy obok pastwisk, lonżowników i z daleka podziwiałyśmy budynki. Gdy dotarłam do placu to zobaczyłam jak parę osób kończy jazdę. Na pierwszy rzut oka zobaczyłam, że to klasyk. Gdy zostałam zauważona to patrzyli się na mnie jak na kosmitę, prychnęłam pod nosem zażenowana i zaprowadziłam Misię do boku, gdzie już o dziwo wisiała tabliczka z jej informacjami. Pogłaskałam konia na pożegnanie i ruszyłam w stronę budynków. Złapałam tam jakąś sympatyczną panią, która mnie oprowadziła. Na początek zobaczyłam wielką i piękną stołówkę, gdzie będę jadać posiłki, następnie trafiłam do naszej prywatnej kuchni, gdzie na własną rękę się robi posiłki. Zobaczyłam też cudną bibliotekę, która wręcz zwalała z nóg. Następnie trafiłam na korytarz z pokojami. Kobieta opowiadała kto ma gdzie pokój, wymieniała imiona, których i tak nie zapamiętam. W końcu doprowadziła mnie do mojego, który miał numer jeden. Był wprost przecudny! Gdy skończyłyśmy oprowadzanie poprosiłam o zaprowadzenie mnie do właścicieli ośrodka. Tam im wytłumaczyłam, że praktykuje western i powiedziałam, że będę miała swojego trenera, lecz czasami będę się zjawiać na treningach klasycznych, np. na ujeżdżeniu. Dowiedziałam się też, że na stanie stajni są beczki, pachołki i tym podobne, które mogę wykorzystać. Elena oczywiście przybliżyła mi wszystkie zasady i życzyła miłego pobytu w ośrodku. Po wyjściu z gabinetu spojrzałam na zegarek. Minęły już dwie godziny od mojego przyjazdu. Postanowiłam przejechać się by ruszyć kobyłę. Wyciągnęłam ją z boksu, wyczyściłam kopyta i przeszłam do siodłania. Wybrałam na dzisiaj granatowy czaprak i takiego samego koloru ochraniacze. Zgrabnie podpięłam popręg i wyszłam przed stajnię. Wsiadłam na kobyłę i ruszyłam w stronę jednego z placów. Na jeździe nie robiłyśmy nic ciekawego. Jedynie stęp, kłus, galop i parę lotnych. Na rozstępowanie pojechałam w krótki teren by się zapoznać z okolicą ośrodka. Po powrocie do stajni zastałam parę osób w stajni, które się na mnie gapiły, uraczyłam je tekstem:
-Wiem, że jestem cudna i mam cudo konia.- Uśmiechnęłam się wrednie.- Ślinka wam cieknie.
Zdenerwowani odwrócili się, a ja wróciłam do rozsiodływania. Ulokowałam konia w boksie i poszłam do siodlarni odwiesić siodło. Gdy się wróciłam po ogłowie i chciałam je umyć, ktoś zagrodził mi drogę mówiąc:
- Nie kojarzę cię.
- O nie ja ciebie też!- Powiedziałam łapiąc się za policzki z udawanym szokiem i ironią.- Co teraz?!

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz