Perspektywa jajecznicy zniknęła tak samo szybko, jak się pojawiła. Mój
żołądek musiał zaspokoić się płatkami. Siedzieliśmy teraz oboje na
blacie stołu.
- Nudzi Ci się? - Thomas zapytał i złapał w tym samym czasie za kolano.
-
Trochę wyżej i już podchodziłoby to pod molestowanie. - Zaśmiałam się i
zrobiłam to samo co on. Jednak po chwili zabrałam rękę.
- Zawstydziłaś się?
-
Niestety nie zgadłeś. Twoje kolano nie jest tak podniecające, jak
płatki. - Nowy znajomy chwilę jeszcze mnie potrzymał, po czym zajął się
jedzeniem.
Oboje skończyliśmy mniej więcej w tym samym czasie. Odstawiłam do pustej zmywarki naczynie, chłopak zrobił to samo.
- Spadamy? - Zapytał.
- Chyba tak.
Skierowaliśmy swoje kroki w stronę pokoi. Thomas mieszkał piętro niżej więc można powiedzieć, że to ja go odprowadziłam.
- To chyba koniec na dziś. - Odpowiedziałam po dłuższej chwili ciszy.
- Na to wygląda. Dobranoc.
- Dobranoc golasie. - Nie mogłam sobie po prostu pozwolić, aby tego nie powiedzieć. Zaśmiałam się i ruszyłam w swoim kierunku.
***
Sobota.
Jakie piękne słowo, a do tego, jeśli jeszcze obok stoi słowo wolna to
już powinno uchodzić za ósmy cud świata. Otworzyłam leniwie oczy i
ospale się przeciągnęłam. W nogach na pościeli leżała Tora. Suczka,
czując, że już nie śpię zaczęła merdać ogonem. Podniosłam swoje ciało do pozycji siedzącej i podrapałam moje maleństwo.
- Głodna? - Zapytałam jeszcze lekko zaspana.
W
odpowiedzi zeskoczyła z łóżka, złapała miskę i przyniosła mi ją.
Wzięłam do ręki podarunek i napełniłam ją, kiedy podeszłam do szafki.
Odstawiłam zwierzęcy posiłek, a sama wskoczyłam w szlafrok i kapcie.
Podreptałam do kuchni, aby zrobić sobie herbatę. Złapałam pierwszą
lepszą torebkę, wrzuciłam do kubka i zalałam wrzątkiem. Z napojem
wróciłam do pokoju. Tora zjadła już swoje śniadanie i czekała na mnie
gotowa do wyjścia. Złapałam tylko szybko papierosy i zapalniczkę.
- Idziemy. - Rzuciłam otwierając drzwi. Długo nie musiałam czekać. Akita pchała się jak zawsze. Jednak po schodach grzecznie trzymała się blisko mnie.
Kiedy już poczuła wolność wystrzeliła niczym z procy.
Uśmiechnęłam się do siebie i ruszyłam za nią. Zatrzymałam się na jednej
z ławek prowadzących do bramy wjazdowej. Odpaliłam papierosa.
Zaciągałam się i na przemian popijałam herbatkę.
- Ranny ptaszek z Ciebie. - Zza pleców dobiegł mnie znajomy głos.
Thomas?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz