- Co się stało dzieciaki? - zapytał zaniepokojony naszym zachowaniem - Z końmi coś nie tak? Zbyt przemęczyły się wczorajszą próbą ujeżdżeniową? - pytał dalej, lecz my tylko pokręciliśmy na jego słowa energicznie głowami na boki.
- Chodzi o Stevani - rzuciłem jako pierwszy, nie chcąc przedłużać owej sytuacji w nieskończoność - Chciała nas wyeliminować z zawodów... Mi podcięła puśliska, a Irmie wodze... Gdybyśmy tego nie zauważyli to byśmy się pozabijali - mruknąłem, pokazując mu swoją popsutą własność. Czterdziestotrzyletni mężczyzna spojrzał na nas ze zmarszczonymi brwiami, najwidoczniej sam nie wiedział co ma o tym wszystkim sądzić, dlatego na samym początku wydawał się jakiś niedostępny. Podrapał się lekko po głowie, a następnie z ogromnym westchnieniem przybrał maskę naderwanego spokoju.
- Gdzie ona jest? - spytał ukrywając zdenerwowanie, jakie szargało teraz jego duszą - Nie mam zamiaru tolerować takiego zachowania. Najprawdopodobniej za narażenie waszego życia zostanie wydalona z akademii, zresztą jej wybryki stają się coraz gorsze, dlatego zastanawialiśmy się już nad tym wcześniej - wyjaśnił obojętnie, gdyż najwyraźniej nie zależało mu na takiej uczennicy. Zresztą, cóż się dziwić, bo kto by chciał uczyć to czupierdło co myśli tylko o swoich pazurach i tapecie na ryju... Okropność... I ona myśli, że ktoś na nią przez to poleci? Lepiej by pomyślała o nauce, bo zachowuje się jak ostatnia oferma, co dwóch do dwóch dodać nie potrafi.
- Jest na rozprężalni... Spodziewała się, iż nie wystartujemy więc chciała być gotowa - odpowiedziała mu moja przyjaciółka, nadal uspokajając wdech, po długim bieganiu wte i wewte.
- Macie zapasowy sprzęt? - zaczął kroczyć z nami w tamtą stronę, a jego wzrok co kilka sekund padał na zsynchronizowany zegarek.
- Tak... Już jest wymieniony... - mruknąłem pod nosem, nie widząc już sensu w tym, aby brać udział w próbie terenowej. Przecież i tak już nie mamy na nic czasu... Jeszcze koń pewnie się zestresował moim upadkiem, co dodatkowo utrudniało całą sprawę. Nie mając pojęcia, co powinienem zrobić, spuściłem swoją głowę, na tyle mocno, aby przyjrzeć się mrówką biegającym po zbitej ziemi.
- W takim razie idźcie i macie je rozprężyć... Jakoś to załatwię byście mieli więcej czasu, a ja zajmę się Sevani... Nie macie o co się martwić dzieciaki, bo wszystko będzie dobrze tak? - uśmiechnął się przyjaźnie, czochrając nas po włosach - No! Znikać mi stąd w tej chwili! Macie mi nie panikować i wygrać te zawody, bo inaczej czyścicie całą stajnie przez miesiąc - zaśmiał się, idąc szybkim krokiem do naszej "koleżanki", który w tymże właśnie momencie zatrzymała swojego siwka. Konisko z powodu zbyt ciężkiej rozgrzewki ledwie stało na czterech nogach! Eh... Tak to już bywa jak się nie uważa na lekcjach, a na konisko wsiada się raz na ruski rok. Debilka, po prostu debilka - pomyślałem, przyglądając się dalszemu tokowi wydarzeń.
Irma? ;3
Wybacz, że takie krótkie, ale nie miałam pomysłu :c Pol jej dokopie? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz