– To Liliane – powiedział Stiles, gdy blondwłosa znalazła się w zasięgu głosu i wzroku, a następnie przedstawił każdego z osobna, ale było ich sporo i dziewczyna, mimo szczerych chęci, nie zapamiętala większości imion.
– Kojarzę cię! – klasnęła w dłonie jedna z dziewczyn tutaj siedzących, a Liliane tylko posłała jej spojrzenie, jedząc kanapkę. – jechałaś ostatnio ujeżdżenie. My jeszcze nie. Właśnie, jak poszło? – spytała, a dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. Nie czuła się tutaj dobrze, ale kiedy Stiles ją zawołał nie miała jak odmówić, bo co, krzyknie z drugiego końca stołówki „nie, dzięki”? Jeszcze gorzej by było jakby nic nie odpowiedziała, tylko się odwróciła i poszła, to całkowicie nie było w jej stylu.
– Widziałam kawałek twojego przejazdu – kiwnęła głową, dodając tylko „nie było źle”. Modliła się, żeby szybko zjedli i zostawili ją samą, albo przynajmniej siedzieli cicho i omijali jej temat szerokim łukiem, ale było to dla nich coś nieosiągalnego, bo dalej go drążyli.
– Czasami nie chciała się ustawić – ktoś dodał, a Liliane dalej patrzyła w swój talerz.
– Pracujemy nad tym – odchrząknęła. – to niedoświadczony koń, nie mogę od niej wszystkiego wymagać – mruknęła, a osoba, która zaczęła temat, pokiwała głową w zrozumieniu. Liliane jednak nawet jakby chciała spytać o jazdę chociażby jednej osoby stąd, to nawet nie wiedziałaby kto z nich potrafi jeździć, kto ma swojego konia, a kto nie. W końcu temat zszedł na inne tory, a blondynka na powrót stała się niewidoczna, co przyjęła z ulgą. Nie to, że przeszkadzało jej bycie w centrum uwagi, nie miała z tym większych problemów, ale tyczyło się to sytuacji, w których była obserwowana, a nie wypytywana. Nie lubiła opowiadać o sobie nieznajomym, a większość z nich widziała po raz pierwszy w życiu.
– Wybaczcie, będę już iść do stajni – wstała, biorąc tacę do ręki, a za nią podniósł się także brązowowłosy. Szlag, przemknęło jej przez myśl.
– Pójdę z tobą, bo i tak już zjadłem. Widzimy się później – pożegnał się ze swoimi znajomymi, a Liliane przestępowała z nogi na nogę. Odnieśli tacki i ruszyli w ciszy w stronę stajni. Była ona raczej komfortowa, nikt o nic nie pytał, nie mówił, taki układ bardzo odpowiadał dziewczynie. Nie wiedziała, czy Stilesowi także się to podobało, ale póki ona czuła się dobrze w jego towarzystwie,
to i nie martwiła się o jego odczucia. Nie była żadnym wyrzutkiem, nawiązywanie znajomości nie było dla niej wielką filozofią, ale był jeden warunek: ta osoba musiała być sama, nie mogła wciskać Liliane na siłę w swoje towarzystwo, a Stiles to zrobił. Dziewczyna wiedziała, że chciał dobrze, dlatego jej zdanie na jego temat pozostało dobre, niezmienione, jedynie ona sama poczuła się delikatnie przytłoczona przez otoczenie, zupełnie nie wiedziała jak odebrać to nagłe zainteresowanie jej osobą,
przez tyle czasu zajmowała się samą sobą, a teraz raptem miała myśleć też o innych? To było dla niej lekko absurdalne.
Weszła do stajni razem ze Stilesem, który miał w zamiarze coś powiedzieć, Liliane widziała to po jego oczach, w końcu była iście dobrą obserwatorką, tak? Tym razem przeczucie jej nie zmyliło, miała tylko nadzieję, że nie spyta o nic osobistego. Luźna rozmowa na temat koni, o tak, to lubiła.
<Stiles?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz