- Wyrażaj się - po starszym mężczyźnie nie było widać najmniejszego wkurzenia - Jest takie rozstawienie, a nie inne. Ciesz się, że cie w ogóle chce zabrać - ciągnął dalej łagodnym tonem głosu. Przewracając na to oczami, poczułem jak odechciewa mi się całego treningu. Najchętniej wróciłbym teraz do swojego pokoju i odpocząłbym od tego, złego początku dnia. Na dodatek jeszcze Irma musi jechać... Po prostu super! Normalnie nie ma nic lepszego od spędzania czasu z tą wredną jędzą - Tak jak mówiłem zawody odbędą się za tydzień więc mamy niecałe siedem dni na porządne przygotowania. Zaczynamy od dziś, a teraz macie pięć minut na dobranie się w pary do ćwiczeń i nie chcę słyszeć żadnego jęczenia! - mówiąc to, spojrzał w moją stronę ganiącym wzrokiem. Nie minęła chwila, a ludzie z mojej grupy rozproszyli się po parkurze zewnętrznym, tworząc tym samym maleńkie zgrupowania, wypełnione dużą dawką podniecenia, związanego ze spędzeniem kilku dni poza Karoliną Północną. Na moje nieszczęście Jay postanowił, dobrać się w parę z tym śmiesznym koleżką Irmy z byłej akademii, bo jak wiecie, bądź nie wiecie "wspaniałe" Ecole Montage rozsypało się w drobny mak, a ludzie, którzy się tam uczyli poprzenosili się do innych placówek znajdujących się niedaleko tego miejsca, w tym do nas. Wzdychając na to głośno, przybliżyłem się do niebieskookiej Irmy, która też jako jedyna nie wiedziała co ze sobą zrobić.
- Cóż, jesteśmy na siebie skazani - stwierdziłem, głaszcząc swojego ogiera po dumnej szyi - Mam nadzieję, że stojaki przeżyją ten przejazd - rzekłem jeszcze, poprawiając na głowie czarny jak smoła kask. Miałem go dopiero od niedawna, dlatego sztywne niczym druty paski, wrzynały się nieco w moją poczerwieniałą od mrozu skórę.
- Ja nie zamierzam zawieść - odparła z fuknięciem - A ty rób sobie co chcesz... I tak mnie nie chcecie tutaj - jej smutny ton głosu trafił w moje uszy niczym echo. Nie ukrywam, że znalazło się tutaj wielu przeciwników Enderfind, ale co ja miałem niby z tym zrobić? Nikt nie chce być wyśmiewanym lub szykanowanym, lecz czasami ona sama odpycha od siebie ludzi, swoim dzikim zachowaniem. Ja wiem, iż miała tam jakieś nieciekawe sprawy rodzinne, ale czasami trzeba po prostu wziąć wdech i się od tego odciąć. Było? Minęło! Nie ma co rozdrapywać starych ran, a jak ma się jakiś problem to do dobrego psychologa i będzie lepiej.
- Nie dramatyzuj już tak - klepnąłem ją ostrożnie w plecy, co wywołało u niej duże zaskoczenie - Będzie dobrze, lubią cie ludzie tylko się na nich otwórz i nie zachowuj się jak taka cicha myszka. Więcej luzu młoda - zaśmiałem się, wracając nagle do zbyt dużego spokoju, wywołanego powrotem naszego nauczyciela. Ernos, najwidoczniej zadowolony z tego co wymyślił, zaczął grzebać w tajemniczym pojemniku, dopierając się w końcu do wybranych rzeczy.
- Dzisiejszym ćwiczeniem będzie sztafeta - zaczął, wyjmując z tekturowego pudła kilka niebieskich pałeczek - Będziecie rywalizować każdy z każdym! Para, która okażę się najlepsza dostanie dwie szóstki ze skoków więc warto się dzisiaj przyłożyć - tłumaczył, rozdając każdej ekipie, po jednej "zabawce". Dostając do ręki plastikowy kijek, podrzuciłem go kilka razy w ręce, próbując znaleźć dla niego jakieś wygodne ułożenie w swojej dłoni. Kiedy już tak się stało, zacisnąłem również porządnie swoje łapki na wodach, co umożliwiło mi sprawne kierowanie wierzchowcem - Pierwsi zmierzą się Jay Salvatore i Luis Morons z drużyną Sama Cavaletti'ego i Willa Derkstronga - zadecydował, klaszcząc głośno w ręce - Do przejechania macie parkur składający się z ośmiu przeszkód, czyli każdy skacze po połowę. Liczy się szybkość, brak zrzuconych drągów, a przede wszystkim brak upadków, które będą oznaczać dyskwalifikacje! - przybliżył nam bardziej, wąski temat, który raczej był zrozumiały dla każdej osoby, znajdującej się w naszej grupie - Kiedy będziecie gotowi, powiedzcie Raffaello! - krzyknął do pierwszych uczestników, tego śmiesznego konkursu, co wywołało cichy śmiech u każdego z obecnych tutaj ludzi.
⤱⤱⤱⤱⤱
- No to teraz Irma i Reker zaczną rywalizację ze Stevani i Dylanem - zmęczony głos nauczyciela, wreszcie postanowił wyczytać nasze, krótkie imiona. Nie chcąc już tego przydłużać, wraz z Irmą ustawiliśmy się na swoich pozycjach oraz zaczęliśmy oczekiwać sygnału do startu. W naszej drużynie to ja miałem rozpocząć jako pierwszy swój przejazd, więc stres zjadał mnie od środka jeszcze bardziej. Nawet jedna, mała sekunda mogła być dla nas strapieniem jeśli Dylan, bądź Stevani okazałaby się lepsza. Nie mogłem zawieść. Po prostu nie mogłem - Uwaga! Start! - usłyszałem w końcu, co było bezpośrednią przyczyną do natarcia na pierwszą stacjonatę. Mierzyła ona zaledwie pięćdziesiąt centymetrów, dlatego Evil, który gnał przed siebie jak szatan, nie miał problemu z jej pokonaniem. Następnie musieliśmy wpaść w dość ostry zakręt, który wyprowadził nas na prostą, prowadzącą do oksera, mierzącego niecałą sześćdziesiątkę. Krew w mojej głowie szumiała, a ja czułem się jak dziecko pokonujące na swoim tęczowym kucyku pierwsze zawody jakie na zawsze wryją mu się w pamięć. Podczas zawiśnięcia nad ostatnią przeszkodą jaka była mi przypisana, niemal w locie wyciągnąłem rękę do Irmy, która błyskawicznie zacisnęła swoje palce na długim plastiku. Nie zdążyłem nawet pisnąć słowa, a ta pędziła już w stronę, maleńkiej dla jej konia koperty. Cóż, tym razem nasz skokowy nauczyciel nie szalał zbytnio z wysokością tych "zapór", które teoretycznie miały utrudnić nam życie.
- Dajesz Irma! - wsparłem ją swoim głosem, szeroko się do niej uśmiechając. Może ona wcale nie była taka zła? Może tylko wymyślałem sobie jakieś niestworzone głupoty na jej temat? Eh... Musze zmienić do niej swoje nastawienie.
- Dajesz Irma! - wsparłem ją swoim głosem, szeroko się do niej uśmiechając. Może ona wcale nie była taka zła? Może tylko wymyślałem sobie jakieś niestworzone głupoty na jej temat? Eh... Musze zmienić do niej swoje nastawienie.
Irma? ;3
Jak tam ci idzie? xd Pofruniemy na te zawody? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz