11.16.2018

Od Honolulu CD. Thomasa

 Thomas został na zewnątrz, by wypalić kolejną fajkę, a ja w tym czasie przygotowywałam napój bogów. Powyciągałam z szuflad i szafek wszystko co było mi potrzebne. O mało co nie zabiłam się, wydobywając z najwyższej półki minipianki. Przeklinając to, że  karły jednak mają ciężkie życie, spoglądałam przez okno na oddaloną ode mnie, szarą sylwetkę mojego towarzysza. W zasadzie nie widziałam wiele więcej poza tlącym się w oddali czerwonym punkcikiem. Chłopak długo stał nieruchomo, wyraźnie rozkoszując się paleniem. Wydawał się być wtedy naprawdę rozluźniony i zrelaksowany, sądząc po konturze jego sylwetki.
Przygotowanie napoju nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Może nie był wcale taki idealny, bo czekolada chili była z torebki, mleko najtańsze, na pół rozcieńczone wodą, w dodatku sojowe, a bita śmietana z puszki, jednak w tym momencie mało mnie to obchodziło, a smak, przynajmniej w tej chwili, był najlepszy jaki mogłam sobie wymarzyć.
 Ledwo zdążyłam położyć na blacie dwa wielkie, różowe kubki z parującym, gorącym płynem, gdy do pomieszczenia wszedł Thomas. Przyjemny zapach wypełnił kuchnię, sprawiając że w momencie zrobiło się cieplej. Moje dłonie odzyskały swój dawny kolor, mimo wszystko nadal bardzo się trzęsłam.
 - No proszę... szybko ci poszło. - rzekł Thomas, wchodząc. Na jego twarzy widniał ten sam wyraz samozadowolenia, co u kota z Cheshire, ale miało to swój urok. Pasowało do niego.
 Thomas zajął usiadł na blacie tuż obok mnie, sącząc gorącą czekoladę. Obserwowałam go jak powoli upija gorący płyn z kubka. Miał lekko przymknięte powieki, sprawiające wrażenie opadłych lekko ze zmęczenia, a na ledwo zauważalnie rozchylonych ustach błąkał się jego ironiczny uśmiech, który miałam okazję poznać dziś rano. Zastanawiałam się tylko czy nie siedzę zbyt blisko niego, dla bezpieczeństwa odsunęłam się od niego trochę, pod pretekstem oparcia się o lodówkę.
 - Zdradź mi swój sekret... - zagadnął, lekko zaczepnym tonem. A może tylko mi się wydawało?
 Odruchowo chwyciłam za mój lewy nadgarstek, co nie umknęło oczom chłopaka, chociaż życzyłabym sobie, by tak było. W tym momencie byłam już pewna, że mnie przejrzał i okropnie zła na siebie, przez ten mój jeden błędny ruch. Mogłam lepiej się kontrolować. Miałam to sobie za złe.
 - Jaki sekret? - zapytałam, grając na zwłokę, w obawie przed pytaniem, które spodziewałam się usłyszeć.
 - Jakikolwiek. - odparł, biorąc kolejnego łyka. Byłam mu w tym momencie cholernie wdzięczna za to, że nie naciskał, uszanował moją prywatność, tak jak ja wcześniej uszanowałam jego.
Odetchnęłam cicho z ulgą.
 - Cóż... nie lubię groszku. - wyznałam z udawaną powagą.
 Chłopak parsknął w swój kubek, resztka piany z kubka ubrudziła mu nos. Mimowolnie nachyliłam się w jego stronę, by ją zgarnąć. Dotknęłam delikatnie jego nosa, zbierając słodką pianę na palec. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie w jak niekomfortowej sytuacji się znalazłam. Trochę mnie to sparaliżowało. Thomas uśmiechnął się, a ja znów poczułam irytację, bo  nie mogłam odczytać jego myśli. I znów ten cholerny wyraz samozadowolenia.
 - Ktoś tu się chyba naoglądał za dużo "Zakochanej złośnicy" - zaśmiał się, patrząc mi prosto w oczy. Widziałam, że stara się mnie speszyć lub zawstydzić. Nie miałam zamiaru opuszczać wzroku.
  Niczym nieskrępowana oblizałam palec, a zimna już, lepka pianka rozpuściła mi się na języku. Przez chwilę rozkoszowałam się jej słodyczą.
 - Być może. - odparłam, nonszalancko opierając się o lodówkę, tym samym przyjmując wcześniejszą pozycję. Przyłożyłam palec do ust. - Ale cii... to mój sekret. - dodałam.
Zaśmiał się. Tak zwyczajnie, nie było to nic wymuszonego. Po prostu najzwyklejszy, naturalny śmiech. Wsłuchiwanie się w jego dźwięk sprawiło mi dziwną radość. Miał przyjemne, charakterystyczne brzmienie. Satysfakcjonowało mnie to, że miałam pewność, iż Thomas pozwolił sobie być sobą. Chociaż na chwilę. Zauważyłam, że lekko odchyla głowę do tyłu, kiedy się śmieje.
 - Hej, teraz twoja kolej. - lekko szturchnęłam go w ramię.
 - Kolej na co? - zapytał, wyraźnie się ze mną drocząc, zupełnie jakby sprawiało mu to jakąś przyjemność.
 - Jak to na co? Na twój sekret. - odpowiedziałam spokojnie - To niesprawiedliwe, że ty znasz mój, a ja twojego nie.
 - Czyli to, że jesteś fanką "Zakochanej złośnicy" jest twoją życiową tajemnicą, tak? - zapytał, a kącik jego ust powędrował ku górze.
 - Jasne. - parsknęłam - Gdyby ktoś się o tym dowiedział... To zniszczyłoby moją reputację. - zażartowałam. Nawet dobrze mi się z nim rozmawiało. I... intrygował mnie w pewien sposób.
 Thomas wpatrywał się we mnie intensywnie, a ja byłam lekko zmieszana pod wpływem tego spojrzenia, jednak nie pozwoliłam sobie  na okazanie tego w jakikolwiek sposób, nie wspominając już o odwracaniu wzroku. Cierpliwie czekałam na to, aż zdecyduje mi się odpowiedzieć.
 - Jesteś całkiem fajna. - oznajmił w końcu, wyraźnie zadowolony z siebie.
Tym razem to ja się zaśmiałam.
 - To ma być ten twój sekret? - zapytałam, z nutką niedowierzania w głosie.
 - A co jest z nim nie tak? - ponownie odpowiedział pytaniem, co już powoli zaczynało mnie irytować.
 - Wszystko z nim okej. Tylko słaby ten twój sekret. Rozczarowałeś mnie... Liczyłam na coś bardziej... hmm... spektakularnego- uśmiechnęłam się słodko - Mój był zdecydowanie lepszy. - oparłam głowę o lodówkę i pozwoliłam moim powiekom opaść. Jednak wciąż czułam na sobie spojrzenie Thomasa. - Długo jeszcze będziesz się tak na mnie gapił? - zapytałam sennym głosem. Zaczynałam powoli odczuwać zmęczenie.
 - Myślę, że dopóki mi się nie znudzi. - już nawet na niego nie spojrzałam. Nie miałam siły otworzyć oczu.
 - A ja myślę, że wcale nie masz na co patrzeć. - odpowiedziałam sennie.
Thomas?
<3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz