Nie potrafiłam już w ogóle zrozumieć Rekera co on takiego wyprawia. Szarpał się ze swoi najlepszym przyjacielem, a o ile poznałam Jay'a, to na pewno sobie na takie coś nie zasłużył... Owszem wkurzał mnie też często, no ale uważam że chłopak mógł w tej chwili stracić swojego najlepszego przyjaciela, który miał na pewno już serdecznie dość jego ciągłych humorów. Druga rzecz to to iż musiałam trafić że byłam w jednej drużynie z nim... Wolałam być w drużynie Jay'a, bo z nim przynajmniej dawało się porozmawiać, a Reker tylko patrzył na wszystkich z wyższością, co też pokazał gdy tylko się dowiedział kto jest z nim w grupie. Jego wzrok mówił sam za siebie że najchętniej to by nas po rozstrzelał za to że tacy głupi amatorzy jak my jesteśmy w jego drużynie. Wolałby same sławy światowej klasy i coraz bardziej się do tego przekonywałam gdy go na co dzień obserwowałam. Dlaczego ja zawsze muszę mieć pod górkę? Dlaczego jeszcze muszę być w jego drużynie? pomyślałam wzdychając na to i patrząc jak Michaelowi ciężko jest przejechać cały tor, który został bardzo pozmieniany by wszystkim utrudnić.
No nie powiem często jeździliśmy na pamięć jak poznaliśmy swój tor, lecz teraz szybka jazda na zupełnie "obcym" torze, to było nie lada wyzwanie. Kiedy nadeszła kolej Rekera, było widać iż ta konkrecja nie sprawia mu żadnych kłopotów najmniejszych, a jego skoki były precyzyjne i dobrze rozporządził siłą konia tak by mógł przetrwać cały tor crossowy. Szkoda że widzi w nas tylko robaki które trzeba szybko zgnieść... przeszło mi przez myśl, kiedy nadeszła kolej Will'a. Oczywiście nasz "mistrz" spruł się szybko po swoim pokazie, bo po co ma patrzeć na "hołotę" jak jeździ prawda? Z jednej strony było to wkurzające, a z drugiej bardzo przykre. Wiedzieliśmy wszyscy że uważał się za lepszego od wszystkich co nie było w ogóle przyjemne.
Ciekawe czy przez jego wywyższanie się nie rozpadł się aby czasem ten jego zespół wcześniejszy przeszło mi przez myśl, kiedy Will był w połowie toru. Może i miał tam jakieś problemy, ale co z tego? On ma kasę i może odejść w każdej chwili z tej akademii i pójść sobie może gdzie chce... Mnie ojciec codziennie lał z pięści po mordzie i nikt się nade mną nie użalał nigdy! Nigdy nie miałam przyjaciela czy też przyjaciółki, nigdy nie byłam lubiana w szkole, ciągle mnie dręczono w szkole jak i po jak mnie dorwali czasem, bo nie zdążyłam im uciec, a na koniec torturowanie przez ojca w domu. Jeszce podwójnie mi się dostawało, bo chroniłam własnym ciałem siostrę. I co miałam łatwo? Nie... ale nikt tego nie zrozumie nigdy, zwłaszcza takie bogate dzieciaki, bo ich zdaniem to na pewno dobrze że nas ktoś leje i się znęca, bo oni plebsu nienawidzą. Szczerze to miałam ochotę opuścić tą akademię już raz na zawsze, bo miałam dość że ciągle i tutaj ze mnie wszyscy szydzą.
Myślicie że moje prześladowania się skończyły?
Otóż nie! Codziennie się ze mnie nabijali i było mi ciężko, to jeszcze taki Rekerek sobie przyjdzie by jeszcze bardziej człowieka zgnoić i zrównać całkowicie z błotem. Kiedy przyszła moja kolej, starałam się jak najlepiej przejechać cały tor i najszybciej, lecz w pewnym momencie, gdy musiałam skręcić w lewo nagle cała ręka lewa aż do ramienia mi zdrętwiała! Normalnie jej nie czułam! Mimo iż miałam rękę zaciśniętą na wodzach, to jej nie czułam! Wpadłam przez chwilę w duchu w panikę, lecz na szczęście to uczucie ie trwało długo, więc zaraz skręciłam mocno koniem w lewo, ostro ścinając zakręt to następnej przeszkody, lecz moje serce pozostało bardzo niespokojnie... Wystraszyłam się strasznie i to nie na żarty.
Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło, a kręgosłup miałam prosty i zdrowy! Korzystając z chwili nieuwagi, szybko wróciłam do stajni, gdzie zaczęłam w pośpiechu rozsiodływać swojego konia, kiedy zobaczyłam że ręce mi dygoczą całe, a ja nie panowałam całkowicie nad tym. Co się ze mną dzieje?! pytałam sama siebie nerwowo w głowie i starałam się chwycić szczotkę, lecz niestety nie mogłam. Błagam niech przestanie! Niech przestanie... myślałam spanikowana, przez co poczułam odruchowo jak mam nogi jak z waty.
Po chwili objawy znowu ustąpiły, tak samo szybko jak się pojawiły, choć ta chwila trwała dla mnie jakby wieczność. Byłam cała roztrzęsiona i szczerze mówiąc to miałam ochotę płakać w panice, ale na szczęście się powstrzymałam. Udało mi się złapać jednego ze stajennych, więc poprosiłam go o zajęcie się moim koniem, a ten widząc jaka jestem blada i zestresowana na szczęście się zgodził, za co mu bardzo podziękowałam i wróciłam czym prędzej do akademika, do swojego bezpiecznego azylu, czyli mojego pokoju. Nie pojawiłam się na następnych zajęciach, ale na szczęście na poczcie uczniowskiej mojej klasy była informacja że zajęcia zostały odwołane, więc miałam o tyle szczęście... Czytając dalej wiadomość dowiedziałam się o ognisku na terenie naszej akademii, ale nie byłam pewna czy tam pójść czy też nie.
Co ja miałam tam z nimi robić? I tak byłam ciągłym tematem drwin w szkole i nic nie zostało nie zauważone... Nowy koń którego ukradłam, nowe ubrania które też ukradłam... Albo napadłam na sklep, może wyżebrałam? Ciągle nie miałam spokoju, przez co czułam się już powoli zaszczuta... O! Zapomniałam wspomnieć o tym że niektórzy sądzą iż "daję dupy" nauczycielom by mi dawali różne rzeczy, co było już kompletnie obrzydliwe! Nie rozumiałam dlaczego oni nie mogli mi dać wszyscy spokoju... Chciałam tylko normalnie żyć i nic więcej! Siedząc na łóżku i próbując się uspokoić po rywalizacji jaka mieliśmy jeszcze godzinę temu, spojrzałam ponownie na swoje blade dłonie. Były paskudnie chude i brzydkie, tak samo jak cała ja... Wiecznie szkaradna i brzydka. Ludzie mi tak ciągle mówili, więc zaczęłam w to wierzyć. Z resztą ja sama nigdy za piękną się nie uważałam, co też mówi o mnie wszystko moja "pewność" siebie.
Przesiedziałam tak w pokoju do wieczora, kiedy w końcu postanowiłam się ruszyć i pójść chociaż zobaczyć na to niby ognisko. Nie miałam zamiaru tam długo siedzieć, z resztą pewnie i tam będę się źle czuła, wiedząc ile osób tam będzie. Postanowiłam jednak że chociaż zobaczę. Ubrałam na siebie ciepłą kurtkę, gdyż dzisiejsza noc była bardzo zimna, więc i nawet zamknęłam wcześniej okno, by nie wychładzać swojego pokoju przed spaniem. Zeszłam powoli na dół po chodach, gdzie po bokach siedzieli inni uczniowie, którzy podstawiali mi haki, więc prawie się przewróciłam i wybiłam zęby, ale sekretarka szkolna szybko pogoniła ich gdy sama musiała wejść na górę, a jej twardy i stanowczy ton głosu spowodował iż reszta bandy wróciła do swoich pokojów. Może strzelić sobie w głowę? Ale czym... Czy znajdę kiedyś jakiegoś przyjaciela albo przyjaciółkę? Jestem aż tak beznadziejna że nie mogę być taka jak inni? Boże za co? Czemu ja muszę się tak różnić od nich wszystkich? Co jest ze mną takiego nie tak? pomyślałam smutno i powlokłam się na to całe ognisko, przy którym było już pełno osób, tak więc usiadłam pod drzewem by nikomu nie przeszkadzać swoją obecnością, lecz ciepło ogniska nawet do mnie jeszcze docierało.
Inni żartowali i się śmiali, a ja nie potrafiłam zrozumieć dlaczego jestem tą "dziwaczką" czy też "dziwolągiem", za którego wszyscy mnie uważali. Też potrafiłam rozmawiać, też miałam marzenia... Może i nie byłam tak obeznana w świecie mody jak inni, czy też nie miałam własnego laptopa, ale czy na prawdę jestem przez to taka... głupia? Z resztą co ja się będę o tym rozpisywać czy opowiadać? Jak widać zawsze będę tylko głupim dziwolągiem i tyle. Udało mi się zdobyć jedną piankę, którą zjadłam, a tak to wsłuchiwałam się w szelest ogniska, próbując nie zwracać uwagi na głośne i donośne śmiechy innych. Nie wiedziałam nawet czy wygraliśmy te śmieszne zawody z których się zmyłam, ale pan Pol, który był tu obecny, raczej miał zamiar nam o tym powiedzieć. W pewnym momencie zauważyłam także i tego Rekera, który wylazł z mroku i usiadł niedaleko swojego przyjaciela, dużo bliżej ogniska. Nic tu po mnie... pomyślałam smutno, kiedy poczułam jak ktoś wylał na mnie sok.
- Patrz gdzie siadasz idioto, tylko przeszkadzasz - warknął zły chłopak.
- Plebsowi nie przetłumaczysz, pewnie nawet szkoły nie ukończyła - dodał jego koleżka.
No tak... czas by plebs się zwijał pomyślałam upokorzona. Nigdy nie potrafiłam się sama przed takowymi ludźmi bronić, a tym bardziej gdy wiedziałam że były to osoby silniejsze ode mnie... Oczywiście nie zostałam przeproszona czego można się raczej domyślić. Wstałam szybko i poszłam sobie, nie słuchając już nawet co tam dalej mówią, a na słowa pan Pola nie reagowałam i nawet nie wiedziałam co mówił. Miałam ochotę zapaść się głęboko pod ziemię! Wytarłam łzy w oczach by nie popłynęły mi po policzkach, a następnie wróciłam niczym pies do budy z podkulonym ogonem, do swojego pokoju, gdzie się jakoś przebrałam, a jedynym moim pocieszeniem była gorąca czekolada, która sobie zrobiłam i tabliczka czekolady, choć i tak było mi przykro i jadłam to by tylko nie czuć głodu. Kolejny raz wyszłaś na idiotkę Irma... Kolejny raz....
< Reker? ;3 nie miałam za bardzo pomysłu xdd Co mówił pan Pol? wygraliśmy? xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz