11.26.2018

Od Stiles'a Cd. Mary

Gdy Mary poszła ja zostałem jeszcze chwilę z ogierem w boksie. Pozbierałem sprzęt i wyszedłem z boksu. Poszedłem odnieść wszystko do siodlarni. Wziąłem z wiaderka stojącego obok drzwi kilka marchewek i wróciłem pod boks Diego.
- Masz brachu. -powiedziałem wkładając marchewki do żłoba - Smacznego. -powiedziałem głaskając konia
Wyszedłem ze stajni. było bardzo ciemno i wezbrał się wiatr. Poszedłem szybkim krokiem do akademika. Zanim poszedłem do pokoju skoczyłem jeszcze na stołówkę. Było zaledwie kilku ludzi. Zobaczyłem Rekera, Irmę, Thomasa, Will'a i chyba Alex. Nie dosiadałem się nawet, wziąłem tylko coś na ząb ; na wynos i poszedłem do pokoju. Zjadłem bułkę siedząc na łóżku i przeglądając fejsa. Włączyłem sobie jeszcze youtube i pooglądałem jakieś filmiki. Gdy zjadłem bułkę, stwierdziłem, że czas się umyć. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Już po 15 minutach byłem umyty i przebrany w piżamę. Wskoczyłem do łóżka. Byłem padnięty, przez co nie mogłem zbytnio usnąć. Rzucałem się po łóżku, w sumie jak zawsze. Spojrzałem na zegarek, moim oczom ukazała się druga czterdzieści osiem. - Stiles! Weź się ogarnij. Czas spać. -wymamrotałem do siebie
Trochę się jeszcze pokręciłem i jakimś cudem usnąłem. Wstałem bardzo wcześnie, było parę minut po szóstej. Nie myślałem, że obudzę się tak prędko, tym bardziej, że dzisiaj mamy wolne. Ogarnąłem się i przebrałem w ciuchy codzienne. Za oknem robiło się ładnie. Sprawdziłem pogodę, no... dzisiaj nie będzie padać. Całe szczęście. Założyłem ocieplane buty i wziąłem gruby polar pod kurtkę. Ubrałem się tzw. na cebulkę, bo gdy zobaczyłem minus na termometrze, to inaczej nie wyszedł bym na dwór. Poszedłem do stajni. Przywitałem się z końmi, podszedłem do Diego i pogłaskałem go po szyi. - Widzę, że już po śniadaniu. -powiedziałem do konia - Pobiegasz trochę. -uśmiechnąłem się klepiąc go po boku szyi. Skierowałem się do siodlarni. Moim zamierzeniem były szczotki, toczek oraz ogłowie bezwędzidłowe. Diego strasznie nie lubi wędzidła, a i bez niego świetnie mnie słucha, więc po co mam go męczyć. Wszedłem do środka siodlarni. Wziąłem potrzebne rzeczy i wyszedłem. W oczy rzuciła mi się Mary stojąca przy boksie Diego. Chciała go chyba pogłaskać, jednak ogier szybko się cofnął kładąc po sobie uszy.
- Nie martw się, mało kto ma jego zaufanie. -powiedziałem podchodząc bliżej, a dziewczyna aż podskoczyła na te słowa
- Nie martwię się, przecież mnie nawet nie zna, więc byłabym w niemałym szoku gdyby dał się dotknąć - machnęła ręką- Co tu robisz o tej godzinie? - zapytała
- Nie mogłem spać. -odpowiedziałem wieszając ogłowie na haczyku i kładąc toczek na półce przed boksem
- To tak jak ja. -powiedziała Mary - Będziesz jeździł? -zapytała
- Tak. Dzisiaj lekka jazda, trochę poćwiczę sobie dosiad, przynajmniej mi tyłek nie zamarznie. -zaśmiałem się
- To fakt. Jak jest taka pogoda, to oklep jest idealną opcją. -powiedziała blondynka
- A ty co będziesz robić? -zapytałem wchodząc do boksu Diego trzymając w ręce skrzynkę ze szczotkami

< Mary? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz