A ten znowu się nas wszystkich wstydzi pomyślałam widząc jak Reker się puszy i idzie arogancko po swoim przejeździe w kierunku prowizorycznych stajni.
- Dlaczego on taki musi być? - spytałam nagle Jay'a, który spojrzał na mnie jedynie kątem oka - To ze mnie nienawidzi to wiem doskonale, ale czemu? Co ja mu takiego robię, że staram się jak najlepiej? - spytałam jeszcze.
- Na serio mam Ci powiedzieć? - spytał wzdychając.
- Nie - powiedziałam krótko - Wiem że i tak macie mnie za głupią gówniarę, która nie powinna jeździć... Wy wszyscy mnie skreślacie oceniając mnie z góry, ale nikt z was nie wie jak wasze słowa ranią, bo macie to zwyczajnie gdzieś... Wy też się kiedyś uczyliście i byliście początkującymi, i jakoś was nikt nie krytykował, ale jeśli to wy jesteście Ci lepsi to trzeba gnoić takich jak ja nie? Bo jesteśmy dla was wstydem - dodałam i nie czekając na jego odpowiedź poszłam także w kierunku stajni, lecz tym razem na szczęście tego dnia miałam konia w innym boksie, więc nie musiałam mieć boks blisko boksu aroganckiego Rekera. Ja nawet nie chciałam tej zakichanej klaczy... Przecież ja się dopiero uczę, nie mam luksusowego domu jak oni... Nie mam nic na zawołanie ani nie mam zdrowia jak oni, to i tak robią wszystko by mi pogorszyć humor! Raz mnie pocieszają a raz gnoją i to tak że wbijają mnie w ziemię. I tak umrę niedługo, więc będą się cieszyć że nowa, super gwiazda do nich dołączy... pomyślałam wcale się nie ciesząc że przejechałam tor na czysto.
Byłam pierwszy raz na takich zawodach, nie mówiąc o tym że wcześniej w ogóle nie startowałam w żadnych zawodach, jak Reker czy Jay, którzy startowali od samego początku, czyli od małego kurdupla! Nie powiem brakuje mi wprawy i wszystkiego, ale czy to powód by się na mnie wyżywać i na mnie psioczyć ciągle? Co mi po tym że mam drugiego konia? I tak pewnie nie będę potrafiła na nim jeździć... Jeden koń to wielka odpowiedzialność ale dwa? Moja opiekunka mnie chyba za to zabije! Czy kiedyś nie będę wszystkich wkurzać dookoła? Zrezygnowana wróciłam do stajni gdzie zaczęłam zajmować się koniem i miałam ochotę normalnie płakać. Ciągle wszystkim przeszkadzałam i wszyscy uważali że jestem głupia... Ciągle!!
- Irma nie przejmuj się nimi - usłyszałam nagle więc lekko się obróciłam i zobaczyłam panią Hils.
- Łatwo pani mówić - burknęłam i znowu odwróciłam się do swojego konia - Nie prosiłam o drugiego konia i tak wiem że jeżdżę beznadziejnie - dodałam.
- Drugi koń to dla Ciebie dobra nauka by lepiej zacząć trenować - powiedziała opierając się o drzwiczki boksu.
- Wszyscy ciągle mnie oceniają z góry... Cieszę się źle, a jak siedzę cicho to też źle! - powiedziałam z wyrzutem - Gdyby tamta akademia się nie rozpadła, to nigdy bym nie wróciła do IHA... - dodałam.
- Uspokój się... Najważniejsze że dobrze pojechałaś, a to że on ma bogate konie i swoje humory to jego problem. Czemu tak się przejmujesz jego opinią? - spytała.
- Bo chcę by wszyscy mnie zaakceptowali - przyznałam - Chcę wreszcie żyć choć przez chwilę normalnie... Choć przez chwilę poczuć się tak jak reszta ludzi, czego ja nigdy nie miałam - dodałam cicho bardzo i na chwilę przestałam czyścić swojego konia i zamarłam w bezruchu.
- Oni i tak nigdy nie zauważą tego co w Tobie najlepsze, bo i tak będą się uważać za najlepszych, nawet jeśli robią ciągle błędy w siodle - westchnęła lekko.
- Niby jakie błędy? Są niemalże mistrzami w jeździectwie i do tego niewiele im brakuje - powiedziałam patrząc na nią z niezrozumieniem i lekką złością.
- Każdy z nich robi lekkie błędy jeszcze... Wy tego nie widzicie, ale ja i pan Pol tak, tak samo jak sędziowie. Nie są jeszcze na aż tak wysokim poziomie jak sądzicie, choć oczywiście są bardzo dobrzy i niedaleko im już do tych najlepszych - odparła tylko.
- Ta jasne... Ja do nich nie pasuję i lepiej będzie jak mnie przeniesiecie do gorszej drużyny. Wtedy nikt taki jak ja nie będzie ich ograniczać z ponoć moim leniwym i nie umiejącym skakać koniem - odparłam znowu zaczynając czyścić swojego skarogniadosza.
- Nie obrażaj się i nie smuć bo to tylko da im satysfakcję że jesteś słaba tak jak uważają... Idź prosto przed siebie bo to Twoje życie a nie ich - mówiąc to oddaliła się a ja ponownie tego dnia stanęłam w bezruchu. I tak długo nie pożyję, więc co za różnica niby? Jakoś oporządziłam swojego ogiera, lecz niestety zauważyłam że trzyma jedną nogę w górze co mnie bardzo martwiło, a i chodzenie w boksie mu ciężko szło, więc sprowadziłam czym prędzej weterynarza, który zawsze był na takiego typu zawodach i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu oraz rozpaczy, Touch Down naderwał sobie ścięgno... SKRZYWDZIŁAM GO! SKRZYWDZIŁAM WŁASNEGO KONA! pomyślałam przerażona, gdyż to przeze mnie ogierowi stała się krzywda.
Weterynarz podał leki i wypisał to co ma przyjmować gdy wykupię lekarstwa od weterynarza który jest w naszej akademii, no i oczywiście na drzwiczki boksu od razu zawiesił tabliczkę iż koń nie został dopuszczony do jutrzejszej konkurencji skokowej przez kontuzję. Super teraz to dopiero Reker i Jay będą mieć z tego pożywkę do ożywionych rozmów na mój temat jak to ja jestem gówniara nieodpowiedzialna westchnęłam w myślach.
- Przepraszam że Cię skrzywdziłam - powiedziałam szeptem do ogiera, delikatnie głaszcząc go po chrapach - Nie chciałam...- dodałam jeszcze szeptem, po czym przypominając sobie że muszę się zająć jeszcze siwą klaczką, która została mi dzisiaj niespodziewanie ofiarowana. Zamykając boks swojego ogiera ruszyłam na poszukiwania boksu klaczki, który był nawet niedaleko i od razu zobaczyłam że nikt się nią nie zajął po tamtej "rozgrzewce" Stevani. Biedne konisko nie wiedziałam gdzie są jej przybory, więc wzięłam przybory Touch Downa i zaczęłam ją powoli rozsiodływać i z tego co zauważyłam to klaczka była bardzo mocno ściśnięta popręgiem, więc dziwiłam się że mogła tak szybko biegać, gdy niemalże nie miała jak oddychać! Widząc jak klaczka zaczyna oddychać z ulgą i dużo głębiej, lekko się na to uśmiechnęłam, a następnie zabrałam się za jej posklejaną od potu i brudu sierść. Przy okazji myślałam też na temat jutrzejszych zawodów skokowych, gdyż na moim biednym konisku nie mogłam wystartować. Owszem mogłam niby wystartować na Carizmie, ale jej w ogóle nie znałam...
Widziałam jak Stevani na niej jeździ, lecz pode mną mogła zupełne inaczej się zachowywać. Dzisiaj już nie chciałam męczyć tej biedaczki i narażać ją na kolejny niepotrzebny stres związany z rozgrzewką, więc postanowiłam że wstanę jutro wcześniej i zobaczę jak się zachowuje i czy w ogóle będzie miała siły wystartować w zawodach. Jeśli będzie wszytko dobrze to mogłam zgłosić zmianę konia z powodu kontuzji, co było dla mnie szansą! Kiedy uporałam się z czyszczeniem klaczki, która wyglądała na zadowoloną z procesu czyszczenia, pogłaskałam ją po głowie, a następnie gdy odniosłam cały sprzęt na swoje miejsce, przy okazji po kryjomu oddałam sprzęt który wcześniej dostałam od chłopaka. Nie chciałam by uważał że wszyscy się nade mną litują i dlatego dostaję co chwilę coś nowego...
Dlatego właśnie mu to oddałam. Wychodząc z tymczasowej siodlarni w boku C1, gdzie nosa stajnia miała właśnie tą siodlarnię pod nosem poczułam mocne zawroty głowy, przez co szybko oparłam się ręką o ścianę i zaczęłam ciężej oddychać. Świat mi zawirował kilka razy przed oczami, a nogi zrobiły się momentalnie jak z waty co przypomniało mi o mojej chorobie... Chwilę tak powstałam na uginających się kolanach i zapewne bladej jak ściana twarzy, lecz na szczęście wszystko minęło po jakiś dwóch minutach, które wydawały się i tak wiecznością. Czując iż nieco wracają mi siły, wróciłam z ugiętych kolan na bardziej wyprostowaną, lecz złapałam rękami za kolana i nieco głębiej pooddychałam, co mi pomogło, lecz zaraz poczułam czyjąś rękę na ramieniu, co mnie zdziwiło, więc niemalże natychmiast spojrzałam w stronę agresora, kim okazał się być Jay.
- Co Ci jest? Blada jesteś jak ściana - powiedział uważniej mi się przyglądając.
- Nic mi nie jest, a teraz przepraszam ale się spieszę - mówiąc to ruszyłam szybkim krokiem ku wyjściu ze stajni i na szczęście nie chciał mnie zatrzymywać, dzięki czemu poczułam się w duchu jeszcze lepiej. Nie chciałam by ludzie mi ciągle współczuli i by mi dawali fory jak w przypadku Rekera, bo chciałam trenować na poważnie, bo na zwadach właśnie czy na innych ważnych konkursach nikt mnie nie będzie oszczędzał, a jak na treningach nie będę trenować twardo to i źle mi wyjdą zawody i tego się trzymałam. Wolałam trzymać to w tajemnicy i nie zamierzałam tego zmienić! Mając dość dzisiaj, nawet nie oglądałam przejazdu innych tylko wróciłam do naszego hotelu, gdzie zrobiłam sobie kanapkę z serem, którą zaczęłam konsumować by nabrać nieco sił, oraz by moje mięśnie przestały w końcu drżeć.
< Reker? ;3 Jay do Ciebie przyleci? xdd Jak się tam masz wredoto jedna? xdd Jay nic nie wie o chorobie Irmy xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz