⤱⤱⤱⤱⤱
Następnego dnia obudziłem się dopiero o godzinie ósmej trzydzieści. Byłem już grubo spóźniony na trening ujeżdżenia prowadzony przez pana Marcusa Dewidelio, lecz jakoś nie wywołało to u mnie poczucia winy. Wygrzebując się niechętnie z wygodnego posłania, udałem się do łazienki, gdzie po szybkim ogarnięciu stanu swojej twarzy, włosów, czy też zębów, mogłem zabrać się za wybieranie swojego stroju do jazdy na dzisiejszy dzień. Nie mając nadal dobrego humoru, postanowiłem ubrać to co znalazło się na samym wierzchu pułki, a mianowicie białe bryczesy z pełny, silikonowym lejem oraz kontrastującą do nich granatową bluzkę, której i tak zresztą nie będzie widać. Nie zapominając też o lekko przybrudzonych sztybletach, narzuciłem na siebie przylegającą do ciała kurtkę, a następnie bez żadnego posiłku udałem się do stajni, gdzie czekał na mnie pełen energii Blackie.
- Dzisiaj zajmiemy się tobą - szepnąłem, żeby nie zbudzić ledwie stojącego na nogach, śpiącego Evila. Z tego co widziałem to ogier był już wyczyszczony, ale i tak zmusiłem się do lekkiej korekty czynów jednego ze stajennych. Martwiąc się również o stan jego kopyt, wziąłem do ręki czarną kopystkę, za pomocą której pozbyłem się całego brudu znajdującego się na jego podeszwie. Idąc spacerkiem do siodlarni, zacząłem się zastanawiać nad zestawem jaki dzisiaj będzie pasował do tego rozbrykanego holsztyna. Będąc już u celu, na sam początek wziąłem do rąk brązowe, profilowane siodło wraz z ochraniaczami, popręgiem i ogłowiem, a dopiero później zacząłem przypatrywać się czaprakom i nausznikom, których kolory wyglądały jak ponura tęcza. Nie chcąc spędzać w tym miejscu zbyt dużo czasu, zdecydowałem się na czarne kolory obszyte złotą lamówką, która teoretycznie miała rozpogadzać ten zbyt ciemny dla oka widok. Cały proces siodłania nie zabrał mi zbyt wiele czasu. Nawet mój głupi jełop nie stawiał się przy podciąganiu popręgu tylko stał nieruchomo, poddając się zabiegowi zwanemu "przygotowaniem do jazdy". Kiedy wybiła godzina dziewiąta trzydzieści, postanowiłem przypałętać się na samą końcówkę pierwszej godziny treningowej, gdzie wszyscy oprócz mnie ćwiczyli właśnie wykonywanie podstawowych figur na ujeżdżalni. Od razu w moje oko wpadła twarz uśmiechniętego Jay'a, dla którego takie rzeczy były niemal chlebem powszednim. Piękny hanower bez żadnego trudu "płynął" w powietrzu dobrze unosząc swoje nogi. Był stworzony do trudniejszych kombinacji, ale te też były mu jakby obojętne. Przypatrując się przez dwie minuty ich poczynaniom, w pewnym momencie zobaczyłem jak mój przyjaciel rozmawia radośnie z tą całą Irmą. Czyżby się zaprzyjaźnili? Znaleźli ze sobą wspólny język? Ciekawe... Dziewczyna również wyglądała na bardzo zainteresowaną przeprowadzanym dialogiem, dlatego nie miałem zamiaru się do nich zbliżać.
- No proszę nasza śpiąca królewna w końcu wstała - po pomieszczeniu rozlał się nagle głos ulizanego trenera, który jak zawsze nie był zadowolony z tego, że moja osoba miała czelność pojawiać się w jego rewirze - Myślałem, że już całkowicie odpuściłeś sobie szkołę.
- A co to pana niby obchodzi? - mruknąłem patrząc na niego obojętnym wzrokiem - I tak nie wyciągnę stąd żadnych korzyści więc mnie to nie obchodzi... Możecie wzywać sobie mojego ojca ile razy tylko chcecie chociaż wątpię czy odbierze telefon... Mam gdzieś za kogo mnie pan uważa i jaki powinienem dla pana być - warknąłem na koniec naciskając na ostatnie słowo, po czym bez żadnego ostrzeżenia, zawróciłem wierzchowca udając się szybkim tempem na tor crossowy, który jak nigdy o tej porze świecił pustkami. Druga grupa treningowa miała dzisiaj jakiś ważny wyjazd do głównego miasta, więc tylko nam przyszło tutaj siedzieć i nic nie robić - Jeszcze stąd ucieknę i mnie nikt nie zobaczy... Zobaczysz... Znajdziesz innego, dużo lepszego właściciela - podrapałem ogiera między oczami, aby się nieco uspokoić - Nie mogę ukazywać emocji innym. Musimy być twardzi.
- Dzisiaj zajmiemy się tobą - szepnąłem, żeby nie zbudzić ledwie stojącego na nogach, śpiącego Evila. Z tego co widziałem to ogier był już wyczyszczony, ale i tak zmusiłem się do lekkiej korekty czynów jednego ze stajennych. Martwiąc się również o stan jego kopyt, wziąłem do ręki czarną kopystkę, za pomocą której pozbyłem się całego brudu znajdującego się na jego podeszwie. Idąc spacerkiem do siodlarni, zacząłem się zastanawiać nad zestawem jaki dzisiaj będzie pasował do tego rozbrykanego holsztyna. Będąc już u celu, na sam początek wziąłem do rąk brązowe, profilowane siodło wraz z ochraniaczami, popręgiem i ogłowiem, a dopiero później zacząłem przypatrywać się czaprakom i nausznikom, których kolory wyglądały jak ponura tęcza. Nie chcąc spędzać w tym miejscu zbyt dużo czasu, zdecydowałem się na czarne kolory obszyte złotą lamówką, która teoretycznie miała rozpogadzać ten zbyt ciemny dla oka widok. Cały proces siodłania nie zabrał mi zbyt wiele czasu. Nawet mój głupi jełop nie stawiał się przy podciąganiu popręgu tylko stał nieruchomo, poddając się zabiegowi zwanemu "przygotowaniem do jazdy". Kiedy wybiła godzina dziewiąta trzydzieści, postanowiłem przypałętać się na samą końcówkę pierwszej godziny treningowej, gdzie wszyscy oprócz mnie ćwiczyli właśnie wykonywanie podstawowych figur na ujeżdżalni. Od razu w moje oko wpadła twarz uśmiechniętego Jay'a, dla którego takie rzeczy były niemal chlebem powszednim. Piękny hanower bez żadnego trudu "płynął" w powietrzu dobrze unosząc swoje nogi. Był stworzony do trudniejszych kombinacji, ale te też były mu jakby obojętne. Przypatrując się przez dwie minuty ich poczynaniom, w pewnym momencie zobaczyłem jak mój przyjaciel rozmawia radośnie z tą całą Irmą. Czyżby się zaprzyjaźnili? Znaleźli ze sobą wspólny język? Ciekawe... Dziewczyna również wyglądała na bardzo zainteresowaną przeprowadzanym dialogiem, dlatego nie miałem zamiaru się do nich zbliżać.
- No proszę nasza śpiąca królewna w końcu wstała - po pomieszczeniu rozlał się nagle głos ulizanego trenera, który jak zawsze nie był zadowolony z tego, że moja osoba miała czelność pojawiać się w jego rewirze - Myślałem, że już całkowicie odpuściłeś sobie szkołę.
- A co to pana niby obchodzi? - mruknąłem patrząc na niego obojętnym wzrokiem - I tak nie wyciągnę stąd żadnych korzyści więc mnie to nie obchodzi... Możecie wzywać sobie mojego ojca ile razy tylko chcecie chociaż wątpię czy odbierze telefon... Mam gdzieś za kogo mnie pan uważa i jaki powinienem dla pana być - warknąłem na koniec naciskając na ostatnie słowo, po czym bez żadnego ostrzeżenia, zawróciłem wierzchowca udając się szybkim tempem na tor crossowy, który jak nigdy o tej porze świecił pustkami. Druga grupa treningowa miała dzisiaj jakiś ważny wyjazd do głównego miasta, więc tylko nam przyszło tutaj siedzieć i nic nie robić - Jeszcze stąd ucieknę i mnie nikt nie zobaczy... Zobaczysz... Znajdziesz innego, dużo lepszego właściciela - podrapałem ogiera między oczami, aby się nieco uspokoić - Nie mogę ukazywać emocji innym. Musimy być twardzi.
Irma? :3
Jak tam? xd Przyjaźnisz się z Jay'em? xd Będą zawody klasowe? xd Ma zły humor i jest nieco podłamany przez Matta :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz