11.18.2018

Od Liliane - zawody WKKW, próba ujeżdżeniowa

Budzik nastawiony na szóstą trzydzieści obudził blondwłosą dziewczynę tak, jak miał w zamiarze, a ta tylko go wyłączyła, od razu wstając. Miała dzisiaj w planach poranną przejażdżkę mającą na celu rozprężenie Danse Macabre przed pierwszą próbą zawodów WKKW. Liliane nieraz brała w nich udział, podobnie jak jej klacz, dosyć często stawali na podium, ale to było w jej rodzimym mieście, na zupełnie innym kontynencie, gdzie nie było wielu jeźdźców, a ich poziom zgodnie z kategorią - był wyrównany. Dziewczyna nie miała pojęcia jak przebiegają zawody w tejże akademii, przebiegu nie znała nawet z czyichś opowiadań, więc od dnia poprzedniego zżerał ją okropny stres, który postanowiła minimalnie rozładować podczas terenu. Galop po polach zawsze wyładowywał zbędną energię z klaczy, skupiał ją, rozluźniał w pysku i szyi, dlatego jej prowadzenie stawało się czystą przyjemnością, a Liliane potrafiła z nią współpracować jak nikt inny. Tego dnia, mimo wczesnej pory, nie było inaczej. Rosa osiadła na pomarańczowych, neonowych przodach klaczy, a para buchająca z jej nozdrzy niemalże od razu się skraplała. Kiedy Liliane wjechała ponownie na teren akademii było już tam pełno przeróżnie umaszczonych koni o rozmaitej rasie i budowie, część była już oporządzona i osiodłana, jedni paśli swoje rumaki na kawałku trawy, spacerowali z nimi w ręku, albo nawet nie wypakowywali z przyczep. Dziewczyna zaprowadziła Danse Macabre do boksu, zakładając jej kantar na ogłowie i przywiązując do metalowych prętów za pomocą uwiązu. Jej start był już zgłoszony i opłacony, teraz wypadało zgłosić się do właścicieli akademii - organizatorów. Oni pokrótce wszystko wyjaśnili, między innymi godziny startów, otworzenia rozprężalni, procesu zgłoszeniowego i podała kilka informacji w razie jakiegokolwiek wypadku. Liliane miała swój start dokładnie o jedenastej, czyli za dwie godziny. Obliczając - miała trzydzieści minut na powierzchowne ogarnięcie konia i sprzętu, conajmniej tyle samo na rozprężalni, trochę na spacer z Macabre i pozostały czas do użytku i własnego zagospodarowania.
Plan przejazdu był dziewczynie w miarę jasny:
wjazd klusem roboczym, oczywiste zatrzymanie wraz z ukłonem, następnie ruszenie galopem zebranym, kilka wolt o średnicy dziesięciu metrów, klus wyciągnięty po linii środkowej, przejścia w H i F, kontrgalop, zmiana kierunku po której następował półpiruet poprzedzający ciąg w prawo i kilka detali - między innymi kilka zatrzymań, cofań, stępu wyciągniętego i pośredniego, aż w końcu - linia środkowa, zatrzymanie, ukłon i długo wyczekiwane opuszczenie czworoboku.
Na rozprężalni było bardzo dużo koni, a Macabre wraz ze swoją właścicielką, mimo że przyzwyczajone, to były szczerze niezadowolone, że coraz ktoś wjeżdżał im w zad, dosłownie i w przenośni. Wiadomym było, że każdy chciał być rozgrzany jak najlepiej, aby wzorowo się zaprezentować, jednak jak to powiedziała Liliane - szanujmy się.
W końcu nadszedł czas na jej przejazd - wyjechały na środek tak, jak im nakazano, tłamsząc w sobie stres i zdenerowanie.
- Z numerem osiem, Liliane Lambert na klaczy Danse Macabre z Impossible Horse Academy – głos dobiegający z głośników sprawiał, że dziewczynie krew szumiała w uszach, a gorąc był odczuwalny w kościach.
Jeżdżąc wraz z planem, Liliane skupiała się na poszczególnych rzeczach wtedy, kiedy było trzeba - przykładowo, najpierwszą rzeczą poddaną ocenie było wyprostowanie Macabre, na szczęście (chyba) nienaganne. Z następnym ustawieniem miały problem - była to przepuszczalność potylicy, pracowały nad równoczesnym rozluźnieniem potylicy i grzbietu, powodując ładne zgięcie szyi wraz ze zgięciem głowy. Dosiad Liliane był elastyczny i zrównoważony, nieobarczający konia i dopasowany do chodu, nos Macabre przed pionem, obie czuły się ze sobą dobrze i miały wrażenie, że idzie im w porządku, całkiem dobrze. Bardzo ważna była regularność, tempo, utrzymywany rytm, kontakt, ustawienie i zgięcia - czyli właściwie wszystko, do czego tylko można się przyczepić. Głównym problemem dla tej dwójki z pewnością było samoniesienie i zmieszczenie się w określonej liczbie kroków, ale koniec końców opuścily czworobok spocone, zmęczone, ale jakże z siebie zadowolone. Zostały im „zaledwie” dwie próby, ale na tę chwilę postanowiły się nie martwić - Liliane czekała z niecierpliwością na wyniki reszty uczestników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz