11.08.2018

Od Rekera cd. Irmy

Strata czasu - pomyślałem, gdy do moich uszu dotarł komunikat dotyczący tych śmiesznych zawodów międzyklasowych. Liczyłem na porządny trening, a nie na jakieś śmieszne zabawy polegające na tym, kto pierwszy zaliczy glebę, bądź uderzy łbem o wypłowiałą hydrę. Miałem już po cichu oddalać się w stronę prywatnej stajni, lecz powstrzymał mnie od tego nagły ucisk napierający na moje obolałe ramie. Odwracając się w stronę agresora, jak zwykle ujrzałem twarz swojego przyjaciela, którym był nie kto inny jak Jay. Posyłając mu obwiniające spojrzenie, wyszarpnąłem się sprytnie spod jego "terroru" oraz bez poczucia winy, stanąłem kilka kroków dalej od niego.
- Czego chcesz? - warknąłem nie słuchając ględzącego nauczyciela - Spierdzielaj lizać się z Irmą skoro jest taka dla ciebie cudna - dorzuciłem z agresją, starając się nie zwracać na niego uwagi. Nie miałem dzisiaj humoru na jakiekolwiek zaczepki, które dość często pojawiały się z jego strony. Tak trudno zrozumieć, iż mam ciężki dzień? Najchętniej to w ogóle nie wychodziłbym z łóżka i nic nie jadł. A propo pustego żołądka... Powoli przez brak śniadania zacząłem odczuwać w nim ostre skurcze, lecz na całe szczęście nie ukazywał on tego przez dźwięk.
- Co z tobą? Zachowujesz się jakby miał nastąpić zaraz koniec świata - westchnął przytrzymując swojego wierzchowca, który po treningu ujeżdżenia był straszliwie rozgrzany. Gdy patrzyło się na niego pod odpowiednim kątem, dało się ujrzeć parę uciekającą z jego ciała.
- A co cię to interesuje co? - prychnąłem, zadzierając nos ku niebu - Ojciec mnie ciągle wkurwia i taka jest prawda. Ma mnie w dupie, a jak zaczynam chorować to z litości chce się mną zająć. Wywalił mnie do tej dziury, bo zrobił sobie kolejnego bachora, którego wychowa sobie tak by nie był taki jak ja. Może jak zdechnę to będzie zadowolony - dodałem ciszej, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi innych uczniów, którzy znając życie roznieśliby o mnie plotę po calutkiej szkole. Widząc zaskoczenie malujące się na twarzy niższego ode mnie chłopaka, odepchnąłem go od siebie, co ładnie powiązało się z upomnieniem rzuconym przez pana Ernosa.
Xc with bella- Reker! Jay! Nie warczeć mi na siebie! - burknął z niezadowoleniem, uważnie się nam przyglądając - Reker grupa pierwsza, Jay druga. Mam nadzieję, że dacie z siebie wszystko, ponieważ nagrody są dość ciekawe - zaśmiał się cicho, nie chcąc zdradzać reszty szczegółów. Przewracając na to jedynie oczami, postanowiłem wsadzić lewą nogę w czarne strzemię, a następnie dzięki sile w prawej kończynie, dostać się na grzbiet skarogniadego ogiera. Jak się okazało, w mojej drużynie jak zwykle było pełno patałachów pokroju Irmy, czy też Will'a. Cepy, cepy i jeszcze raz cepy! I my mamy to niby wygrać?! Porażka jakaś. Ten typ zrobił to specjalnie! - wrzeszczałem w myślach, nie mając zamiaru odezwać się choćby najcichszym słowem do tej wieśniackiej kompanii. Na pierwszy strzał posłano Jeremiego, którego opasła klacz próbowała, rozgrzebać kopytem resztki pozostałych na torze mleczy. Starając się tego nie skomentować, przebadałem czujnym wzrokiem cały, wyznaczony dla naszej grupy tor. Kłoda, stół, hydra, kłoda,beczka, kłoda, schodki, hydra, pochylnia, stół - wymieniałem w myślach, licząc na to, iż nikt niczego nie schrzani. Byliśmy nieco w tyle, przez ociągającego się, jak stara baba Michaela, ale mieliśmy jeszcze dużo czasu, aby to naprawić. Kiedy nadeszła moja kolej, od razu dałem znak Blackiemu, by ruszył przed siebie pełną parą. Jego umięśnione ciało było narażane przeze mnie teraz na ogromny wysiłek. Cross bez dwóch zdań był jedną z najcięższych dyscyplin jeździeckich. Niedoświadczony jeździec mógł przez przypadek zajechać swojego wierzchowca, gdyż nie potrafiłby rozłożyć jego sił na cały czas szaleńczego galopu. Przeskakują z ogromnym wdziękiem jedną z wyrastających przede mną kłód, poczułem jak przez moje palce przebiega dziwne uczucie podniecenia. Było to zapewne związane z rywalizacją jakiej dawno nie doświadczałem. Monotonne powtarzanie jednych i tych samych ćwiczeń, spowodowało u mnie lekkie rozleniwienie, co strasznie mi się nie podobało. Docierając na ostatnią prostą, starałem się wycisnąć z ogiera jak największą moc co przyniosło oczekiwany przeze mnie efekt wygrania ze swoim przeciwnikiem. Korzystając z powstałego zamieszania, prześlizgnąłem się powoli cieniami w stronę wyjścia z toru, a następnie spokojnym krokiem odprowadziłem zdyszanego rumaka do stajni, gdzie po cichu zająłem się jego rozsiodłaniem oraz czyszczeniem. Upewniając się, że wszystko zrobiłem dobrze, nie zwracając na siebie uwagi, ruszyłem w stronę wyjścia z uniwersytetu. Musiałem przez jakiś czas pobyć sam i odpocząć od tego bajzlu. Zapewne nikt z tego zadowolony nie będzie, ale kto by tam mnie szukał? Pewnie pomyślą, iż znowu obraziłem się na cały świat i poszedłem do swojego pokoju, do którego nikt nigdy nie zapuka. Wymijając wodniste kałuże, poprawiłem na sobie przydługawą kurtkę, zacząłem kierować się w stronę gęstego lasu, który zapewne latem prezentował się bardzo oszałamiająco.

Irma? ;3
Potrzebuje nieco ochłonąć ;c Jak tam wam poszły zawody? Nikt się nie zorientuje pewnie, że go nie ma. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz