- Reki nie cuduj - westchnął, ściszając grające w tle radio - Tutaj ci krzywdy nie robią, zapewniają ci naukę więc nie ma żadnych przenosin, masz mi się zachowywać i nie przynosić wstydu - dorzucił, nie unosząc się gniewem - Przepraszam synku, ale muszę już wracać do pracy. Zadzwonię później - zakończył połączenie, nie pozwalając mi na jakiekolwiek pożegnanie. Przewracając na to oczami, schowałem Iphone'a do kieszeni swoich jeansów, a następnie w zamiarze wstania na proste nogi, przeciągnąłem się niczym rude kocisko wychodzące spod gorącego kaloryfera.
- Reker? - głos Jay'a obił się o moje uszy niczym echo, penetrujące wnętrze jaskini - Wiesz co się dzieje z Irmą? Źle wygląda... Jest strasznie blada i słaba - zmartwienie malujące się na jego twarzy było tak silne, jakby niepokoił go stan zdrowia jego siostry, bądź matki.
- A co zakochałeś się w tej debilce? - prychnąłem, poprawiając zawijającą się na plecach bluzkę - Problemy tylko wszystkim robi i żali się na prawo i lewo jaka to ona jest biedna, że ją tatuś bił i jakie to ona miała z tą całą Sarą nieszczęśliwe życie... Porażka, nic więcej tylko porażka - burknąłem, krzyżując ręce na swojej piersi, co było naturalną rekcją człowieka jeśli jest pewny swoich myśli, czy też odczuć.
- Nie mów tak o niej... Poza tym mam już dziewczynę i nikt inny mnie nie interesuje - stwierdził otwarcie, spoglądając w głąb moich piwnych oczu - To dobra dziewczyna ok? Tylko ty ją odtrącasz i na nią ciągle jedziesz, lepiej się zastanów nad swoim zachowaniem, zanim skrzywdzisz kogoś jeszcze - wyminął mnie w szybkim tempie, zapewne zmierzając do przydzielonej kwatery. Nie rozumiejąc jego zdenerwowania, postanowiłem udać się na mini spacer, podczas którego dopadł mnie wkurzony do reszty pan Pol. Mężczyzna bez powiedzenia mi co się dzieje, złapać mnie za rękę oraz zaczął ciągnąć do nieznanego mi, małego pomieszczenia gdzie oczekiwała już pieprzona Enderfind.
- Macie mi tutaj siedzieć i się w końcu pogodzić! - ryknął na nas, mierząc nas lodowatym wzrokiem - Nie będę więcej tolerował waszych sprzeczek... Nie wyjdziecie stąd dopóki wszystko się nie ułoży - warknął trzaskając drzwiami, których zamek szczęknął po chwili, dając nam tym samym znak, że jesteśmy tutaj zamknięci. Przez mały lufcik w oknie nie dało się przejść, a szybów tutaj nigdzie nie było więc mówiąc szczerze byliśmy tutaj uziemieni.
- Widzisz debilko co narobiłaś? Tylko się nie rozpłacz - zakpiłem, opuszczając się pp ścianie na lodowatą podłogę - Było dobrze to jak zwykle wszystko popsułaś! Jeszcze zacznij się żalić na prawo i lewo, że masz tą pierdoloną białaczkę... Na dodatek z jakiej racji dali ci za darmo drugiego konia i będą opłacać jego pobyt w szkole? Przecież ty ledwo na tej pokrace Touch Down ledwie dajesz sobie radę... Sama sobie z obydwoma końmi nie poradzisz więc co chwilę będziesz zrzędziła jak ci ciężko - ciągnąłem dalej, czując jak w moich żyłach płynie czysta zazdrość. Nie miałem pojęcia skąd się to u mnie teraz wzięło, wróciłem do rozmyśleń tyczących się dzisiejszego dnia. Może wszystko poszłoby dobrze, gdybym się nie zbliżał do tej rudej cholery? Przecież to ona w głównej mierze powoduje, że ciśnienie w moim ciele ciągle skacze - Nic nie masz zamiaru niczego powiedzieć? Możesz teraz mi wyrzucić wszystkie moje błędy i jakoś dojdziemy do kompromisu.
Irma? ;3
Jest na ciebie wnerwiony głupolu xd
Jest na ciebie wnerwiony głupolu xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz