11.18.2018

od liliane cd stilesa

Przetarła dłońmi twarz, na którą padała. Była zmęczona, jedyne o czym myślala to kolacja i sen. Po ogarnięciu spokojnej już klaczy wzięła szybki prysznic i zeszła na stołówkę przepełnioną ludźmi. Skrzywiła się na ten widok, nie żeby miała coś przeciwko temu, że tu siedzą i jedzą, nie była też jakaś aspołeczna. Problem tkwił w tym, że nie pasowała tutaj, bo kiedy oni zawierali przyjaźnie, to Liliane w tym czasie skupiała całą swoją uwagę na Macabre i treningach, tak jak w domu, tak i tutaj pochłonęło ją to całkowicie. W akademii była jedną z pierwszych, sama nawet nie wie kiedy przybyło tutaj tylu ludzi, nim się obejrzałabto wszyscy byli już zaprzyjaźnieni i podzieleni w grupki, a ona nie jest typem osoby, która się w takowe wpierdziela. Z dwojga złego wolała zostać sama i nie przeszkadzało jej to, bo dalej mogła skupiać się na treningach. Kolejną kwestią był Hache, pierwsza osoba, która była skora pomóc Liliane (mimo, że z łaską), ale los chciał, że nie przypadli sobie do gustu, a jest to pojęcie bardzo obszerne i tym samym, łagodne. Nie miała wielkiego pola do popisu, jeśli chodzi o dobór towarzystwa, to i wolała zostać w cieniu. Na stołówce wzięła jakąś sałatkę z kurczakiem, kromkę chleba, sok pomarańczowy i jabłko, siadając w odległym kącie, sama. Lubiła obserowować innych i nigdy nikomu nie przyznawała się do tego, że podstawiała we własnej głowie teksty, ale uśmiech blondynki niekiedy co nieco zdradzał. Liliane jest dobrą obserwatorką. Spokojnie mogła by powiedzieć coś o osobach, które notorycznie zjawiają się na stołówce, nie musi nawet z nimi rozmawiać, wystarczy że popatrzy, poobserwuje, z ich mowy ciała idzie sporo wyczytać. W pewnym momencie nad jej osobą stanął brązowowłosy chłopak.
– Mogę się dosiąść? – spytał, a dziewczyna niemo się zgodziła, grzebiąc w talerzu i skrywając zdziwienie. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że udało jej się to nienagannie, była w tym prawdziwą mistrzynią, nie żeby lubiła udawać, czasami po prostu trzeba było.
– Chciałem cię przeprosić, za to co się stało – powiedział, a Liliane w dalszym ciągu przeżuwała w spokoju kolację. – Jestem Stiles – wyciągnął rękę, a dziewczyna tylko popatrzyła na nią sceptycznie. Po chwili jednak otarła usta, podając mu rękę.
– Liliane – wymusiła niemrawy uśmiech, który mimo wszystko był szczery, a to u niej nieczęste. Podobała jej się jego postawa, wiedziała, że niewiele osób zdobyłoby się na przeprosiny, a już na pewno nie Hache, ten cham i skończony prostak bez choćby zalążka mózgu. – przeprosiny przyjęte. Chociaż właściwie powinieneś przeprosić Danse Macabre – odparła, zauważając że zaczął jeść to, co ze sobą przyniósł, czyli kilka grzanek bogatych w składniki, Liliane nie umiała ich wymienić, były doprawdy bogate. – tak właściwie to na parkurze znalazł się przypadkiem. Był nieco przestraszony, a to, gdzie wpadł i kogo zastał było już tylko niedortunnym zbiegiem okoliczności – powiedziała, zamykając się w pewnej chwili. Sama się zastanawiała z jakiej racji zrobiła się taka rozgadana, jest wykończona całym dniem, a znalazła jeszcze chęć rozmowy? W normalnych okolicznościach po prostu by go grzecznie zbyła i powiedziała, że chwilowo nie ma czasu, a tymczasem wdaje się w głębsze, bezmyślne rozmyślania z nieznajomym chłopakiem.

<Stiles?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz