9.18.2019

Od Ronana cd Adama

Ronanie Niallu Chainsawie, chyba postradałeś rozum. To było jedno i jedyne zdanie, które krążyło w mojej głowie od kiedy znalazłem się w łazience z Adamem. Nie żebym bał się o swoje popędy, bo z tego co zdążyłem zauważyć, to niemal nie istnieją (plusy bycia aseksualnym), mimo to czułem się nieco skrępowany. Jednak po krótkiej sesji całowania przyszło kolejne zdanie. Ronanie Niallu Chainsawie, jesteś w dupie. Czułem jak coraz bardziej zakochuję się w Adamie, dobrze wiedząc, że nie powinienem. Rozum wrzeszczał, że się mylę i jestem głupi. Bo byłem. Ale serce, które aktualnie wygrywało tą nierówną walkę, miało to gdzieś. Powinienem się wycofać. Ale nie mogłem. Blue miała rację. Miłość boli. Nie chcąc dłużej myśleć na jakikolwiek temat, skupiłem się na Adamie i zabawie z pianą. W końcu siedzieliśmy w ogromnej wannie pełnej mydlin o zniewalającym zapachu. Więc kiedy fioletowe bąbelki wylądowały mi na głowie stwierdziłem, że mogę ochlapać go wodą. W końcu włosy też może umyć, prawda?
 - Nie mam nic przeciwko pianie. – Ochlapałem go lekko. – Szczególne z płynu.
- Zazdroszczę dużej wanny. Może częściej powinienem zostawać u ciebie na noc... - Stwierdził z rozmarzonym uśmiechem.
- Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że bardziej podoba ci się wizja kąpieli w wannie niż spędzanie czasu ze mną. - Dmuchnąłem w niego pianą. - A tego nie chcesz.
- Podoba mi się wizja kąpieli z tobą - wyjaśnił, przysuwając się do mnie i lekko unosząc mój podbródek. - I spania razem w twoim łóżku.
- A kto powiedział, że będziemy spali w jednym łóżku? - Uśmiechnąłem się figlarnie.
- Ja - odparł pełen pewności siebie.
- Chyba musisz mnie przekonać. - Odsunąłem się.
Potem zadowolony sięgnąłem po płyn do mycia i gąbkę. Chcąc nie chcąc, była to kąpiel i chyba przyszedł najwyższy czas, żeby się umyć.
- Wydaje mi się, że potrafię być bardzo przekonujący gdy chodzi o ciebie - rzucił, po czym chwycił mnie lekko za nadgarstek. - Mogę ci pomóc? Tak w ramach odpłaty za ten masaż.
Uniosłem lekko kącik ust i oddałem mu namydloną gąbkę.
- Odezwał się w tobie Laurent? - Zmrużyłem oczy.
- Tak trudno uwierzyć w moje dobre intencje? - Spytał niby urażony, ale jego uśmiech jakoś mnie nie przekonywał. - No dalej, odwróć się.
Co miałem zrobić? Oczywiście, że się odwróciłem. Potem poczułem przyjemny dotyk na plecach. Chyba nawet wyrwało mi się zadowolone mruknięcie.
- Podoba ci się? - Dłoń z gąbką delikatnie przesuwała się po moich plecach, a na skórze przy karku poczułem lekki pocałunek.
- Nie przerywaj. - Usiadłem wygodniej i pozwoliłem, żeby Adam kontynuował.
Potem było jeszcze milej. Czułem gąbkę, najpierw na plecach, potem na rękach, nawet na klatce piersiowej. Adam taktycznie nie zbliżał się do południowych rejonów, ale nie zamierzał być grzeczny. Co jakiś czas czułem delikatne muśnięcia, lekkie przygryzienia i lekkie cmoknięcia. Potem poczułem jak oblewa mnie wodą, żeby spłukać pianę. Miałem się odwracać, ale chłopak przytrzymał mnie i zmoczył głowę.
- Ej! Czy ty bezkarnie chcesz umyć moje loczki? - Udałem poważny głos.
- Tak - znowu przyznał się jakby uznał, że wszystko mu wolno. - Przecież jak dotąd sprawiam ci jedynie przyjemność, co nie? Więc zrelaksuj się i nie protestuj.
- Tam masz mój szampon i odżywkę. - Wskazałem palcem i lekko odchyliłem się do tyłu, żeby spojrzeć na Adama. - Pamiętaj, że o loczki będę zły.
- Obejdę się z nimi najostrożniej jak potrafię - odparł z czułym uśmiechem, po czym wylał nieco szamponu na dłonie i uważnie rozprowadził go na moich wilgotnych włosach. Zaraz poczułem jak jego palce w przyjemny sposób masują mi głowę.
Znowu mruknąłem zadowolony i pozwoliłem sobie na brak myślenia. Palce Adama sunęły powoli między moimi włosami, a każde muśnięcie wysyłało przyjemne mrowienie na całe ciało. Mogłem tak zostać wiecznie, ale niestety Adam skończył myć mi głowę. Za wcześnie, jak na mój gust.
- Jeszcze. - Odchyliłem głowę. - Tylko troooochę. Prooooooszę.
- Czy przed chwilą, nie protestowałeś, jakie to loczki są dla ciebie ważne? - spytał zaczepnie, ale wrócił do przerwanej czynności. - To co? Teraz mogę liczyć na wspólne spanie w łóżku?
- Jak będziesz miział to tak. - Podsunąłem się nieznacznie i oparłem o niego. Bez dotykania dolnych stref. - Lubię mizianie.
- Jak sobie książę życzy. - Czułem jak jego klatka piersiowa wibruje od cichego śmiechu.
- Czy ty mnie właśnie zdegradowałeś? - Popatrzyłem na niego z udawanym wyrzutem.
- Ups. Sorki. - Uśmiechnął się przepraszająco. - Po prostu ten tytuł brzmi ładniej niż "król" czy "królowa", nie sądzisz?
- Sądzę. - Cmoknąłem go w szczękę. - No dobra. Chyba czas wyjść.
- Poczekaj moment, tylko sam się umyję - odparł ze śmiechem.
- Pomóc ci? - Wyszczerzyłem ząbki.
- Dam radę - rzucił krótko, a jego uśmiech chyba stał się lekko nerwowy.
- W takim razie jak już się umyjesz to zrobię ci jeszcze jeden masaż. - Uśmiechnąłem się, a potem musnąłem jego usta. - Mam zostać, czy…
- Jeżeli zależy ci, bym dotrzymał obietnicy... - Przyciągnął mnie do siebie, kładąc jedną dłoń na moim karku i pocałował. Krótko, ale czułem, że odsunięcie się ode mnie wymaga od niego dużo silnej woli. - Nie testuj mojej samokontroli - dokończył, wpatrując się we mnie wzrokiem, w którym dostrzegłem błysk pożądania.
- W takim razie. - Odsunąłem się. - Będę czekał w łóżku.
Potem znowu lekko się zaczerwieniłem, bo wypadałoby wyjść. A to oznaczało… cóż… odsłonięcie się. Całe szczęście zauważyłem, że Adam odwraca głowę. Dzięki temu spokojnie owinąłem się ręcznikiem. Potem podszedłem ostatni raz i chlapnąłem w niego wodą.
- Nie musisz się spieszyć. - Cmoknąłem go w policzek i ruszyłem w stronę wyjścia.
Jednak, oczywiście, coś musiało pójść nie tak. Kiedy otworzyłem drzwi wpakował się we mnie Nico.
- Hej, ja tylko muszę do… oh. - Chyba zauważył Adama. - Tooooo jaaaa… pójdę… na dół. - I zniknął.
Popatrzyłem na wannę, ale nie zobaczyłem Adama. Schował się pod wodę. Westchnąłem.
- Zajmiemy się tym później.
***
Leżałem na łóżku przykryty kołdrą i czytałem kolejny rozdział swojego ulubionego fanfica o Stonym, kiedy Adam wszedł w bokserkach do pokoju. Popatrzyłem na niego i się uśmiechnąłem.
- Szybko.
- Nie mogłem kazać ci długo na mnie czekać - odpowiedział wesoło, wycierając jeszcze małym ręcznikiem mokre włosy, po czym podszedł, by usiąść na krawędzi łóżka. - Twój brat ma prawdziwy talent do pojawiania się w najmniej odpowiednich momentach. - Parsknął śmiechem.
- To prawda. - Usiadłem i podsunąłem się do niego. - Coś wymyślę. Więc… obiecałem ci masaż, a ty mi mizianie.
- Oddaję się w twoje ręce - powiedział z uśmiechem i pocałował mnie w kącik ust.
- Więc kładź się. - Ruchem głowy pokazałem wolną połowę łóżka.
Mimo wszelkich chęci Adam jednak nie mógł się tam położyć. Gdzieś między początkiem czytania, a teraz na wolnej pościeli usadowił się Hammer. I teraz, na naszych oczach, na łóżko wskoczył Yurio i położył się obok Hammera, ocierając się o niego przymilnie.
- To co mówiłeś o tym przyjęciu? - Parsknąłem śmiechem.
- Szkoda, że kociaków z tego nie będzie. Zostalibyśmy dziadkami - roześmiał się rozbawiony.
- Jestem za młody na bycie dziadkiem. - Zaśmiałem się z nim. - Poza tym. Czy chciałbyś jakieś sześć miniaturek Yurio?
- Fakt - odparł po chwili namysłu. - Wystarczy, że jeden pchlarz już mnie nienawidzi.
- Od razu nienawidzi. - Oparłem brodę o jego ramię. - Inaczej okazuje przywiązanie.
- Tia, jasne. Ciebie uwielbia, a do mnie łasi się tylko gdy chce żarcie. - Mówił lekceważącym tonem, ale wydawało mi się, że naprawdę troszkę go to trapiło.
- A ja uwielbiam ciebie. - Uśmiechnąłem się figlarnie. - No i to nie mnie broni.
- Broni mnie, bo to ja go karmię. Choć pewnie gdyby coś mi się stało, po prostu przeniósłby się do ciebie - stwierdził, po czym przywołał na twarz lekki uśmiech. - To co teraz? Podłoga może i wydaje się wygodna, ale nie polecam na niej spać.
Wsunąłem nos w jego włosy. Ciągle były lekko wilgotne. Uśmiechnąłem się.
- Hammer. - Kot uniósł głowę. - Złaź. - Jednym płynnym ruchem położyłem się tak, że dłonią pacnąłem w podłogę. Ham miauknął i nie patrząc na niezadowolonego Yurio, skoczył na podłogę, a potem udał się do swojego ulubionego pudła. Niepocieszony toyger ruszył za nim, sycząc na nas. - I mnie też już nie lubi. - Podniosłem się do siadu, mając twarz Adama naprzeciwko swojej. - To co proponujesz, skoro całe łóżko jest nasze?
- Myślę, że mamy sporo możliwości - odpowiedział i szybko skrócił dystans między naszymi ustami.
Pocałunek był gorący, namiętny i niecierpliwy. Nie zarejestrowałem momentu, kiedy Adam przyparł mnie do łóżka i wplótł palce jednej ręki w moje włosy. Moje ręce owinęły się wokół niego i przysunęły go bliżej. Tańczyliśmy na krawędzi zabawy i zakazu. Jeden zły ruch i nic nie będzie takie samo. Kiedy odsunąłem się, by złapać oddech, oczy Adama błyszczały.
- Sporo możliwości, a ciągle wybierasz tą jedną. - Przesunąłem palcem po jego szyi.
- Nic nie poradzę na to, że tak na mnie działasz - tłumaczył się z figlarnym uśmiechem. - Kiedy mam cię na wyciągnięcie ręki, nie potrafię przestać myśleć o tym, by trzymać cię jeszcze bliżej.
- Obawiam się, że tak czy siak, nie mam jak uciec. - Musnąłem ustami jego szczękę, a moje palce powędrowały na jego ramiona. Jednym ruchem przekręciłem go pod siebie. - Więc pozwól, że teraz ja się tobą zajmę.
Przygryzł wargę i na moment przymknął oczy, a jego usta ułożyły się w szczęśliwy uśmiech. Poparł się na łokciu i drugą ręką przyciągnął moją twarz do swojej, by znów załączyć nasze wargi. Tym razem lekko, nieśpiesznie.
- Jestem cały twój - wymruczał tuż przy moim uchu, łaskocząc je ciepłym oddechem.
Lekko otarłem się o jego policzek i jak siedziałem, wziąłem jego prawą rękę. Potem powoli i sukcesywnie zacząłem masaż.
- Jeśli coś będzie nie tak, mów od razu. - Powoli rozluźniałem jego mięśnie między ramieniem, a łokciem.
- Oczywiście - opadł na poduszkę ze śmiechem, zakrywając oczy wolną ręką. Mogłem się domyślić, że co innego chodziło mu po głowie, ale wyglądało na to, że nie zamierzał narzekać, choć na jego twarzy prócz rozbawienia malowała się także odrobina rozczarowania.
- Mówię serio. - Pochyliłem się i go pocałowałem. - Nie chcę cię skrzywdzić.
- Nie jestem taki delikatny. - Po pocałunku jego twarz nieco się rozpogodziła.
- Wolę się upewnić. - Uśmiechnąłem się i kontynuowałem masaż ręki.
Adamowi chyba spodobało się masowanie palców, bo poprosił o więcej. Uśmiechnąłem się delikatnie i po drugim razie, musnąłem każdy palec ustami. Właśnie wziąłem drugą rękę chłopaka, gdy obok łóżka usłyszałem miauczenie. Ciche i piskliwe, a to oznaczało jedno…
- Beka, znowu chcesz wejść? - Odchyliłem się lekko i podsadziłem kociaka, który sam by nie wszedł na łóżko. - Mała podróżnicza.
Kotka miauknęła cicho i umościła się na klatce piersiowej Adama.
- Chyba masz kota, który cię uwielbia.
- Miła odmiana - stwierdził wesoło, podnosząc kociaka i trącając jego nosek swoim.
Beka polizała go z czułością i zaczęła się przymilać. Zaśmiałem się cicho i zaniechałem masażu, przy okazji schodząc z Adama. Jeśli tu była Beka, zaraz powinien tu być Nico. A kolejne dwuznaczne sytuacje nie były konieczne. Chłopak był tak zaaferowany zabawą z kociakiem, że nawet nie protestował. W tym czasie Yurio chyba wyczuł, że coś jest nie tak, bo wpatrywał się w Adama i Bekę jak zaczarowany. W końcu prychnął jakby pretensjonalnie, wyszedł na środek pokoju i wydał z siebie przeciągłe miauknięcie. Brunet słysząc to, zwrócił na niego wzrok i uśmiechnął się nieco wrednie.
- No co? Ona wie jak mnie traktować - rzucił do niego, drapiąc kociaka za uszami.
Toygerowi najwyraźniej taki komentarz nie przypadł do gustu, po miauknął ponownie i nie doczekawszy się odpowiedzi, zmienił zawołanie na wkurzone syczenie. Beka na ten odgłos zjeżyła futro i odskoczyła od Adama wystraszona. Z kolei Hammer zaczął syczeć na Yurio. Kotcepcja. Cmoknąłem na ragdolla, wziąłem na ręce masquerada i popatrzyłem wymownie na Adama.
 - Nie chcę martwych kociaków. - Rzuciłem.
 - I że niby mam zrobić… co? - Popatrzył się na mnie i Yurio z miną wyrażającą jedno wielkie pytanie.
- Zająć się swoim kotem! - Przewróciłem oczami. - Inaczej nie dostaniesz Beki. - Chłopak westchnął, po czym podniósł się do siadu i zawołał na swojego zwierzaka z miłym uśmiechem.
- No już, chodź tu mały terrorysto. - Kot posłał mu mordercze spojrzenie, fuknął i z godnością podszedł do… mnie. Na ten widok Adamowi zrzedła mina, opadł na materac i przykrył głowę poduszką, po czym mych uszu doszło stłumione wołanie. - Nie ważne! Dajcie mi po prostu umrzeć....
Popatrzyłem z wyrzutem na kota, westchnąłem i mój Boże, przydałaby się jakaś pomoc! Całe szczęście ta linia była otwarta 24/7, a do pokoju wbił Nico.
- O, tu jest! - Zadowolony podszedł do mnie i przejął Bekę. - To my już sobie pójdziemy! Dobranoc! - I już go nie było.
- Przynajmniej nie wspomniał o łazience… - mruknąłem.
W tym samym czasie Adam jak mantrę powtarzał “Dajcie mi umrzeć” na przemian z “Yurio, spierdalaj paszczurze niewierny”. Pokręciłem głową i znowu siadłem obok, bo skoro Nico miał się tu nie pojawić…
- Mam nadzieję, że nie mówisz na poważnie. - Musnąłem jego ramię. - Jako książę domagam się obiecanego miziania.
Zawodzenie na moment ustało, po to tylko by zmienić swoją formę na “Zabij mnie. Nikt mnie nie kocha. Weź sobie tego kota, on mnie nie chce.”
- Bo cię wykopię z łóżka. - Założyłem ręce. - Na kanapę. Bez buzi.
Ta groźba zmusiła go do wystawienia głowy spod osłony, a jego spojrzenie przybrało smutny i urażony wyraz, który w połowie na pewno był udawany.
- Zero współczucia - stwierdził z wyrzutem i ustami w podkówkę.
- Nie jesteś dzieckiem słońce. - Cmoknąłem go w policzek. - Możesz to rozegrać inaczej.

Adam? Noc jeszcze młoda…
2265 słów

9.14.2019

Od Adama do Ronana

Tak, wszystkiemu było winne zmęczenie. Nie uczucia, kłębiące się w moim sercu, którym wciąż bałem się zaufać. Nie wzruszenie tym pięknym prezentem, danym mi przez jeszcze piękniejszą osobę. A już na pewno nie wspomnienia, które uporczywie chciały wydostać się ze skrzynki, w której zamknąłem je z tak wielkim trudem. Musiałem być zmęczony. Na tyle, że drobny gest i ciepłe intencje ze strony Aniołka sprawiły, że musiałem wycierać mokre od łez oczy. Potrzebowałem odpoczynku. Przerwy od emocji, myśli, decyzji... Od wszystkiego. Może po kilku godzinach snu, rano wszystko samo się ułoży. Dobrze wiedziałem, że były to nadzieje głupca, ale i tak mogłem się ich trzymać. 
Spora część mnie chciała od razu wpakować się pod kołdrę i zamknąć oczy, ale ta druga, mniejsza oraz najwyraźniej pozbawiona rozsądku, mówiła stanowcze "nie". Powód odmowy był jasny i namacalny: Ronan. Siedzący obok mnie na łóżku, cholernie pociągający Ronan. Byliśmy w zasadzie sami, nie licząc Nyx w klatce, a przez te całe róże atmosfera wciąż sprawiała romantyczne wrażenie. Innymi słowy, niewykorzystanie okazji i pójście spać wydawało się ogromnym błędem. Nie chciałem niczego żałować, więc musiałem wziąć się w garść i coś zrobić, choć nie miałem pomysłu co dokładnie. A raczej miałem, ale jedyny jaki przychodził mi do głowy, z żalem odstawiłem gdzieś na później. 
- Powinniśmy wziąć kąpiel przed snem, co nie? - spytałem, odkładając kwiaty na stolik nocny, bo tak w zasadzie nie wiedziałem, co z nimi zrobić. Pewnie przydałby się jakiś wazon, czy coś, by nie uschły, ale pod ręką żadnego nie miałem. - Jeśli weźmiemy ją razem będzie szybciej - dodałem z lekkim uśmiechem, jakby nigdy nic. Spodziewałem się, że blondynek odbierze propozycję jako żart, albo zwyczajnie odmówi, ale nie zaszkodziło spróbować.
- Masz kosmate myśli - odparł, śmiejąc się cicho. - Ale po części twój plan może się udać, bo mamy dwie łazienki. Wolisz wannę, czy prysznic?
- Czuję się bezpodstawnie oskarżony - rzuciłem z jak najbardziej poważnym oburzeniem. - Po prostu wspólna kąpiel oznacza o połowę mniej zmarnowanej wody. Przecież na pewno zależy ci na ochronie środowiska, prawda? - Mój argument może i brzmiał niedorzecznie, ale równocześnie nie dało się mu zaprzeczyć. - No proszę. - Przybrałem jak najbardziej niewinny uśmiech. - Obiecuję nie wykorzystać sytuacji... A przynajmniej nie bardzo.
- Na jakiej podstawie mam ci zaufać? - Spytał całkiem logicznie, w nieco szelmowskim wyrazie unosząc kąciki ust.
- Dałbym ci moje słowo, ale sam sobie nie ufam, więc... Możesz zaryzykować, albo nie - powiedziałem szczerze, po czym wstałem na równe nogi i wyciągnąłem, ku chłopakowi rękę.
- Chyba nie mam wyjścia, nie? - Ścisnął moją dłoń, by z małą pomocą podnieść się z łóżka. - Tylko znajdę ci ręcznik... I wazon - dodał, zerkając na kwiaty. - Przyda się.
- Myślę, że nie umrą bez niego w przeciągu najbliższych minut - stwierdziłem. Róże wyglądały na dość wytrzymałe kwiaty, ale w sumie co tam mogłem w tym temacie wiedzieć.
Ronan pokręcił głową, wciąż lekko się uśmiechając, po czym i tak kazał mi chwilkę zaczekać. Wrócił ze smukłym, szklanym wazonem napełnionym wodą oraz z puchatym ręcznikiem, w drugiej ręce, który zaraz do mnie rzucił, by zająć się kwiatami.
- Wracając do twojego pytania... Wolę wannę - powiedziałem, obserwując jak delikatnie obchodzi się z różami.
- To dobrze, bo wanna jest na piętrze - rzucił zadowolony. - Chodź. - Pociągnął mnie za rękę i z uśmiechem wyszedłem za nim z pokoju.
Łazienka sprawiała wrażenie perfekcyjnie czystej i przestronnej, z kosmetykami schludnie poukładanymi w koszyczkach oraz starannie złożonymi ręcznikami. Podłoga wyłożona delikatnie niebieskimi kafelkami odbijała lekkim połyskiem białe światło lamp. Za dnia pomieszczenie musiały rozjaśniać duże okna, jednak teraz żaluzje blokowały widok na podwórze pogrążone w mroku nocy. Podszedłem do wanny, która ku mojemu zachwytowi okazała się duża i nawet wyposażona dysze do masażu, po czym przekręciłem kurek, by powoli napełniała się gorącą wodą. Bez oporów ściągnąłem przez głowę bluzę razem z koszulką i odwróciłem się do blondynka, który zamykał za nami drzwi.
- Masz może ten taki płyn do robienia piany? - Spytałem z nadzieją w głosie. W akademiku był jedynie prysznic, a naprawdę lubiłem długie kąpiele i moja łazienka w domu gromadziła całą kolekcję kolorowych płynów, zapachowych olejków, czy musujących bomb.
- Hmmm… Gdzieś w szafce, w koszyku podpisanym "Nico" - odparł, zdejmując koszulkę.
Szukając płynu, przez myśl przeszło mi, czy nie była to aluzja do moich zbyt dziecinnych przyzwyczajeń i może powinienem czuć się przez to zawstydzony, ale... Co złego było w płynach do kąpieli? Czemu tylko dzieciaki miałyby mieć z nich zabawę? Znalazłem fioletową butelkę z dużą ilością baniek nadrukowa nich na etykiecie i nie patrząc na wskazówki co do użycia, wlałem dwie nakrętki barwnego płynu pod strumień wody. Niemal natychmiast na jej powierzchni zaczęły formować się puszyste chmurki lekko liliowej piany. Sprawdziłem dłonią temperaturę i nabrałem w ręce trochę bąbelków cudownie pachnących leśnymi jagodami.
- Dzieciak ma dobry gust - stwierdziłem z uśmiechem i zaczepnie, rzuciłem kłębkiem piany w pół nagiego chłopaka.
- Ej! - Zaśmiał się, zasłaniając ramieniem przed pociskiem. - Nie ładnie tak na bezbronnego!
- Nikt nie mówił, że gram fair - odparłem ze śmiechem, wycierając dłoń w spodnie, które i tak zaraz ściągnąłem.
Za spodniami na ziemię zostały zrzucone również skarpetki, ale kiedy przyszła kolej bokserek, trochę się zawahałem. Jasne, sam zaproponowałem tę wspólną kąpiel i wizja siedzenia w wannie razem z Aniołkiem zdawała się bardzo atrakcyjna. Za bardzo. Mogłem strać się trzymać swoje zapędy na wodzy, ale nie mogłem być w stu procentach pewien, że naprawdę uda mi się nie zrobić nic lekkomyślnego. No i wciąż pozostawała kwestia reakcji mojego ciała. W końcu byłem facetem, a przed sobą miałem chłopaka, który cholernie mnie pociągał. Nawet choćbym się powstrzymywał, byłem pewien, że prędzej, czy później w oczywisty sposób zdradzę się ze swoimi myślami. Może i dla mnie nie było to jakoś bardzo zawstydzające, ale... Cóż, ostatecznie winna była też po stronie Ronana. Nie zastanawiając się więc dłużej, pozbyłem się również bielizny i szybko wszedłem do wanny, a gorąca woda momentalnie mnie rozluźniła, aż westchnąłem zadowolony.
- Dołączysz? - Spytałem z figlarnym uśmiechem, zerkając w oczekiwaniu na chłopaka.
- Mam wybór z koro wszystko jest gotowe? - Może mi się zdawało, ale przysiągłbym, że zobaczyłem rumieniec, kiedy uciekł wzrokiem na bok.
- Nie - odpowiedziałem krótko, a mój uśmiech zrobił się szerszy. - No chodź. Nic ci nie zrobię - dodałem opierając podbródek na złożonych na krawędzi wanny rękach.
Przez chwilę miałem wrażenie, że zaraz ucieknie, ale jednak nieśmiało zaczął rozpinać pasek od spodni. Może trzęsły mu się ręce, bo trochę mu zeszło zanim dolna część garderoby znalazła się na podłodze. Obserwowałem jak sumiennie składa ubranie, po czym odkłada je na szafkę i naprawdę bawiło mnie jego zawstydzenie, ale kiedy miał ściągnąć bokserki, odwróciłem się od niego, by nie krępować go jeszcze bardziej swoim spojrzeniem. Byłem pewien, że na mojej twarzy poza rozbawieniem malowało się też wyraźne pożądanie, a przecież głupio byłoby wystraszyć Aniołka kiedy już udało mi się go na to wszystko namówić. Udałem, że całą uwagę skupiam na zabawie wodą i podniosłem wzrok na blondynka dopiero, gdy piana zakryła mi widok na wiadome miejsce, kiedy usiadł przede mną.
- Wiedziałem, że pod ubraniem ukrywasz całkiem niezłe mięśnie - wyrwało mi się po części nieumyślnie.
- To tak... przypadkiem. - Znowu się zarumienił, co wywołało u mnie uśmiech.
- Nie uwierzę, że to tylko dzięki jeździe konnej. No dalej, zdradź mi swój sekret - nalegałem, nachyliwszy się do niego lekko.
- Teraz to już nic - westchnął, chyba z odrobiną zawodu. - Czasem ćwiczę z Blue.
- Żal zmarnować takie arcydzieło - stwierdziłem, muskając jego klatkę piersiową palcami. Obietnica obietnicą, najchętniej w ogóle nie pytałbym o zgodę tylko korzystał z chwili, ale wbrew sobie, postanowiłem być delikatny i wybadać co mogę, a czego nie.
- Chyba nie jestem jedyny. - Uśmiechnął się i ku mojemu zadowoleniu, przyciągnął za ramię nieco bliżej.
- Uważaj Aniołku, bo uznam, że sam mnie sprowokowałeś - zaśmiałem się, pewniej opierając dłoń na jego ciele i przesunąłem ją niżej, po linii mięśni, aż spoczęła na zakrytej pianą talii.
- Może jeszcze robię to od pierwszego spotkania, co? - Zawtórował mi śmiechem.
- Skoro sam się przyznałeś... - Do jednej dłoni dołączyła druga i przytrzymując chłopaka w pasie, przysunąłem się do niego z nadzieją na pocałunek. Ten z rozbawieniem pokręcił głową, ale lekko cmoknął moje usta.
- Niegrzeczny z ciebie demon - rzucił, co wywołało u mnie wesołe parsknięcie.
- Odezwał się święty Aniołek - odparłem, kradnąc kolejnego buziaka i wiele nie myśląc, musnąłem wargami również kącik jego ust, szczękę i wrażliwą skórę szyi. Wyglądało, że to na tyle w kwestii bycia grzecznym w kąpieli.
- Przypomnij mi, dlaczego się zgodziłem? - Odchylił głowę i popatrzył na mnie spod przymrużonych powiek.
- Bo mojemu urokowi trudno się oprzeć? - Ten tekst brzmiał nawet jak dla mnie zbyt żałośnie, a jednak go rzuciłem.
- Masz szczęście Mkaelson. Naprawdę - mówiąc to podparł dłonią mój podbródek i złączył nasze usta w pocałunku.
Tym razem delikatność i wahanie zastąpiła czysta namiętność, kiedy ochoczo odpowiedziałem na pieszczotę. Szybko ręce blondynka objęły mnie za szyję, a ja pogłębiłem pocałunek, gdy dał mi na to szansę, rozchylając lekko usta. Uwielbiałem go całować. Ta bliskość i pasja, były dla mnie niemal uzależniające i choć gdzieś tam w głowie pojawiała mi się myśl, że go wykorzystywałem, stanowczo ją ignorowałem. Oboje zgodziliśmy się na brak zobowiązań, więc skoro razem odczuwaliśmy przyjemność z zabawy, przecież nie mogło być w tym nic złego. To nie tak, że posuwaliśmy się za daleko. Całowanie przecież wiele nie znaczyło, a przy tym było cholernie zajmujące.
- Smakujesz jak kolacja - parsknął śmiechem. - Piana? - Odsunąłem się niechętnie i przekrzywiłem głowę, nie rozumiejąc.
- Masz coś przeciwko pianie? - Rzuciłem mu urażone spojrzenie, po czym szybkim ruchem ręki sprawiłem, że część bąbelków wylądowała na jego głowie. - Lubię mieć trochę zabawy w czasie kąpieli.

1555 słów
Ro? Będą się grzecznie kąpać?