Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hache. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hache. Pokaż wszystkie posty

12.03.2018

Odejście!

Ze smutkiem żegnamy Hache. Powodem jest brak pomysłu na postać i tworzenie nowej.

11.17.2018

Od Hache CD Lilianne

Wybrałem się na przejażdżkę motocyklem musiałem się nieco rozerwać. Zawsze lubiłem bezsensowne marnowanie paliwa jak to mawiał mój brat. Poznałem kilka osób Liliane za którą nie przepadałem, Alex która zrobiła na mnie wrażenie i Anastazję, z którą zamieniłem zaledwie trzy słowa na krzyż. Po powrocie poszedłem do pokoju się ogarnąć po czym skierowałem powoli do stajni. Nagle wyskoczyła Liliane niemal wściekła. Jakbym widział psa chorego na wściekliznę, tylko nie leciała jej piana z buzi, ale zapewne jeszcze chwila i by tak było.
- Ty! – krzyknęła, wskazując na mnie palcem. – choćbyś mi miał ją uszyć od nowa,
to zrobisz to! – wskazała na strzępki materiału, popatrzyłem na nią w niezrozumieniu. – twoja krowa zjadła moją najdroższą, ulubioną derkę!
Przewróciłam oczami i zaśmiałem się.
- To jest zabawne dla Ciebie !
- Bardzo ... Alvaro jest dobrym koniem już go bardziej lubię.
Teraz to ona nic nie rozumiała.
- Dobrze Ci tak, sama sobie zeszyj tą szmatę, widocznie jest niemodna nie mógł na nią patrzeć to zjadł. Koń twój zapewne jest wdzięczny bo to obciachowa derka. - Minąłem ją i wyszedłem przed stajnię aby zapalić papierosa. Ale ta blondyna nie dawała mi spokoju, wymachiwała rękoma i tą szmatą przed oczami jakby to był koniec świata.
Wyrwałem jej materiał z ręki. Zrobiła wielkie oczy a ja zignorowałem ją i wrzuciłem to do auta.

***** dwa dni później ****

 Po treningu w wolnej chwili pojechałem odebrać derkę od krawcowej. W międzyczasie zrobiłem małe zakupy po czym wróciłem do Akademii. Poszedłem na stołówkę ale Liliane nie była obecna o tej porze na posiłku. Więc poszedłem do auta po derkę i poszedłem do jej pokoju zapukałem do drzwi
- Proszę !
Złapałem za klamkę, nacisnąłem i otworzyłem drzwi.
- Masz - rzuciłem jej derkę na łóżko.
- Może więcej szacunku.
- Proszę twoja szmaciana derka lepiej ? - mruknąłem sarkastycznie.

Liliane ?

Od Hache CD Anastazji

Wstałem rano i ogarnąłem się. Nie miałem dziś ochoty na trening, jednak nie mogłem sobie z lenistwa tak po prostu go odpuścić. Poszedłem na stołówkę zjeść śniadanie a następnie skierowałem się do stajni po drodze odpalając papierosa. Alvaro stał w boksie i grzebał nogą zniecierpliwiony. Sięgnąłem po jego kantar po czym zaprowadziłem na stanowisko do czyszczenia. Był nieco nerwowy gdy go siodłałem. To nie był nasz dobry dzień. Już na początku rwał do przodu nie pozwalając nad sobą kompletnie zapanować. Inni przechodzili do ćwiczeń a ja szarpałem się aby szedł a nie truchtał niemal w miejscu. Nie miałem dobrego nastroju ani cierpliwości, uważałem ten trening za stratę czasu, gdyż po prostu humor ogiera był paskudny. Kilka razy przejechaliśmy parkur i co nam nie szło. Gdyż Alavaro chciał biec na oślep i albo za wcześnie wyskakiwał albo za późno. Cudem utrzymywałem się w siodle przy tych jego wybrykach. Po treningu czułem się wniebowzięty gdy odstawiłem go do boksu, dałem siana i ogarnąłem sprzęt. Wychodząc na peta zauważyłem nową osobę z czystej ciekawości podszedłem aby zagadać. Jednak dziewczyna nie była zbyt zadowolona. wzruszyłem ramionami.
- Nie tak chamsko mała - uśmiechnąłem się łobuzersko
Dziewczyna zbadała mnie wzrokiem
- Jaki delikatny
Zaśmiałem się tylko drwiąco z niej.
- Jeśli byś potrzebowała pomocy to mieszkam w pokoju numer sześć. - odwróciłem się i ruszyłem w swoją stronę.
Po powrocie do pokoju, przebrałem się i poszedłem po motocykl.
- Twój ? - obejrzałem się za siebie, to była ta nowa niunia
- Tak, przewieść Cię, mam dwa kaski ...
- Mam z obcym jechać na przejażdżkę ?
- Jaki obcy jestem Hache
- Anastazja
- Widzisz, już nie obcy, jedziesz czy nie ?
- Dokąd ?
- Nie wiem, możemy coś zjeść na mieście albo zobaczysz okolice.

Anastazja ?

11.06.2018

Od Hache Do Alex

Po skończonym treningu z Alvaro udałem się na myjkę aby spokojnie rozsiodłać ogiera. Jego oczy mówiły tylko jedno "nienawidzę Cię głupi człowieku, po co te skoki ja chce biegać" Westchnąłem tylko i odłożyłem siodło na bok po czym złapałem za węża i odkręciłem zimną wodę. Ogier niespokojnie przestąpił z nogi na nogę i parsknął.
- Zimna woda, nie lubisz wiem, ale trzeba ...
Po chwili skierowałem strumień na szyję, grzbiet, boki oraz nieco zmniejszając ciśnienie na pysk.
Gdy spłynął z niego cały pot zakręciłem wodę i zaprowadziłem do boksu. starannie wytarłem go słomą po czym napełniłem sianem jego siatkę.
- Smacznego - mruknąłem.
Zebrałem sprzęt walający się w koło myjki i zaniosłem do siodlarni. Zdjąłem czaprak i rzuciłem na stertę innych brudnych, nadających się do prania. Wyczyściłem ochraniacze z błota oraz wypastowałem siodło i ogłowie. Wszystko odłożyłem na miejsce i wyszedłem z siodlarni. Nagle zobaczyłem sporego psa idącego w moją stronę. Zwierze spojrzało na mnie po czym dalej węszyło po stajni. Sięgnąłem do kieszeni po paczkę papierosów i wyszedłem przed stajnię. Ławka na której miałem zwyczaj oddawać się przyjemności z zaciąganego dymu była zajęta. Siedziała na niej czarnowłosa dziewczyna. Wyjąłem zapalniczkę i usiłowałem podpalić papierosa.
- Zajebiście jak miło ... - mruknąłem gdyż akurat musiał skończyć się w niej gaz.
- Chcesz ? - Nieznajoma wyjęła zapalniczkę i wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Jasne, życie mi ratujesz - uśmiechnąłem się biorąc "skarb" z jej ręki i podpalając szluga po czym oddałem jej ogień.
Dziewczyna sięgnęła ponownie do kieszeni i wyjęła swojego papierosa po czym zapaliła.
- Jak miło, myślałem, że tylko ja tutaj palę. - powiedziałem bardziej sam do siebie.
Wyrzuciłem peta do kosza po czym udałem się do swojego pokoju. Przebrałem się w nieco wygodniejsze ciuchy i poszedłem po swój motor. Udałem się na przejażdżkę po okolicy która trwała około godzinny. Takie bezsensowne marnowanie paliwa jakby to ujął mój brat. Będąc przy akademii zobaczyłem dziewczynę wsiadającą na motor zdumiony zatrzymałem się i chwilę przyglądałem się jej zaciekawiony.
 Nic dziwnego nie jest to codzienny widok. Kobieta odpaliła swoją bestie i ruszyła mijając mnie. Odruchowo obejrzałem się za nią. Sprawiała wrażenie ogarniającej się w tym temacie. Zsiadłem z motocykla i zaparkowałem go po czym udałem się na obiad. Spotkałem się z Liliane której nieco podokuczałem po czym poszedłem chwilę poszperać przy swojej maszynie. Nie wiem ile czasu minęło, a tajemnicza motocyklistka wróciła z wycieczki. zaciekawiony spojrzałem na nią a gdy zdjęła kask ujrzałem te samą palaczkę co rano. Oderwałem się na chwilę od swojej pracy i podszedłem do niej.
- Czyż bym znalazł tutaj bratnią duszę - uśmiechnąłem się łobuzersko.
- To zależy co masz na myśli ?
- Jestem w szoku, pierwszy raz od dawna spotykam dziewczynę lubiącą motocykle.
- Zdarza się.
- Jetem Hache Casas Sierra po prostu Hache.
- Alex
- Mogę się przyjrzeć tej bestii ? - zaśmiałem się.
- Jasne, mogę ? - spojrzała na mój motocykl.
-Tak
 Biało czerwone Enduro wyglądało spoko. Przyjrzałem się mu, na chwilę się zamieniliśmy robiąc rundkę na placu przy akademii.
Po chwili znowu staliśmy przy swoich maszynach.
- Papieros ? - spytałem wyciągając paczkę.
- Nie pogardzę - uśmiechnęła się.
Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że jest to fajna dziewczyna i mógłbym ją lepiej poznać.
- Alex ... co powiesz na wypad wieczorem do miasta ?
- Tylko nie mów, że ....
- Na piwo, nie zapraszam dziewczyn na randki po kilku wymienionych zdaniach.

Alex ??

10.24.2018

Od Hache CD. Liliane

Dziewczyna zakłóciła mój spokój, jednak postanowiłem podroczyć się z nią wymianą kilku bezsensownych zdań. Tak dla miłego widoku jak, doprowadzam ją do szału. jednak nie udało mi się uzyskać zamierzanego przeze mnie efektu. Gdy ponownie odwróciła się i zaczęła odchodzić, mój wzrok znowu spoczął w tym samym punkcie, natomiast na twarzy pojawił się uśmieszek. Wyjąłem papierosa z paczki i zapaliłem go. Odpłynąłem myślami, gdzieś daleko, poczułem znowu nieprzyjemne kłucie serca, a przed oczami miałem jej zapłakaną twarz. Nie wiem jak długo męczyłem się ze wspomnieniami. Ocknąłem się gdy spalony papieros poparzył moje usta. Tak jak kiedyś parzyły mnie z rozkoszy pocałunki pewnej młodej kobiety. Poderwałem się z ziemi po czym ruszyłem do swojego pokoju. Zajrzałem do szafki i wyciągnąłem z niej czteropak piwa. Klapnąłem na łózko i odpaliłem pierwszy lepszy film akcji jaki mnie zaciekawił. Ledwo się zaczął a po piwach nie było śladu. Około północy poczułem senność i postanowiłem położyć się spać.
Rano o dziwo wstałem przed budzikiem i zacząłem się ogarniać. Dziś miałem pierwszy trening. Już wyobrażałem sobie mojego Alvaro zwanego torpedą jak skacze. Ubrałem strój do jazdy i udałem się na śniadanie. Następnie jak zwykle wyszedłem na zewnątrz zapalić, aby po chwili udać się do stajni. Zerknąłem  na kartkę swojej grupy, oczywiście imiona nic mi  nie mówiły. Udałem się do Alvaro i czyściłem go w boksie.
- Siema staruszku, dziś dla odmiany skaczemy, wiem,że nie lubisz nic innego poza gnaniem przed siebie, ale pora się nauczyć.
Nie był zbyt zadowolony gdy go osiodłałem i wyprowadziłem na parkour. ledwo moja prawa noga złapała strzemię a ogier od razu ruszył galopem. Chwilę zajęło mi aby szedł chociaż przez chwilę normalnie. Nagle na placu zjawiła się znana mi blondynka przy okazji przypadkiem poznałem jej imię. Gdyż trener coś do nie powiedział. Ona skupiała się na tym aby jej koń robił fikuśne rzeczy. Moim zadaniem było iść stępem i nie pozwalać Alvaro dreptać kłusem. Siedzenie koniowi niemal cały czas na pysku jest mało komfortowe i nie należy do przyjemnych. W końcu osiągnąłem swój cel i ruszyłem kłusem. Oczywiście tak szybkim i wyciągniętym jaki Alvaro był w stanie ruszyć
- Uspokój go niech idzie powoli ! - odezwał się trener
Z całych sił starałem się aby ogier się uspokoił. nie dziwie mu się sześć lat wyścigów a teraz nagle każą mu robić coś innego, niż to czego był uczony większość życia. Gdy reszta grupy stępowała  konie ja dopiero mogłem zacząć skakać, gdyż przez całą jazdę uspokajałem nakręconego konia.
Przejechałem parkur cztery razy pod rząd, był nieco niższy niż dla reszty ale pomimo kilku potknięć, zrzutek i wyłamań byłem zadowolony. To były pierwsze skoki Alvaro w życiu.
odprowadzałem swojego podopiecznego gdy dostrzegłem przed sobą Liliane, tak już wiem jak ma na imię.
- Zaczekaj ! - zawołałem
Jej reakcja była dość śmieszna, zapewne nie spodziewałaby się nigdy, że się do niej odezwę.
- Coś chcesz ?
- Czyli Brzydula ma na imię Liliane - zaśmiałem się.
- Jesteś chamski ... - podsumowała.
Na mojej twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.
- Wiem, do zobaczenia na kolejnym treningu.
Zaprowadziłem Alvaro na myjkę i ogarnąłem po czym wstawiłem do boksu i wyszedłem zapalić przed stajnią.
Następnie poszedłem po Darko na którym miałem trening ujeżdżenia. Przyszykowałem konia jak najszybciej i punktualnie zjawiłem się na ujeżdżalni. Gdzie czekała na nas już Pani Lisa Oklay.
Przyznam sam z tej dyscypliny jestem totalnie zielony, więc instruktorka musiała mi poświęcić znacznie więcej czasu niż pozostały. Jednak szło mi całkiem spoko, nawet pewne proste rzeczy mi wychodziło. Po treningu ogarnąłem Drako i poszedłem po Toskana przygotowałem go do jazdy i ponownie udałem się na miejsce treningu Cross to było coś co lubiłem i naprawdę mi wychodziło. Więc Pani Fiona była ze mnie naprawdę zadowolona. Kiedy treningi dobiegły końca ogarnąłem ostatniego konia, zebrałem sprzęt i wyszedłem zapalić. Obok mnie stanęła Brzydula i zmierzyła mnie wzrokiem.
- Hmm niech zgadnę przyszłaś powiedzieć mi, że świetnie mi szło na crossie. - Zaśmiałem się.
- Nie.
- To po co ?
- Alvaro coś się stało ... chyba ma kolkę.
Zgasiłem peta i ruszyłem do ogiera, wpadłem jak poparzony do jego bosku. Faktycznie był spocony i grzebał nogą w ściółce.
- Stajenny dał mu owies tuż po treningu - powiedziała Liliane
- Skąd wiesz ?
- Widziałem ...
- To czemu mu nie wybrałaś tego, albo nie powiedziałaś, że dopiero wrócił z treningu.
- Myślałam, że ty kazałeś mu dać.
- Chamski jestem to fakt, ale nie głupi ... - niemal krzyknąłem
Założyłem koniowi kantar i podpiąłem uwiąz. jedyne co mogłem to teraz chodzić z nim.
- Pójdę powiem Panu Davidowi
- Oki ..
Poszedłem z ogierem na halę i chodziłem w koło, czekałem aż Liliane wróci z właścicielem akademii i jakoś uda się pomóc Alvaro.

<Liliane?>

10.23.2018

Od Hache CD. Liliane

Przyjechałem do akademii zaledwie trzy dni temu. Nie odzywałem się do nikogo poza formalnymi zwrotami typu "Dzień dobry"  " Do widzenia" " Dobry wieczór " " Cześć"
Spokój wydawał się dla mnie najważniejszy. Moje przybycie do akademii to długa historia i bardzo osobista. Sam musiałem wszystko zorganizować, jechałem z Hiszpani wraz z koniem. to była ciężka podróż, męcząca i stresująca. Zwłaszcza, że myślami byłem zupełnie gdzieś indziej.
Miałem sporo czasu na zapoznanie się z tutejszymi terenami, może gdybym był w lepszym stanie psychicznym dostrzegł bym piękno i niesamowitość tego miejsca, które miało być moją ucieczką.
Alvaro stał w boksie zaglądałem do niego dwa razy dziennie. Rano go karmiłem, potem brałem motocykl i bez sensu jeździłem, jednak nie po to aby podziwiać okolicę. Rozwijałem ogromne prędkości, poszukiwałem adrenaliny, wyobrażałem sobie, że wszystko co zostawiam za sobą. Następnie wracałem na obiad i po posiłku udawałem się do stajni. ogarniałem Alvaro po czym wsiadałem i pędziłem bezsensownie przed siebie ile fabryka dała Pozwalałem mu rozpędzać się i biec ile tylko miał sił. ogier nigdy nie miał dość potrafił biec kilkanaście minut bez przerwy, pomimo tego,że pot spływał z niego strumieniami. zazwyczaj po powrocie szybko rozsiodływałem go i wprowadzałem do karuzeli aby się rozstępował następnie wychodził na padoki.

******************  ***************************  ************************

Tego ranka obudził mnie jak zawsze mój największy wróg każdego poranka budzik. Wstałem i leniwie przeciągnąłem się po czym zaspany wziąłem prysznic. Ubrałem Dżinsy i czarną koszulkę po czym poszedłem na śniadanie. nawet ucieszyłem się gdy na moim talerzu ujrzałem porcję jajecznicy.
Zacząłem jeść, gdy poczułem na sobie spojrzenia kilku osób którym przelotnie czasem mówiłem "Część" Nie znając ich i nie zamieniając z nimi ani jednego słowa. Wstałem od stolika i odniosłem pusty talerz po czym wyszedłem przed budynek aby zapalić upragnionego papierosa. poszedłem po swój motocykl po czym usiłowałem go odpalić jednak ten odmówił mi posłuszeństwa.
Zacząłem się zagłębiać co może być problemem i rozbierać maszynę. jedno było pewne potrzebowałem kasy na nowe części do motoru. Ruszyłem do pokoju aby umyć ręce całe ubrudzone smarami po czym złapałem za telefon i zadzwoniłem do Brata.
- Cześć Pedro, potrzebuje kasy.
~ Nie ma mowy, nie dostaniesz ode mnie ani grosza.
- Co ty Kurwa bratu własnemu nie pomożesz ?
~ Nie
- Ty pojebany szmaciarz jesteś, co z ciebie za facet, firmę kurwa ma a bratu kasy nie pożyczy, pedał patrzy jak matka się kurwi na jego oczach i słowa nie piśnie pizda jedna. Masz mi wysłać kasę bo jak nie to sam sobie wezmę ale całość rozumiesz !
Telefon się rozłączył, nerwowo wyciągnąłem papierosa z kieszeni i zapaliłem. ta rozmowa podniosła mi ciśnienie i to aż za bardzo. Zajrzałem do Alvaro wyczyściłem go po czym wstawiłem do karuzeli, w tym czasie przebrałem się i zabrałem sprzęt z siodlarni aby następnie dosiąść ogiera i ruszyć galopem przed siebie. Alvaro nie rozwijał takich prędkości jak mój motocykl, ale lepsze to niż nic. Moja samotna przejażdżka  trwała około dwóch godzin. po powrocie wstawiłem Alavaro do karuzeli, w międzyczasie ogarnąłem sprzęt po czym wykąpałem konia i założyłem mu czarną derkę.
Zaprowadziłem do boksu i wyszedłem przed stajnię aby zapalić papierosa. Wszedłem jeszcze na chwilę do środka gdy zobaczyłem niską blond włosom dziewczynę ogarniającą sprzęt. Oparłem się o framugę drzwi i chwilę obserwowałem dopóki nie zerknęła na mnie, wtedy dostrzegłem kolor jej oczu. "Niebiesko oka " - pomyślałem. Mój wzrok padł w jakieś inne miejsce. Niespodziewanie jednak zwróciła się do mnie z zapytaniem o tabliczkę dla jej konia. Na mojej twarzy pojawił się grymas a oczy wodziły po całym pomieszczeniu, usiłowałem sobie przypomnieć gdzie ja załatwiłem tabliczkę dla Alvaro, lub kto mi ją wręczył gdy się tutaj zjawiłem.
- Nic mi nie wiadomo o tabliczce twojego konia, ja dostałem swoją od Luisa.
Jej mina jednoznacznie uświadomiła mi, że nie ma pojęcia o kogo chodzi.
- Uczy crossu, taki spoko ziomek, podejdziesz do niego po treningu i spytaj się.
- A gdzie on jest ?
- Blondyna ... nauczyciel crossu jest tam gdzie cross. - Zadrwiłem z niej.
Dziewczyna nie odezwała się ani słowem do mnie, widocznie zirytowana moim stwierdzeniem, z pobłażliwym uśmieszkiem minąłem ją kierując się do wyjścia. Wyjąłem paczkę papierosów z której sięgnąłem jednego i zapaliłem. Wdychałem dym do płuc i powoli wypuszczałem powietrze napawając się chwilą spokoju. Niebiesko oka minęła mnie bez słowa, zapewne kierując się we wskazane przeze mnie miejsce. Obczaiłem ją a mój wzrok zatrzymał się na tyłku dziewczyny i odprowadził ją aż nie zniknęła mi z pola widzenia. Rzuciłem papierosa na ziemię i zgasiłem nogą po czym udałem się na stołówkę coś przekąsić. Czas dłużył mi się, nie miałem żadnych planów na wieczór, a mój motocykl był w rozsypce. nie miałem kasy na nowe części co sprawiało,że byłem wściekły. Nie mogąc ani minuty dłużej wysiedzieć w pokoju zarzuciłem na siebie skórzaną kurtkę i udałem się na wieczorny spacer po okolicy. Niebo było gwieździste a księżyc świecił w swojej całej okazałości gdyż była pełnia. Usiadłem na jednym z drewnianych płotów i gapiłem się w gwiazdy. Nagle usłyszałem za sobą kroki. Lekko odwróciłem głowę, to była ta blondyna. Nie odezwałem się do niej ani słowem, udając, że jej nie dostrzegłem.

<Liliane?>

10.22.2018

Pozostaje z pustym kieliszkiem w ręku i czymś trudniejszym do napełnienia w środku

Wizerunek: Mario Casas Sierra.
Imię i nazwisko: Hache Casas Sierra
Wiek: 21 lat
Płeć: Mężczyzna.
Ranga: Intermédiaire
Grupa: II
Imię konia: Alvaro
Pokój: 5
Charakter: Hache ciężko jest go zrozumieć oraz zaakceptować. Na co dzień energiczny, uśmiechnięty wszędzie go pełno. Wyszczekany jak mało kto, zawsze ma wiele argumentów i nie jest się w stanie przekonać go do swojej racji. Jest uparty, jeśli coś postanowi zdania nie zmieni, nawet jeśli robi źle idzie w zaparte po prostu jak się uprze to koniec. Uwielbia ryzyko moment gdy adrenalina skaczę, dlatego bierze udział w nielegalnych wyścigach motorem, ostatnio też jarają go wyścigi konne. Jednak nie a nic lepszego niż ucieczka przed policją z kieszeniami wypchanymi po brzegi nielegalnym towarem. Popadanie w kłopoty to jego specjalność. Czasem wychodzi z tego cało lecz miewa czasem mniej szczęścia. Kilka razy zwiedzał więzienie lub odpoczywał sobie w szpitalu. Ludzie go lubią, jednak w większości tylko wtedy gdy chcą się dobrze bawić. Kiedy pojawia się problem zazwyczaj zostaje sam. Chociaż on nigdy nie pozostawia kumpli w potrzebie. Już nie raz wpakował się w bójkę i trafił przed sąd. Tak to jest gdy posiada się niepohamowaną agresję. jest moment w którym mężczyzna traci kontrolę i włącza się w nim nienawiść, złość po prostu musi się wyładować. Niestety w ten stan może wprowadzić go jakaś mała sprzeczka, zazdrość, smutek. Nie ważne kim jesteś prezesem, bezdomnym możesz oberwać. Kilka razy zdarzyło się, że omal nie skrzywdził ukochanej osoby, podniósł rękę ale w porę wymierzył uderzenie w innym kierunku. Hache w kontakcie z dziewczynami bywa chamski bezczelny i wulgarny, ale nie brakuje mu uroku. Przyciąga do siebie kobiety bo wie kiedy ma stać się nieco bardziej romantyczny lub wykazać zainteresowanie, gdyż zazwyczaj jest nieosiągalny. Ma poczucie humoru i dystans do siebie, ale nie zawsze, trzeba uważać na słowa bo można oberwać
Aparycja: Hache to dobrze zbudowany mężczyzna. Ma ciemniejszą karnacje jak przystało na Hiszpana. Brązowe oczy i ciemne włosy, zawsze lekko rozczochrane. Mierzy około 187 centymetrów wzrostu.Ubiera się zazwyczaj na sportowo. Dżinsy, biała lub czarna koszulka albo bokserka. Lubi także spodnie dresowe zazwyczaj szare lub czarne. Często nosi skórzaną kurtkę i zawsze ma przy sobie okulary przeciwsłoneczne.
Historia: Hache urodził się w Hiszpanii. jego rodzice ciężko pracowali, jednak nie zarabiali wiele. Jednak starczyło na to aby młody miał co zjeść i się w co ubrać. Nie chodził w oryginalnych ubraniach jak jego znajomi. Nie sprawiał na początku zbyt wielu problemów. Wszystko zmieniło się gdy miał 15 lat wrócił wcześniej ze szkoły przyłapując matkę na zdradzie. Wpadł w szał i pobił obcego mężczyznę znajdującego się w mieszkaniu. Już podniósł rękę na matkę, ale w porę zjawił się jego straszy brat Pedro. Między braćmi doszło do szarpaniny, po tej kłótni Hache zaczął oddalać się od rodziny. Nie mógł znieść tego, że jego mam zdradza ojca a on sobie na to pozwala. jego straszy brat zachowuje się jakby nic go to nie obchodziło. Chłopak zaczął opuszczać zajęcia, włóczył się po ulicach nocami, kradł i za te pieniądze kupił sobie motor. Maszyna stała się jego drogą do wolności. Ucieczką od problemów, dzięki wygranym wyścigom zdobywał pieniądze. w międzyczasie toczyły się kilka spraw w sądzie odnośnie pobić i udziałów w rozbojach ulicznych. Nagle jakby grom spadł z jasnego nieba Hache poznał dziewczynę której oddał swoje serce, jednak zniszczył to swoją przemocą. stracił ją bezpowrotnie, postanowił wyjechać uciec od miejsca które sprawiało, że wiecznie o niej myśli.
Rodzina: Czy gromadę ludzi można nazwać rodziną. Jeśli sprawia się problemy wychowawcze i to jest powód do pozostawienia samemu sobie.
Mama: Sofia Casas Sierra
Ojciec: Francko Casas Sierra
Brat: Pedro Casas Sierra
Orientacja seksualna: Heteroseksualny
Partnerka: U niego to skomplikowane, na razie nie posiada i raczej nie prędko się to zmieni.
Inne:
- Posada motor, uwielbia się ścigać.
- Nie wyzbył się złych nawyków, nadal zdarza mu się kraść
- Po alkoholu jest jeszcze bardziej agresywny
- Pali papierosy, nie stroni od innych używek
- Lubi imprezować
- Potrafi świetnie tańczyć
Właściciel: Bad Boy

Imię: Alvaro
Rasa: Koń Pełnej Krwi Angielskiej 
Wiek: 8 lat
Płeć: Ogier
Charakter: Alvaro to koń energiczny, nie potrafi ani przez chwilę ustać w miejscu. kocha wyścigi z resztą zachowuje się jakby nie wiedział co to inne chody poza galopem. Jeśli kogoś zna jest przyjazny, jeśli nie bywa wredny i nieufny. trzeba mieć do niego dużo cierpliwości, bo koń który by tylko leciał do przodu na oślep potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi. Nikt nie jest idealny.
Dyscyplina: Wyścigi 
Należy do: Hache Casas Sierra