Rano o dziwo wstałem przed budzikiem i zacząłem się ogarniać. Dziś miałem pierwszy trening. Już wyobrażałem sobie mojego Alvaro zwanego torpedą jak skacze. Ubrałem strój do jazdy i udałem się na śniadanie. Następnie jak zwykle wyszedłem na zewnątrz zapalić, aby po chwili udać się do stajni. Zerknąłem na kartkę swojej grupy, oczywiście imiona nic mi nie mówiły. Udałem się do Alvaro i czyściłem go w boksie.
- Siema staruszku, dziś dla odmiany skaczemy, wiem,że nie lubisz nic innego poza gnaniem przed siebie, ale pora się nauczyć.
Nie był zbyt zadowolony gdy go osiodłałem i wyprowadziłem na parkour. ledwo moja prawa noga złapała strzemię a ogier od razu ruszył galopem. Chwilę zajęło mi aby szedł chociaż przez chwilę normalnie. Nagle na placu zjawiła się znana mi blondynka przy okazji przypadkiem poznałem jej imię. Gdyż trener coś do nie powiedział. Ona skupiała się na tym aby jej koń robił fikuśne rzeczy. Moim zadaniem było iść stępem i nie pozwalać Alvaro dreptać kłusem. Siedzenie koniowi niemal cały czas na pysku jest mało komfortowe i nie należy do przyjemnych. W końcu osiągnąłem swój cel i ruszyłem kłusem. Oczywiście tak szybkim i wyciągniętym jaki Alvaro był w stanie ruszyć
- Uspokój go niech idzie powoli ! - odezwał się trener
Z całych sił starałem się aby ogier się uspokoił. nie dziwie mu się sześć lat wyścigów a teraz nagle każą mu robić coś innego, niż to czego był uczony większość życia. Gdy reszta grupy stępowała konie ja dopiero mogłem zacząć skakać, gdyż przez całą jazdę uspokajałem nakręconego konia.
Przejechałem parkur cztery razy pod rząd, był nieco niższy niż dla reszty ale pomimo kilku potknięć, zrzutek i wyłamań byłem zadowolony. To były pierwsze skoki Alvaro w życiu.
odprowadzałem swojego podopiecznego gdy dostrzegłem przed sobą Liliane, tak już wiem jak ma na imię.
- Zaczekaj ! - zawołałem
Jej reakcja była dość śmieszna, zapewne nie spodziewałaby się nigdy, że się do niej odezwę.
- Coś chcesz ?
- Czyli Brzydula ma na imię Liliane - zaśmiałem się.
- Jesteś chamski ... - podsumowała.
Na mojej twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.
- Wiem, do zobaczenia na kolejnym treningu.
Zaprowadziłem Alvaro na myjkę i ogarnąłem po czym wstawiłem do boksu i wyszedłem zapalić przed stajnią.
Następnie poszedłem po Darko na którym miałem trening ujeżdżenia. Przyszykowałem konia jak najszybciej i punktualnie zjawiłem się na ujeżdżalni. Gdzie czekała na nas już Pani Lisa Oklay.
Przyznam sam z tej dyscypliny jestem totalnie zielony, więc instruktorka musiała mi poświęcić znacznie więcej czasu niż pozostały. Jednak szło mi całkiem spoko, nawet pewne proste rzeczy mi wychodziło. Po treningu ogarnąłem Drako i poszedłem po Toskana przygotowałem go do jazdy i ponownie udałem się na miejsce treningu Cross to było coś co lubiłem i naprawdę mi wychodziło. Więc Pani Fiona była ze mnie naprawdę zadowolona. Kiedy treningi dobiegły końca ogarnąłem ostatniego konia, zebrałem sprzęt i wyszedłem zapalić. Obok mnie stanęła Brzydula i zmierzyła mnie wzrokiem.
- Hmm niech zgadnę przyszłaś powiedzieć mi, że świetnie mi szło na crossie. - Zaśmiałem się.
- Nie.
- To po co ?
- Alvaro coś się stało ... chyba ma kolkę.
Zgasiłem peta i ruszyłem do ogiera, wpadłem jak poparzony do jego bosku. Faktycznie był spocony i grzebał nogą w ściółce.
- Stajenny dał mu owies tuż po treningu - powiedziała Liliane
- Skąd wiesz ?
- Widziałem ...
- To czemu mu nie wybrałaś tego, albo nie powiedziałaś, że dopiero wrócił z treningu.
- Myślałam, że ty kazałeś mu dać.
- Chamski jestem to fakt, ale nie głupi ... - niemal krzyknąłem
Założyłem koniowi kantar i podpiąłem uwiąz. jedyne co mogłem to teraz chodzić z nim.
- Pójdę powiem Panu Davidowi
- Oki ..
Poszedłem z ogierem na halę i chodziłem w koło, czekałem aż Liliane wróci z właścicielem akademii i jakoś uda się pomóc Alvaro.
<Liliane?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz