Przynajmniej nie posądzono mnie o to że jestem złodziejką… A może jednak posądzono? zastanowiłam się na chwilę tym, lecz zaraz dałam sobie z tym spokój. Jutro była sobota, więc dzień wolny od wszelkich zajęć, więc pomyślałam czy by przypadkiem się gdzieś konno nie wybrać. W końcu tereny akademii są dość duże, choć na pewno nie aż tak wielkie jak w przypadku tych największych na świeci akademii, gdzie tam już idą grube miliony a nawet miliardy w utrzymaniu tego wszystkiego. Przynajmniej nie musiałam płacić za tą szkołę, ale plotki głosiły że i dla nas biednych miały niedługo wejść jakieś niewielki opłaty, a ja miałam problem bo nie zarabiałam! Nie miałam żadnych pieniędzy, a swojej nauczycielki nie chciałam o nic prosić. Z resztą w sumie by wypadało bym jakoś zaczęła zarabiać by mieć chociaż coś w zapasie w razie czego, a nigdy nic nie było wiadomo…
Problem był jednak w tym że tutaj gdzie jestem są zadupia i jestem tutaj bezpieczna z Sarą, lecz jakbym chciała zarabiać, to musiałabym to zrobić w mieście Durham, a tam mój ojciec mógł mnie dorwać! Co by tu zrobić by nie dać się poznać? przeszło mi przez myśl gdy jakoś zdołałam usiąść na łóżku, które zaraz lekko się ugięło pod moim ciężarem ciała, choć nie był on wielki. Jeśli bym chciała gdzieś dobrze zarabiać to jedynie w mieście, a kolejnym moim problemem byli koledzy ojca, którzy też chodzili wszędzie i obserwowali czujnie okolicę, a znając ojca, to na pewno im wygadał że jego dwie córki uciekły, ale nie mówił tego ze zmartwienia tylko ze złości, o co bym się nawet mogła założyć, gdybym miała tylko z kim.
A może jednak wybiorę się jutro do miasta? pomyślałam dobrze się skupiając. Miałam pewien plan, a dokładnie to mogłam poprosić swoją nauczycielkę by dała mi perukę, gdyż pamiętam że kiedyś na Halloween się przebrała i miała taką z kręconymi włosami…
No i miała też sztuczne szkła kontaktowe z kolorowymi źrenicami więc to by mi dało szansę na to że ojciec i jego znajomi mnie nie rozpoznają, a ja mogłabym nieco popracować! To był jakiś plan! Muszę tylko znaleźć jakiś telefon skąd bym mogła zadzwonić… pomyślałam ponuro, bo ja swojego telefonu nie miałam, a co dopiero laptopa, lecz mogłam zadzwonić z biblioteki, więc niewiele już myśląc wstałam i czym prędzej się tam udałam.
♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣
Kiedy doszłam w wyznaczone miejsce, szybko czmychnęłam w dal biblioteki, gdzie w malutkim pomieszczeniu zawsze był telefon stacjonarny z którego czasem uczniowie mogli dzwonić i chwała bogu że on tam był, gdyż inaczej nie mogłabym wdrożyć swojego planu w życie! Szybko sięgnęłam za słuchawkę, a następne wbiłam już dobrze mi znany numer Pani Hollish. Najpierw usłyszałam jeden sygnał, potem drugi, trzeci… czwarty i w końcu odebrała, dzięki czemu mi ulżyło słysząc kobiecy kłos po drugiej stronie słuchawki. - Halo? - usłyszałam melodyjny głos swojej nauczycielki, która niegdyś uczyła także i muzyki w szkołach podstawowych, lecz teraz uczyła tylko amerykańskiego poprawnego i angielskiego.
- Pani Hollish? To ja Irma – odezwałam się rozwiewając wszelkie wątpliwości kto do niej dość późno dzwoni.
- Irma? - zdziwiła się – Jak się czujesz dziecko? Jak Ci tam idzie? - ściszyła nieco swój głos, by reszt domowników jej nie słyszała.
- Mam pewną prośbę… - zaczęłam – Czy ma pani może jeszcze swoją starą perukę z Halloween i te soczewki w kolorze zielonym? - dodałam jeszcze czekając na jej odpowiedź.
- Tak mam… A po co Ci to? Coś się stało poważnego? - spytała i zaraz dodała szeptem – Twój ojciec Cię szuka, był tu niedawno – dodała bardzo mocno ściszając swój głos, a mi po plecach przeszły ciarki.
- Chcę znaleźć jakąś pracę na „czarno”, by nieco zarobić – przyznałam jej się – Co on tam robił? Skąd o pani wiedział? Nic pani nie zrobił? - spytałam ze strachem w głosie.
- Wszystko w porządku nie martw się, ale on was szuka Irma… Lepiej byś gdzieś na mieście nie podawała swoich prawdziwych danych – powiedziała znowu szeptem by zapewne nie obudzić swojego męża, który zawsze chodził o 19 godzinie spać, gdyż wstawał bardzo wcześnie do pracy – Przyślę Ci to pocztą, albo podrzuci to Ci moja siostra… Znasz ją! Ma rude włosy, widziałaś ją tu kiedy kiedyś tu u mnie byłaś – dodała opisując mi nieco swoją siostrę.
- To ta piegowata pani? - spytałam niepewnie dla jasności.
- No, no! Właśnie ona! - potwierdziła szybko – Dałabym to jej i powiedziała że to paczka dla kogoś i że Ty masz ją tam komuś przekazać, a to będzie dla Ciebie… Co Ty na to? - spytała.
- Dobrze – uśmiechnęłam się lekko na to, lecz zaraz powiedziałam ze skruchom – Przepraszam ze ciągle zawracam pani głowę… Pewnie ma przeze mnie pani kłopoty – dodałam z wyraźnym smutkiem w głosie.
- Na kiedy to potrzebujesz kochana? - zadała kolejne pytanie – Nie przejmuj się skarbie, ja Cię nie wydam i to dla mnie naprawdę żaden problem, tylko pamiętaj Irmuś musisz się ukrywać… Jak mówiłam Ci wcześniej, jeśli chcesz znaleźć tą pracę, to nie podawaj swoich prawdziwych danych! Jeśli chcesz pracować na czarno, to i tak nie potrzebne są im Twoje prawdziwe dane – wyjaśniła.
- Potrzebowałabym gdzieś tak na jutro rano – westchnęłam ciężko do słuchawki – Dobrze, będę uważać pani Hollish obiecuję! - dodałam z pewnością w głosie, dość dużą jak na mnie, co chyba ją przekonało do tego iż wiem co robić.
- Dobrze, zatem zaraz wszystko spakuję i dam znać swojej siostrze by Ci to dała… Jutro ma wolne więc żaden problem! Zapewne będziesz to już pewnie miała gdzieś około już ósmej rano, więc lepiej nie śpij już wtedy bo nie będzie wchodziła do waszego akademika, by nikt nie nabrał jakiś podejrzeń – powiedziała spokojnie – Acha, właśnie! Potrzebny Ci pewnie będzie też jakiś plecak… Dam Ci jeden taki nieco górski plecak, jest niby niewielki, ale za to bardzo pojemny i z pewnością Ci się on przyda – dodała.
- To świetnie! Pewnie że mi się przyda taki plecak, bardzo pani dziękuję! - powiedziałam z ogromną wdzięcznością i szczerze mówiąc to nie mogłam się na dziwić wciąż, jak dobra jest dla mnie ta obca zupełnie kobieta.
- Nie ma za co kochana… Uważaj tam na siebie! Ja Ci wszystko spakuję i będziesz miała. Muszę już kończyć kochanie, więc trzymaj się tam jeszcze raz – odezwała się kończąc rozmowę, nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, ale wiedziałam że zapewne nie ma czasu już rozmawiać by nikt inny nie usłyszał naszej rozmowy, a poza tym to miałam na pewno jakieś inne zajęcia, nie mówiąc o tym że musiała mi jeszcze zapakować te wszystkie rzeczy już na jutro.
♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣
Minął tydzień i byłam już drugą sobotę w pracy, gdzie nawet dobrze płacono, a bynajmniej dla mnie to było bardzo dużo pieniędzy. Fakt faktem że była to ciężka praca, ale zawsze jakaś… Pracowałam cały tydzień, więc pracodawca musiał być bardzo z tego zadowolony że nie biorę ani jednego dnia wolnego, lecz to bardzo nadwyrężało moje siły z kolei, co też nie było dobre. Zawsze po lekcjach jechałam w tajemnicy do miasta i wracałam dość późno, ale na szczęście nikt tego nie sprawdzał. Z samego rana też wcześniej wstawałam by szybciej zająć się Flawią i by też poćwiczyć przed zajęciami. Dzisiejszego dnia także wstałam dużo wcześniej, więc zdążyłam wyczyścić klaczce boks ze żłobem i poidłem, oraz dać świeżego sianka, wody i jedzenia z czego koniowata towarzyszka była bardzo zadowolona. - Pa Flawia – powiedziałam do niej cicho, głaszcząc ją po miękkich chrapach – Później potrenujemy, jak załatwię swoje sprawy – powiedziałam i szybko zniknęłam w lesie za akademią, gdzie była wydeptana przeze mnie dróżka na skróty. Obym dzisiaj skończyła szybciej, muszę się postarać jeśli chcę jeszcze poćwiczyć z Flawią ujeżdżanie, bo nieco to zaniedbałam i mało ćwiczę z tego przeszło mi przez myśl, gdy wsiadałam do autobusu, który jako jedyny jechał tak wcześnie rano tą drogą i jechał wprost do miasta… Nie jechał jednak pod samo „centrum” gdzie pracowałam, więc miałam jeszcze trzy przesiadki, ale za to zawsze jakoś udawało mi się zdążyć na czas i byłam nawet zawsze wcześniej przed innymi w pracy. Czułam ostatnio bardo duże zmęczenie i wiele razy krew zaczęła mi się puszczać z nosa, lecz wiedziałam że muszę się do tego przyzwyczaić! W końcu bez pracy nie ma kołaczy… Musiałam zarabiać by mieć na nowe ciuchy dla Sary, bo ja tam najmniej się liczyłam, gdyż zależało mi by to ona miała najlepiej. Była jeszcze młoda i zasługiwała na lepszy start w życiu niż ja!
Nie mówiąc o tym że u mnie mimo zmiany ciuchów pewnie i tak by się ze mnie podśmiewali, bo dla nich każdy temat jest dobry u mnie do śmiechu i doskonale to wiedziałam! Z drugiej zaś strony, to przydała by mi się nowa bluza i spodnie… Plus był taki ze szef płacił co tydzień, co było dziwne dość ale przyjmowałam pieniądze wraz z innymi bez żadnego zbędnego gadania. Widząc iż docieram już na miejsce kolejnej przesiadki, wstałam ze swojego miejsca i podeszłam jak zawsze do drzwi, czekając aż autobus się zatrzyma, co też zrobił zaraz po chwili. Już nieco znałam tą okolicę, ale i tak nie chciałam za bardzo się w nią zagłębiać, więc o tyle było dobrze iż mój następny autobus miał przyjechać za trzy minuty.
Podczas gdy autobus odjechał, na którym widniał numer 19 z tyłu na wyświetlaczu i czekając na kolejny autobus, który miał numer 28, zaczęłam bardziej wodzić wzrokiem po tutejszych budowlach. Bloki były bardzo stare i obdrapane, a w większości były na sprzedaż, gdyż nie nadawały się one już do zamieszkania, przez uszkodzone dachy, albo pewnie też z innych rzeczy, takich jak brak ocieplenia czy też spadający ze ścian tynk… Że też ludzie potrafią doprowadzić do takiego stanu tak ładny budynek pomyślałam dość rozczarowana, widząc na budynku stare, aczkolwiek bardzo zniszczone rzeźbienia i posągi, które w dawniejszych latach, zapewne były bardzo widoczne i wspaniale zdobiły ten jakże stary budynek. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk hamującego autobusu, którego hamulce nieco piszczały, więc zapewne jakieś tam klocki hamulcowe czy też tarcze były do wymiany, lecz nie było to na tyle pilne, by jakiś tam zarządca się tym zainteresował.
Spokojnie wsiadłam do autobusu, płacąc za bilet grosze, po czym usiadłam bardziej z tyłu i czekałam aż ponownie ruszymy. Kierowca zawsze ruszał dość punktualnie, więc nie zawsze czekał na spóźnialskich, co później się wybrali do wyjścia, lecz z tego co widziałam jakiś dwie kobiety szybko wbiegły do autobusu dość zdyszane, ciesząc się że tym razem zdążyły i marudząc coś o tym że autobusy powinny czekać przynajmniej dwie minuty, co wydało mi się czystym absurdem! Księżniczki się jakieś znalazły pomyślałam zażenowana zachowaniem starszych już kobiet, lecz zaraz spojrzałam za okno, podczas gdy autobus spokojnie ruszył z przystanku na drogę, gdzie powoli zaczynały się robić korki. Patrząc na tych wszystkich zabieganych ludzi, miałam czas sobie uświadomić że jednak bardziej wolę życie w naszej akademii na zadupiach, gdyż przynajmniej było tam spokojniej, a ludzie znajdowali jakoś czas na to by odpocząć, a tutaj to nikt się ludźmi za bardzo nie przejmował, gdyż panował tutaj nieustannie wyścig szczurów.
♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣
Po skończonej pracy poszłam do łazienki ogólnej, gdzie szybko zdjęłam perukę i soczewki, pakując to do plecach, który wyjęłam z reklamówki, uczesałam włosy, a następnie wyszłam niezauważalnie z niej kierując się po pasażu dużym, pełnym ludzi ku wyjściu. Szłam spokojnie do czasu, aż w jednym ze sklepów zobaczyłam swojego ojca!! Serce dosłownie jakby mi zamarło ze strachu, widząc że on też mnie zauważył, a na jego twarzy pojawiła się wściekłość, mówiąc mi tym samym że jeśli nie ucieknę to już po mnie… Widząc jak puszcza reklamówki, szybko rzuciłam się do ucieczki, biegnąc najszybciej jak tylko potrafię mimo rozrywającego bólu połamanych żeber i potłuczenia przez ostatnie spadnięcie z konia, nie mówiąc o wcześniejszych siniakach narobionych przez katowanie ojca zanim uciekłam wraz z Sarą. Wchodziłam bardzo szybko w zakręty, widząc że mnie dogania, więc przebiegłam niczym strzała przez jeden ze sklepów, przewracając przy tym jedną piramidkę złożonych z czerwonych koszyków dla klientów sklepu, a wybiegając jak na nieszczęście wpadłam na Rekera i jego durnego przyjaciela! Oczywiście traciłam mocno chłopaka swoim ciałem uciekając, lecz ten szybko nie był dłużny i mnie popchnął mocno, chcąc już mnie jakoś wyzwać wściekły że na niego wpadłam, przez co straciłam równowagę, tracąc przy tym na swojej prędkości, przez co mój ojciec mnie dopadł!!
- Uciekasz z domu kurwo cholerna?!!! - wrzasnął wściekle łapiąc mnie za kołnierz kurtki i uderzył mnie z całej siły z pięści w twarz… Poczułam straszny ból, połączony z okropnym odgłosem „chrupnięcia” kości, które rozsypały się zapewne w drobny mak, a gorąca krew zaczęła zalewać mi twarz, lecz nie pozwolił mi się przewrócić gdyż lewą ręką trzymał mnie żelaźnie, a drugą okładał z całej siły po głowie… Dostałam przynajmniej jeszcze z cztery razy nim ktoś go ode mnie odciągnął, przy czym mnie puścił i z kimś zaczął też walczyć, a ja próbowałam podnieść się otumaniona z podłogi, na której znalazło się pełno mojej krwi, tak więc lekko niebieskawe kafelki zostały zniszczone moją krwią, podczas gdy ja trzymałam się jakoś zakrwawionego nosa i wypluwając dużą ilość szkarłatnej cieczy na kafelki. Prawie wybił mi jednym z uderzeń zęby, a nos to na pewno miałam złamany…
Poczułam że ktoś mnie dotknął, lecz ja na to prawie że nie zareagowałam otumaniona i będąca w szoku z silnych uderzeń z pięści mojego ojca, który zaczął walczyć zapewne z ochroną choć nie widziałam tego, gdyż siedziałam na podłodze próbując się podnieść.
- Dorwę Cię cholerna kurewko! I tamtą małą kurwę też dopadnę!! - wykrzykiwał wściekle w moją stronę, podczas gdy ja jakoś się podniosłam, choć lekko się zachwiałam i starłam rękawem bluzy krew spływającą z mojej twarzy niczym strumyk.
< Reker? ;3 uderzył Cię też? Tym starciem rękawa krwi z twarzy, zmazał jej się nieco makijaż i widać jej wielkiego siniaka na twarzy też po jego wcześniejszych katowaniach xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz