10.23.2018

Od Hache CD. Liliane

Przyjechałem do akademii zaledwie trzy dni temu. Nie odzywałem się do nikogo poza formalnymi zwrotami typu "Dzień dobry"  " Do widzenia" " Dobry wieczór " " Cześć"
Spokój wydawał się dla mnie najważniejszy. Moje przybycie do akademii to długa historia i bardzo osobista. Sam musiałem wszystko zorganizować, jechałem z Hiszpani wraz z koniem. to była ciężka podróż, męcząca i stresująca. Zwłaszcza, że myślami byłem zupełnie gdzieś indziej.
Miałem sporo czasu na zapoznanie się z tutejszymi terenami, może gdybym był w lepszym stanie psychicznym dostrzegł bym piękno i niesamowitość tego miejsca, które miało być moją ucieczką.
Alvaro stał w boksie zaglądałem do niego dwa razy dziennie. Rano go karmiłem, potem brałem motocykl i bez sensu jeździłem, jednak nie po to aby podziwiać okolicę. Rozwijałem ogromne prędkości, poszukiwałem adrenaliny, wyobrażałem sobie, że wszystko co zostawiam za sobą. Następnie wracałem na obiad i po posiłku udawałem się do stajni. ogarniałem Alvaro po czym wsiadałem i pędziłem bezsensownie przed siebie ile fabryka dała Pozwalałem mu rozpędzać się i biec ile tylko miał sił. ogier nigdy nie miał dość potrafił biec kilkanaście minut bez przerwy, pomimo tego,że pot spływał z niego strumieniami. zazwyczaj po powrocie szybko rozsiodływałem go i wprowadzałem do karuzeli aby się rozstępował następnie wychodził na padoki.

******************  ***************************  ************************

Tego ranka obudził mnie jak zawsze mój największy wróg każdego poranka budzik. Wstałem i leniwie przeciągnąłem się po czym zaspany wziąłem prysznic. Ubrałem Dżinsy i czarną koszulkę po czym poszedłem na śniadanie. nawet ucieszyłem się gdy na moim talerzu ujrzałem porcję jajecznicy.
Zacząłem jeść, gdy poczułem na sobie spojrzenia kilku osób którym przelotnie czasem mówiłem "Część" Nie znając ich i nie zamieniając z nimi ani jednego słowa. Wstałem od stolika i odniosłem pusty talerz po czym wyszedłem przed budynek aby zapalić upragnionego papierosa. poszedłem po swój motocykl po czym usiłowałem go odpalić jednak ten odmówił mi posłuszeństwa.
Zacząłem się zagłębiać co może być problemem i rozbierać maszynę. jedno było pewne potrzebowałem kasy na nowe części do motoru. Ruszyłem do pokoju aby umyć ręce całe ubrudzone smarami po czym złapałem za telefon i zadzwoniłem do Brata.
- Cześć Pedro, potrzebuje kasy.
~ Nie ma mowy, nie dostaniesz ode mnie ani grosza.
- Co ty Kurwa bratu własnemu nie pomożesz ?
~ Nie
- Ty pojebany szmaciarz jesteś, co z ciebie za facet, firmę kurwa ma a bratu kasy nie pożyczy, pedał patrzy jak matka się kurwi na jego oczach i słowa nie piśnie pizda jedna. Masz mi wysłać kasę bo jak nie to sam sobie wezmę ale całość rozumiesz !
Telefon się rozłączył, nerwowo wyciągnąłem papierosa z kieszeni i zapaliłem. ta rozmowa podniosła mi ciśnienie i to aż za bardzo. Zajrzałem do Alvaro wyczyściłem go po czym wstawiłem do karuzeli, w tym czasie przebrałem się i zabrałem sprzęt z siodlarni aby następnie dosiąść ogiera i ruszyć galopem przed siebie. Alvaro nie rozwijał takich prędkości jak mój motocykl, ale lepsze to niż nic. Moja samotna przejażdżka  trwała około dwóch godzin. po powrocie wstawiłem Alavaro do karuzeli, w międzyczasie ogarnąłem sprzęt po czym wykąpałem konia i założyłem mu czarną derkę.
Zaprowadziłem do boksu i wyszedłem przed stajnię aby zapalić papierosa. Wszedłem jeszcze na chwilę do środka gdy zobaczyłem niską blond włosom dziewczynę ogarniającą sprzęt. Oparłem się o framugę drzwi i chwilę obserwowałem dopóki nie zerknęła na mnie, wtedy dostrzegłem kolor jej oczu. "Niebiesko oka " - pomyślałem. Mój wzrok padł w jakieś inne miejsce. Niespodziewanie jednak zwróciła się do mnie z zapytaniem o tabliczkę dla jej konia. Na mojej twarzy pojawił się grymas a oczy wodziły po całym pomieszczeniu, usiłowałem sobie przypomnieć gdzie ja załatwiłem tabliczkę dla Alvaro, lub kto mi ją wręczył gdy się tutaj zjawiłem.
- Nic mi nie wiadomo o tabliczce twojego konia, ja dostałem swoją od Luisa.
Jej mina jednoznacznie uświadomiła mi, że nie ma pojęcia o kogo chodzi.
- Uczy crossu, taki spoko ziomek, podejdziesz do niego po treningu i spytaj się.
- A gdzie on jest ?
- Blondyna ... nauczyciel crossu jest tam gdzie cross. - Zadrwiłem z niej.
Dziewczyna nie odezwała się ani słowem do mnie, widocznie zirytowana moim stwierdzeniem, z pobłażliwym uśmieszkiem minąłem ją kierując się do wyjścia. Wyjąłem paczkę papierosów z której sięgnąłem jednego i zapaliłem. Wdychałem dym do płuc i powoli wypuszczałem powietrze napawając się chwilą spokoju. Niebiesko oka minęła mnie bez słowa, zapewne kierując się we wskazane przeze mnie miejsce. Obczaiłem ją a mój wzrok zatrzymał się na tyłku dziewczyny i odprowadził ją aż nie zniknęła mi z pola widzenia. Rzuciłem papierosa na ziemię i zgasiłem nogą po czym udałem się na stołówkę coś przekąsić. Czas dłużył mi się, nie miałem żadnych planów na wieczór, a mój motocykl był w rozsypce. nie miałem kasy na nowe części co sprawiało,że byłem wściekły. Nie mogąc ani minuty dłużej wysiedzieć w pokoju zarzuciłem na siebie skórzaną kurtkę i udałem się na wieczorny spacer po okolicy. Niebo było gwieździste a księżyc świecił w swojej całej okazałości gdyż była pełnia. Usiadłem na jednym z drewnianych płotów i gapiłem się w gwiazdy. Nagle usłyszałem za sobą kroki. Lekko odwróciłem głowę, to była ta blondyna. Nie odezwałem się do niej ani słowem, udając, że jej nie dostrzegłem.

<Liliane?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz