Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Shay. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Shay. Pokaż wszystkie posty

2.02.2020

Od Shaya cd. Ethana

I dwadzieścia minut zapasu - pchnąłem drzwi przeznaczone dla obsługi, co było pierwszym krokiem do usłyszenia cichych pisków Meghan i Kate. No tak, Oli od wieków robił wokół siebie wiele szumu. Nie ważne czy było to wyjście do kina, na uczelnie, do pracy… Zawsze temu wszystkiemu towarzyszyły odgłosy radości oraz silnego podniecenia.
- Was też miło widzieć. - Dziewczyny spłonęły krwistym rumieńcem. - Jaki mamy dzisiaj ruch?
- Wystarczający. - Przy moim boku pojawił się sam Arthur. - Co tam młody? Jak samopoczucie? - Rozczochrał moje włosy. Nadal nie mogłem pojąć dlaczego mnie tutaj zatrudnił. Po śmierci wujka byłem beznadziejny nawet w zbieraniu truskawek, a on od tak postanowił zaciągnąć mnie do swojej restauracji.
- Jest okej. - Rozpiąłem granatową kurtkę, pod którą skrywałem swój wieczorowy strój. - Wszyscy są, czy ktoś wziął wolne? - Wolałem wiedzieć na czym stoję.
- Komplet. - Spojrzał na skupionego bordera. - Karmisz go w ogóle? Biedaczek, jest taki wychudzony. - Załamał bezradnie ręce.
- Je lepiej ode mnie. - Przewróciłem czekoladowymi oczami. - Żadnego dokarmiania. - Powiesiłem odzienie na odpowiednim wieszaku.
- I głaskania? - Uniósł prawą brew. Znał odpowiedź. - Dobrze, już dobrze. - Poklepał mnie po ramieniu. - Przypudruj nosek i sio do pracy. Zamówienia same się nie zbiorą!
***
Tak, ewidentnie gapił mi się na tyłek - posłałem blondynowi zmieszane spojrzenie. Nie, że uważałem go za jakiegoś pedofila, ale obserwowanie cudzych ruchów było dość… Przerażające? Chcąc wyrzucić z głowy ową sytuację, próbowałem zaszyć się w bezpiecznej kuchni. Niestety, przeszkodził mi w tym błagalny wzrok mężczyzny, który bez dwóch zdań trafił na niezbyt zadowalającą partnerkę. Spokojnie Shay, Oliver jest blisko - podszedłem do przystrojonego stolika. Eh, najwyżej wyjdzie z tego klops.
- Wszystko dobrze? - Zwróciłem się do ofiary tego tragicznego spotkania.
- Trochę mi słabo. - Rozpiął dwa górne guziki koszuli. - Mógłby mnie pan wyprowadzić na zewnątrz? Nie wybaczyłbym sobie, gdybym kłopotał tym Rachel. - Podniósł się z dębowego krzesła.
- Oczywiście. - Wziąłem go pod ramię. - Jeśli zacznie kręcić się panu w głowie, proszę od razu mnie o tym powiadomić. - Oliver trącił mnie nosem w łydkę. - Spokojnie. - Wyjąłem z jego pyska plecioną smycz. - Do wyjścia. - Trzylatek zaczął dreptać w stronę restaruacyjnego ogrodu. Zachowując kompletną ciszę, skupiłem się na prowadzeniu zagubionej owieczki, której perfumy drażniły mój czuły nos. Jak czekoladowe ciasteczka - ominęliśmy kwiecistą kolumnę, oddzielającą część jadalnianą od recepcji.
- Ratujesz mi życie. - O Boże czy on pił półsłodkiego bulgariusa prestige? Kurwa, też chcę. - Zanudziłaby mnie na śmierć. - Zaśmiał się cicho.
- Mówisz? - Wyszliśmy w końcu na upragniony dwór, - Wydawała się…
- Miła? Inteligentna? Uprzejma? - Skinąłem niepewnie głową. - Cóż, ona to wszystko ma. - Podrapał się po kościstym karku. - Ale nie jest w moim typie.
- Rozumiem. - Pogłaskałem psa po aksamitnym łbie. - Będziesz potrzebował wsparcia, czy mam wrócić do środka? - Otrząsnąłem się z nieprzyjaznego zimna.
- Hm… Zostań? - Usiadł na niezbyt wygodnym stoliku. Mimo wewnętrznego konfliktu wartości, postanowiłem nie reagować. Nie ukrywajmy, zimną (a tym bardziej wieczorem) w ogrodach nie przesiadywali żadni klienci, więc po co miałbym go ograniczać? Jeśli niczego nie niszczy, niech robi to, co mu się żywnie podoba.
- Dobrze. - Nie odrywałem wzroku od zaniepokojonego Oliego. Czyżby wyczuwał kolejny atak paniki? Obym się mylił. - Zamierzasz w ogóle do niej wrócić? Wiesz… Do tej Rachel.
- Pożegnam się i tyle. - Był pewien co do swojej decyzji. - Myślałem, że na teren Vin Rouge nie można wprowadzać zwierząt. - Zmienił temat naszej rozmowy.
- Oliver może tu przebywać, ponieważ jest psem serwisowym. - Piegus przekrzywił uroczo głowę. - Pomaga mi z chorobą. Bez niego jak bez ręki. - Chyba rozumiał powagę sytuacji.
- Czyli nie mogę go pogłaskać? - Po zauważeniu odpowiedniej naszywki, na twarzy wielkoluda pojawiła się ogromna podkówka.
- W sumie to możesz… Na razie nic mi nie grozi, ale proszę, nie rozkojarz go zbytnio. Jest na służbie. - Mój nowy kompan natychmiast pojawił się obok mnie. - Tak w ogóle to jestem Shay. Shay Hayward. - Wyciągnąłem do niego dłoń.
- Ethan Mason. - Ścisnął ją, a następnie zaczął obmacywać zdziwionego bordera. - Jest mięciutki.
- Prawda? - Nie puszczałem smyczy swojego pupila. - Wydajesz się fajny. Może wymienimy się numerami i spotkamy się jutro? - Może i zrobiłem z siebie idiotę, ale jak to mówią: kto nie próbuje, ten nic nie zyskuje!
Nie minęła minuta, a na jego twarzy wykwitło ogromne zdziwienie. Ugh, chyba nie spodziewał się, że jakiś debilny kelner zaproponuje mu przyjaźń. Co ja niby sobie wyobrażałem? Pewnie go tylko wystraszyłem i zniechęciłem do interesu brata. Głupi, głupi Conrad! Wszystko popsułeś!

Ethan?
Patanie time?
687

1.24.2020

Some people need a pat on the head with a hammer

Alvaro Mel
Imię i nazwisko: Shay Conrad Hayward
Wiek: 21 l.
Płeć: mężczyzna
Ranga: Intermédiaire
Grupa: III
Imię konia: Crossfire
Praca: Studiuje zaocznie inżynierię biomedyczną. Jest również kelnerem w restauracji Vin Rouge.
Miejsce zamieszkania: Shay dostał w spadku czteropokojowe mieszkanie znajdujące się na obrzeżach Durham. Tam też obecnie zamieszkuje.
Charakter: Shay to miły i pomocny mężczyzna, gotowy wyciągnąć dłoń do każdego potrzebującego. Niezwykle uczciwy oraz wrażliwy na cierpienie zwierząt. Nie potrafi przejść obojętnie obok bezpańskiego kundla, co jest winą jego zbyt miękkiego serca. Zwykle otwarty na nowe znajomości, ale przebywanie w zbyt dużym gronie zainteresowanych nim osób, wywołuje u niego ogromny stres. Nienawidzi kłamać, a jeśli już to robi, ma na swoją obronę kilka bardzo sensownych argumentów. Mimo swojego wieku, nadal kocha pluszaki i różnego rodzaju gry planszowe. Ze względu na swoją przypadłość często wpada w stan przygnębienia, a jego optymizm jest praktycznie równy zeru. Miewa spore problemy ze snem oraz koncentracją. Charakteryzuje go również ogromna słabość do wina, w którym czasami szuka pocieszenia. Stara się panować nad swoimi emocjami, ale zdarzają się chwile kiedy nie wytrzymuje i wypuszcza z siebie nadmiar negatywnej energii.
Aparycja: Shay to dość wysoki chłopak, mierzący sto osiemdziesiąt jeden centymetrów. Jego ciemnobrązowe włosy idealnie pasują do wiecznie zaspanych, czekoladowych oczu. Dzięki rygorowi ze strony brata jego BMI nigdy nie spada poniżej normy. Ma dość umięśnione ciało, przyozdobione kilkoma głębokimi bliznami oraz niewielkim tatuażem.
Historia: Urodził się w Oslo, jako drugi syn Caspiana i Daviny Hayward. Mimo spokojnego, bezpiecznego, norweskiego życia rodzina Shaya została zmuszona do przeprowadzki. Powodem była śmierć ojca Daviny, który w Nowym Orleanie pozostawił swoją niepełnosprawną małżonkę - Elizabeth. To właśnie w tym miejscu Conrad zaczął swoją przygodę z jeździectwem. W wieku siedmiu lat (za namową Arthura), zaczął regularnie uczęszczać na lekcje jazdy konnej. Jak się potem okazało, był to strzał w dziesiątkę. Idealne dzieciństwo Haywarda trwało do roku dwa tysiące trzynastego. Wtedy to zaczęły się pierwsze poważne kłótnie między jego rodzicami. W pewnym momencie spór pogłębił się do tego stopnia, że Caspian postanowił wywieźć synów do Chicago. Spędzili tam dwa lata, a następnie przeprowadzili się do Raleigh, gdzie zamieszkiwał brat Daviny - Cameron. W stolicy Karoliny Północnej Shay skończył liceum oraz zaczął zastanawiać się nad pierwszym kierunkiem studiów. Pech jednak zdecydował się utrudnić mu życie. Krzyk, pisk opon, krew. To tylko kilka rzeczy, które utkwiły mu w głowie na zawsze. W końcu kto by pomyślał, że niewinna wycieczka do kina może skończyć się wypadkiem samochodowym? I to takim, który wywoła u młodszego poszkodowanego PTSD? Rozdarte zwłoki Morgensterna do dziś prześladują dwudziestojednoletniego mężczyznę. Mogłoby się wydawać, że to już koniec, ale w życiu Conrada pojawił się nie kto inny jak Oliver. To dzięki niemu (nie licząc psychologa i psychiatry) Shay wyszedł do ludzi, a nawet odważył się na przeprowadzkę do Durham. Dzięki wsparciu ze strony brata zdecydował się wrócić na studia, a także rozpocząć naukę w pobliskiej akademii jeździeckiej - IHA. Co będzie dalej? To zweryfikuje czas.
Rodzina:
Caspian Hayward - ojciec Shaya, zapracowany biznesmen. Rozstał się z Daviną równe pięć lat temu. Obecnie mieszka w Danii, ale cały czas utrzymuje kontakt z synem.
Davina Morgenstern - matka Shaya, z wykształcenia pielęgniarka. Po rozwodzie z Caspianem, znalazła pocieszenie w ramionach Hope, swojej aktualnej partnerki. Obecnie mieszka w Kanadzie.
Arthur Hayward - starszy brat Shaya, kucharz, założyciel Vin Rouge. Jest dużym wsparciem dla Conrada. Wraz z żoną mieszka w Durham.
Hope Anderson - partnerka Daviny. Shay nie zna jej zbyt dobrze, ale uważa, że skoro matka jest szczęśliwa, to nie ma po co się w to wtrącać.
Cameron Morgenstern - wuj ze strony matki. Dwa lata temu zginął w wypadku samochodowym. Miał bardzo dobry kontakt z Shayem. Ba, był jego autorytetem.To właśnie on przepisał Haywardowi mieszkanie.
Orientacja seksualna: panseksualny
Partner/ka: brak
Pupil: Oliver
Inne:
- Zna trzy języki obce: norweski, szwedzki i francuski.
- Uwielbia słone rzeczy.
- Ma uczulenie na kiwi.
- Fan Star Warsów i The Originals.
- Cierpi na PTSD.
- Oliver jest psem serwisowym, co oznacza, że przebywa z Shayem 24/7.
- Oli na swoich szelkach ma wiele naszywek. Oto kilka z nich: X, X, X, X, X.
Właściciel: vassalord