Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Thomas. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Thomas. Pokaż wszystkie posty

2.25.2019

Powrót!

Thomas Spencer powraca!

12.01.2018

Od Thomas'a Cd. Honolulu

- Nic mi nie będzie. -burknąłem i zacząłem podnosić się z ławki
Dziewczyna popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, ale ja nie miałem zamiaru jechać do szpitala. - Daj mi spokój, okej? -zapytałem
- Jak chcesz... -mruknęła dziewczyna po czym przygryzła policzek
Zacząłem kierować się do wyjścia. Poczułem nagły przypływ gorąca. Mój oddech stał się płytki... Zajebiście płytki. Nagle... Nic. Bum. Dziura w głowie. Kompletnie nie wiem co się stało. Złapałem oddech i z trudem podniosłem ociężałe powieki. Okropnie raziło mnie jakieś światło wprost nad moją twarzą. Nagle spostrzegłem, że leżę w łóżku. Nie byle jakim, szpitalnym. Zerwałem się do pozycji siedzącej. W tym momencie ktoś stanął koło mnie i złapał mnie jedną ręką za dłoń,a drugą położył mi na głowie.
- Spokojnie, jestem tu. -usłyszałem jak przez mgłę
Poczułem jej zapach.. Ten znajomy zapach.. Dziewczyna przytuliła mnie lekko.
- Co ja tu robię? -zapytałem z trudem przełykając ślinę
- Zemdlałeś. Nie mogłam Cię dobudzić. Nie wiedziałam co robić... -powiedziała a jej głos zadrżał
Zabrałem swoją rękę z uścisku Lulu i przetarłem twarz. - Zajebiście. -powiedziałem - nie powinnaś tutaj być. -mruknąłem
- Ale chcę. -powiedziała dziewczyna spokojnym tonem
Kazałem dziewczynie wyjść. Musiała powiedzieć lekarzom, że już się obudziłem, bo niedługo po jej wyjściu przyszedł mój kurator. Powiedział, że czeka mnie rozmowa z psychologiem. Miałem to gdzieś. Przyszedł psycholog. Pytania te same co zawsze... Musiał ocenić mój stan psychiczny, czy nie jestem zagrożeniem dla samego siebie i otoczenia. Chcieli mnie przetrzymać na obserwacji, ale jako że jestem już osobą pełnoletnią, to mogę prosić o wypis w trybie natychmiastowym. I tak też zrobiłem. Nie wiem gdzie była Lulu, nie wiem czy był tu ktoś jeszcze, ale ja nie chciałem tu być. Przebrałem się w moje rzeczy i poszedłem do recepcji.
- Twarda z Ciebie sztuka. -powiedziała pielęgniarka podając mi stertę papierków potrzebnych do wypisu
Załatwiłem papierkową robotę. Wyszedłem przed szpital i zadzwoniłem po taksówkę. Odpaliłem papierosa i zacząłem się zastanawiać, co z Honolulu, ale nie miałem zamiaru jej szukać. Przyjechała taksówka. Wyrzuciłem peta i wsiadłem do auta.
- Do Impossible Horse Academy -powiedziałem, a taksówkarz tylko przytaknął i ruszył
Jechaliśmy w milczeniu, nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, a już tym bardziej wysłuchiwać historii kierowcy. Gdy dojechaliśmy, zauważyłem że nie mam przy sobie portfela. Poprosiłem, żeby kierowca chwileczkę poczekał. Mężczyzna zgodził się bez problemu, a ja poszedłem szybkim krokiem do pokoju po kasę. Wróciłem z pieniędzmi i zapłaciłem taksówkarzowi, dając mu nawet lekki napiwek, a ten zadowolony odjechał w dal. Wróciłem spokojnym krokiem do pokoju. Ledwie usiadłem na łóżku, a do moich drzwi ktoś zapukał. Nie miałem ochoty otwierać. Delikatnie osunąłem się kładąc na plecy, nogi trzymając na ziemi. Jednak ktoś zza drzwi nie miał zamiaru odpuścić i wszedł do mojego pokoju. -Co jest? -spytałem mając zamknięte oczy

< Lulu? XD >

11.28.2018

Od Thomas'a Cd. Honolulu

- Kurwaaaa!!! -wrzasnąłem ze wściekłością, gdy tylko Lulu opuściła mój pokój
Wszystko poszło nie tak. Ja pierdole. Miało być zupełnie inaczej. Nienawidzę takich lasek. Najpierw drażnią chuja, a później zwijają wrotki. Nawet nie miałem ochoty za nią iść. W dupie miałem to gdzie poszła, czy jest jej zimno, czy ktoś się nią zajmie. Nie interesowało mnie to w tej chwili. Byłem wściekły na siebie, że mimo wszystko mogłem rozegrać to zupełnie inaczej, i że mogłem dać jej czas, a nie się bezsensownie napalać. Odpaliłem papierosa, nie interesował mnie zakaz palenia wiszący w holu. Nic mnie na tą chwilę nie obchodziło. Poszedłem do łazienki strzepując wypalony tytoń do zlewu. Sięgnąłem po żyletkę. Jedno nacięcie... drugie. Potem kolejne, co jakiś czas brałem macha tlącego się papierosa. Zaczęło robić mi się słabo. Umywalka zalana była krwią, krew skapywała powoli też na podłogę, spływała po moich rękach, bokach i nogach. Rzuciłem wypalonego papierosa do kibla. Rozebrałem się z zakrwawionych bokserek i wszedłem pod prysznic. Gdy tylko odkręciłem wodę powstała czerwona rzeka. Woda spływała mi po twarzy. Patrzyłem na lekko zaparowującą szybę prysznica. Zacząłem tracić przytomność, ale podtrzymałem się uchwytu w kabinie i szybko odzyskałem świadomość. Natychmiast zakręciłem wodę i otworzyłem drzwi kabiny by zaczerpnąć świeżego powietrza. Złapałem ręcznik, zacząłem się wycierać, każde tarcie sprawiało mi ogromny ból, ale lubiłem to. Krew nadal leciała, stwierdziłem, że muszę opatrzyć rany, bo są zbyt głębokie by samoistnie się zasklepiły. Ponakładałem wyjałowione gazy w miejsca nacięć, następnie pozawijałem je bandażem. Ewidentnie mógłbym iść na bal przebierańców robiąc za mumię. Ubrałem czyste bokserki i pościerałem krew z podłogi, nie zapomniałem też o umyciu umywalki i przepłukaniu prysznica. Brudne rzeczy wrzuciłem do kosza na pranie, a sam poszedłem i padłem na łóżko. Czułem jej zapach. Szlag mnie trafiał. Wierciłem się po łóżku, za nic w świecie nie mogłem zasnąć. Zacząłem rozmyślać. Z upływem czasu człowiek widzi swoje błędy jak na dłoni. Lulu miała pełne prawo do tego by wyjść, a ja głupi powinienem iść za nią, tyle że nie leży to w mojej naturze, raczej nie jestem z tych co lubią troszczyć się o innych.. Choćby dlatego, że o mnie nikt nigdy nie troszczył się, ani nie walczył. Zawsze byłem traktowany jak śmieć. Natłok myśli spowodował w mojej głowie zamęt, który przyprawił mnie o większe zmęczenie. Z trudem przekręcając się na drugi bok zamknąłem oczy by spróbować usnąć. Trochę tak leżałem, nawet nie wiem kiedy odpłynąłem. Przebudziłem się w nocy zalany potem, łapiąc bolesny łyk powietrza. Nie wiedziałem co się stało, poczułem kropelki potu na moim czole, nie mam pojęcia czy coś mi się śniło czy co... Spojrzałem na zegarek. Dochodziła piąta. Nie było mowy o tym żebym usnął. Wstałem więc z łóżka. Stwierdziłem, że się od bandażuje. Wraz z gazą odrywały się strupki powstałe ze skrzepniętej krwi. Przemyłem je lekko zostawiając lekko wilgotne, na moment i za chwilę przecierając dokładnie papierem by je osuszyć, ta metoda sprawdziła się idealnie, krew już nie leciała. Stwierdziłem, że czas się ubrać. Założyłem spodnie, skarpetki, bluzę, narzuciłem też skórzaną kurtkę. Wziąłem nieodłączną część mnie, tak chodzi o szlugi. Wyszedłem z pokoju i od razu pokierowałem się do wyjścia. Gdy tylko znalazłem się za drzwiami odpaliłem papierosa. Nie wiem co mnie pokusiło, ale zacząłem iść w stronę stajni. Wkoło ani żywej duszy, ale co się tu dziwić w końcu nie ma jeszcze nawet szóstej. Wyrzuciłem kiepa i wszedłem do środka. Spojrzałem w dal korytarza i zobaczyłem ją... Honolulu. Była ubrana w te rzeczy, które miała na sobie dzisiejszej nocy. - Spałaś tutaj? -zapytałem zaskoczony, myślałem raczej że brat po nią przyjechał, albo śpi u jakiejś koleżanki

< Honolulu? ;/ >

11.20.2018

Od Thomas'a Cd. Honolulu

Zaczęliśmy tańczyć. Tym razem o wiele bardziej żwawo. Głośna muzyka... Tłum ludzi... Idealnie, by oderwać się na chwilę od szarej rzeczywistości. Trzymałem Lulu w pasie, a ona w rytm muzyki delikatnie ocierała się o mnie. Zauważyłem, że procenty wchodzą na nią powoli, a ze mnie marihuana zaczęła schodzić.
- Chcesz się jeszcze napić? Albo zapalić... -zapytałem, musiałem krzyczeć, bo inaczej by mnie nie usłyszała
- Możemy iść. -odkrzyknęła, po czym podeszliśmy do baru
- Wódkę z colą poproszę. -powiedziałem podając pieniądze, gdy barman przygotował drinka, podałem go dziewczynie
- A Ty nic nie pijesz? -zapytała
- Przecież prowadzę. -odpowiedziałem - Chodźmy przed klub, na fajkę. -dodałem po chwili
Na dworze pizgało, temperatura spadła, było koło zera. - Chcesz kurtkę? -zapytałem, oczywiście spotykając się z odmową - Nie pierdol, tylko bierz. Później będziesz narzekała, że się przeze mnie przeziębiłaś. -zaśmiałem się zdejmując z siebie kurtkę i podając ją dziewczynie
Przytrzymałem jej drinka, a ona założyła kurtkę. Oddałem Lulu drinka, po czym wyciągnąłem fajki z kieszeni, odpaliłem sobie szluga. Częstowałem dziewczynę, ale ona nie chciała, bo stwierdziła, że za bardzo by jej w banie weszło. Jednak już po moich dwóch machach, stwierdziła, że chce bucha.
Wyciągnąłem do niej fajkę, ale zanim zdążyła ją złapać, zabrałem ją jej sprzed nosa.
- No ej, co robisz? -zawołała rozbawiona
Wiedziałem, że po tym co stało się na parkiecie mogłem pozwolić sobie na trochę więcej.
- Paliłaś kiedyś na studenta? -zapytałem, licząc na twierdzącą odpowiedź, jednak była przecząca
Zaskoczyło mnie to bardzo. - To.. masz. -powiedziałem, po czym wziąłem sporego bucha do płuc, nachyliłem się do dziewczyny , nasze usta się stykały, a ja zacząłem delikatnie wydmuchiwać dym, który Honolulu powoli wciągała. Gdy wydmuchnęła dym, nasze twarze nadal były blisko siebie. Pozwoliłem sobie pocałować ją ponownie, tym razem było jeszcze lepiej niż poprzednio. Była odważniejsza, zaczęła pieścić językiem mój język, na końcu lekko przygryzając mi wargę... Ta... myślała, że robi to lekko. Syknąłem z bólu wywartego na mojej wardze. Choć w sumie było to dość podniecające. Gdy skończyliśmy się całować stwierdziłem, że czas wracać. Wziąłem jeszcze bucha
- Trzeba znaleźć Stiles'a, i tamtą blondi. -powiedziałem wypuszczając dym
Znalezienie ich wcale nie było takie trudne, stali akurat przy barze dopijając swoje drinki.
- Spadamy -powiedziałem klepiąc chłopaka w ramię, zabrał pod rękę swoją towarzyszkę i poszli za nami. Wsiedliśmy do auta, gdy ruszyłem wszyscy ucichli. Jechaliśmy tak w ciszy. Lulu patrzyła za okno, a ja zaraz po wrzuceniu piątki, położyłem rękę na jej udzie, na co szybko zareagowała spoglądając na mnie. Wymieniliśmy krótkie spojrzenie.
- Mam Cię odwieźć? -zapytałem dziewczynę siedzącą po mojej prawicy
- Może najpierw zajmijmy się nimi.. -wskazała na prawie śpiących pasażerów z tylnej kanapy
Przystałem na jej propozycję. Gdy byliśmy pod akademikiem, musiałem odprowadzić ich do pokoi, bo gdybym tego nie zrobił to moglibyśmy mieć wszyscy problemy. Mary i Stiles byli już w swoich pokojach. Została ze mną Lulu. - To co odwozić Cię? -zapytałem opierając się o drzwi do mojego pokoju
- W sumie jebać. Daniel i tak nie przejął się zbyt mocno, gdy ostatnio u Ciebie spałam. -powiedziała i otworzyła drzwi do mojego pokoju, wchodząc do środka
Daniel? Kto to jest kurwa Daniel? Ale nie.. W sumie nie... Lulu nie wygląda mi na taką, która zdradzała by faceta. Wątpie.. To musi być ktoś z rodziny. Dałem sobie chwilę do namysłu, ale pod żadnym pozorem nie miałem zamiaru pytać.
Lulu zrzuciła z siebie kurtkę, zdjęła buty i stanęła przede mną. - Czekasz na zbawienie? -zażartowałem, dziewczyna się tylko uśmiechnęła. Stwierdziłem, że muszę zrobić jakiś krok. Skoro zaczęliśmy już coś ze sobą, a ona w dodatku postanawia u mnie spać to heloł.! Gościu ogarnij się.
Podszedłem do niej łapiąc ją w talii. Dziewczyna nie wyraziła sprzeciwu. Pocałowałem ją, a moje ręce zjechały trochę niżej. Złapałem ją za pośladki. W pewnym momencie podniosłem dziewczynę. Lulu oplotła mnie nogami na wysokości bioder. Zacząłem kierować się w stronę łóżka. Położyłem ją delikatnie, po czym zdjąłem jej bluzkę. Złapałem ją za nadgarstki odciągając jej ręce do góry. Przytrzymałem ją delikatnie jedną ręką. Zbliżyłem twarz do jej szyi i zacząłem ją całować. Powoli schodziłem niżej... Nie kazała mi przestawać...

< Lulu? XD >

Od Thomas'a Cd. Honolulu

Boże. To było straszne. Nie potrzebnie dałem się namówić. Gdy dowiedziałem się, że mam jeździć bez siodła, byłem przerażony. Już z siodłem sobie nie radziłem, a miałem dzięki niemu większą stabilność, to co dopiero będzie bez siodła. Spadnę i tylko się upokorzę. Miałem setki myśli. Jednak się nie sprawdziły. Jazda nie była najgorsza, Lulu ma bardzo spokojnego konia i niewybijającego jak ten, na którym miałem okazję wcześniej jeździć. Po jeździe zeskoczyłem z klaczy, trochę czułem nogi, ale nie zbyt mocno, bo jestem raczej dość rozciągnięty. Vie pokłusowała do Homolulu, a już po chwili usłyszałem pytanie z ust dziewczyny
- Nie było tak źle, co? 
Już miałem odpowiedzieć, a w tym momencie klacz ponownie pchnęła łbem dziewczynę, tak że znów wylądowała w moich ramionach, nasze twarze były dość blisko siebie, ale wiedziałem że Lulu nie chciałaby... Patrzyła głęboko w moje oczy, nie była spięta, ja też nie. W pewnym momencie chrząknąłem, przerywając tę ciszę
- Ekhem.. -puściłem dziewczynę podtrzymując by stanęła na równe nogi - Nie było tak źle. -powiedziałem wskazując wzrokiem na klacz stojącą tuż za Honolulu.
- To dobrze. -powiedziała - Przynajmniej się przekonałeś do jazdy. -powiedziała dumna z siebie
Uśmiechnąłem się. Wymieniliśmy jeszcze kilka zdań i stwierdziliśmy, że czas odprowadzić Vie do boksu. Dziewczyna zdjęła jej ogłowie, zostawiając klacz w boksie. Poszliśmy odnieść sprzęt do siodlarni, dziewczyna przed odwieszeniem ogłowia dokładnie umyła wędzidło.
- Mam pomysł. -powiedziałem
- No jaki? -dziewczyna była wyraźnie zaskoczona inicjatywą z mojej strony
- Jest piątek... Wieczorem nie ma zajęć, a jutro jest sobota czyli jest wolne... -zacząłem mówić
- Noo... Mów dalej, już mi się podoba. -zaśmiała się dziewczyna
- Może pojedziemy na imprezę? -zaproponowałem
Dziewczyna zdziwiła się propozycją z mojej strony, nie ukrywała zaskoczenia. Zamyśliła się na chwilę.
- No.. W sumie... Może... Możemy. -wydukała z siebie w lekkim zamyśleniu - Ale sami pojedziemy? -zapytała już normalnym tonem
- Możemy kogoś zabrać jeśli chcesz. -powiedziałem lekko się uśmiechając
- Zobaczymy. -powiedziała Lulu
W sumie nie do końca mieliśmy kogo wziąć, ja za bardzo nie spoufalałem się z ludźmi stąd.
Umówiliśmy się o 19 koło mojego auta, po czym rozeszliśmy się w swoje strony, żeby się uszykować. Gdy wróciłem do pokoju, stwierdziłem że wezmę prysznic. Namydliłem się, nie zapominając o umyciu włosów, żeby przypadkiem nie były uklapnięte czy przetłuszczone od toczka. Po wyjściu spod prysznica umyłem też zęby. W ręczniku zawiniętym w pasie poszedłem do pokoju po jakieś ubrania. Założyłem czarne jeansy ze ściągaczem u kostki, białą bokserkę, na to skórzaną kurtkę, założyłem też glany, które są już dosyć zmęczone życiem, ale nadal świetnie się sprawują. Wziąłem portfel, dokumenty, paczkę papierosów i zapalniczkę, wziąłem też małe pudełeczko z szuflady w biurku. Gdy byłem gotowy, zauważyłem że wyrobiłem się idealnie. Było za piętnaście dziewiętnasta. Zdążę jeszcze zapalić przed przyjściem Honolulu. Stojąc koło samochodu odpaliłem fajkę. Długo nie minęło... Patrzę i oczom nie wierzę. Idzie. Odstrzelona jak ta lala. Zaraz za nią idą jeszcze dwie osoby. Gościu, który wpadł na mnie rano, i jakaś blondi. No dobra, w sumie dałem jej wolną rękę, mogła wziąć kogo chciała.
- Thomas.. To jest Stiles, a to jest Mary. -przedstawiła mi ich - Mary, Stiles to jest Thomas -kontynuowała
Podaliśmy sobie ręce. Po czym zaprosiłem ich do samochodu. Wyrzuciłem niedopałka i też wsiadłem. Lulu usiadła z przodu, obok mnie, a tamci usiedli z tyłu. Naszym kierunkiem było miasto. Stwierdziliśmy, że na miejscu zdecydujemy do którego klubu pójdziemy. Stiles przeglądał kluby w swoim telefonie. Powiedziałem, że mi jest obojętnie, Lulu tak samo stwierdziła, że się dostosuje. Decyzja więc leżała na tych dwóch z tyłu. Szybko wybrali klub, na który z Lulu się zgodziliśmy. Będąc już na miejscu. Wyciągnąłem małe pudełeczko, które wziąłem wcześniej. Mary i Stiles chcieli już wysiadać, Lulu też złapała za klamkę.
- Chcecie? -zapytałem na co wszyscy zwrócili na mnie uwagę
Nabiłem lufkę czystą zbitką ususzonej marihuany. Ludzie patrzyli na mnie jak na jakiegoś wariata.
- No co? Wy będziecie pić, a ja kieruję. -powiedziałem
Stiles przekonał się z łatwością i oboje zajaraliśmy. Zrobiłem drugą nabitkę poprawiając sobie jeszcze buchem, podałem lufkę Lulu. Nie była przekonana, właściwie nawet jej nie namawiałem, sama wzięła. Na końcu lufka powędrowała do Mary, która stanowczo odmówiła twierdząc, że idzie w przyszłym tygodniu na jakieś pobranie krwi czy coś takiego... Trudno, nie mogło się zmarnować, Lulu wzięła jeszcze dwa buchy, Stiles dokończył. Schowałem dowód zbrodni do pudełeczka, a pudełeczko zostawiłem w aucie. Wysiedliśmy. Poczułem jak zaczyna mnie brać. Weszliśmy do klubu. Zafundowałem pijącym po shocie. Wypili, spojrzałem na Lulu akurat przegryzała smak wódki kawałkiem limonki.
- Zatańczymy? -zapytałem, miałem gdzieś co robią tamci, ale ukradkiem oka zauważyłem, że stoją przy barze i chyba całkiem dobrze im się rozmawia
- Nie umiem tańczyć. -powiedziała dziewczyna
- Daj się ponieść. -powiedziałem i złapałem ją za rękę
Zacząłem przeciskać się przez tłum. Znalazłem idealne miejsce na środku parkietu. Akurat puścili wolniaka. Złapałem Lulu w talii i delikatnie przyciągnąłem ją do siebie, czułem jej oddech na sobie. Uwielbiam ten stan, zawsze gdy zajaram dostrzegam najmniejsze szczegóły. Lulu zadarła delikatnie głowę spoglądając w moje oczy. To był ten moment. Nachyliłem się delikatnie, żeby sprawdzić jej reakcję, nic. Przymrużyła delikatnie oczy, a już po chwili nasze usta się spotkały... Pocałowałem ją. Namiętnie. Nie wyraziła sprzeciwu. Gdy otworzyłem oczy, Lulu spojrzała w ich głąb, tylko lekko się uśmiechnąłem.

< Honolulu? ;3 >

11.18.2018

Od Thomas'a Cd. Honolulu

Honolulu brała prysznic, mnie nie pozostało nic innego jak cierpliwie czekać. Gdy wyszła... W samym staniku... byłem zszokowany. Nie chodzi mi o blizny, których miała nie mało, tylko o to, że odważyła się na taki krok. Wydawała mi się raczej jedną z tych bardziej wstydliwych. Zjechałem wzrokiem jej ciało. Może nie była z tego zbytnio zadowolona, ale cóż.. Taka chłopięca natura. Zapytała czy może pożyczyć coś do ubrania. Oczywiście się zgodziłem. Gdy zaczęła szukać czegoś do ubrania nie mogłem spuścić z niej wzroku.
- Znów się na mnie gapisz, Tommy. -gdy to usłyszałem parsknąłem lekko śmiechem
- Nie sposób nie patrzeć.. -powiedziałem, a na moich ustach wymalował się zalotny uśmiech
Podszedłem bliżej dziewczyny, ta jednak zrobiła mały krok do tyłu.
- Przecież Cię nie zjem. -zażartowałem
Zauważyłem, że szuka bluzy, jednak szukała nie tam gdzie trzeba. Podszedłem do półki z bluzami i podałem jej jedną mówiąc
- Tego szukasz?
Dziewczyna pokiwała głową i wzięła ode mnie bluzę, po czym szybko ją na siebie nałożyła. Zapadła chwila ciszy, ale to dosłownie moment, bo moment później rzuciłem Lulu luźną propozycję
- Idziemy na fajkę?
- Możemy iść. -odpowiedziała dziewczyna
Złapałem potrzebne rzeczy, a mianowicie fajki i zapalniczkę. Założyłem buty, ale nie brałem kurtki. Wyszedłem na krótki rękaw
- Nie zmarzniesz? -spytała dziewczyna jakby troskliwym głosem
- Spokojnie, jestem zimnokrwisty. -powiedziałem, na co na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech
Idąc korytarzem czuliśmy na sobie wzrok innych osób, które akurat udało nam się minąć. Miałem to gdzieś, że się gapią. Ludzie zawsze będą się gapić. Jednak Lulu odebrała to inaczej, poczuła się jakby troszeczkę zakłopotana. Jednak wszystko minęło gdy tylko wyszliśmy na dwór. Poczęstowałem ją papierosem po czym nadstawiłem odpaloną zapalniczkę, dziewczyna lekko się nachyliła i odpaliła swojego papierosa. Paliliśmy w spokoju. Na dworze panowała cisza. Wszyscy byli w akademiku, była pora śniadaniowa i nikt nie ruszał się na dwór, może to ze względu na przymrozek jaki panował. Moje ręce delikatnie się zaczerwieniły, a właściwie to nie ręce tylko końcówki palców. Gdy tak paliliśmy, Lulu przerwała ciszę
- Może po śniadaniu się gdzieś przejedziemy? -zaproponowała
- Masz na myśli.. konie? -spytałem lekko zdziwiony
- Tak. To w końcu akademia jeździecka, nie?
- No... Tak. Ale ja nie jeżdżę. -powiedziałem
- Jak to nie jeździsz? -spytała zszokowana tym co usłyszała
- No normalnie. Nie jeżdżę, nie umiem. -powiedziałem głosem bez kszty emocji
- Coś zaradzimy. -powiedziała dziewczyna ze złowieszczym uśmieszkiem
Wymusiłem z siebie uśmiech. Konie to raczej nie jest to co chciałbym dzisiaj robić. Myślałem raczej o wypadzie do miasta, no ale cóż.
- Idziemy na śniadanie? -zapytałem
- Tommy wiesz, że ja tu nie mieszkam.. Nie mogę przyjść na śniadanie na stołówkę jak gdyby nigdy nic
- Nie gadaj tyle tylko chodź. -powiedziałem rzucając papierosa na ziemię
Poszliśmy oboje do stołówki. Lulu usiadła przy wolnym stoliku, a ja poszedłem po jedzenie. Były naleśniki, do tego jakieś dodatki wedle uznania, dżem, cukier, powidła, nutella, a wszystko to w małych pojemniczkach, dla siebie wziąłem dżem, a dla Lulu całą resztę.
- Nie wiedziałem co lubisz. -powiedziałem podając jej tacę z jedzeniem
Dziewczyna podziękowała śmiejąc się. Nie zjadła wszystkiego, wybrała nutellę. Po śniadaniu wróciliśmy jeszcze na chwilę do pokoju. Lulu chciała wziąć swoje rzeczy, spakowała je do torby, a ja wziąłem sobie kurtkę. Poszliśmy do stajni, gdzie włożyła swoje rzeczy do swojej szafki.
- To co, jedziemy? -zapytała dziewczyna
- Co? -zdziwiłem się
- No na przejażdżkę. Chodź będzie super. -nagabywała mnie podekscytowanym głosem
- Nie chcę, nie potrafię jeździć po za tym nie lubię zwierząt. -burknąłem stawiając opór
Ewidentnie jej się to nie spodobało, zwłaszcza gdy powiedziałem, że nie lubię zwierząt.
- To co tutaj robisz?. -mruknęła już bez jakiegokolwiek entuzjazmu i podeszła do boksu swojego konia
- Sam nie wiem... -powiedziałem i poszedłem za nią, choć sam nie wiedziałem czy będzie chciała ze mną jeszcze rozmawiać, bo ewidentnie popsułem jej humor
Jednak ona kontynuowała rozmowę. - Nauczę Cię wszystkiego. -powiedziała
Zdziwiłem się - nie chcę żebyś sobie zaprzątała tym głowę, dajmy spokój, co? -powiedziałem chcąc uniknąć dalszej rozmowy, jednak ona nalegała. Ostatecznie się zgodziłem.
Pokazała mi szczotki swojego konia i zapytała czy pomogę jej go wyczyścić.
- No okej. -powiedziałem -tylko pokaż mi co i jak.
Dziewczyna z uśmiechem wzięła do ręki zgrzebło i nałożyła mi je na rękę. - Jeśli widzisz jakąś sklejkę to szorujesz. Z życiem. Krzywdy jej nie zrobisz jak trochę mocniej dociśniesz. -powiedziała po czym złapała moją rękę ze zgrzebłem i owalnymi ruchami rozczyściła sklejkę.
Spojrzałem na nią, oczy jej się błyszczały, jakby była w swoim żywiole. Przeszliśmy do dalszych czynności. W pewnym momencie koń Honolulu pchnął ją głową tak, że dziewczyna wpadła w moje ramiona.

< Lulu? ;3 >

Od Thomas'a Cd. Honolulu

Po rozmowie, gdy Lulu oparła się głową o lodówkę i przymknęła oczy nie mogłem spuścić z niej wzroku. Chciałem, ale nie mogłem, w mojej głowie kotłowało się mnóstwo myśli.
- Długo jeszcze będziesz się tak na mnie gapił? -zapytała sennym głosem
Wybiło mnie to z mojego lekkiego zamyślenia
- Myślę, że dopóki mi się nie znudzi. -odpowiedziałem
- A ja myślę, że wcale nie masz na co patrzeć. -powiedziała niemalże przysypiając
- Chodźmy stąd. -powiedziałem zeskakując z blatu
- Niee.. Ja nigdzie nie idę. -powiedziała dziewczyna
Na mojej buzi pojawił się złowieszczy uśmieszek. Podszedłem bliżej niej i złapałem ją na ręce
- To Cię zaniosę! -powiedziałem
Dziewczynę jakby prąd kopnął, ożywiła się w ułamku sekundy i zażądała - Postaw mnie! -na co grzecznie przystałem i odstawiłem ją na ziemię
- Nie bądź taką panikarą. -zażartowałem
Dziewczyna tylko coś pomamrotała, nawet nie miała ochoty mnie zjebać. Pomyślałem, że nie będziemy stać tu jak kołki, tylko czas się stąd zabrać.
- To co Lulu... Może jakiś film? -zaproponowałem
- Lulu? -zdziwiła się - Od kiedy tak mnie nazywasz
- Od teraz. -powiedziałem normalnym tonem, a moja twarz pozostała niewzruszona
- Może Obecność -zaproponowała tytuł filmu - już dawno miałam go obejrzeć, ale jakoś mi schodziło -powiedziała
Trochę pokręciłem nosem, ale ostatecznie się zgodziłem. Poszliśmy do mojego pokoju. Lulu od razu zajęła miejsce na łóżku - Mogę? -spytała wskazując na laptopa
- Jasne. -odpowiedziałem
Honolulu poszukała filmu i włączyła buferowanie. Położyłem się obok niej na łóżku.
- Serio tego jeszcze nie oglądałaś? -zapytałem, chciałem się upewnić, bo to dość stary film
- Na prawdę. -powiedziała kładąc dłoń na klatce piersiowej
- No okej, okej. -powiedziałem przy czym się lekko zaśmiałem
Film osobiście mnie nudził, jednak Lulu zdawała się być nim zafascynowana. Po jakichś piętnastu minutach zdecydowała się położyć koło mnie. Niebawem później zauważyłem jak jej oczy powoli się przymykają. Jeszcze przed końcem filmu dziewczyna już spała. Gdy film się skończył wstałem z łóżka, zamknąłem laptopa, jednak dziewczyna miała dość twardy sen. Spróbowałem ją delikatnie obudzić, jednak to nic nie dało. W sumie to jebać. Poszedłem się umyć, założyłem spodenki, bluzkę sobie darowałem bo było dość ciepło. Bez trudu wyciągnąłem spod dziewczyny kołdrę i przykryłem nas oboje. Nie spałem gdzieś do godziny trzeciej. Cały czas obserwowałem Lulu. W pewnym momencie dziewczyna zupełnie nieświadomie wtuliła się we mnie. Absolutnie mi to nie przeszkadzało. Było mi całkiem wygodnie, myślę, że jej też. Ostatnimi czasy mam problemy ze snem. Jednak dzisiaj udało mi się zasnąć. Nie na długo albowiem już o 6 się obudziłem. Patrzyłem na dziewczynę, która w dalszym ciągu była wtulona w mój tors i nie myślałem o niczym. W pewnym momencie Honolulu otworzyła delikatnie oczy i westchnęła. Spojrzała na mnie jeszcze jakby przez sen i tylko delikatnie się uśmiechnęła, po czym wróciła w objęcia Morfeusza. Stwierdziłem, że muszę coś ze sobą zrobić, nie chciało mi się już leżeć. Delikatnie uwolniłem się z uścisku dziewczyny, a ta przewróciła się na drugi bok. Ubrałem się, poszedłem do łazienki się odświerzyć, gdy wróciłem Lulu nadal spała. Usiadłem na łóżku i dalej na nią patrzyłem. Dochodziła ósma, a dziewczyna wreszcie zaczęła się przebudzać.
- No dzień dobry śpiąca królewno. -powiedziałem

< Lulu? ;3 >

11.16.2018

Od Thomas'a Cd. Honolulu

- Narobiłaś mi ochoty. -powiedziałem
- Na gorącą czekoladę? -zapytała z uśmieszkiem
- Też. -odpowiedziałem również się uśmiechając
Zdjąłem z siebie kurtkę, tym samym pozostając na krótki rękaw. - Załóż to. -powiedziałem podając jej kurtkę, odkryłem tym samym swoje blizny i kilka świeżych ran na rękach, jednak dziewczyna udała, że ich nie zauważyła, spodobało mi się to. Jednak teraz wiedziałem już na pewno. Też ma problemy. Nie jest jak reszta tych rozbestwionych dzieciaków...
- Oszalałeś? Zamarzniesz!! -wrzasnęła -ubieraj to z powrotem. -zażądała
- Nie. Nie jest mi zimno, a tobie tak. -powiedziałem zarzucając dziewczynie na plecy kurtkę, na szczęście się już nie sprzeciwiała, włożyła ręce w rękawy. Kurtka była na nią za duża, ale wyglądała w niej całkiem nieźle.
- To co... Idziemy na tą gorącą czekoladę? -przypomniałem się
- No raczej. -powiedziała zadowolona
Przed wejściem do akademika zatrzymałem się - Chcesz zapalić zanim wejdziemy do środka?
- Nie, zamarzam. Będę czekała w kuchni. -powiedziała po czym zniknęła za drzwiami.
Zostałem na zewnątrz. Wyciągnąłem z kieszeni spodni papierosy i zapalniczkę, po czym odpaliłem fajkę i schowałem zapalniczkę i paczkę do kieszeni. Stałem tak, spokojnie paląc, w zamyśleniu. Gdy tylko skończyłem i wyrzuciłem kiepa, wszedłem do akademika i pokierowałem się do kuchni.
Gorąca czekolada już czekała. - No proszę. -powiedziałem -...szybko Ci poszło. -dodałem
Usiadłem tuż obok Honolulu i rozkoszowałem się smakiem gorącej czekolady. Czułem jak każdy łyk przepływa przez moje gardło ogrzewając mnie od środka.
- Zdradź mi swój sekret.. -zagadałem
Dziewczyna była mocno zaskoczona tym co usłyszała - Jaki sekret? -zaczęła się miotać i złapała się za lewy nadgarstek
- Jakikolwiek. -powiedziałem biorąc kolejnego łyka gorącej czekolady

< Honolulu ? >

11.15.2018

Od Thomas'a Cd. Honolulu

Dzień mijał mi równie nudno co zwykle. Nic ciekawego nie dzieje się w tej zapyziałej dziurze, którą wszyscy inni się tak zachwycają. Ospałym krokiem zwlekłem się z łóżka. Wziąłem czyste ubrania, ręcznik i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Tym razem udało mi się ustawić idealny strumień, woda nie była ani zbyt gorąca ani zbyt zimna. Prysznic miał być dla mnie chwilą relaksu. Jednak nie był. W mojej głowie stłumiły się setki myśli. W dodatku tych najgorszych. Nie pasuję tu i nie chcę tu być. Po kąpieli chciałem się ogolić. Wziąłem maszynkę, już miałem umieścić w niej żyletkę, jednak znowu mnie pokorciło. Zrobiłem delikatne nacięcie na klatce piersiowej. Chciałem się ukarać. Powinienem widzieć plusy bycia tutaj, a nie same wady. Ze złości zrobiłem jeszcze kilka nacięć, w różnych miejscach. Mój ból mnie koił. Koił moje rozkołotane myśli. Wiem, że jestem masochistą, ale nie zamierzam nic z tym robić. Nigdy nie byłem normalny. Z natłoku myśli wyrwał mnie dzwoniący telefon. Szybko dostrzegłem, że to nie mój kurator, tylko ojczym, więc nawet nie odebrałem. Jakbym go co najmniej interesował, albo gdyby miał dla mnie jakieś znaczenie, gdyby w dzieciństwie był dla mnie ojcem, a nie człowiekiem który tylko przynosi pieniądze do domu.... Może byłoby inaczej. Ale cóż. Nie ma się co nad tym zastanawiać....
Podobny obrazOgoliłem się, po czym przetarłem swoje rany zwilżonym papierem, krew już nie leciała. Ubrałem na siebie ciuchy, które uprzednio naszykowałem. Wyszedłem z łazienki. Założyłem buty, ściągnąłem skórzaną kurtkę z wieszaka, po czym narzuciłem ją na siebie. Złapałem ze stolika paczkę fajek oraz zapalniczkę i włożyłem je do kieszeni. Wyszedłem z pokoju zamykając po sobie drzwi. Myślą przednią było - zapalić. Gdy tylko znalazłem się przed drzwiami wyjściowymi odpaliłem pierwszego papierosa. Jednak szybko go wypaliłem. Stwierdziłem, że się przejdę. Pogoda nie była, aż taka zła, najwyżej zmoknę, co mi to szkodzi, z cukru nie jestem. Szedłem akurat koło jakiejś łąki, na której były przeszkody, to chyba nazywa się padok. Ćwiczyła na nim jakaś dziewczyna ze swoim koniem, całkiem ładna. Stwierdziłem, że im się trochę poprzyglądam. Całkiem ładnie jej szło. Wyglądała jakby z koniem stanowiła jedno ciało, a ich ruchy świetnie się ze sobą zgrywały. Odpaliłem sobie kolejnego papierosa. Dziewczyna po chwili mnie zauważyła. Zgrabnie zsunęła się z konia i podeszła bliżej mnie. Nie miałem większej ochoty na rozmowę, ale coś mnie w niej intrygowało. Była inna niż reszta dziewczyn w tej akademii... Miała coś w sobie.
 - Ładnie to tak podglądać? - zapytałam, patrząc mi prosto w oczy i zadzierając lekko głowę w górę, w końcu byłem od niej sporo wyższy
 - Ładnie to tak zaczepiać obcych ludzi? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, a na mojej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech, dziewczyna odpłaciła się takim samym uśmiechem po czym powiedziała - Pewnie nie. - przy czym lekceważąco wzruszyła ramionami
- Sama sobie odpowiadasz. -odparłem gładko, z tym samym uśmiechem co wcześniej
Dziewczyna nie spuszczając ze mnie oczu pogładziła swojego konia po szyi, po czym poprawiła kosmyki włosów, który wypadł jej z kitki.
- Poczęstujesz mnie? - zapytała, wskazując na papierosa w mojej dłoni, na co parsknąłem śmiechem
- To takie małe francuzeczki jak ty palą? - zapytałem drwiąco, kpiąc sobie z jej akcentu
- A tacy ładni chłopcy jak ty? - zaśmiała się - To co, poczęstujesz czy nie? - dodała już zniecierpliwona
- Tak - powiedziałem wyciągając w jej kierunku paczkę z fajkami - każdy chce karmić swojego raczka - zaśmiałem się, dziewczyna powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem, podałem jej zapalniczkę, a ona gdy tylko odpaliła papierosa oddała mi ją
- Może powiesz mi jak masz na imię? - nawinąłem temat do rozmowy, aż sam siebie nie poznaję, normalnie postałbym w ciszy, ewentualnie pożegnał się i poszedł
- Honolulu. -powiedziała dziewczyna wyciągając w moim kierunku rękę
Uśmiechnąłem się pod nosem - Orientalnie. - powiedziałem - Ja jestem Thomas. -uścisnąłem jej dłoń
Dziewczyna lekko się zaróżowiła. Choć w sumie nie wiem dlaczego. Z resztą nie istotne.
- Będę spadał. -powiedziałem - Narazie! -rzuciłem już odchodząc
- Cześć - powiedziała, dziewczynie zniknął uśmiech z twarzy, a nawet delikatnie posmutniała
- Może zobaczymy się później? - zaproponowała zatrzymując mnie
- Mam czas o dwudziestej, będę czekał w tym miejscu - odkrzyknąłem jej śmiejąc się cicho pod nosem, tak by tego nie zauważyła
Rozjebało mnie to do kwadratu. Ale co mi szkodzi. Wróciłem do akademika. Posiedziałem trochę w pokoju grając na kompie. Zadzwoniła do mnie moja ex. Narobiła mi tylko niepotrzebnej ochoty, bo nie mogę przecież rzucić wszystkiego i do niej pojechać. Szlag by to! Czas upływał mi dość szybko. Gdy była pora obiadowa zszedłem na dół, na stołówkę. Wziąłem co było i usiadłem przy osobnym stoliku. Już porobiły się tutaj grupki. Jedni ludzie znali się bardziej, inni dopiero się poznawali. Podeszła do mnie Alex i zamieniła ze mną dwa zdania, potem gdzieś zniknęła. Zjadłem obied, odniosłem tacę z nakryciem i wróciłem do pokoju. Tym razem dłużyło mi się jak cholera. Wyszedłem kilka razy na fajkę. Cały czas myślałem o spotkaniu z Honolulu. Czas upływał, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłem. Dochodziła 19, stwierdziłem, że muszę wyjść z pokoju bo szału dostanę. Poszedłem od razu na umówione miejsce. Dobrze, że wziąłem nową paczkę fajek, bo tamta by mi nie starczyła. Była 19:40, a zauważyłem że ktoś idzie w moją stronę. Z mroku wyłoniła się dziewczyna, z którą byłem tutaj umówiony
- Co tu robisz tak wcześnie? -zapytałem z ciekawości

< Honolulu? ;D >

11.11.2018

Od Thomas'a Cd. Alex

Po powrocie do pokoju prawie w ogóle nie zmrużyłem oka. Patrzyłem na zmieniającą się aurę za oknem. Wzeszło słońce. Trochę zmęczony nieprzespaną nocą podniosłem się z wyrka. Ubrałem się w siwe dresy i czarny t-shirt, założyłem do tego zwykłe czarne trampki. Wiedziałem, że na dworze piździ ale nie wziąłem ze sobą kurtki. Złapałem natomiast do kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyszedłem z pokoju i od razu pokierowałem się do drzwi wyjściowych. Stwierdziłem, że nie będę palił w samych drzwiach, tylko się trochę przejdę. Szedłem wzdłuż drogi prowadzącej do bramy wyjazdowej w poszukiwaniu idealnej ławki. W pewnym momencie moim oczom ukazała się Alex.
- Ranny ptaszek z Ciebie. -powiedziałem pierwsze co przyszło mi na myśl
- Mogę to samo powiedzieć o Tobie. -odpowiedziała dziewczyna
- Mogę się przysiąść? -spytałem wskazując na ławkę
Dziewczyna się zgodziła. Gdy tylko usiadłem wyciągnąłem paczkę fajek. Zacząłem szperać w kieszeni za zapalniczką. Byłem pewien, że ją wkładałem. Szlag! Musiała mi po drodze gdzieś wylecieć.
- Masz może ogień? -zapytałem
- Tak powiedziała dziewczyna wyciągając zapalniczkę z kieszeni
Chciałem wziąć ją do ręki, ale w tym momencie zabrała ją - Odpalę Ci -powiedziała
- Mam być twoją dziwką? -zapytałem delikatnie się uśmiechając po czym wsadziłem papierosa do buzi i nachyliłem się ku dziewczynie. Ta zwinnie odpaliła mi papierosa i powiedziała - Już jesteś. -po czym się zaśmiała
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Tora, pies Alex biegała dookoła nas, w pewnym momencie położyła się pod nogami Alex. - Co mała idziemy już? -zapytała psa po czym podniosła się
- Siedź, bo mi zimno zrobiłaś! -burknąłem pocierając ręką ramie
- Trzeba się było ubrać. -odpowiedziała dziewczyna odwracając się na pięcie, poklepała się w udo tym samym przywołując psa i poszła. Posiedziałem jeszcze chwilę na dworze. Ale ile można, nie miałem nawet pieprzonej zapalniczki. Słońce zaczęło mnie mocno razić więc stwierdziłem, że wracam, bo pewnie niedługo wszyscy się pobudzą i zrobi się tutaj dość tłocznie. Wszedłem do akademika. Położyłem się na łóżku i w tym momencie zadzwonił kurator. Zaczął gadać mi różne farmazony i powiedział jak to on jest bardzo zawiedziony tym, że nie chodzę na zajęcia. Ja pierdole. Może i faktycznie powinienem chodzić, ale absolutnie mi się nie chce. Po skończonej rozmowie rzuciłem telefon na półkę nocną, poleżałem chwilę i jakoś mnie tak natchnęło, żeby spojrzeć na plan.
Piątek, piątek... O. Tu jest. Sprawdziłem zajęcia, które zaczynały się o ósmej - Trening Ujeżdżania. Spojrzałem na zegarek, dochodziła siódma piętnaście. Mam jeszcze sporo czasu. Oczywiście wykorzystałem go bardzo produktywnie, leżąc. Za dziesięć ósma zwlekłem się z łóżka i mozolnym krokiem udałem się do stajni.
- O patrzcie państwo, kto to się zjawił! -usłyszałem głos, zapewne instruktora
Oczy wszystkich skierowały się na mnie
- Uważajcie bo wam gały wylecą. -burknąłem po czym podszedłem do instruktora. Był ode mnie o głowę niższy, stanąłem przed nim i zapytałem - Co mam zrobić?
- Zacznij może od wyczyszczenia konia. -powiedział
- Widzę, że bardzo się pan interesuje swoimi uczniami. -powiedziałem
- Co to ma znaczyć?! -wrzasnął instruktor
- Nie mam konia. -odpowiedziałem najzwyczajniej w świecie
- No dobrze, zaraz Ci jakiegoś przydzielę. Ale jeździłeś już, no nie? -upewniał się
- Nie. -odpowiedziałem, mina instruktora była bezcenna
Trochę się pokorzątał, jeszcze coś pomemrał i zaprowadził mnie pod boks z tabliczką Hera. Pokazał mi, a właściwie wyczyścił i osiodłał ją za mnie. Po czym kazał mi wyprowadzić klacz i dołączyć do grupy. Kobyła stanęła w progu i nie chciała iść dalej
- No rusz się głupia szkapo!! -wrzasnąłem
Chyba dotarło to do klaczy, bo jak ręką odjął, zaczęła iść krok w krok za mną. Dołączyliśmy do grupy. Instruktor coś tam poopowiadał. Zjebał mnie przy wszystkich, że to ja się muszę dostosować do umiejętności grupy, a nie oni do mnie i że nikt nie będzie za mną czekał. No po prostu zajebiście. Wymarzona jazda. Nic nie łapałem. Właściwie wiedziałem o co chodzi instruktorowi, ale nie potrafiłem tego zrobić. Czułem się jak klaun. Ludzie ogarniali już praktycznie wszystko, a mnie gdy udało się zakłusować to był jakiś cud. Stwierdziłem, że mam dosyć wrażeń. Podjechałem do bramy oznajmiłem instruktorowi, że nie spadam, a ten, żebym zostawił konia, a on go odprowadzi. W sumie spoko, problem z głowy. Poszedłem w stronę akademika, po drodze odłożyłem ten beznadziejny kask zwany toczkiem do siodlarni. W drzwiach wpadła na mnie Alex. 
- Gdzie Ci się tak śpieszy? -zapytałem łapiąc ją i podtrzymując przed upadkiem
- Właśnie Cię szukałam. -powiedziała
- No to jestem, co tam?

<Alex? >

11.06.2018

Od Thomas'a Cd. Alex

|...| Na propozycję nocnego podjadania od razu przystałem. W brzuchu burczało mi tak, jakby był stan wojenny i po brukowych ulicach jeździły czołgi. Wchodząc do kuchni zauważyłem dziewczynę z incydentu w pokoju. Zamieniliśmy parę zdań, przedstawiliśmy się, bo jakby nie patrzeć to wcześniej nie było jakoś okazji. Pochyliła się do lodówki i zapytała
- To, co robisz dobrego?
Nie powiem, troszeczkę mnie to zszokowało - Co ja robię? - zapytałem unosząc jedną brew. Wydawało mi się, że raczej nie będzie chciała spędzić ze mną czasu, tylko złapie pierwsze lepsze i pójdzie do pokoju, jednak nie...
- No ja Cię zaprosiłam to nie licz na to, że jeszcze Ci coś ugotuję. - oznajmiła
- Zaproszenie mnie tutaj było podstępem aby mnie wykorzystać? - spytałem, dość retorycznie
- Dobra to podzielimy się obowiązkami. Może być? - zaproponowała
Bez zbytniego namysłu się zgodziłem.
- To co? Jajecznica? - zapytałem ze sztucznym uśmieszkiem
- W sumie... - przerwała na chwilę w zamyśleniu - może być - stwierdziła po czym zaczęła szukać w lodówce jajek
- Pusto. - powiedziała
Rozejrzałem się po szafkach, ale tam też nic nie było. Jednak znalazłem coś co mnie urzekło. Ta... Płatki śniadaniowe. W sumie czemu nie...
- Masz tam mleko? - zapytałem wyciągając płatki z szafki i lekko nimi potrząsając
- No bez jaj! - zaśmiała się dziewczyna
- No bez jaj. Będą z mlekiem. - powiedziałem dość rozbawiony jak na mnie
Alex wyciągnęła mleko z lodówki, ja w tym czasie naszykowałem dwie miseczki. Zacząłem sypać płatki
- No ile!! - zastopowała mnie dziewczyna
- Czego?! To moje - wyrwałem jej miskę z ręki śmiejąc się i dosypując jeszcze trochę płatków
- No wiesz?! Dziaduu!! - zarumieniła się delikatnie i skrzyżowała ręce na piersi
- O jeny weź się nie dąsaj tobie też nasypię. - jak powiedziałem, tak zrobiłem
Alex zalała płatki mlekiem - jemy na zimno czy grzejemy w mikrofalówce? -spytała
- Ja tam jem na zimno. -odpowiedziałem siadając na stole
- Tu się je. - dziewczyna wskazała na stół siadając na krześle
- No a co ja robię? - mruknąłem po czym wziąłem 'kęsa' płatków
- W sumie, jebać. - stwierdziła dziewczyna i usiadła koło mnie na blacie, zaczęła majtać nogami
- Nudzi ci się? - zapytałem łapiąc ją za kolano

< Alex ? Taki odruch. Co ty masz delyrium? XDD >

Od Thomas'a Cd. Alex

Bardzo małymi kroczkami oswajam się już z tym miejscem. Wszystko jak dotąd jest dla mnie nowe. Do tej pory wszystko musiałem sobie wywalczyć, choćby nawet miejsce do spania. W poprawczaku się nie przelewało. Kurator wydzwania do dyrektorki, pyta o mnie... Jakby go to co najmniej interesowało. Dni mijają mi dość wolno. W głównej mierze przesiaduję w pokoju, raczej nie śpieszno mi na spotkania z ludźmi z mojego rocznika, czy choćby z jakimikolwiek innymi. Irytują mnie. Wszyscy są zadufani w sobie. Porażka! Same księżniczki (tak, o płci męskiej też mówię xD).

Wyjrzałem za okno. Robiło się już ciemno... Stwierdziłem, że wyjdę na dwór "się dotlenić". Złapałem paczkę papierosów i zapalniczkę, które leżały na szafce nocnej obok łóżka, szybkim ruchem włożyłem je do kieszeni. Założyłem buty i wziąłem ze sobą czarną, skórzaną kurtkę. Wyszedłem z pokoju, kurtkę ubrałem na siebie w holu, przed wyjściem na dwór. Otworzyłem drzwi i spostrzegłem palącą dziewczynę, która tylko rzuciła na mnie okiem. Miałem przejść obok, ale zauważyłem psa niedaleko niej. Nie lubię zwierząt, a one nie lubią mnie. Wolałem jakoś delikatnie zagadać, żeby po prostu go wzięła, nie wiem... choćby przywołała do siebie. Pies nie wyglądał ani trochę groźnie, ale kto wie. Nie chciałbym go skrzywdzić przy tej dziewczynie w razie jego błędnego ruchu. Stwierdziłem, że nie będę tak stał tylko jej to powiem, pierwsze co nasunęło mi się do głowy, żeby jakoś rozpocząć tą rozmowę było:
- Co to za bydle? -zapytałem
dziewczyna bez chwili namysłu od razu odpowiedziała
- A co Ty psa nie widziałeś w życiu, że z bydłem go mylisz? - uśmiechnęła się patrząc mi w oczy
- Myślałem, że one nie mają tu wstępu... Wiesz taki prestiż, a pies może narobić szkód. - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem
- A jednak. - odparła dziewczyna, widać było że nie spodobało jej się do czego zmierza ta rozmowa - Wiesz, nie będziemy Ci przeszkadzać. - wyrzuciła kiepa za balustradę - Chodź Tora! - zawołała psa, przy czym poklepała ręką w udo
Pies jak w zegarku. Zareagował na jej wołanie i już po chwili zniknęli w drzwiach. Nie spodziewałem się, że pójdzie to tak łatwo. Poszedłem się przejść. Wyciągnąłem z kieszeni papierosy oraz zapalniczkę i odpaliłem szluga. Coraz bardziej się ściemniało, a ja nadal szedłem, ani trochę nie chciało mi się wracać. Przysiadłem w lesie na liściach, pod dość sporym drzewem i oparłem się o jego pień. Odpaliłem kolejnego papierosa i zacząłem przeglądać telefon. Zbliżała się "godzina policyjna" więc stwierdziłem, że wypadałoby wracać. Niechętnym krokiem ruszyłem w stronę akademika. Będąc już w środku, od razu poszedłem do swojego pokoju, zdjąłem kurtkę i buty. Kolacja była już dawno temu, więc nawet przez myśl mi nie przeszło by pójść na stołówkę. Stwierdziłem, że wezmę sobie szybki prysznic i pójdę spać bo i tak nie ma tu nic innego do roboty. Wszedłem do łazienki, ręcznik położyłem na zamkniętej klapie od kibla, zdjąłem z siebie brudne ubrania i wszedłem pod prysznic. Nie mogłem ustawić idealnej temperatury wody, wystarczył lekki ruch przełącznika i już woda parzyła, albo była zimna jak lód. Chuj tam.. Wykąpałem się w lodowatej wodzie. Wytarłem włosy, wyglądałem jak zużyty mop. Oczywiście musiałem zapomnieć do łazienki bielizny i czystych ubrań. Zawiązałem ręcznik w pasie. W tym samym momencie, w którym wyszedłem z łazienki, otworzyły się drzwi do mojego pokoju, a w nich ujrzałem już znajomą mi twarz dziewczyny, ze schodów. Miała na sobie szlafrok i puchate łapcie, przeciągała się ziewając, nawet mnie nie zauważyła. Ręką po omacku znalazła światło i je zapaliła. W tym momencie w końcu mnie dostrzegła.
- Mogę Ci w czymś pomóc? - spytałem trzymając ręcznik, bo mało brakowało i by mi się odwiązał

< Alex? Nocne podjadanie? Hahah >

10.29.2018

"Jestem przedstawicielem chaosu. I wiesz, co jest najważniejsze w chaosie? Jest sprawiedliwy."

Wizerunek: Maurice Sinclair
Imię i nazwisko: Thomas Spencer
Wiek: 13.11.1998 rok , 19 lat
Płeć: Mężczyzna.
Ranga: Intermédiaire.
Grupa: II
Imię konia: Jeździ na koniach stajennych
Pokój: nr 2
Charakter: Thomas jest bardzo nietypowym chłopakiem. Niektórzy twierdzą, że jest sadystą. Chłopak wzbudza respekt, sam do końca nie wie dlaczego, czy to przez wygląd, czy przez jego zachowanie, ale w sumie mu to odpowiada.. Często sieje chaos tam gdzie się pojawi. Można powiedzieć, że urodził się, by czynić zło i pakować się w kłopoty. Najzabawniejsze jest to, że równie łatwo potrafi wywinąć się przed konsekwencjami. Delektuje się ludzką krzywdą. Jest przebiegły, potrafi w łatwy, ale zarazem brutalny sposób, manipulować ludźmi tak by wyszło na jego. Thomas to postać nad wyraz inteligentna i pomysłowa. Ma fotograficzną pamięć. Udaje, że nic go nie obchodzi, często nakładając maskę obojętności. Jest dosyć wrażliwy, ale nie na słowa, większe znaczenie mają dla niego czyny. Ciężko jest wzbudzić u niego zaufanie, już o szacunku nie wspominając. Często działa spontanicznie, pod wpływem impulsu, jest nieobliczalny. Nad wyraz chętnie pakuje się w kłopoty. Jest skory do walki. Lubi się czasem zabawić. Jednak jest introwertykiem, lepiej czuje się w samotności niż w tłumie ludzi, lecz nie pogardzi (raz na ruski rok) wypadem na jakąś imprezę. Jest wredny. Nie otwiera się przed ludźmi, raczej woli unikać bliższych kontaktów i nawiązywania relacji. Nieuleczalny masochista - ból który zadaje sobie sam, sprawia mu przyjemność. Nie jest typem romantyka, woli raczej przelotne związki. Jednak nigdy nie był zakochany i nigdy nikomu nie powiedział, że go kocha. Właściwie to mało kiedy okazuje swoje uczucia.
Aparycja: Thomas mierzy równe 188 centymetrów. Mimo szczupłej budowy uwarunkowanej genami, jest dość umięśniony, co w całości zawdzięcza ciężkim treningom i walce. Większość ludzi myśli, że chłopak nosi soczewki, natomiast on ma z natury granatowe oczy, które pod wpływem słońca stają się jasnoniebieskie. (Uwaga użyję teraz paradoksu...) Ma krótkie włosy średniej długości (xd). Często rozczochrany, jakby dopiero co wyczołgał się z łóżka. Jego włosy mają kolor ciemnego blondu, od słońca porobiły mu się jasne pasemka. Ma wydatne żuchwy i dość widoczne kości policzkowe. Jednym z jego atutów jak i wad są pełne usta. Nos proporcjonalny do reszty twarzy. Tom posiada kilka tatuaży, jedne mają dla niego większe znaczenie, drugie mniejsze, a jeszcze inne nie mają dla niego żadnego znaczenia, bo zrobił je pod wpływem impulsu. Thomas jest masochistą, dlatego można zobaczyć na jego ciele wiele blizn, niektóre rany zadał sobie sam, inne zostały mu zadane w czasie walki, jeszcze inne podczas napaści, mniej widoczne zyskał w poprawczaku.
Historia: Jego przeszłość to czarna dziura. Thomas niechętnie o sobie opowiada. Większość życia spędził przerzucany z kąta w kąt, nauczył się tam, że to poprawczak jest jego domem i że trzeba walczyć o swoje. Przyjazd do tej akademii jest ostatnią deską ratunku dla Thomasa, a bynajmniej tak sądzi jego kurator.
Rodzina: Przybrani rodzice: Agnes White-Spencer oraz Dylan Spencer
Orientacja seksualna: Heteroseksualna
Partner/ka: Thom nie jest jednym z tych, którzy będą zapraszać dziewczyny na randki i oglądać z nimi filmy romantyczne. Owszem, lubi sprawiać im podarunki i niespodzianki, ale nic więcej. Raczej nie jest stały w uczuciach, natomiast jest zawsze chętny na przelotny związek.
Inne: 
- Jego biologiczni rodzice nie żyją
- Nigdy nikomu nie powiedział, że go kocha ani nie darzył głębszym uczuciem
- Jest masochistą
- Jest nałogowym palaczem
- Wielu ludzi określa go psychopatą
- Jeździ czarną mazdą RX7
- Ma sporo tatuaży i jeszcze więcej blizn
- Uwielbia fast foody i śmieciowe żarcie
- Czasami, żeby oczyścić umysł biega
- Cierpi na bezsenność
- Inne zdjęcia: {x} {x} {x}
Właściciel: fallenangel00