aktualne pokolenie zna ją tylko ze zdjęć,
ale nie można ich za to winić,
prawda?
Było dużo małżeństw, dzieci,
jeszcze więcej zdrad i kłótni, które podzieliły rodzinę aż po śmierć, a jedną taką odnogą i odstępstwem od reguły była Chloé Lambert wraz z jej gburowatym, choć kochającym (do czasu) mężem, Aaronem. Rodowici Francuzi jedzący ślimaki co wieczór z denerwującym akcentem, który sprawiał, że niejednemu włosy jeżyły się na głowie, a krew stawała w żyłach,
chwilowo niepompowana przez serce.
Kobieta wychowana z końmi, co noc śpiąca w przydomowej stajni z małym, szetlandzkim kucykiem, na którego w końcu przyszła pora i śmierć zebrała żniwa. Chloé, zmuszona do pochówku zwierzęcia, którego to tak bardzo kochała, na osłodę zakupiła sportową, kasztanowatą klacz. Świetna budowa, predyspozycje, codzienne,
dwugodzinne treningi z jednym dniem odpoczynku i charakter zwycięzcy doprowadziły je na skalę światową w skokach przez przeszkody, ale wiadomo - bajka trwa tylko do pewnego momentu.
Miały świetne wyniki, a do okrzyknięcia ich mistrzyniami Europy dzielił je tylko jeden, wzorowo przejechany parkur. Niestety, niefortunny zbieg wydarzeń chciał, aby Chloé upadła wraz z klaczą, która złamała nogę, a następnie została uśpiona. W tym czasie kobieta musiała wykaraskać się z ran psychicznych po kolejnej stracie oraz ze złamanego kręgosłupa.
Nigdy nie wróciła do pełnej sprawności, poruszając się na wózku, bardzo brakowało jej amputowanej nogi na wskutek rozległego zmiażdżenia i żaden kawał metalu, żadna proteza nie mogła tego naprawić. Rozwój jeździecki Chloé stanął w miejscu, ona sama też, zapijając smutki w alkoholu. Mąż nie potrafił jej w tym wszystkim pomóc, zatracając się w pracy. Oboje się niszczyli, robili to sobie nawzajem na własnych oczach, ale żadne tego nie widziało albo raczej nie chcieli do siebie dopuścić tej wiadomości.
I w tym momencie w historii pojawia się słynna Liliane, która w czasie tego felernego wydarzenia miała osiem lat. Nie bardzo rozumiała co takiego się stało, dopóki mama sama jej tego nie wytłumaczyła. Dosyć długo opłakiwały to wydarzenie, a w międzyczasie Liliane sama zaczęła jeździć konno, bo w wieku dziewięciu lat. Zauroczona swoim kucykiem, treningami i nową szkołą nie widziała,
że z mamą dzieje się coś niedobrego,
przez co Chloé nieodwołalnie popadła w głęboką depresję.
Aktualnie Lilie nie wie, kiedy jej matka ostatnio wyszła choćby ma werandę domu. Jej ubogie spacery ograniczają się do kuchni i łazienki, a czasami nawet nie to, odkąd kobieta zatrudniła służkę. W tym czasie ojciec otworzył dobrze prosperującą firmę marzeń, zdradzając Chloé Lambert z amerykanśką sekretarką, czego dowodem było dziecko, mała, denerwująca,
amerykańsko - francuska dziewczynka z jeszcze bardziej wyraźnym akcentem. Firma rosła w siłę, zdobywając tym samym wrogów, jak to w tej branży bywało. Ojciec Liliane prędzej czy później się zadłużył i to nie u byle kogo. Alimenty, cła i podatki skumulowały się w jedno, dając ogromne sumę kilkuset tysięcy,
jak nie miliona euro. Miał pół roku na spłatę, jednak myślał, że przechytrzy swoich pożyczkodawców, niestety, stary a głupi, tal bardzo się pomylił. Liliane miała dwanaście lat, gdy jej ojciec zginął z niewyjaśnionych do tej pory przyczyn, choć jednocześnie były one takie oczywiste.
Wtedy do akcji wkroczyła babka Lilie, Laurence, która za zadanie postawiła sobie postawienie na nogi swojej córki, która popadła w jeszcze większą depresję z atakami paniki i początkami schizofrenii. W tym samym czasie rodzina spierała się z sądami i ubezpieczeniami, jakie spoczywały na aktualnie nieistniejącej już firmie. Chloé została odesłana do szpitala psychiatrycznego po czwartej próbie samobójczej, próbując powiesić się na strychu.
Lauren była pewna, że małe, złamane serduszko wnuczki nie przeżyło by kolejnej, rodzinnej tragedii. Na szczęście relacje jej z matką stały się chłodne od czasu wypadku, dlatego Liliane nie odczuła w kościach braku matki i tego, gdzie ona się znajduje. Babka zadbała o pielęgnowanie rodzinnej tradycji, jaką była jazda konna i kupiła wnuczce źrebaka, gdy ta skończyła trzynaście lat. Zajeżdżała go, gdy wiek mu na to pozwolił, na początku pracując z nim z ziemi pod czujnym okiem babki, która stała się jej jedyną już żyjącą rodziną, bo oszalałej do reszty matki nie sposób było w nią wliczyć, bowiem całkowicie wyparła się Lauren i Liliane. Mieszkały one we dwie na obrzeżach miasta, trenując nowy nabytek - Danse Macabre, trakeńską klacz o gorącym temperamencie i olbrzymim sercu. Dla Liliane była ona idealna, mimo że miewała humorki i dziewczyna nieraz miała nieprzyjemne wypadki z klaczą w roli głównej, to wsiadając na nią powierzała jej całe życie. Od czasu do czasu dostawała listy od matki lecz zamiast zwrotów: „kocham cię", „co u babci?", czy „jak sobie radzicie?" były: „jak dowiem się, że wsiadasz na konia, zostaniesz zabrana od babci", „nawet nie waż się jeździć". Oczywiście, były to tylko puste słowa, nie mogła nic na to poradzić, że jej córka chciała się spełniać w tym, co i Chloé kochała kilkanaście lat temu. Opiekę nad Liliane sprawowała Lauren i na piśmie i na codzień, więc nie było opcji, aby dziewczynkę zabrano. Tak mijały lata, generalnie na kształceniu się w jeździectwie, szkole i krótkich, przelotnych znajomościach, bo zamknięta w sobie na innych ludzi szesnastolatka nie starała się podtrzymywać z nimi kontaktu. Kiedy Lauren zaczęła chorować przez dopadającą ją starość, dziewczyna nie miała ani chwili dla siebie, ale wiedziała, że nie może zostawić babci samej, skoro to ona okazała jej miłość i opiekę, tak teraz przyszła na to pora w stosunku babci od Liliane. Chcąc nie chcąc, dziewczyna musiała wyjechać do akademii, gdy to babcia po cichu, w tajemnicy przed nią wysłała tam jej papiery i dała potwierdzający jej przynależność do nowej szkoły, świstek, w dzień urodzin. Przekonywana tygodniami dziewczyna w końcu się odważyła, po stokroć dziękując babci, dla której uśmiech wnuczki był tym, czego tak bardzo jej brakowało. Liliane nie wiedziała,
czy to dobry pomysł, nie chciała rzucać się na głęboką wodę, przeprowadzać na zupełnie inny kontynent, jeśli nie była pewna, że babcia dobrze się czuje, jednak po namowach uległa. Lauren uważała, że wszystkim przydaje się nowy start i zawsze wychodzi na dobre, ale czy tym razem przypadkiem się nie myliła?
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz