Nawet nie wiecie ile razy próbowałam się zabić ale nie potrafiłam... Chciałam skrócić swe męki, bo w końcu kto za plebsem będzie płakać? Nikt... wrzuci się jego cielsko do ziemi nawet nie podpisując czyj to grób i sprawa załatwiona, choć i pewnie by mnie i tam nie wrzucili tylko gdzieś by porzucono moje ciało w lesie. Co z tego że nie mam ciuchów jak oni? Gdybym miała pieniądze to bym kupiła ale nie mam... Muszę chodzić w tych samych ciuchach i częściej je prać ale co ja mam na to poradzić? Nie mam ani grosza, a i na jedzenie nie mam, a co dopiero mówić o kupnie ciuchów pomyślałam smutno, kiedy głos nauczyciela mnie wyrwał z zamyśleń. Ku mojemu zdziwieniu był to pan Pol, a mieliśmy przecież mieć zajęcia z panią Rosą Hils!
- Dzień dobry uczniowie - powiedział spokojnie witając się z nami nasz nauczyciel, który z resztą był naszym jakby wychowawcą, choć nie było tutaj jak w normalnej szkole.
- Dzień dobry - przywitaliśmy się wszyscy razem na co lekko się uśmiechnął, delikatnie unosząc woje kąciki ust.
- Dzisiaj pani Rose nie gdyż jest chora, więc macie ze mną zastępstwo - poinformował nas - Nie wiem kiedy wróci do pracy, dlatego jeśli ktoś miał mieć z nią jakieś zaliczenia, to niestety w następnym tygodniu i pewnie się nie pojawi - dodał uprzedzając pytania innych odnośnie powrotu nauczycielki.
- W następnym tygodniu też będziemy mieć z panem zajęcia? - odezwał się Will spokojnie siedząc na ConterioZ, jednym z ładniejszych koni stajennych jakie mi się podobały, ale wolałam swoją klaczkę i tak.
- Prawdopodobnie tak, chyba że dyrekcja szkoły zarządzi inaczej - mówiąc to nieco gestykulował dłońmi - Mamy nowego ucznia, o czym już zapewne większość osób wie - dodał i skierował swój wzrok na tego chłopaka, którego dzisiaj widziałam na korytarzu.Większość uczniów zwróciła na niego uwagę, lecz reakcje były bardzo różne. Inne dziewuchy się do niego śliniły, a inni mieli go generalnie w dupie i posłali mu tylko znudzone spojrzenie. Cóż dla mnie on też nie był za ciekawy i nie rozumiałam czemu tamte dziewuchy się tak do niego śliniły... Wyglądał na aroganckiego gnojka rozpieszczonego i tyle... A zapomniałam! Ma kasy jak lodu co było widać i to lubił, nie mówiąc o tym że zachowywał się nie ładnie gdyż wyraźnie pokazywał swoją wyższość ale taki tuman nic nie zrozumie... Kolegów pewnie ma bo siedzą z nim dlatego ze ma kasę i jest kimś, a kiedy będzie trzeba to będą mieli go w tyłku za przeproszeniem i tyle. Rodzice pewnie mu za wszystko płacą więc biedy nigdy nie zaznał, a gdy zapłacze to ma wszystko na zawołanie. Tak go widziałam i wolałam się do niego nie zbliżać, zwłaszcza do jego chabety, która miałam czerwoną wstążeczkę na ogonie, co oznaczało że złośliwy dziad kopie i gryzie.
- Przedstawisz się nam? - spytał spokojnie pan Pol z lekkim uśmiechem jak to miał w zwyczaju, lecz mina tamtego osła była wręcz nie do opisania ile miał w sobie emocji.
- Reker - burknął cicho odwracając wzrok.
- A nazwisko zdradzisz chłopcze? - spytał jeszcze nie dając za wygraną.
- Blackfrey - burknął znowu - Co za wiocha - mruknął jeszcze ale to dużo ciszej.
- Nawet jeśli wiocha to i tak tu wieści szybko się rozchodzą panie Blackfrey, zupełnie jak w mieście - odparł spokojnie nauczyciel i klasnął lekko w dłonie, zwracając ponownie uwagę wszystkich uczniów na siebie.
- A więc dobrze moi marudni uczniowie, dzisiaj sobie poskaczemy nieco na ocenę gdyż nie macie za wiele ocen w dzienniku - oznajmił nam, na co posypało się parę jęków niezadowolenia - Nie mruczeć mi tam, bo zaraz zrobię dwie oceny albo trzy dzisiaj - dodał na co wszyscy się uciszyli - Tak też myślałem - uzupełnił swój dialog.
- Nie będziemy skakać na dworze? - spytał jeden z uczniów.
- Nie... Tam jest miejsce zajęte przez inną grupę młodzików, dlatego dzisiaj jesteśmy tutaj - odparł - Dzisiaj będę oceniać wasze skoki... - urwał na chwilę robiąc zamyśloną minę - A w sumie to zrobię wam te trzy oceny to będziecie mieć dzisiaj z głowy - dodał, przez co wybuchły większe jęki niezadowolenia.
- Panie Pol jest piątek przecież - jęknęła jedna z pannic mająca tipsy na paluchach długie.
- To nie ma znaczenia, dzień tygodnia jak każdy, a Tobie radze zdjąć te szpony na następnych zajęciach po się ukrzywdzisz jak nie daj co spadniesz z konia, ale kogoś innego zranisz - dodał surowym wzrokiem - Rozumiesz Amando? - dodał z naciskiem głębokim.
- Ale przecież dyrekcja mi pozwoliła! - oburzyła się bardzo nabierając powietrza w poliki niczym chomik jedzenie.
- Może i Ci pozwoliła chodzić tak na co dzień na zwykłych zajęciach, mnie to nie obchodzi, na moich zajęciach ma ich nie być i koniec inaczej wstawiam Ci naganę i będziesz sprzątać sama boksy koni przez dwa tygodnie nie biorąc udziału w naukach, a jak Ty zdejmiesz te szpony to mnie to nie obchodzi, tak samo nie obchodzi mnie ile to kosztowało, akademia to akademia, a nie wybieg dla miss - rzekł twardo na co w końcu się zamknęła.
- Co pan będzie oceniał? - spytał znowu Will myśląc jako jeden z nielicznych trzeźwo.
- Będę oceniał jak najeżdżacie na przeszkody, z jakim czasem pokonujecie tor przeszkód oraz jaki styl jazdy prezentujecie - odparł spokojnie wyjaśniając wszystko - Jeśli jakaś zrzutka będzie to oczywiście mniejsza ocena, a ten kto zrzuci pięć razy drąg, będzie musiał zaliczać na innej mojej lekcji - dodał, a ja poczułam że serce mocniej mi wali.
Zawsze bałam się zaliczeń na ocenę, zwłaszcza tej za styl jazdy, który pewnie u mnie wyglądał wręcz tragicznie z tego co ja oceniałam.
- Dobrze więc zaczyna numer... - urwał patrząc na nas i myśląc - Osiem - powiedział więc wypadło na Willa, który spokojnie ruszył nieco do przodu przed szereg. Nauczyciel szybko mu wyjaśnił co i jak, gdyż tor był już ustawiony odpowiednio i miał przejechać 12 przeszkód.
- Zaczynaj - oznajmił pan Pol na co Will ruszył przeskakując pierwszą przeszkodę czyli kopertę bez żadnej zrzutki. Kolejną przeszkodą była stacjonata z trzeba drągami ułożonymi nad sobą. ConterioZ był bardzo spokojny, a jego uszy były nastawione mocno na baczność, co oznaczało że koń jest skupiony na przeszkodach i słucha poleceń jeźdźca. Chłopak bardzo się starał co było widać ale i też był skupiony na przeszkodach. Kiedy przeskoczył stacjonatę, następną przeszkodą na jego drodze był niewielki okser, który był na zakręcie, więc trzeba było dobrze operować prędkością konia by nie skoczyć mocno na ukos i by oczywiście nie strącić żadnej belki.
Will dość mocno wszedł w zakręt ale jakoś zdołał wyprostować konia tak by najechał on prosto na przeszkodę, lecz usłyszeliśmy lekkie puknięcie, a drąg lekko się zakołysał, gdyż ConterioZ zahaczył nieco przednim kopytem o drąg, ponieważ nie zdążył wystarczająco wysoko ponieść przednich kończyn. Natomiast tylne kończyny podniósł bardzo wysoko wraz z zadem, wydłużając się przy tym solidnie by nie zrzucić belki, a po chwili wylądował przednimi nogami po drugiej stronie przeszkody, udając mu się nie zrzucić ani jednej belki, choć było bardzo blisko.
Następną przeszkodą był triple barre, który tym razem został bezbłędnie przeskoczony, tak jak i piramida czy też double barre. Ostatnimi przeszkodami były podwójne oksery czy tam szereg podwójny, jedna stacjonata z hyrdą, stacjonata z desek i na koniec była brama sztokholmska. Will miał takie szczęście że nie zrzucił żadnego drąga, a ja coraz bardziej się bałam że i mnie czeka ten przejazd, który dla mnie był dużym wyzwaniem.
- Bardzo dobrze Will, ale następnym razem postaraj się jechać nieco szybciej - rzekł zadowolony nauczyciel zapisując wszystko w swoim zeszycie, a chłopak wrócił do szeregu czując nieco ulgę że zdołał dać radę i poklepał konia po szyi w podzięce - Masz czwórkę za przeszkody, piątkę za jazdę i czwórkę za styl jazdy wraz z czasem - dodał co go bardzo ucieszyło.
Pojechały jeszcze dwie osoby, które nie poradziły sobie najlepiej i miały po trzy zrzutki więc nauczyciel dał im po dwójce i ich przepuścił, choć było widać że miał ochotę przeżegnać się nogą...
- Dobrze.... Teraz Reker - mówiąc to spojrzał na chłopaka spokojnym wzrokiem.
- Muszę? - burknął cicho - Przecież wiadomo że to umiem dobrze - dodał głosem, który wyraźnie mówił że nie jest zadowolony z tego iż tutaj jest.
- Oj no chodź... Im szybciej zaczniesz, tym szybciej skończymy i będziesz miał spokój - zachęcał go - Pokażesz przy okazji innym jak się skacze - dodał co nieco go zachęciło - No śmiało nie bądź taki - dodał jeszcze szybko, więc chłopak zdecydował się wyjechać z szeregu na swojej kopiąca-gryzącej bestii. No ale musiałam przyznać że gdy patrzyło się jak jedzie płynnie i jednocześnie szybko w połączeniu z bezbłędnością, to aż chciało się na to patrzeć. Było widać po nim że długo jeździ i na pewno miał nas za ułomów bo był na dużo wyższym poziomie niż my wszyscy, a w szczególności ja...
- Świetnie Reker masz trzy piątki - rzekł zadowolony pan Pol, notując wszystko - Widzisz nie było chyba aż tak źle jak to sobie myślałeś co? - spytał patrząc na niego nieco rozbawiony.
- Tia... może być - odburknął znowu.
- Na pewno nie aż tak źle... Trzymaj bardziej przy sobie prawą rękę bo w powietrzu Ci nieco ucieka i gorzej Ci jest zachować równowagę w powietrzu - dał mu radę, na co fuknął cicho chłopak ale się tym nie przejął w najmniejszym stopniu.
- Irma teraz Twoja kolej - odezwał się do mnie nauczyciel, a ja poczułam że mam ochotę zapaść się pod ziemię... Kiwnęłam na to mimo wszystko lekko głową i dałam klaczy znać by ruszyła spokojnie do przodu co też uczyniła i ustawiłam się na starcie.
- Będzie ubaw - usłyszałam szepty.
- Plebs na koniu będzie rodeo - usłyszałam kolejne bardzo raniące słowo i szczerze to najchętniej bym stamtąd uciekła ale dokąd niby? Do ojca pijaka? Do sierocińca? Pewnie jakbym wróciła do domu to kazałby mi się puszczać na prawo i lewo by miał na swoje trunki ale wcześniej by mnie zlał na kwaśne jabłko za ucieczkę z domu. Nie miałam po co tam wracać i wiedziałam że muszę jakoś walczyć o swoje życie, choć w takich sytuacjach jak ta, miałam ochotę uciec jak najdalej tylko mogę, wiedząc że w nikim nie mam w ogóle wsparcia... Miałam tylko nadzieję że uda mi się w tajemnicy czy też w ukryciu skończyć tą szkołę, tak by mój ojciec nie dowiedział się gdzie jestem, no i moje kolejne zmartwienie to to czy makijaż mi się nie rozmaże, który zakrywał moje siniaki na twarzy bardzo dobrze, gdyż naoglądałam się filmików na you tubie jak to zrobić.
- Kto dał bydlęciu konia? - usłyszałam kolejną kpinę, a ja zacisnęłam nieco bardziej ręce na wodzy, choć nie było tego widać.
- Patrzcie w co ona się w ogóle ubrała? - kolejny głos doszedł.
- O co zakład że koń ją zrzuci? - spytał ktoś znowu, lecz ja jakoś się zdołałam odciąć od tych wszystkich bolesnych słów, które raniły niczym kolce wbijane w samo serce. Bolało mnie to strasznie, ale co ja nędzna i głupia biedaczka mogłam na to poradzić? Do pracy nikt mnie nie przyjmie bo jestem za młoda, a i też ryzykowałbym że ojciec mnie znajdzie... Już i tak miałam dość nauki w podniszczonych książkach bo na nowe mnie nie było stać, a swojej nauczycielki byłej z liceum nie chciałam prosić o pieniądze tak drogich podręczników. Jestem żałosna dla nich, a ciekawe co by zrobili gdyby byli na tym miejscu co ja teraz... pomyślałam smutno, po czym jakoś skupiając się na torze, na znak nauczyciela ruszyłam.
♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠
Po skończonym bezbłędnie przejeździe nawet nie słuchałam co dostałam od nauczyciela, gdyż skupiłam się na ponownym wróceniu na swoje miejsce by usunąć się z oczu reszcie grupy, która na pewno dalej miała ze mnie prze świetny ubaw... A raczej to było pewne...- Patrz ofermo jak jeżdżą prawdziwi jeźdźcy - powiedziała do mnie rozbawiona Stefani Majers, której była teraz kolej na przejazd. Zawsze chodziła dumna niczym paw i uważała się za najlepszą ze wszystkich, lecz miała tutaj swoje durne przyjaciółeczki, które chodziły za nią niczym posłuszne cielaki. Kiedy nauczyciel dał jej sygnał do startu, oczywiście ruszyła od razu i starała się jechać tak jak wcześniej Reker co mnie zaskoczyło, gdyż ona zawsze miała swój rytm na koniu, ale jak widać każdy z tych lepszych chciał zaimponować naszemu nowemu koledze... Nic tu po mnie pomyślałam widząc iż do przerwy zostały jeszcze trzy minuty, postanowiłam cicho zawrócić konia i pojechałam w stronę stajni, nie patrząc na resztę parzejazdów. Muszę się przygotować na poprawę ze skoków teraz przeszło mi jeszcze smutno przez myśl gdy zsiadałam z klaczy przy stajni. Było mi bardzo słabo ale zawsze się tak czułam w sumie. Jeść nie miałam po co, tak samo jak pić gdyż mi się nie chciało, choć byłam i tak już chodzącym szkieletem, lecz pod ubraniami nie było tego na szczęście widać... Otarłam samotną łzę delikatnie z policzka by nie rozmazał mi się makijaż zakrywający siniaki, a następnie rozsiodłałam klaczkę i poszłam do swojego pokoju, nie pojawiając się na ostatnich dwóch zajęciach z crossu i ujeżdżania, i darując wszystkim oglądania mojej osoby która jest tak szkaradna, plebsowata i żałosna. Źle się czułam więc położyłam się do łóżka i mocno okryłam się kołdrą, ciesząc się że to piątek i ze jutro i pojutrze nie muszę wstawać rano na zajęcia.
< Reker? ;3 jak się podobały zajęcia? xd Jak sobie poradziła ona i tamta dziewucha co pojechała po niej? No i oczywiście jak się podobała reszta zajęć? xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz