Gdy wszedłem do stajni i zauważyłem rozwaloną furtkę do boksu Diego byłem przerażony. Nie wiedziałem gdzie jest. Zacząłem go szukać. Usłyszałem stłumiony stukot kopyt na lekko zmarzniętej ziemi i udałem się w jego kierunku. Zobaczyłem go, zacząłem nawoływać. Nic. Jakby wpadł w trans. Spanikowałem gdy zobaczyłem dziewczynę na koniu uciekającą przed moim ogierem. Nie wiedziałem co robić. Pobiegłem tam, bo spróbować go złapać. Całe szczęście, że się udało.
- Chcesz potrenować, to ci nawet w nocy nie dadzą bez prawie - zapłodnienia ci konia -burknęła na mnie dziewczyna
Spojrzałem tylko na nią, nie odezwałem się ani słowem. Nie będę robił z siebie głupka i tłumaczył, że to nie moja wina. Odprowadziłem Diego do stajni, wstawiając go do wolnego boksu, jako boks zastępczy. Poszedłem do biura. Opowiedziałem co się stało i poniosłem koszty wyrządzone przez mojego konia, które wiązały się z naprawą furtki do boksu.
- Powinieneś go wykastrować, jeśli już zawsze miałby tak reagować na klacz w rui. -usłyszałem od jednej z kobiet tam zebranych
Przez myśl by mi nie przeszło, że może on tak zareagować, że aż rozwali furtkę boksu. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało. Czasami nawet stał na padoku z klaczami i nic takiego nie miało miejsca. Myślę, że to wcale nie chodziło o klacz, tylko musiało stać się coś innego. Cóż. Po skończonej rozmowie poszedłem do pokoju. Zbliżał się czas kolacji. Przebrałem się i poszedłem na dół, do stołówki. W środku siedziała już masa osób. W moje oczy rzuciła się dziewczyna z niedawnego incydentu. Siedziała sama... nie przy ludziach, tylko sama. Zaintrygowało mnie to. Stwierdziłem, że się dosiądę, będzie okazja porozmawiać. Najpierw jednak poszedłem po tacę z jedzeniem. Podszedłem do stolika, przy którym siedziała blondynka i zapytałem
- Mogę się dosiąść? -zgodziła się nie patrząc na mnie, usiadłem.
- Chciałem Cię przeprosić, za to co się stało. -powiedziałem - Jestem Stiles. -przedstawiłem się i wyciągnąłem do niej rękę
< Liliana? wybacz, że takie krótkie, ale wena gdzieś sobie poszła xs >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz