11.25.2018

Od Rekera cd. Irmy

- Masz zamiar długo się tak nad sobą użalać? - zacząłem po chwili ciszy, która w tak małym pomieszczeniu nie dawała mi spokoju. Dziewczyna jak zwykle musiała podać kilkanaście argumentów o tym czego ona nie przeżyła oraz jaka to ona biedna, że ma białaczkę. Nie zabrakło też fragmentów dotyczących jej strasznego życia w domu ojca pijaka, który tylko trochę mnie poruszył. W końcu sam przeżyłem w dzieciństwie podobną rzecz. Chociaż przez długie leczenie mało już pamiętam z pobytu w domu w domu Michaela i jego żony Cassandry, to nadal myśląc o tym, oblewały mnie nieprzyjemne dreszcze, które nie chciały zbytnio mnie opuszczać - Może i nie powinienem na ciebie tak naskakiwać, ale czasami jesteś na prawdę wkurzająca. Czasami powinnaś więcej myśleć niż gadać - stwierdziłem otwarcie, widząc jak jej głowa przekręca się w taki sposób, aby mnie lepiej słyszeć. Jej stan nie prezentował się zbyt dobrze, lecz jak na razie skupiłem się na wygłaszaniu swojej mowy, bo przecież od razu nie będzie w stanie umrzeć - Nikt z nas nigdy nie będzie idealny, lecz ciągłe uprzykrzanie sobie życia nie ma sensu... Musimy się jakoś pogodzić i będzie dobrze - zbliżyłem się do jej drżącej sylwetki, która zapewne nie utrzymałaby się ani chwili w pionie - Przepraszam okej? Jeśli uraziłem królewską dupę to liczę na wybaczenie - wyciągnąłem do niej dłoń, na którą popatrzyła nieprzytomnym wzrokiem. Z nosa nadal ciekła jej lepka, czerwona ciecz, do której bez zawahania przystawiłem białą chusteczkę - Trzeba to zatamować i musisz wziąć tabletki - westchnąłem, a w tym samym momencie jak na zawołanie pojawił się pan Pol. Mężczyzna był nieco zaskoczony obecną sytuacją, a ja nie mając zamiaru co tak właściwie dzieje się z dziewczyną, postanowiłem pomóc jej wstać oraz podejść do otwartych na oścież drzwi - Przewróciła się i uderzyła w nos, jesteśmy pogodzeni więc jeśli pan zezwoli, zabiorę ją do łazienki, aby to zatamować - nie czekając na jego reakcję, w szybkim tempie zaciągnąłem Irmę do jej pokoju, gdzie po omacku odszukałem opakowanie okrągłych pigułek, które po kilku chwilach znalazły się w jamie ustnej chorej.
- Dzięki - odparła cicho, przecierając zakrwawioną chusteczką swój oblepiony nos - Gdyby nie twoje kłamstwo, pewnie wszystko by się wydało - dorzuciła z nieukrywaną wdzięcznością. Machając na to niedbale ręką, usiadłem obok niej, chcąc nieco odciążyć swoje serce, które i tak dostało dzisiaj porządnego kopa.
- Nie ma za co... Idź się lepiej umyj, bo wyglądasz jakbyś z rzeźni wyszła - zaśmiałem się cicho, patrząc na jej nabierającą kolorów twarz - Mam nadzieję, że pojawisz się na kolacji. Ponoć dzisiaj ma być coś ekstra - rozłożyłem swoje dłonie, pokazując jaka wielka może być to niespodzianka.
- Postaram się - rzekła, wstając powoli ze swojego posłania - Ty też się nie przemęczaj... Twoje serce nie jest nadal przyzwyczajone do tak dużej aktywności fizycznej - pouczyła mnie jeszcze, a następnie zniknęła za drzwiami błękitnej łazienki. Nie chcąc jej przeszkadzać, postanowiłem udać się do swojego pokoju, gdzie sam musiałem potraktować się popołudniowym zastrzykiem, który wywołał u mnie ogromną senność, więc nim się obejrzałem, wylądowałem w łóżku smacznie śpiąc.
⤱⤱⤱⤱⤱
Obudziłem się dopiero koło siedemnastej, co oznaczało, że do wydania wieczornego posiłku została mi niecała godzina. Czując ból atakujący moje mięśnie, zawyłem cicho, lekko je przy tym rozmasowując. Nie mając zamiaru gnić ciągle w łóżku, zerwałem się jakoś na równe nogi, a po porządnym ogarnięciu swojej twarzy i włosów, byłem gotów opuścić swoją kwaterę, która duszącym odcieniem zieleni zniechęcała mnie, abym spędzał tutaj większość czasu. Na samym początku poszedłem odwiedzić Jay'a, lecz widząc jak jest zajęty rozmową telefoniczną, automatycznie odpuściłem oraz z cichymi mruknięciami pomknąłem gdzie indziej. Chcąc odpocząć trochę od ludzi, udałem się z powrotem do przejezdnej stajni, gdzie odpoczywał mój ukochany koń. Było widać, że jest przemęczony dzisiejszym wyzwaniem, dlatego nie miałem zamiaru zakłócać jego spokoju. Mając nadzieję, iż się na mnie nie pogniewa, przywitałem się z nim cicho, podsuwając mu pod pysk kolorową marchewkę, którą natychmiastowo skonsumował. Pragnąc zobaczyć, czy cały mój sprzęt został odłożony na miejsce, udałem się do małej siodlarni, gdzie oprócz czarnego kompletu Evila, ujrzałem również fioletowy pakiet Touch Downa. No ładnie - pomyślałem, zabierając go do rąk, aby być wstanie wrzucić go do szafki Irmy. Najwidoczniej nikt jej dawno tyłka nie skopał - dorzuciłem sam do siebie, zamykając wszystko na srebrny klucz. Nie mając co już tutaj robić, udałem się z powrotem do dziewczyny, która aktualnie szykowała się na zejście do jadalni.
- A kopa w dupę chcesz? - zapytałem z mruknięciem - Nie po to daje się prezenty, abyś je oddawała... Jeszcze raz to coś znajdę w swoich rzeczach to ci nie podaruję - fuknąłem, nie kumulując w sobie złych emocji.

Irma? ;3
Przepraszam, że takie nudne, ale nie miałam na to żadnego pomysłu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz