W głowie kotłowała mi się myśl, że powinnam już wracać do domu, jednak nie miałam najmniejszej chęci, by spędzić wieczór sam na sam z Danielem. Coś się między nami wyraźnie popsuło. Niestety. To nie tak, że mi na nim nie zależy, a nasze relacje są mi obojętne, po prostu... nie potrafię przestać. Muszę przestać o tym myśleć.
Ucieszyłam się, bo Thomas zgodził się obejrzeć "Obecność", chociaż byłam wręcz przekonana, że widział już ten film, być może więcej niż jeden raz. Włączyłam horror na laptopie chłopaka, a on beztrosko rozłożył się na łóżku. Nic w tym dziwnego... w końcu to jego pokój i jego łóżko, ja jestem tutaj jak wyrzutek, który akurat nie bardzo ma się gdzie podziać i co ze sobą zrobić.
Starałam się skupić całą swoją uwagę na filmie, dlatego praktycznie cały czas siedziałam cicho, jednak dwie rzeczy znacząco zakłócały moją uwagę. Pierwszą z nich byłą wszechogarniająca mnie senność. Zarwanie poprzedniej nocki wcale nie było dobrym pomysłem, ale to wcale nie była moja wina, że miałam okropny problem z zaśnięciem. Po drugie był Thomas. Nie mam bladego pojęcia, dlaczego jego obecność wpływała na mnie w ten sposób, ale przez niego zupełnie nie mogłam skupić się na filmie. Mimo iż cały czas dzielnie wpatrywałam się ekran laptopa, śledząc akcję, nie bardzo wiedziałam co dzieje się w filmie. Ogarnęłam wątek mniej-więcej, ale cały czas zastanawiałam się, czy nie siedzę zbyt blisko chłopaka i czy nie zerkam na niego zbyt często.
Po jakimś czasie, nie wiem czy to było piętnaście, dwadzieścia minut, czy może godzina, położyłam się obok Thomasa na łóżku. Z ulgą przyjęła to, że nie zaprotestował, tylko nieznacznie przesunął się, by zrobić mi trochę więcej miejsca. W głowie wciąż kotłowały się myśli, czy aby na pewno nie jestem zbyt blisko niego. Krępowało mnie to odrobinę, właśnie ta bliskość i trochę się tego obawiałam. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej, układając się w pozycji embrionalnej i niechcący otarłam się plecami o tors chłopaka. Sparaliżowało mnie to trochę, jednak brak reakcji z jego strony trochę mnie uspokoił. Czułam jak moje powieki ciążą mi, a po chwili pozwoliłam im opaść.
Tej nocy miałam dziwne sny. Na początku gonił mnie chyba z trzysta razy powiększony Behemot, mój mały kociak. Bawił się mną jak swoją pluszową myszką, ale nie robił mi krzywdy. Później uciekałam jakimś ciemnym pokrętnym labiryntem. Miałam wrażenie, że ktoś mnie goni, a ja nie dość, że próbowałam wydostać się z labiryntu, to jeszcze starałam się zgubić pościg. W końcu udało mi się odnaleźć wyjście, a tam czekał na mnie Thomas, uśmiechnęłam się na jego widok.
Obudziłam się, nie wiedząc gdzie do cholery jestem. Rozejrzałam się po nie moim pokoju, tuląc do piersi nie moją kołdrę w nie moim łóżku.
-No, dzień dobry, śpiąca królewno - odwróciłam się w stronę głosu nieco wystraszona. Co ja tu do jasnej cholery robie?
- Dzień dobry... - mruknęłam sennie, przecierając lekko zapuchnięte oczy. Wciąż rozglądałam się po pokoju, na stoliku nocnym dostrzegłam nieodłączną paczkę szlugów i zapalniczkę.
Thomas przyglądał mi się z zainteresowaniem, a kiedy to dostrzegłam również zaczęłam mu się przyglądać. Jego włosy nie przypominały artystycznego nieładu, a coś w rodzaju artystycznego bałaganu. Jakby huragan przeszedł mu przez głowę. Niesforne, poskręcane kosmyki delikatnie opadały mu na czoło, pod oczami miał niewielkie, sinawoczerwone obwódki, zupełnie jak gdyby zarwał nockę.
- Jak się spało? - zapytał chrapliwie. Chyba zaczynam lubić ten jego nieco szorstkawy głos.
Uśmiechnęłam się półgębkiem i poprawiłam włosy, które jak zwykle rano były jednym wielkim kołtunem. Zdawałam sobie sprawę, że nie wyglądam teraz zbyt dobrze, ale nie byłam tym w jakiś sposób skrępowana.
- Wydaję mi się, że lepiej niż ty. - odparłam z lekkim uśmiechem, nawiązując do cieni pod jego oczami i ponownie przetarłam zaspane jeszcze powieki.
Zaśmiał się tak samo jak wczoraj. Bez przymusu, naturalnie i chrapliwie. W tym śmiechu można było usłyszeć cały jego charakter. Pasował do niego. Przez chwilę rozkoszowałam się dźwiękiem, który wypełnił pokój.
- Skąd ten wniosek? - zapytał. Wiedziałam, że droczy się ze mną tak, jak wczoraj, chcąc sprowokować mnie do dalszej konwersację.
- Hmm... - udałam zastanowienie - sama nie wiem, nie jestem pewna. - wzruszyłam lekceważąco ramionami.
Zgrabnie wygramoliłam się z łóżka, po czym wygładziłam pościel i jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju, w poszukiwaniu łazienki. Potrzebowałam wziąć gorący prysznic.
- Tommy, pozwolisz mi skorzystać z łazienki? - zapytałam, unosząc lekko brew. - Cholernie potrzebuję prysznica. - dodałam.
- Jasne. - odparł chłopak, jakby zupełnie nie przeszkadzała mu moja obecność. - Rozgość się.
Nie skomentował tego, w jaki sposób się do niego zwróciłam, ale skoro ja jestem Lulu on będzie Tommy.
Po chwili już stałam pod cieniutkimi strumieniami gorącej wody, pozwalając sobie na chwilę relaksu. Miałam nadzieję, że Thomas nie będzie miał nic przeciwko temu, że ukradłam jego płyn do kąpieli, ale nie sądziłam, żeby zrobił mi z tego powodu jakieś wyrzuty. Po prysznicu umyłam zęby. Nie miałam przy sobie szczoteczki, więc musiałam poradzić sobie palcem. Na koniec przeczesałam moje włosy palcami, tak mniej-więcej , i związałam je w niedbałego koczka. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam jako-tako, ale nie sprawiało mi to problemu. Wciągnęłam na siebie spodnie i stanik, ale reszta była tak uwalona po treningach, że nie nadawała się już do niczego. Jak na złość nie wzięłam wczoraj ze sobą ciuchów na zmianę.
Wyszłam z łazienki, mając głęboko w dupie to, jak Thomas zareaguje na widok moich blizn, które znajdowały się głównie na moich rękach, ale też na żebrach i brzuchu. Jednak te najbardziej krwawe miały miejsce na przedramionach. Chłopak lustrował mnie, a raczej moje ciało, wzrokiem. Zignorowałam to.
- Pożyczysz mi jakieś ubrania? - zapytałam, niczym nieskrępowana. Skinął głową.
Podeszłam do szafy i wybrałam czarną podkoszulkę, najmniejszą jaką znalazłam i nałożyłam ją na siebie. I tak była zbyt duża, więc trochę wystawał mi spod niej stanik. Zabrałam się za poszukiwanie bluzy. Czułam jak wzrok Thomasa ślizgał się po moich plecach.
- Znów się na mnie gapisz, Tommy.
Tommy?
znowu się gapisz ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz