11.25.2018

Od Irmy cd. Rekera

Kiedy wreszcie gorąca woda dotknęła mojej skóry, poczułam jak momentalnie moje mięśnie się rozluźniają i że powoli się relaksuję. Jeszcze tylko jutro… pomyślałam zmęczona zarówno fizycznie, jak i psychicznie dzisiejszym dniem. Przynajmniej jakoś doszłam do porozumienia z Rekerem i miałam nadzieję że to nie będzie tylko chwilowe, gdyż jego humorki jak widziałam były z każdym dniem różne. Czułam że oczy mi się normalnie kleją, więc nie siedziałam zbyt długo pod prysznicem, tylko wyszłam po paru minutach, wytarłam się, a następnie ubrałam w czyste rzeczy które nie śmierdziały potem, po czym padłam jak długa na łóżko i zasnęłam.
**********************************************************************************
Była mroźna zima… Temperatury tej zimy były strasznie mroźne i przytłaczające. W radiu czy w telewizji co chwilę można było słyszeć jak policja kogoś z bezdomnych znajdowała martwych z powodu wychłodzenia. Siedziałam na podłodze i próbowałam się ogrzać niewielkim kocykiem, podczas gdy mój ojciec chlał w najlepsze ze swoimi kolegami od flaszki. Było niesamowicie zimno, a za oknem padało pełno śniegu.
Mój pokój był w zasadzie graciarnią przeróżnych rzeczy, ale zawsze prze te graty było choć odrobinę cieplej, gdyż wychłodzone pomieszczenie nie dawało takiej ochrony przed zimnem, niż budynek w którym regularnie się paliło, nawet jakby wygasło w piecu… Cóż na moje nieszczęście już dawno odcięto nam ogrzewanie, przez nie płacenie rachunków i w zasadzie to jeśli już ojciec miał pieniądze, to tam jedynie opłacał prąd, gdyż uwielbiał spędzać czas przed telewizorem, oglądając przeróżne mecze i oczywiście popijając to ulubionym trunkiem.
Miałam wtedy jakieś osiem lat i jak to małe dziecko nie wiedziałam czemu mój ojciec i matka są inni niż reszta rodziców, których mieli moi rówieśnicy ze szkoły… Nie raz płakałam i chciałam by to się jakoś odmieniło i bym też miała normalną rodzinę, ale jak szło się domyślić, każdej zimy, kiedy powinien na dworze grasować święty mikołaj, moje życzenia nigdy nie zostały spełnione. Siedziałabym tak dalej pod ścianą, gdyby nie odgłos kroków, zbliżających się do mojego pokoju, co zwiastowało nadejście mojego wkurzonego ojca, któremu jak zwykle skończyło się piwo i chciał się przez to na kimś wyżyć, czyli w tej chwili właśnie na mnie!
Przestraszona tymi odgłosami, jakoś zdołałam się wcisnąć pd stertę kartonów, książek, desek i innych starych i obrzydliwie śmierdzących ubrań, dzięki czemu byłam niewidoczna, lecz było mi ciężko oddychać, przez duże ściśnięcie mojego niewielkiego ciałka pośród wszystkich tych rzeczy. Drzwi otworzyły się z hukiem, przez co mogłam usłyszeć jak resztki tynku ze ścian poleciały na podłogę, a w tej samej chwili mój ojciec wszedł do pokoju.
Był wściekły, co już mogłam rozpoznać po jego silnych uderzeniach nóg o podłogę, przez co też i wstrzymałam oddech by nawet o milimetr nie poruszyć rzeczami znajdującymi się wokoło mnie, oraz by mnie nie usłyszał.
Serce waliło mi jak oszalałe, a słysząc jak jego kroki niebezpiecznie się zbliżają do miejsca mojej kryjówki, poczułam jeszcze większy przypływ strachu.
- Gdzie jesteś Ty mała cholero?! - usłyszałam jego wrzask, a w następnej chwili rzucił czymś ciężkim o ścianę, przez co lekko się wzdrygnęłam i zamknęłam mocno powieki, błagając w myślach by mnie nie znalazł.
*********************************************************************************
Obudziłam się gwałtownie otwierając oczy i szybko oddychając. Chwilę mi zajęło by zrozumieć iż to był tylko sen i że nie grozi mi już żadne niebezpieczeństwo ze strony ojca kata i pijaka. Bezpieczna… pomyślałam z wyraźną ulgą, czując jak serce powoli zaczyna mi zwalniać i się uspokajać. Widząc na zegarze ściennym, godzinę siedemnastą zrozumiałam że do kolacji zostało niewiele czasu, dlatego też gdy jakoś doszłam do siebie po szoku związanym z moją przeszłością, wstałam z łóżka, a następnie doprowadzając swoje włosy do ładu i składu, wyszłam na korytarz. Tam oczywiście dopadł mnie Reker, na którego sama nie wiem dlaczego tak często ostatnio wpadam…
Zrobił mi wykład, podczas którego no cóż dziwnie się czułam bardzo, gdyż myślałam że woli odzyskać swój sprzęt, skoro był za jego pieniądze, nie mówiąc o tym że jeszcze niedawno był na mnie tak bardzo wściekły na to że wszyscy ponoć mi coś dają.
- Dobrze już dobrze – odparłam po jego przemowie, kierując się razem z nim w stronę jadalni. Kiedy tylko przekroczyłam próg ruchomych drzwi, nagle zdębiałam gdyż nie mogłam uwierzyć w to co właśnie widzę! Reker zdębiał tak samo jak ja, a na twarzach osób, które się znajdowały w pomieszczeniu wykwitły szczere uśmiechy. W jadalni bowiem znajdowali się nasi rodzice, a w moim przypadku opiekunowie i młodsza siostra!
Niezmiernie się na to ucieszyłam i zaraz do nich podleciałam, dzięki czemu zostałam mocno poczochrana po włosach przez mojego opiekuna, a opiekunka mnie mocno przytuliła wraz z siostrą, podczas gdy uśmiechy z ich twarzy nie schodziły ani na chwilę.
- Co Wy tu robicie? Nic nie mówiliście że przylecicie taki kawał drogi! - powiedziałam szybko, nadal będąc w wielkim szoku.
- Chcieliśmy Ci sprawić niespodziankę… Akademia jak i hotel wszystko zorganizowali, więc to był taki sekrecik – objaśnił mi opiekun, a kątem oka mogłam dostrzec Rekera, który był tulony przez własnego ojca i nawet udało mi się usłyszeć kawałek jego słów „Niespodzianka łobuzie”. Spędziliśmy z bliskimi całą kolację, na której i też były potrawy, które wcześniej tutaj się nie pojawiały. Było naprawdę bardzo milo i cieszyłam się z tego że mogę spędzić nieco więcej czasu ze swoją nową rodziną.
***************************************************************************
Następnego dnia wstałam z łóżka jakby nowo narodzona. Miałam w sobie pełno energii i miałam również bardzo dobry humor, po wczorajszej kolacji, nie mówiąc o tym że wsparcie bliskich dodawało mi otuchy i wsparcia. Po zjedzeniu na szybko śniadania pobiegłam do stajni by zobaczyć co się dzieje z moim biednym Touch Downem, który stał w boksie spokojnie i nawet dobrze się trzymał. Tutejszy weterynarz zajmował się nim i podawał leki do czasu, aż nie wrócimy do naszej akademii, gdzie miał go przejąć już weterynarz akademicki. Biedak miał zabandażowaną nogę czerwonym bandażem, co oznaczało że jego kontuzja jest bardzo poważna… Musiałam jeszcze przetestować tą siwą klaczkę, by się dowiedzieć jakie są jej możliwości oraz by się dowiedzieć czy w ogóle jest dzisiaj w stanie wystartować.
Nie znałam tej klaczki więc miałam utrudnione zadanie, ale właśnie po to wstałam wcześniej by się dowiedzieć jakie ma możliwości na niewielkiej budowy klaczka, choć przyznam że i tak była nieco większej budowy niż reszta klaczy z tych lepszych hodowli. Podczas siodłania miałam z nią nieco problemy, gdyż Carizmie wyraźnie się nie podobało podciąganie popręgu, który zaciskał się wokoło jej brzucha, lecz jakoś dałam sobie z nią radę…. I tak ja jej nie ściskałam tak jak to robiła jej poprzednia już właścicielka Stevani, która chciała chyba biedaczkę zadusić takim mocnym podciąganiem popręgu! W nagrodę że dała się w końcu osiodłać, pogłaskałam ją po chrapach i dałam jej kawałek kosteczki cukru, którą od razu zadowolona zjadła, a następnie dy upewniłam się że jej ekwipunek jest dobrze założony, wyprowadziłam ją z boksu. Musiałam przyznać iż fioletowy ekwipunek do białej niczym śnieg sierści tez wyglądał niezwykle szałowo, lecz i tak Touch Down był dla mnie numerem jeden.
Szybko udało mi się dość zrobić jej rozgrzewkę, podczas której nieco ją wyczułam, co było niezmiernie ważne gdyż wiedziałam ze muszę przejechać dzisiaj na czysto i jeśli to będzie możliwe, to jak najszybciej się tylko to da! W końcu reprezentowaliśmy swoją akademię, a to ze byłam nowicjuszką, ludzie też na mnie zupełnie inaczej patrzyli, nie mówiąc już o tym jakie wielkie oczekiwania były wobec mojej osoby że dam sobie jakoś radę. W końcu nowicjusz zawsze może coś spierdzielić, a zawodowi już nieco jeźdźcy to zupełnie inna bajka… Kiedy już byłam pewna że klaczka dobrze dobie poradzi na zawodach w dyscyplinie skokowej, zgłosiłam zmianę konia jurorom, podając przyczynę bo o to prosili, uzyskałam ich zgodę, a następnie poprawiono dokumenty by wszystko im się zgadzało. Gdy wróciłam na rozprężalnie ponownie z Carizmą, widziałam że już jest tam Reker na swoim ogierze, który jak zawsze doskonale się ruszał. Dopiero po chwili chłopak mnie zauważył i zdecydował się podjechać do mnie widząc iż siedzę na grzbiecie zupełnie innego konia. Nie wiedział w końcu że Touch Down doznał kontuzji i pewnie myślał że jestem wariatką, przez to że nie rozgrzewam swojego podstawowego konia, zwłaszcza gdy nie znałam siwej klaczki w ogóle.
- Nie rozgrzewasz Touch Downa? Nie mów mi tylko że chcesz pojechać na koniu którego nie znasz – powiedział szybko, patrząc na mnie bardzo uważnie.
- Nie mam wybory Reker… Touch Down ma poważną kontuzję i nie mogę na nim pojechać… Wiem że to szaleństwo, ale muszę spróbować w końcu to mimo wszystko poważne zawody, które są ważne dla naszej akademii. Dajcie mi szansę, zawsze lepiej jest spróbować niż od razu się poddać – odparłam spokojnie, patrząc na jego osobę.

< Reker? ;3 jak tam zawody? Najpierw jedzie Jay, potem Ty, a później Irma xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz