11.21.2018

Od Liliane cd Stilesa

Przebywanie ze Stilesem nie było czymś wielce emocjonującym, ale można powiedzieć, że Liliane go polubiła. Był typem osoby, która jej pasowała, nawet jeśli nie bardzo go znała. Nie musieli nawet rozmawiać, bo po prostu dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
– Cześć – mruknęła, opuszczając rękę. Miał wyczucie czasu. Otrząsnęła się i zdejmując ucho torby z ramienia, poczęła w niej grzebać, najwyraźniej czegoś szukając. Była dosyć obszerna, mieściła właściwie wszystko, czego Liliane nie potrzebowała, a to, co akurat by się jej przydało, dziwnym trafem nie znalazło się w jej torbie bez dna. Po kilku minutach szukania Liliane stwierdziła, że tym razem najwidoczniej też się tak stało i tego, co chciała oddać, najzwyczajniej w świecie nie ma.
– Przyszłam oddać ci jeden ochraniacz, bo zgubiłeś go po drodze, a było za późno żeby biec do ciebie, bo byłeś już daleko – zaczęła się tłumaczyć. – ale go nie mam.
– Nie masz? – był zdziwiony. – ale z tego wynika, że go w końcu podjęłaś – nie zrozumiał chyba sytuacji, Liliane zmarszczyła tylko nos.
– Ale go nie mam – wzruszyła ramionami. – wybacz, myślałam że wzięłam go ze sobą. Po prostu musiałam walnąć go do mojej szafki po treningu, dlatego jakbyś chciał go odzyskać, to wiesz gdzie mnie szukać – powiedziała szybko, żeby nie zrozumiał tego na opak. Przecież nie zgubiła jego sprzętu, to nie było tak.
– Właściwie to miałem iść jeszcze do stajni, a ty? – spytał, wchodząc wgłąb pokoju i pakując jakiś nowy czaprak do torby, a Liliane przestąpiła krok naprzód, stając w samym progu i opierając się ramieniem o futrynę drzwi.
– Będzie mi po drodze – uśmiechnęła się lekko, a gdy chłopak stanął obok niej ze sportową torbą na ramieniu, poszli razem do stajni. Szli w ciszy, było już ciemno i chłodno, dlatego chcieli jak najszybciej znaleźć się w środku razem z końmi.
– Proszę – wręczyła mu przetarty wcześniej z brudu ochraniacz, wyjmując jednocześnie z szafki siodło w pokrowcu, torbę ze szczotkami, czaprak i ogłowie, a ten popatrzył tylko na sprzęt.
– Będziesz gdzieś jechała?
– Na godzinę do lasu. Jutro mamy próbę skokową i zastanawiam się, czy to Danse się bardziej stresuje, czy ja – zażartowała, nosząc rzeczy pod boks jej klaczy. Ta wychyliła łeb, zaciekawiona, po chwili jednak wracając do żucia siana, jak zwykle porozrzucanego po całym boksie.
–Zostaje mi życzyć wam powodzenia – powiedział Stiles, przynosząc pozostałe rzeczy, z którymi Liliane nie dała rady się zabrać naraz. Ta wymamrotała podziękowania, wyprowadzając rosłą Macabre z boksu. Chłopak pogłaskał ją po chrapach, mówiąc, że będzie się zbierał, bo nie chce przeszkadzać. Skinęła głową, żegnając się z nim, nie wiedziała, czy to odpowiednio wtrącić "nie wygłupiaj się, nie będziesz mi przeszkadzał", jednak tylko dokończyła siodłać konia i wyszła przed stajnię, aby przez piętnaście kolejnych minut próbować wdrapać się na olbrzymią klacz, jej wzrost na pewno tego nie ułatwiał, a Danse Macabre niespokojnie się kręciła. W końcu znalazła się jednak na jej grzebiecie, ruszając stępem w stronę ciemnego lasu, a odwracając się za siebie zauważyła jeszcze Stilesa siedzącego na murku przed akademią, który machał jej zawzięcie, na co ze śmiechem mu odpowiedziała tym samym. Nie planowała długiego terenu.

<Stiles?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz