– Świetnie, naprawdę dobrze się tu czuję – kłamstwo. Ale czego się nie robi dla babci? W końcu akademia otwiera Liliane drzwi do jeździeckiej kariery, poza tym to właśnie babcia dziewczyny zasponsorowała jej ten wyjazd, nie żeby narzekali na niedobór pieniędzy, bo tak nie było - chodziło raczej o sam czyn i chęci na niego.
– Daj spokój – w słuchawce rozbrzmiał śmiech. – pytam o Danse! – ah, tak. Ona nigdy nie nazywała tej klaczy Makabrą, a Tańcem, nieważne, że sam koń bardziej przypominał to pierwsze.
– Bardzo śmieszne. Ona też ma się dobrze. Szybko się zadomowiła, jest sucha i w chyba szczytowej formie. Mamy akurat kilkudniowe zawody, jestem już po ujeżdżeniu.
– To świetnie się składa, u nas też akurat trwają, musisz się dobrze spisać, jeszcze trochę i dostaniesz drugiego konia – powiedziała zadowolona z wnuczki. Wiedziała, jak duży potencjał się w niej kryje, nawet jeśli sama zainteresowana go nie dostrzegała.
– Babciu, przestań. Muszę kończyć. Kocham cię, pa – pożegnała się, a po usłyszeniu tego samego nacisnęła czerwoną ikonkę świadczącą o zakończeniu połączenia.
Dokończyła czyszczenie konia, następnie go siodłając. Był późny wieczór, ale Liliane miała chęć na mały trening skokowy po dzisiejszym, niezadowalającym. Klaczy ani trochę nie szło, prawdopodobnie przez brak skupienia jeźdźca - tak to jest, gdy na jednym parkurze z Liliane znajduje się jeszcze Hache - potencjalny wróg, niemiłosiernie działający na nerwy, chyba nie tylko jej, a przynajmniej takie miała odczucie.
Po krótkim rozprężeniu zeszła z konia, króry stępował w tę i we wtę, po czym rozstawiła pełno przeszkód na gimnastykę - szeregi ze stacjonat, przenajróżniejsze układy drągów i kawaletek i kilkanaście luźnych okserów i krzyżaków, wszystko to wahało się od pół do jednego metra. Zaczęła od najprostszych ustawień, z czasem włączając te trudniejsze. Zaczęła skoki, gdy klacz była spieniona i rozluźniona, odpowiednio wygięta i utrzymana w czterotaktowym rytmie, jak to mawiała jej babcia. Początkowo na przeszkodach opierała ciężar na przednich nogach, lecąc do przodu na złamanie karku, miała przestawiony zad i leciała na wędzidle, ale z biegiem czasu ich trening zaczął przypominać trening, Liliane czuła, jakby przelatywała nad przeszkodami, bo Macabre naprawdę dobrze szło - miała nadzieję, że tak samo będzie na próbie skokowej. Nie wiedziała jak dużo i jak dobrych miała rywali, ale starała się tym nie przejmować, coby się niepotrzebnie zaczęła stresować. W pewnym momencie na ujeżdżalnie, ni stąd ni zowąd, wparował galopem koń, ogier. Zdezorientowana, w pierwszym momencie nie wiedziała co robić, koń pędził przed siebie, wprost na Liliane i jej klacz. Była dziewiętnasta, było ciemno, myślała że konie tutaj są opanowane i pod kontrolą, a nie rozwydrzone jak mało kto, dlatego też nie zamykała bramki. Gdzieś w tle, jakby z daleka słyszała głos nawołujący jakiegoś konia, domyśliła się, że chodziło o tego. Rozgorączkowana, popędziła Danse Macabre na ścianę, jedyną opcją było przeskoczenie ogrodzenia sąsiadującego z (na szczęście) zamkniętym padokiem, uznajmy, że tak w ramach treningu. Miała szczerą nadzieję, że ogier nie pójdzie w nasze ślady - Bóg ją chyba wysłuchał, bo ten, spocony, zatrzymał się gwałtownie fulę przed ogrodzeniem, gdy już wydawało jej się, że skoczy. Macabre była spanikowana, ale nie przestraszona, raczej zła i gotowa do ataku, nie od dziś było wiadome, że nie przepada za innymi końmi, za tym chyba w szczególności. Kładła po sobie uszy, cofała się, wspinała i gwałtownie uciekała od łydki, opierając ciężar na wędzidle, więc dziewczyna musiała znacznie odjechać, aby ją wyciszyć. W tym samym momencie zauważyła, że do konia podchodzi jakiś chłopak, a w Liliane zebrała się złość, która jednak szybko się ulotniła, gdy ta zaczęła uspokając wciąż wyrywającą się do przodu klacz.
Stiles?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz