- No nie wiem. - Podrapałem się po głowie. - Teoretycznie to ja na ciebie wpadłem, nie ty na mnie. - Dodałem, widząc niepewność, malująca się na jej twarzy.
- No dobrze… - Westchnęła cicho. - Wiesz, gdzie jest biblioteka? Chciałabym przeczytać jakąś książkę, ale prędzej się zgubię, niż coś znajdę. - Przyznała, wbijając wzrok w pobliskie okno.
- Wiem. - Rzekłem automatycznie. - Jest już zamknięta, więc lepiej będzie, jeśli pojawisz się tam po dziewiątej. - Dałem jej radę, którą najwidoczniej przyjęła. - Idź spać. Powinnaś wypocząć przed jutrzejszymi treningami. - Ziewnąłem, odczuwając niewielkie zmęczenie.
- Tobie też przyda się sen. - Stwierdziła, obserwując moja reakcję. - To do jutra? - Zapytała, gdy miała zmierzać w kierunku swojego pokoju.
- Jeśli mnie znajdziesz. - Wzruszyłem ramionami. - Nie zapomnij długopisu. Musisz założyć nową kartę. - Rzuciłem przez ramię, czego raczej już nie dosłyszała. Uh, co za roztrzepane dziecko. Nie dość, że wpada na wszystkich dookoła, to jeszcze nie słucha starszych. Oj, wyjdzie jej to kiedyś na złe! Jeszcze się o tym przekona.
***
Cisza - pomyślałem, głaszcząc gniadego ogiera po muskularnej szyi. Ze względu na zbliżającą się wigilię, coraz większą liczbą uczniów opuszczała mury IHA, aby spędzić ten czas z rodziną. Niezbyt się tym przejmując, postanowiłem skupić się na potrzebach mojego czterokopytnego durnia.
Dzisiejsza noc (o dziwo) nie przyniosła żadnych strat. Derka, jaką założyłem Glassowi wczorajszego dnia, pozostała w takim samym stanie, w jakim ostatnią ją widziałem. Zadowolony z jego zachowania, zdecydowałem, że podaruję mu czerwone jabłko, będące ulubioną nagrodą ośmiolatka. Poszukując najładniejszego okazu, zaglądałem do obszernych koszy, rozstawionych na stajennych korytarzach. Czemu są takie poobijane? - odłożyłem kolejny, nie podobający się mojemu oku, owoc.
- Pomóc ci? - Znajomy głos “zaatakował” moje uszy.
- Nie trzeba. - Otrzepałem okurzone spodnie. - Jak ty właściwie się nazywasz? Spotykamy się już chyba czwarty raz, a ja nawet nie znam twojego imienia. - Zmierzyłem szatynkę obojętnym wzrokiem.
- Arlena. - Odparła po chwili namysłu. - A ty?
- Sebastian. - Kiwnęła głową. - Byłaś już w tej bibliotece? - Spytałem z czystej ciekawości.
- Nie. - Stuknęła obcasem sztybletów. - Może pójdziemy tam teraz? - Zaproponowała.
- Jak tylko znajdę odpowiednie jabłko. - Mruknąłem, podchodząc do kolejnego kosza. - Dlaczego to takie trudne…
- Chyba jednak potrzebujesz pomocy. - Kucnęła obok mnie. - Jak ma wyglądać?
- Dobrze. - Przewróciłem oczami. - Nie może mieć żadnych robaków, ani ciemnych plam. - Wytłumaczyłem ze szczegółami.
- Okeeej. - Wzięła do ręki kilka sztuk glosterów. - To będzie trudne zadanie.
- Wiem. - Skinąłem głową. - Ale jeśli się postarasz, to szybko stąd wyjdziemy. - Skupiłem się na zadaniu.
Arlena?
Pomożesz?
377 słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz