Automaty, automaty, automaty. Potrzebowałem kofeiny albo cukru. Na gwałt. Jeśli chciałem tu zostać i coś z tego wynieść, trzeba było się doładować. Jak na złość przy automatach uformowała się całkiem długa kolejka. Zgrzytnąłem zębami, bo akurat pan Greywaren, potocznie zwany również Ronanem, zmienił się w Aniołka i pofrunął do swojego kochasia. Nie żebym się dziwił. W końcu Adam Mikaelson był jego chłopakiem i pewnie robili ciekawe rzeczy, ale samotność robiła swoje. Westchnąłem cicho i ustawiłem się w kolejce, może trochę krótszej niż w kawiarni. Potem poczułem te szczególne perfumy. Przyjrzałem się głowie osobnika przede mną i z zadowoleniem stwierdziłem, że to Sky. Nie mogło być lepiej! Z lekkim wyszczerzem rzuciłem lekko:
- Liczyłem, że tu będzie mniejszy tłok niż w kafejce. Cześć. - Uśmiechnąłem się, kiedy dziewczyna się odwróciła.
- Hej. - Jej kąciki ust powędrowały do góry. Słodka. - Jest sobota, zbliża się osiemnasta trzydzieści. Wszyscy potrzebują kofeiny. - Dłuższą chwilę skupiłem się na jej palcach, które z gracją poprawiały okulary.
- Ale to kiepska kofeina! - Parsknąłem śmiechem i lekko przymknąłem oczy.
- Jest tańsza. No i znacznie szybsza. - Dziewczyna znalazła kolejne plusy.
- To akurat prawda. - Musiałem przyznać jej rację.
I na tym stanęło. Nie do końca wiedziałem, co dalej, no i lepiej było znaleźć jakieś drobne. Ostatnio karta odmawiała współpracy, więc liczyłem, że portfel przybędzie mi z pomocą. Kiedy już znalazłem odpowiednią kwotę (a przynajmniej miałem taką nadzieję), usłyszałem pytanie:
- O której kończysz?
- Dobre pytanie. - Zamyśliłem się, delikatnie pocierając krawędź jednej z monet. - Mam jeszcze dwa wykłady po czterdzieści pięć minut i przerwa dziesięć. Co daje nam 100 minut, czyli godzina czterdzieści.
- Dobrze, ja kończę za dwie. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. - I może gdzieś wyskoczymy? Tak w ramach kolacji?
- Z tego co wiem, Blue ma dziś zmianę w barze, więc jeśli chcesz zniżkę na najlepsze drinki, to mogę to załatwić. - Akurat zwolniły się dwa automaty, więc zgodnie ku nim ruszyliśmy.
Kiedy już zakupiłem swoją dawkę cukru (bo czekolada wydała mi się lepszym wyborem niż kawa), podszedłem do dziewczyny. Potem ruszyliśmy pod jej salę, popijając gorące napoje.
- Możemy iść najpierw coś zjeść, a potem do baru. - Podjęła temat.
- Podoba mi się ten plan. - Pokiwałem głową.
- Mogę mieć dziwne pytanie? - Uroczo zatrzepotała rzęsami. Chyba nawet ciutkę nieświadomie.
- O ile nie będę cię musiał potem zabić, czy coś, śmiało. - Puściłem jej oczko.
- Dlaczego mówicie na Blue, Blue? - Uniosła kubek do ust.
- To akurat bardzo łatwe pytanie. - Zaśmiałem się szczerze. - Otóż imię Blue to, uwaga, uwaga… Blue.
- Nie nabijaj się ze mnie! - Pacnęła mnie w ramię. - Serio pytam.
- A ja serio odpowiadam! - Uniosłem rękę, w której nie miałem kubka. - To naprawdę jej imię! Blue Jane Branwell!
- Nie kłamiesz? - Uniosła brew.
- Jak mamę kocham! - Opuściłem dłonie.
- Jej mama musi lubić niebieski. - Zaśmiała się melodyjnie.
- Ano. - Zawtórowałem jej. - Albo ona urodziła się niebieska…
***
- Wow, nie wiedziałam, że zwykłe tosty mogą być takie dobre! - Sky chyba zasmakowało.
Uśmiechnąłem się tylko, bo akurat jadłem i nie chciałem wyjść na kogoś bez dobrych manier. Nie ładnie było mówić z pełnymi ustami. Więc kiedy przełknąłem, odparłem:
- Tu są pyszne. I duże. I tanie.
- Idealne dla studentów. - Zachichotała dziewczyna i znowu poprawiła okulary.
- Podziwiam cię. - Pokręciłem głową, gdy zjadłem kolejnego kęsa. - Ja nie wytrzymuję w okularach dłużej niż kilka godzin.
- Czemu? Są mniej irytujące niż soczewki. - Przekrzywiła uroczo głowę.
- Jak dla mnie nie. - Znów wgryzłem się w tosta i odezwałem, gdy już połknąłem jedzenie. - Osuwają się, trochę ważą i ograniczają pole widzenia.
- Pf. - Zaśmiała się cicho. - Ale zakładasz je w sekundę!
- Oj tam. - Przewróciłem oczami i się uśmiechnąłem.
Potem nie rozmawialiśmy, aż nie zjedliśmy tostów. Nie żeby cisza mi przeszkadzała. Ze Sky wszystko było przyjemne. Tak przynajmniej podejrzewałem.
- To co? Bar, czy jednak nie? - Zapytałem, kiedy wyszliśmy na zewnątrz.
Sky? Gotowa na dalszą część?
602 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz