W tamtych grupach znajdowały się tylko osoby które już na prawdę na fest umiały jeździć konno, a nie taka szara myszka jak ja co to sobie pojeździła parę razy na koniu po łąkach. Nie potrafiłam tak na prawdę za dobrze jeździć mimo iż przeczytałam wiele książek o koniach i o tym jak powinno się jeździć, no i byłam tam na kilkunastu lekcjach jazdy konnej, ale nawet nie wiedziałam czy to były takie dobre lekcje nauki jazdy konnej, gdyż to było u prywatnych ludzi, dla których konie są pasją lecz niestety bardziej zarobkiem. Dlatego też byłam pewna że nie potrafię za dobrze jeździć i szczerze mówiąc to cud, że udało mi się natrafić na swoje konisko, które było takie spokojne i ani razu mnie jeszcze nie zrzuciło, choć zdawałam sobie sprawę iż pewnie nie jeden upadek w życiu mnie z jego grzbietu będzie czekać.
- Znalazłam - odezwałam się w końcu po dziesięciu minutach poszukiwań idealnego dla koniska jabłka.
- Ja też - oznajmił wyciągając także ładny owoc z wiklinowego koszyka.
- To dasz mu dwa? - spytałam na co lekko wzruszył ramionami.
- Mógłbym ale jeśli dam mu za dużo jabłek to może dostać kolki, a tego nie chcę - odparł na co skinęłam lekko głową. Obiło mi się o uszy, że kolka dla koni może byś śmiertelna, nie tak jak dla człowieka. Nigdy czegoś takiego nie widziałam i miałam nadzieję że nigdy nie zobaczę, gdyż wolałabym nie patrzeć jak jakieś zwierze w ten sposób cierpi.
- To gdzie Ci to zostawić jedno byś miał na jutro niego? - spytałam spokojnie, trzymając w ręce jabłko.
- Zaraz je spakuję do kieszeni, więc połóż tam na sianie - odparł wskazując, wielką belę siana niedaleko nas. Tak jak chciał, tak zrobiłam, po czym poszłam z nim do jego koniska, któremu chłopak dał upragnioną nagrodę konisku, które bardzo szybko zadowolone z nagrody skonsumowało jabłko. Nie chcąc mu przeszkadzać, stercząc tak nad nim ciągle, podeszłam do swojego koniska, którego boks znajdował się na przeciwko boksu należącego do chłopaka. Evening ciekawsko wyglądał ze swojego boksu, patrząc czy aby czasem też nie mam czegoś dla niego i wtem przypomniałam sobie o kosteczkach cukru które miałam w kieszeni swojej niebieskiej bluzy. Rozpinając zamek i sięgając ręką wyciągnęłam po chwili trzy kosteczki cukru, które zaraz podsunęłam pod jego pysk. Siwy zadowolony z takiego obrotu spraw uniósł lekko swoje wargi w uśmiechu, pokazując przy tym woje białe zęby, a następnie zaczął konsumować kaloryczne przysmaki z mojej otwartej dłoni.
- Łakomczuch, gruby będziesz - powiedziałam cicho do konia, który w ogóle nie przejął się moimi słowami i otrzepał się po zjedzeniu wszystkiego z mojej dłoni, lekko przy tym parskając.
- Idziemy? - usłyszałam nagle zza pleców.
- Jasne już idę - mówiąc to, pożegnałam się z białym jak śnieg koniskiem, które bardzo przypominało mi strony moich dziadków, gdzie leży mnóstwo śniegu i poszłam z Sebastianem w stronę biblioteki. Prawdę mówiąc akademia bardzo opustoszała w tak krótkim czasie, gdyż wiele uczniów wyjeżdżało już wcześniej na wigilie na święta, mimo iż przerwa świąteczna miała być dopiero za jakieś dwa tygodnie. Prawdę mówiąc patrząc na mój przypadek, to nie codzienna sytuacja iż podczas gdy inni wyjeżdżając z akademii na święta, ja zostałam przywieziona. Eh... po co w ogóle o tym wspominać? Najwidoczniej tak miało być iż zostanę w święta sama, ale grunt to to by moja babcia wyzdrowiała - pomyślałam idąc jedną z drużek z chłopakiem.
Niedaleko przeszliśmy też obok udekorowanych już i także na dworze choinek, co było miłym widokiem i na chwilę się na to uśmiechnęłam. Musiało bardzo dużo czasu zająć to komuś kto to wszystko dekorował i cierpliwości, znając ową zabawę z rozplątywaniem kolorowych światełek, które jak co roku mimo wszelkich starać na następną wigilię i tak były całe poplątane i nie chciały za grosz współpracować. Gdy wreszcie dotarliśmy do biblioteki, byłam zachwycona jej wyglądem ogromem, a miejsca do czytania były bardzo fajne zrobione. Styl był pomieszany ze starym i nowoczesnym ale za razem bardzo przytulnym. Mocno różni się od bibliotek jakie spotykałam w Nowym Jorku - pomyślałam wchodząc z Sebastianem do środka.
- Ładnie tu - szepnęłam cicho, na co chłopak nie zareagował w ogóle, albo po prostu nie widziałam gdyż szłam za nim i widziałam tylko jego plecy.
- Czego konkretnie szukasz? - spytał i przystanął na chwilę.
- Jakiś przygodowych.... kryminalnych, sama dokładnie nie wiem - odparłam zgodnie z prawdą.
- Kryminalne masz tam po lewej, przygodowe po prawej, a do nauki są na wprost - wytłumaczył na co skinęłam lekko głową i mniej więcej wiedziałam już gdzie się kierować - Trafisz sama do pokoju? - spytał jeszcze.
- Tak dziękuję za pomoc - odparłam z wdzięcznością, a chłopak poszedł w swoją stronę biblioteki, a ja natomiast w swoją. Szczerze to wolałam wybrać jakieś romansidło niż czytać teraz jakieś książki kryminalne, dlatego więc poszłam w stronę przygodową, gdzie na ogół zaraz obok były jakieś takie książki z tej dziedziny. Szukałam troszkę czasu lecz żadna książka nie przypadła mi do gustu, więc miałam się już poddawać, gdy wtem zobaczyłam pewną książkę fantasty pomieszaną z przygodową, a była to pierwsza część książki John'a Flanagana pod tytułem "Zwiadowcy", przeczytałam opis który nawet mnie zachęcił, dlatego też przeczytałam pierwsze pięć stron niemalże jednym tchem, tak mnie wciągnęła! Zdając sobie sprawę iż to jest ta książka której szukałam błądząc tak po wszystkich działach biblioteki, wzięłam jeszcze drugą cześć na wszelki wypadek by mi jej ktoś nie wypożyczył, a następnie udałam się do pani która zaczęła na kartce zapisywać kto wypożycza książki i jaki uczeń. Co jak co ale nigdy w każdej szkole nienawidziłam tych głupich i bezsensownych obiegówek przez wystawianiem ocen i miałam nadzieję iż tutaj czegoś takiego nie ma, choć mogłam się grubo mylić. Kiedy czekałam tak przed ladą, zobaczyłam że Sebastian także sobie wybrał jakąś książkę do poczytania i stanął zaraz obok mnie.
- Widzę że coś sobie wybrałaś - zauważył znowu mówiąc tonem od niechcenia, a jego wzrok utkwił w drugim tomie książki owego pisarza.
- Tak, wyszło że idę jednak w fantastykę - odparłam spokojnie, a wtedy pani z biblioteki pozwoliła mi zabrać książki i zajęła się szybko Sebastianem którego miała już wpisanego w rejestr uczniów, wiec zajęło jej to z nim tylko dosłownie chwilę. Kiedy już wychodziliśmy oboje z biblioteki i miałam iść w stroją stronę akademika, przystanęłam i spojrzałam jak chłopak skręca w prawo na swoją część akademika.
- Sebastian? - zaczęłam niepewnie, dzięki czemu przystanął i spojrzał na mnie kątem oka.
- Hm? - spytał.
- Dzięki za pomoc... Wiem że pewnie Cię wnerwia to że ciągle coś od Ciebie chcę - powiedziałam trzymając na klatce piersiowej swoje dwie wypożyczone książki - Dzięki za cierpliwość do nowicjusza - dodałam jeszcze, po czym odwróciłam się i ruszyłam w swoją stronę, nie wiedząc jak w zasadzie do końca dokończyć tą nagłą przemowę, dlatego też postanowiłam odejść, tak właśnie ją zakańczając. Chciałam by chłopak wiedział, że wiem iż go denerwuje takim zagadywaniem co chwilę, ale że cenię sobie bardzo jego pomoc i cierpliwość do mnie. Prawda byłą taka że nie za bardzo miałam kogo innego prosić o pomoc, gdyż inni raczej mnie zbywali i nie chcieli się tak ze mną zakolegować. Niestety jak to mówią, nowy zawsze ma przerąbane, zwłaszcza iż nie wiadomo do jakiej grupy miał mnie przydzielić jakiś tam nauczyciel Pan Pol. Ciekawe czy w ogóle znajdę tutaj jakiś przyjaciół przez wigilią i nowym rokiem pomyślałam wchodząc do swoich czterech ścian.
Sebastian?
1328 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz