12.26.2019

Od Leonarda cd. Noah

- Jasne. - Ścisnąłem w dłoni czarne kluczyki. - Będę za wami czy coś. - Dodałem, ale oni zdawali się tym nie przejmować. Wzdychając na to cicho, ponownie spojrzałem na przystrojony nagrobek Tony’ego. Więc to ty jesteś bratem Noah - pomyślałem, nie mając ochoty ciągnąć dalej tego tematu. Nie chciałem skrzywdzić niczym Blake, ale widać, że znowu wyszło, jak wyszło. - Szkoda, że nie mogę oddać ci swojego życia. Z tobą byłaby szczęśliwsza. - Przeżegnałem się, a następnie nie wydając żadnego dźwięku, ruszyłem w stronę pickupa. Dopiero w nim mogłem przeczytać wszystkie SMS-y, które wysłała mi Madeleine. Z jednej strony to słodkie, że tak się o mnie martwi, z drugiej natomiast robi to, ponieważ z góry jej zapłacono. Nie chcąc narazić się na jej gniew, wysłałem jej krótką wiadomość tekstową, a po upływie kilku minut, udałem się w drogę powrotną na ranczo.
****
To tylko chwilowe - spojrzałem w lustro, ukazujące moją niezbyt wyraźną twarz. Noah od czterech godzin siedziała wraz z Samem w jego pokoju i nie dawała znaku życia. Nie chcąc im przeszkadzać, robiłem to co wychodziło mi najlepiej, czyli rozmyślałem nad sytuacjami, o których powinienem już dawno temu zapomnieć.
- Może ja serio wszystkich zawiodłem? - Usiadłem na wygodnym materacu. - Czyżby rodzice znowu mieli rację? - Poprawiłem wilgotne włosy, które od kilku dni wyglądały gorzej niż podczas mojego pobytu we Francji. Chyba powinienem się obciąć. Wyrzucając tę myśl z głowy, powoli zamknąłem swoje oczy, aby następnie szybko je otworzyć. - Em, proszę? - Rzuciłem w stronę drzwi, będących winowajcą cichego pukania.
- Leo? - Drobna dziewczynka pojawiła się w progu mojego tymczasowego pokoju. - Śpisz? - Zamknęła za sobą drzwi.
- Nie. - Przeciągnąłem się. - Chyba dzisiaj w ogóle nie zasnę… A ty, co tutaj robisz?
- Jest jeszcze wcześnie, a sen jest głupi. - Usiadła obok mnie. Oh, zatęsknisz jeszcze za tym dziecko. - Poopowiadasz mi o księżniczkach? I zamku? I królowej? - Zaczęła zasypywać mnie masą pytań.
Jeśli chcesz. - Zrobiłem jej więcej miejsca. - Kto najbardziej cię interesuje?
- Wszyscy! - Podskoczyła na łóżku. - Musi być ci fajnie mieszkać u Kró.. Kró.. - Nie mogła się wysłowić.
- Królowej? - Pokiwała twierdząco głową. - W zasadzie mieszkałem bardziej u swoich rodziców. Mamy piękny dworek w Bagshot Park. Wszędzie jest dużo drzew, krzewów, kwiatów… Po ogrodzie biegają często nasze psy. Uwielbiałem przebywać tam szczególnie latem. Niezapomniane przeżycie. - Wróciłem myślami do czasów swojego dzieciństwa. Szczerze mówiąc, trochę mi tego brakowało. Chciałbym wrócić do czasów kiedy moim jedynym zmartwieniem była przerwana kreskówka lub kończące się słodycze. Ah, piękne czasy.
- Cemu tam nie wrócis? - Ziewnęła, wpatrując się w moją postać.
- Bo mam “karę”. - Pstryknąłem ją w nos. - Dlatego bądź grzeczna i zawsze słuchaj się rodziców. - Pokiwała twierdząco głową. Mam nadzieję, że jej nie przestraszyłem.
- To smutne. - Przyznała. - Ale wrócisz do domku prawda?
- Kiedyś na pewno. - Nasunąłem na jej głowę kaptur jednorożcowego kigurumi. - Jest po dwudziestej trzeciej. Czas spać. O księżniczkach opowiem ci jutro. - Zdecydowałem, co spotkało się z jej ogromnym grymasem.
- Ale obiecujesz? - Skinąłem głową. - Na mały paluszek? - Wyciągnęła w moją stronę dłoń.
- Na mały paluszek. - Dokonaliśmy “paktu” ostatecznego. - A teraz uciekaj spać.
- A nie mogę tutaaaaj? - Zrobiła szczenięce oczka. - Proszeeeeeeee. - Rozłożyła się na całym posłaniu.
- No dobrze, ale jak wróci Noa to musisz się trochę przesunąć. - Okryłem ją puchatą kołdrą. - Jasne? - Zapytałem dla pewności.
- Tak. - Zatopiła twarz w poduszce. - Dobranoc.
- Dobranoc Lily. - Usiadłem na zimnej podłodze. - Dobranoc.
****
Zatopiony w kolejnym tomie przygód Falcia, Kesta i Brastiego, nawet nie zauważyłem, gdy zegar zaczął powoli wskazywać godzinę trzecią nad ranem. Powiadomił mnie o tym dopiero cichy skrzyp podłogi, wywołany wtargnięciem do lokum przemęczonej Noły.
- Idź spać. - Wskazałem w połowie zajęte łóżko.
- Powinieneś zrobić to samo. - Rozpuściła włosy. - Nie wstaniesz na śniadanie.
- Nie jestem zmęczony. - Przerzuciłem szorstką kartkę. - Najważniejsze, żebyście wy wypoczęły. - Strzeliłem palcami. Cóż, jak już wspominałem, nie zamierzałem wypytywać ją o sprawy związane z jej bratem. To zdecydowanie zbyt bolesne mówić o stracie ukochanej osoby. Jeśli będzie gotowa sama mi o tym powie, nic na siłę.
- Leo… - Westchnęła, nie mając na nic już siły.
- Też cię kocham. - Chyba znowu ją zamurowało. - Rano możemy sobie posłodzić słońce. - Tykanie zegara ponownie wypełniało ciszę. - Kolorowych - Dodałem, słysząc cichy skrzyp sprężyn. Nie dostając żadnej odpowiedzi, przyciągnąłem kolana do klatki piersiowej, co pomogło mi zachować więcej ciepła. Przynajmniej się starałem - podrapałem się kciukiem w okolicy lewej skroni, tylko po to, aby wyrzucić z oka niechcianą łzę. Jestem facetem, nie mogę się mazać - stwierdziłem, wracając wzrokiem do czasów magii, braterstwa oraz nieustannych wojen, mających zakończyć się pod koniec czwartego tomu.

Noah? 
Spać. 
714

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz