1.10.2020

Od Nino cd. Andrew

Po okrzyczeniu tamtych mężczyzn sama chciałam pobiec za Goldenem. Zdziwiłam się, gdy kompletnie obcy mi chłopak powiedział, że postara się go złapać. Nawet nie wiem, czemu mu uwierzyłam!
Odkąd pamiętam, skoczek był nieufny i krnąbrny. Trzeba było sobie zaskarbić na jego zaufanie i mi oraz mojej mamie się udało. Może jeszcze jednemu stajennemu z jego starego "domu" w Japonii.
Jednak teraz, mój ukochany uciekinier, przyjaciel i tchórz o złotawym ubarwieniu stał przy mnie tak grzecznie, jak prawie nigdy, będąc przyprowadzonym przez tego oto nieznajomego. A raczej już znajomego – w końcu dowiedziałam się, jak miał na imię. A brzmiało ono Andrew.
No niebywałe i byłam pod wielkim wrażeniem. Myślałam, że niemożliwym było przyprowadzenie wierzchowca, a jednak. Dalej nie mogłam wyjść z podziwu. I dlatego tak bardzo chciałam mu się odwdzięczyć.
Był prawie jak rycerz w lśniącej zbroi na białym koniu. Tylko ten przysłowiowy „rycerz” tak naprawdę „lśnił” na czarno, a koń był złoty. Zabawne.
- Kiedyś na pewno się wymyśli… - dodałam, znowu gładząc ogiera po chrapach. Były ciepłe i wilgotne, ale jakoś niekoniecznie mnie to obrzydzało.
Zapomniałam. Trzeba go odprowadzić do jego boksu. Kiedy Andrew oddalił się w poszukiwaniach, ja nie traciłam czasu i wyciągnęłam od jednego z tamtych mężczyzn, gdzie Golden Smile miał zamieszkać. Teraz sama go zaprowadzę. Rozejrzałam się po stajni, próbując przypomnieć sobie opisaną mi wcześniej drogę. Chyba… zapomniałam. No cudownie! Jęknęłam przeciągle, przenosząc swój ciężar ciała na ugiętą lewą nogę.
- Coś się stało? - zapytał brunet. Dalej stał przy mnie i Goldenie, jakby jeszcze na coś czekał. Może to i dobrze? Pewnie nie wie, który boks został podpisany jako „Golden Smile”, ale może mi pomóc w poszukiwaniach. W końcu poprzedni mężczyźni sobie już poszli, myśląc, że nie będą mi potrzebni. Zaczynam chyba tęsknić za Japonią.
Najpierw jednak musiałam się odchylić do tyłu, gdy koń gwałtownie ruszył swoim łbem na moje ramię.
- Goldie, co ci? - zapytałam, jakby oczekując od niego odpowiedzi. Dopiero po chwili do mnie dotarło – Hana!
Odruchowo skierowałam wolną rękę na szyję i dotknąwszy szczurzego czarnego futerka, nieco się uspokoiłam. Czyli była dalej ze mną, jak dobrze. Co nie znaczyło, że przy Golden Smile'u była „bezpieczna”. Ach ten zazdrośnik.
Wtem dotarło do mnie coś jeszcze. Nie odpowiedziałam na pytanie mojego „bohatera”. Niech to, znowu rozproszyli moją uwagę. Odwróciłam się do Andrew, nieśmiało się uśmiechając.
- Nie wiem, gdzie jest dla niego przygotowany boks – rzekłam. W odpowiedzi tylko się zaśmiał.
- Pomóc ci szukać?
- Jeśli byś mógł…
I po chwili ruszyliśmy w głąb stajni. Skoczek już drugi raz, za to ja pierwszy. I skutecznie moją uwagę przyciągały inne konie stojące w swoich boksach. W pewnym momencie zachciało mu się pogawędki z kolegą lub koleżanką, przez co gwałtownie podniósł głowę, ale szybko przyprowadziłam go do porządku.
Za to między mną i Andrew nastała cisza. Pora ją raczej przełamać. Bo na razie czuję się nieco niezręcznie.
- Jeszcze raz dziękuję ci, że znalazłeś Goldiego. Naprawdę jestem wdzięczna – zaczęłam, ponownie podejmując ten temat. Bardzo kreatywnie, zdaję sobie z tego sprawę.
- Już mówiłem, to nic takiego – zaśmiał się w odpowiedzi. No tak…
- Dla ciebie „nic”, a dla mnie jednak „coś”. Golden Smile nigdy nie garnął się do obcych i raczej ich unikał, a tym będąc nieposłusznym – wyznałam. Przez chwilę wpatrywałam się w swoje buty. Ukochane i brudne Nike’i, a jakże. - Dlatego to dla mnie takie ważne – dodałam, podnosząc głowę na chłopaka obok. On również się we mnie wpatrywał.
- Z kostką cukru dałem radę.
Naprawdę? To dziwne. Przecież…
- Przecież nawet jedzenie zwykle od obcych nie bierze – zaśmiałam się. Co się stało mojego ogierowi?
- No to najwidoczniej jestem profesjonalnym zaklinaczem koni! - zaczęliśmy się głośniej śmiać. Pewna dziewczyna, która szła nam z naprzeciwka, dziwnie na nas popatrzyła, przez co nieco się uciszyliśmy.
W pewnym momencie moją uwagę przykuł kary koń w boksie, na którym widniała tabliczka „Prince of Darkness”, a zaraz obok ukazał mi się napis „Golden Smile”.
- Znalazłam! - zawołałam, przystając. Jak dobrze, że jest.

Andrew?
655 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz