Było późno. A ja byłem spóźniony na kolację. Bardzo. Może powinienem ustawiać sobie jakiś alarm, kiedy spędzałem wieczory z Adamem? Niby mieliśmy oglądać tylko film, ale chyba każdy wiedział, jak to się skończy. Pocałunki, przytulanie, a czasami zdjęcie koszulek. Nie żeby to ostatnie było zbyt częste, ale… wiadomo. Stałem pod drzwiami jego pokoju, próbując się zebrać w sobie. Każde spotkanie mnie ruszało. Każde.
- Cześć. - Usłyszałem znajomy głos. - Co tu robisz tak późno? Szukasz kota?
- Cześć Sebastian. - Uniosłem lekko kącik ust. - Nie szukam. Yurio jest za tymi drzwiami, a Beka i Hammer są w domu.
- To dziwne, widziałem jakiegoś małego ragdolla, jak czmychał w krzaki. - Lekko się zdziwił.
- Jeśli mały, to nie Hammer. - Zaśmiałem się. - Ragdolle to jedne z największych kotów, a Ham jest już dorosły. Ale kota trzeba znaleźć. Po pierwsze, nie wiemy czy sobie poradzi, po drugie, nie wiadomo co może strzelić do łebka Yurio. - Odbiłem się od drzwi i ruszyłem ku wyjściu. - Zajrzyjmy do kuchni. Trzeba znaleźć przynętę.
- Brzmi jak polowanie. - Zaśmiał się chłopak.
- Blisko. - Ruszyłem przed siebie. - Cóż, kociaki mają swój charakter. O wiele mniej uległy niż psy. Ale za to je kocham.
- Szczerze mówiąc, mam tylko psa, więc ci nie powiem. - Wzruszył ramionami. - To… co bierzemy?
Podszedłem do lodówki, a potem wyjąłem z niej kabanosa. Powinno wystarczyć. Wyprostowałem się z zadowoleniem i zamachałem mięsem.
- Jesteśmy gotowi. - Potem zadowolony wyszedłem z kuchni. - Mam nadzieję, że znajdziemy go w miarę szybko.
***
- Dziękuję chłopcy. - Pani Fiona uśmiechnęła się ciepło. - Ragnar lubi czasami się gdzieś przejść, a dzięki wam nie muszę go tym razem szukać.
- To nic wielkiego. - Podrapałem się po głowie. - Tylko jeśli wychodzi, lepiej go wykastrować. Wolelibyśmy nie mieć małych kotków. Nawet jeśli nigdy byśmy się o nich nie dowiedzieli.
- Trafne spostrzeżenie. - Kobieta miło się zaśmiała. - Porozmawiam o tym z twoim tatą. A teraz zmykajcie. Jest już późno, czas spać. Jutro pewnie dzień pełen wrażeń.
- Tak jest. - Obaj kiwnęliśmy głowami i odwróciliśmy się, by sobie pójść. Ja na parking, Bash do akademika.
- Całkiem miło mi się z tobą szukało Ragnara. - Uśmiechnął się.
- I vice versa. - Stanąłem przy samochodzie. - Także… do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - Pomachał mi i poszedł w stronę akademików.
***
Znowu zadzwonił budzik. Tym razem jednak Hammer skojarzył dźwięk z moim obudzeniem, więc od razu wskoczył na mnie i delikatnie zaczął ugniatać moją klatkę piersiową łapkami. Otworzyłem oczy i delikatnie przeczesałem jego sierść palcami.
- Już wstaję kocie - mruknąłem. - Dzisiaj będę miał dla ciebie więcej czasu.
Kot zamiauczał, jakby zrozumiał i zszedł ze mnie, a potem zaczął wylizywać swoje futro. Popatrzyłem na klatkę Nyx, ale ta jeszcze spała. Nic dziwnego. Było chwilę przed ósmą, a kruk wstawał zawsze koło ósmej trzydzieści. Z ciekawością rozejrzałem się za Edgarem, który mieszkał z nami od Wielkanocy. Spał spokojnie w nogach łóżka. Tylko kot był rannym ptaszkiem. Pokręciłem głową, wstałem, założyłem bokserki i wziąłem kota na ręce. Czasami mi na to pozwalał. Tak jak teraz. Mruczał zadowolony i dał się zanieść do kuchni, gdzie już czekała mama.
- Cześć słońce. - Przeczesała moje włosy. - Już wstałeś?
- Hammer nie lubi jak za długo śpię. - Odstawiłem go na podłogę i podszedłem do szafki, by wyjąć jego karmę, a potem do lodówki, po parę mięsnych przekąsek. - Obudziła mnie gadzina.
Kot miauknął i z gracją podskoczył, by oprzeć się o blat, na którym szykowałem mu mięso.
- Nie. - Zmodulowałem odpowiednio głos. - Złaź.
Hammer usiadł koło miski i już grzecznie czekał na jedzenie, które wylądowało przed nim po kilku chwilach. Mama uśmiechnęła się znad kubka kawy.
- Widzisz się dzisiaj z Adamem? - Zapytała.
- Pewnie tak. - Uśmiechnąłem się delikatnie.
- To już oficjalne?
- Co? - Popatrzyłem na nią pytająco.
- Ty i Adam. - Umyła kubek. - Jesteście parą? Oficjalnie?
- Chyba tak… - Zarumieniłem się lekko. - Na razie… chcemy spróbować.
- Jesteście bardzo mądrzy. - Przeczesała mi włosy. Znowu. - Cóż, oby się udało. A teraz jedz i się ubieraj, to może podrzucimy cię do akademii.
***
- Cześć. - Obok mnie usiadł Sebastian. - Wcześnie się tu pojawiłeś.
- Trochę. - Przeciągnąłem się. - Mam dziś pomóc tacie w porządkach w gabinecie. No i mamy dzisiaj przegląd koni stajennych, więc przyda mu się pomoc.
- Coś jest nie tak? - Uniósł brew.
- Nie, rutynowa kontrola. - Zaśmiałem się. - Lepiej zapobiegać niż leczyć, prawda?
- Tak. - Pokiwał głową i zaczął jeść śniadanie, a ja poczułem, że po mojej drugiej stronie ktoś siada i od razu mnie obejmuje.
- Aniołku. - Adam ciągle był zaspany.
- Hej Mały Demonie. - Cmoknąłem go w policzek i się uśmiechnąłem. - Jak noc?
- Bez ciebie? Beznadziejna. - Podebrał mi tosta z dżemem truskawkowym.
- Zawsze możesz do mnie przyjechać. A teraz jedz. - Przesunąłem talerz w jego stronę.
Potem uśmiechnąłem się do Basha. Dzień nie zaczął się tak źle.
Bash? Adaś się lepi...
744 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz