Dziewczyna odjechała. Przez chwilę patrzyłam jak znika za bramą. Po chwili skierowałam się w stronę stajni. Podeszłam do boksu Lucyfera, koń natychmiast podszedł do furtki boksu i wyciągnął głowę w moim kierunku. Pogłaskałam wałacha po jego długiej szyi. Poczułam muśnięcie jego warg o moją kieszeń w bluzie.
- No tak... - powiedziałam, sięgając ręką do kieszeni. - Masz mordko - zwróciłam się do konia, podając mu dwie kostki cukru. Gdy zjadł poklepałam go po szyi i powiedziałam - Wybierzemy się na przejażdżkę. Idę po szczotki.
Żwawym krokiem udałam się do siodlarni po skrzynkę ze szczotkami. Wzięłam ją i wróciłam pod boks konia. Otworzyłam furtkę boksu i weszłam do środka. Skrzynkę ze szczotkami położyłam na ziemi pod ścianą, po czym otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej plastikowe zgrzebło oraz miękką szczotkę. Umieściłam szczotki na dłoniach i zaczęłam czyścić Lucyfera. Po skończonym czesaniu zabrałam się za jego kopyta. Oczywiście musiał pokazać rogi i nie chciał podawać mi nóg. Ale jak to mówią "po trupach do celu" nie poddałam się i już po chwili kopyta były czyściutkie. Naszła mnie ochota na zaplecenie wałachowi grzywy w warkocz. Wyciągnęłam ze skrzynki odżywkę do grzywy i ogona, po czym spryskałam grzywę ogiera delikatnie wmasowując dłonią odżywkę. Odłożyłam odżywkę, po czym wyciągnęłam szczotkę, którą już po chwili rozczesałam dokładnie grzywę i ogon wałacha. Po skończonym czesaniu zabrałam się za plecenie warkocza. Wyszedł mi całkiem ładny. Byłam z siebie zadowolona.
- No to idę po siodło.. - rzuciłam krótko do konia, zabierając z boksu skrzynkę ze szczotkami.
Udałam się ponownie do siodlarni, odłożyłam skrzynkę na jej miejsce, a podeszłam do siodła Lucyfera. Czaprak był już podpięty, zabrałam siodło, tuż obok na wieszaku wisiało ogłowie, które również wzięłam ze sobą. Wróciłam do boksu mojego kochanego Paso Fino i zaczęłam go siodłać. Zaczęłam od ogłowia, które wałach bez problemu pozwolił mi sobie założyć. Już po chwili również siodło było na właściwym miejscu. Otworzyłam furtkę boksu i wyprowadziłam wałacha na zewnątrz. Już miałam go dosiąść, gdy zauważyłam, że w naszym kierunku zbliża się jakiś chłopak z koniem.
Ktoś?
329 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz